Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 89 "Największy błąd"

Faize siedziała w swojej komnacie.

Z niecierpliwością czekała na Firuze.

Rozmyślała o swoim planie. Wiedziała, że kiedy przyjdzie odpowiedni moment będzie musiała zaatakować. Odczuwała radość, wiedząc, że jej największy wróg niebawem ucierpi, wpadając we własne sidła.

Do komnaty wpadła rudowłosa dziewczyna.

An obdarzyła ją powłóczystym spojrzeniem.

- No i co? Zrobiłaś to o co prosiłam? - zapytała.

- Oczywiście, pani - wyjąkała rudowłosa.

- Nikt was nie widział? - dodała brunetka, chcąc upewnić się czy wszystko poszło tak jak należy. Przybliżyła się do niej.

- Nikt, prócz Firdus, oraz naszych zaufanych strażników - odparła Firuze - Neşlihan Hatun nie żyje, tak jak tego chciałaś.

Nikt nawet nie zauważył, że zniknęła.

Brunetka pokiwała głową.

- O jedną żmiję mniej - powiedziała spokojnie.

Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Stanęła w nich przerażona Firdus Hatun.

- Pani - pokłoniła się prędko.

Anbare popatrzyła na nią. Przestraszona mina służącej zaniepokoiła ją.

- Firdus co się dzieje! - zapytała prędko. Tak naprawdę w tej sytuacji mogła się spodziewać wszystkiego. Najbardziej obawiała się, że może to być związane z Osmanem.

- Pani, wychodzi na to, że twoje obawy się spełniły. Sułtanka Gizem opuściła pałac - przemówiła szatynka, dzięki czemu jej pani poczuła chwilową ulgę. Na szczęście nie chodziło o Osmana. Faize westchnęła ciężko. Po chwili dotarło do niej co tak naprawdę powiedziała Firdus.

Zmarszczyła brwi i zacisnęła zęby.

- Coś się za tym kryje. Gizem coś knuje...

Zobaczymy jakie tak naprawdę sekrety skrywa nasza sułtanka. Jeśli będzie trzeba zaatakujemy - dodała brunetka, ubierając płaszcz.

W towarzystwie swych zaufanych służących wyszła z komnaty.

******************

Sułtanka Gizem wysiadła z powozu. Aby nie budzić podejrzeń Nuriye, ukryto go w lesie.

Rudowłosa, otulona w zielone suknie, szła przy jego obrzeżach.

W końcu z zielonej głębi wynurzył się obraz małego, choć pięknego pałacu.

Kobieta podeszła jeszcze bliżej. Stała kilka metrów od pięknej budowli. Nie widziana przez strażników wślizgnęła się do ogrodu.

Jej wzrok padł na otwierające się drzwi.

Bez namysłu wskoczyła za wielkie, szerokie drzewo. Ogrodową ścieżką spacerowała Nuriye. Nie była sama. Towarzyszył jej dobrze znany sułtance jeden z wezyrów - Tayfur Pasza.

Gizem wychyliła się nieco. Od dawna nie widziała Nuriye w tak dobrym humorze.

- Widzę, że na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Wojsko jest podległe mnie.

A to wszystko dzięki tobie. Jestem pod wrażeniem - chwaliła szatynka.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Zawsze będę ci wierny, pani - powiedział.

- W to nie wątpię. Jednak najważniejsze zadanie dopiero cię czeka.

Nie zapominaj, że to dopiero wstęp do wojny. Najpierw musimy wyeliminować wszystkich naszych wrogów i każdego kto jest nam nieposłuszny. Dopiero wtedy obrócimy wojsko przeciw Bajezydowi i z pomocą Timura zmieciemy go z powierzchni ziemi! - zawołała Nuriye.

- A co z książętami? Przecież Şehzade Sulejman nie jest najstarszy. Najstarszy jest książe Osman, i to jemu należy się tron - dodał Tayfur.

- Spokojnie. Osman napewno wyjedzie wraz z Bajezydem na wojnę. Pozostali też.

Myślisz, że Timur pogardzi takim łupem? -szepnęła cicho szatynka, patrząc na swego sługę.

- Timur jest bezwzględny. Nie oszczędzi nikogo w tej walce - dodał.

- A widzisz! O to właśnie chodzi. Wraz z Bajezydem zginą i jego synowie. Wszystkie nasze problemy znikną, a wtedy to ja powrócę do pałacu jako sułtanka matka - powiedziała Nuriye - Szykuj wszystko. Jesteśmy już bardzo blisko zwycięstwa.

Tayfur pokłonił się przed nią po czym zniknął w gęstwinie drzew.

Nuriye uśmiechnęła się.

Nagle poczuła, że ktoś złapał ją od tyłu.

Zaczęła się wyrywać, lecz po chwili poczuła co tak naprawdę spoczywa na jej szyi. Był to sztylet. Szatynka starała się dostrzec kto ją zaatakował. Kątem oka spostrzegła rudy warkocz, który spadał oprawcy na ramię.

Zaśmiała się cicho.

- Witaj sułtanko Gizem. Cóż cię tutaj sprowadza?. Może myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?

Obyś zrobiła to jak najszybciej, inaczej to ja sprawię, że zginiesz nie tylko ty, ale i twój kochany syneczek - prychnęła.

- Nie kpij sobie ze mnie, Nuriye. Nie wiesz jeszcze do czego jestem zdolna w walce o swoich bliskich. Widzę, że moje przeczucia co do ciebie są w zupełności prawdziwe. Od lat liczy się dla ciebie tylko i wyłącznie władza.

- Hmm, od kogoś musiałam się uczyć, prawda?

Tak naprawdę jesteśmy takie same.

Ty zabiłaś Sułtana Murada, a ja zabiję Bajezyda. Murad zginął w bardzo spokojny i humanitarny sposób, niestety Bajezyd będzie miał troszkę gorzej.

Na wieki zapadnie w pamięć, jako jeden z najgorszych władców. Przez jedną wojnę zrujnuje całe państwo, tworzone latami. Zostanie upokorzony na wieki...

Rozpętam prawdziwe piekło, które pochłonie wszystkich, oczywiście zacznę od ciebie - dodała pewnie szatynka.

Skinęła ręką. Ku jej zdziwieniu nic się nie stało.

- Przeceniasz swoje siły, Nuriye. Myślałaś, że nie przewidzę tego, że szykujesz na mnie zasadzkę? - syknęła.

- Straże! - zawołała prędko.

Z zarośli wyszło czterech mężczyzn.

Otoczyli przerażoną sułtankę ze wszystkich stron. Gizem rzuciła ją na ziemię. Nuriye drżała.

- Jesteś przecież taka sprytna.

Miałaś zamiar rozpętać piekło, jeśli się nie mylę? Co teraz zrobisz? - zapytała, chwytając ją za włosy.

Strażnicy związali dziewczynie ręce.

Młoda sułtanka chyba po raz pierwszy czuła bezradność. Wiedziała, że Gizem w tej chwili może zrobić z nią tak naprawdę wszystko.

- A teraz moja droga, radzę ci uważać na to co robisz i mówisz. Jeśli będziesz się wyrywać i uciekać moi ludzie zabiją cię - dodała. Szatynka zadrżała. Wpatrywała się w Gizem zupełnie zdezorientowana.

Mężczyźni przybliżyli się do niej. Jeden z nich trzymał w rękach czarną opaskę.

Przybliżył się, zawiązując jej oczy.

- A teraz radzę ci iść bardzo spokojnie - szepnęła jej do ucha rudowłosa. Nuriye poczuła jak mężczyźni z całej siły podnoszą ją.

Nie wiedziała dokąd tak naprawdę ją prowadzą. Bała się. Z jednej strony obawiała się o własne życie, z drugiej zaś wiedziała, że co by się nie działo musi wykonać swój plan. Musi walczyć o przyszłość swoich dzieci.

Szatynka usłyszała skrzypienie bramy, co oznaczało, że wyszli po za teren pałacu.

Zacisnęła powieki, po czym znowu je otworzyła. Cały czas widziała tylko jedno - ciemność.

Myślała nad tym jak się oswobodzić, ale pozostawała kompletnie bezradna. Wiedziała, że nikt z jej sprzymierzeńców nie wie o jej porwaniu.

Pomału zaczynała już tracić nadzieję.

Nagle poczuła, że ktoś na siłę próbuje wepchnąć ją do jakiegoś pomieszczenia.

Nuriye zaparła się nogami w drzwiach. Wiedziała, że jeśli tam wejdzie nie będzie odwrotu. Po chwili dotarło do niej, że to nie żadna komnata, lecz powóz.

Z całej siły kopnęła stojącego za nią mężczyznę. Ku jej zdziwieniu nikt nie reagował.

Nagle usłyszała świst. Nie miała już żadnych wątpliwości, ktoś przybył jej na ratunek.

Ale dlaczego nic się nie dzieje?

Wszędzie cisza.

Nikt nie krzyczy, nie mówi, tylko ta głucha, okropna cisza.

Niespodziewanie usłyszała szept.

- Kto tu jest! - krzyknęła donośnie.

- To sułtanka Nuriye - powiedział ktoś z przerażeniem.

Dziewczyna poczuła jak tajemnicza osoba chwyta ją silnie.

- Puszczaj! - wrzasnęła, wyrywając się.

Nie wiedziała kim jest ta osoba.

Coraz bardziej się bała.

Młoda sułtanka mimo zawiązanych oczu dostrzegła cień.

Nie miała już wątpliwości.

Jest tu więcej ludzi.

Dotarło do niej, że porywacze, a być może wybawcy otaczają ją.

- Czego ode mnie chcecie? - zapytała.

W odpowiedzi ktoś podszedł do niej, z całej siły ciągnąc ją za sobą. Była to bardzo silna osoba.

Przeszli już kilka kroków, gdy nagle zatrzymali się przy czymś.

Nuriye poczuła jak tajemniczy mężczyzna zdejmuje jej z oczu opaskę.

Szatynka otworzyła oczy. Blask słońca początkowo ją oślepił.

- Nuriye Sultan - usłyszała.

Popatrzyła na stojącą przed nią osobę.

- Tamir Pasza - powiedziała z uśmiechem, rozpoznając swego wybawcę.

- Pozwól, pani, że odwiozę cię do pałacu - przemówił pozornie spokojnym tonem.

Młoda sułtanka kiwnęła głową, na znak tego, że się zgadza.

Była tak roztrzęsiona, że zgodziłaby się na wszystko, byleby opuścić to miejsce.

Mężczyzna zrobił krok w tył, wskazując na powóz.

Dziewczyna bez namysłu wsiadła do niego. Po chwili Tamir zajął miejsce obok sułtanki. Nuriye zastanawiała się nad tym co tak naprawdę mogło się stać.

Zaistniała sytuacja wydawała jej się podejrzana. Nie wiedziała, że w jej obecności popełniono największą zbrodnię.

**************

Sułtanka Huma siedziała w swojej komnacie, rozmyślając.

Wpatrywała się smutno w tryskającą za oknem fontannę.

Tak naprawdę nie wiedziała czemu odczuwa smutek. Z dnia na dzień jej chęć do życia zniknęła.

Może to dlatego, że tak bardzo martwi się o brata?

Tak, to napewno przez to.

- Pani, wszystko w porządku? Od kilku dni prawie nic nie jesz. Martwię się, że zachorujesz. Może chcesz, aby przygotowano twoje ulubione potrawy? - powiedziała ze zrezygnowaniem Melis Hatun.

Huma zmarszczyła brwi.

- Nie chcę, Melis - dodała, zamykając oczy.

Otworzyła je, chcąc powrócić do swego zajęcia, gdy nagle dostrzegła coś zupełnie innego. Zamarła.

Pod fontanną stała Şirin.

Wyraźnie na kogoś czekała.

Po chwili z gęstwiny roślin wyszła osoba, którą brunetka jako ostatnią chciała widzieć w tej sytuacji.

Rytm jej serca przyspieszył.

Z całej siły odgarnęła zasłonę, chcąc upewnić się czy to napewno on.

W stronę czarnowłosej dziewczyny z uśmiechem szedł Murad.

Pokłonił się przed Şirin, posyłając jej serdeczny uśmiech.

Huma zmarszczyła twarz jak królik.

Była wściekła.

- Ty podła żmijo - wycedziła przez zęby, posyłając piorunujące spojrzenie swej przyjaciółce. Po chwili Şirin również na nią spojrzała. Uśmiechnęła się do niej szyderczo.

Brunetka miała wrażenie, że za chwilę wybuchnie. Wstała prędko z małego tapczaniku i już miała wybiec z komnaty, gdy na jej drodze stanęła Melis.

- Zejdź mi z drogi! - wrzasnęła niebieskooka.

- Pani, zachowaj spokój, to nic nie da! - mówiła przerażona służąca.

- Wyjdź stąd - powtórzyła Huma, zaciskając pięści - Nie daruję jej tego!

- Pani to niestosowne, niepowinnaś być zazdrosna o... - nie dokończyła, gdyż młoda sułtanka przerwała jej gestem ręki.

- Milcz, Melis. Wynoś się stąd zanim zrobię coś czego będę żałować!

Jak śmiesz twierdzić, że jestem zazdrosna!- krzyknęła.

- Pani, ja... - zaczęła się tłumaczyć.

- Wynoś się! - wrzasnęła brunetka.

Przerażona dziewczyna pokłoniła się, wychodząc. Gdy tylko wyszła, Huma padła na kolana, zanosząc się płaczem. Nie potrafiła dłużej tego kryć.

Zacisnęła palce na swej sukni.

Tak naprawdę wszystko co powiedziała swej służącej było kłamstwem.

Dotarło do niej, że Melis ma rację.

To zazdrość zatruwa jej życie. Zazdrość i jej własne czyny. Z początku odczuwała tylko brak dawnych wierszy, oraz tego, że nie była już w centrum uwagi i uwielbienia. Teraz było to coś zupełnie innego. Czysta zazdrość, krusząca jej serce.

Załkała głośno. Widziała przecież wcześniejszą rozmowę Şirin i Murada.

Zmarnowała swoją okazję. Zmarnowała to, że Murad zignorował jej przyjaciółkę.

Teraz zignorował ją...

****************

Faize siedziała w komnacie swego syna, wciąż obserwując jego nie przytomną twarz. Chociaż jego stan był stabilny, brunetka nadal martwiła się.

Ścisnęła silnie dłoń Osmana, czując jak do oczu napływają jej łzy.

Po chwili poczuła czyjś uścisk.

- Bajezyd - szepnęła cicho.

Mężczyzna podszedł do niej, ocierając kroplę, spływającą po jej policzku.

Przypomniało mu się jak jeszcze kilka dni wcześniej obiecywał jej, że nigdy nie pozwoli na choćby jedną łzę.

Przysunął się, ściskając mocno drobne, dygoczące ramiona.

- Nie płacz już. Nasz syn wyzdrowieje.

Czuję to - powiedział, całując ją w czoło.

Po chwili podniósł wzrok, słysząc skrzypienie drzwi.

Przez szparę zaglądała do środka niewysoka postać. Przekroczyła niepewnie próg komnaty, spoglądając w stronę sułtana.

- Wejdź Humeyra - powiedziała łagodnie An. Rudowłosa dziewczyna podeszła bliżej, siadając po drugiej stronie łóżka.

Zcisnęła silnie dłoń księcia. Patrzyła na Osmana z zadumaniem.

Wszystko poszło zgodnie z jej planem.

Czuła wstyd, wiedząc, że osiągnęła swój cel jego kosztem.

- Wracaj już do nas - szepnęła cicho.

Na jej zaciśniętą dłoń kapnęła łza.

- Przepraszam - dodała jeszcze ciszej, drżąc. Zacisnęła powieki, czując jak uwalnia się z nich coraz więcej łez.

Otarła je szybko.

Nagle spostrzegła, że trzymana przez nią dłoń ruszyła się. Otworzyła szeroko usta, wyczekując tego co może stać się niebawem.

Powieki leżącego obok młodego mężczyzny otworzyły się.

On również ścisnął mocno jej rękę.

- Humeyra - szepnął cicho.

Anbare uśmiechnęła się.

- Osman - powiedziała z radością, patrząc na niego.

Książe posłał jej uśmiech.

Później spojrzał na swego ojca.

Bajezyd przyciągnął do siebie Faize.

- Widzisz, mówiłem, że nastąpi cud - mówił, przytulając ją. Brunetka zaśmiała się.

- Mówiłeś. Dzięki ci Boże - zawołała An z radością.

Podeszła do Humeyry, również ją ściskając.

Nagle drzwi do komnaty otworzyły się.

Stał w nich przerażony Selim aga.

Wszyscy popatrzyli w jego stronę.

Mężczyzna pokłonił się, podchodząc do władcy.

- Co się dzieje, Selim? - zapytał zdziwiony Bajezyd.

- Ach, panie straszne wieści - odparł zdyszany zażądca haremu.

- Mów! - dodał jeszcze bardziej zaniepokojony sułtan.

- Napadnięto Sułtankę Gizem - wydusił Selim.

- Jak to możliwe? Selim, czy ty się dobrze czujesz? Co z nią? - wypalił prędko.

- Sułtanka Gizem nie żyje...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • katharina182 11.12.2016
    "Jeśli będzie trzeba zaatakujemy " zapomniałaś o myślniku przed zdaniem. Bo jak się domyślam to są słowa wypowiedziane przez bohaterkę.
    Rozdział mi się podobał. Jak zawsze zresztą.
    Lubię wykreowany przez Ciebie świat; )
    Oczywiście zostawiam 5.
  • To chyba miał być dalszy ciąg wypowiedzi, ale przeskoczyło mi do następnej linijki.
    Dziękuję za wizytę, a błędem zaraz się zajmę :)
  • Tina12 11.12.2016
    Łał ale się działo. Ciekawe czy Nurye uda siemę zrealizować swój plan.
    5
  • Zozole 12.12.2016
    Ja nie wiem gdzie to opowiadanie się zapodziało. No normalnie znikło. Dobrze że popatrzyłam i znalazłam. Hihi w koncu zmarła ta Gizem xdddd 5
  • Ano stara wiedźma już nie będzie nikogo straszyć XD
  • Zozole 13.12.2016
    Faize Anbare Sultan :D
  • Margerita 13.12.2016
    pięć ale mnie dawno u Ciebie nie było

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania