Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 91 "Przepowiednia"

Huma wpatrywała się jeszcze przez chwilę w klęczącego przed nią mężczyznę.

Przysunęła się do niego, drżąc.

Popatrzyła na niego swymi szklanymi oczami.

- Murad - szepnęła cicho. Przełknęła ślinę, czując, że jej gardło jest zbyt ściśnięte na powiedzenie choćby jednego słowa.

Zamknęła oczy, po czym zaraz je otworzyła.

Błysnęło w nich jeszcze więcej łez.

Oboje bali się wykonać ten pierwszy krok.

Brunetka załkała głośno.

Zebrała się na odwagę. Wiedziała, że jeśli nie zrobi tego, będzie cierpieć na wieki.

Podniosła wzrok. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

- Murad... Murad ja - zawiesiła głos, czując, że za chwilę stanie się najważniejsze - Przepraszam. Przepraszam cię za to, że tak bardzo cię poniżyłam. Przepraszam za to, że cię nie doceniłam.

Proszę, wybacz mi...

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że... - zarumieniła się i spuściła wzrok.

Po chwili poczuła dotyk na swej dłoni.

Był ciepły, miły i kojący. Czuła jak przyjemne ciepło oplata jej ciało.

- To ja cię przepraszam, Huma.

Przepraszam cię za Şirin. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Wiedziałem, że prędzej czy później odsuniesz się ode mnie.

Może i przesadziłaś tamtego dnia, ale to było do przewidzenia. Wiedziałem, że nie mogę liczyć na miłość sułtanki. Jestem tylko zwykłym, nic nie znaczącym sługą. Nie jestem ciebie godzien - szepnął.

Dziewczyna popatrzyła na jego pełną zrezygnowania twarz. Chciał odejść, lecz Huma nie pozwoliła na to.

Chwyciła prędko jego dłoń.

- Murad, zaczekaj! Nie rozumiesz mnie!

Myślisz, że jest dla mnie ważne to, kim jesteś? Nie obchodzi mnie to, że jestem sułtanką. Gdy czegoś chcę, mogę złamać wszystkie zasady. Nigdy na nie niezważałam. Robiłam to co kocham i nigdy nieprzejmowałam się moim pochodzeniem.

Każdego dnia łamałam choć jedną z nich, ale niebawem złamię największą.

Złamiemy ją razem - powiedziała jednym tchem. Oddychała głośno.

Murad popatrzył na nią pytająco.

- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - zapytał.

- Gdy się ode mnie odsunąłeś, zrozumiałam jaki jesteś dla mnie ważny. Zrozumiałam, że jesteś wyjątkowy. Z każdym dniem tęskniłam coraz bardziej.

Kocham Cię! - zawołała.

Mężczyzna odsunął się zszokowany.

Patrzył na nią z niedowierzaniem.

- Kochasz mnie? - wyjąkał ze zdziwieniem.

Oddychał ciężko, cały czas nie wierząc w to co się stało.

Dziewczyna podeszła do niego, starając się spojrzeć mu w oczy.

- Wybaczysz mi kiedyś? - zapytała.

Murad uniósł głowę. Chwycił delikatnie jej drobną dłoń.

- Już ci wybaczyłem. Zgadzam się na wszystko. Może i mi nie wolno, ale dla ciebie jestem gotowy złamać każdą zasadę. Czas zakończyć tą bezsensowną przepaść.

Teraz zrobimy to na co oboje czekaliśmy od dawna, choćby miała to być najbardziej szalona i niebezpieczna rzecz w naszym życiu.

Huma uśmiechnęła się, wyciągając ręce w jego stronę. Bez namysłu wtuliła się w jego silne ramiona. Czuła jak do jej oczu ponownie napływają łzy, tym razem nie smutku, lecz szczęścia i wzruszenia.

*******************

Faize siedziała w swojej nowej komnacie wraz z Raną, czytając różne haremowe zapiski.

Od kąd zmarła sułtanka Gizem wszystko stało w miejscu. Teraz przyszła pora, aby nad tym zapanować.

Nagle drzwi otworzyły się.

Brunetka zdjęła książkę z kolan, patrząc na stojące w drzwiach kobiety.

Uśmiechnęła się do nich.

- Firial Kalfa, Firuze Hatun, Firdus witajcie - przemówiła z uśmiechem.

Kobiety pokłoniły się, podchodząc bliżej.

- Zapewne zastanawiacie się dlaczego wezwałam was o tej porze, otóż, podjęłam bardzo ważną decyzję dotyczącą waszej przyszłości - skinęła ręką w stronę Firial Kalfy.

Wysoka czterdziestolatka podeszła w jej stronę.

- Od lat wiernie służysz mnie i całej dynastii.

Byłaś najwierniejszą służącą mojej matki, wspierałaś mnie od samego początku, również Sułtanka Gizem bardzo cię ceniła.

Pragnę, abyś od teraz objęła stanowisko głównej skarbniczki. Uważam, że po latach ciężkiej pracy w pełni zasłużyłaś na to stanowisko - powiedziała brunetka z uśmiechem.

Zszokowana Firial podniosła głowę, patrząc na siedzącą przed nią sułtankę. Z szacunkiem ucałowała jej dłoń.

- Dziękuję ci, pani - szepnęła z radością.

Pokłoniła się, po czym stanęła naprzeciwko Sułtanki Rany. Dziewczyna podeszła do niej, gratulując jej awansu.

- Stanowisko Firial nie może pozostać puste - stwierdziła jasnowłosa - Matko kogo wybierasz? - spytała.

- Firuze Hatun i Firdus... - powiedziała tajemniczo. Służące spojrzały na siebie, a następnie na swoją panią.

- Dla każdej z was mam bardzo ważne zadanie. Od lat wiernie mi służycie, ale to nie wszystko. Musicie wykazać się ogromną wiernością, aby utrzymać się na nowych stanowiskach...

Firuze, podejdź tutaj - powiedziała.

Rudowłosa służąca pokłoniła się, po czym podeszła do swej pani.

Anbare uśmiechnęła się, wyciągając na ręce złotą pieczątkę.

Dziewczyna od razu rozpoznała ten przedmiot.

- Pani! - zawołała, padając jej do stóp - Przysięgam, że nigdy cię nie zawiodę.

- Mam nadzieję, że tak będzie. Jeśli będziesz mnie wspierać, ja również sprawię, że ten pałac będzie dla ciebie rajem - odparła z radością.

Firuze pokłoniła się i stanęła obok Firial.

- Dla ciebie Firdus też mam pewne zadanie. Musisz jeszcze trochę poczekać... - szepnęła z zadumaniem.

Skinęła ręką w stronę swych służących, sygnalizując, że mogą odejść.

Gdy tylko kobiety wyszły Rana przusunęła się do Faize.

- Matko, jakie zadanie chcesz powierzyć Firdus? - zapytała już całkiem zniecierpliwiona.

Brunetka uśmiechnęła się.

- Wszystko niebawem się wyjaśni, moja kochana córko. Wszystko się wyjaśni - powiedziała.

********

Minęło kilka godzin. Faize odpoczywała w swojej komnacie, wraz z dziećmi.

Uśmiechała się od czasu do czasu słysząc gwar ich rozmów.

Jeszcze kilka lat temu wcale nie pomyślałaby, że może być tak szczęśliwa. Pogrzebała jakąkolwiek nadzieję, lecz ona znowu odżyła.

Pocałowała w czoło swojego najmłodszego synka.

Nagle usłyszała jakieś głosy.

- Sułtanko Faize! - krzyczał ktoś przeraźliwie.

Cały ten hałas zdawał się coraz bardziej przybliżać. Po chwili Anbare miała wrażenie, że ta cała szamotanina odbywa się pod jej drzwiami. Istotnie, drzwi otworzyły się, a do komnaty wpadły dwie kobiety. Faize rozpoznała jedną z nich. Była to Firuze. Druga zaś przypominała wychudzone dziecko.

- Już ja ci pokażę! - krzyczała zarządczyni, biegnąc za starszą kobietą

Chwyciła prędko jej dłoń, prowadząc ją w stronę wyjścia.

- Pani! Muszę ci coś powiedzieć! To sprawa życia i śmierci! - wrzasnęła piskliwie postać.

- Czekaj Firuze! - krzyknęła brunetka.

Tajemnicza kobieta w mgnieniu oka oswobodziła się z rąk rudowłosej dziewczyny, podbiegając do sułtanki.

Uklęknęła przed nią. Tak naprawdę wyglądała o wiele gorzej, niż myślała Faize. Jej długi nos i małe, przymrużone oczy nie budziły sympatii. Przysunęła się bliżej, i dopiero wtedy brunetka poczuła odór zmieszanych olejków i ziół.

- Pani, tylko ty możesz mi pomóc! - zawołała chrapliwym głosem - Gdy tylko tutaj przyjechałam wydano na mnie wyrok śmierci. Do swoich intryg wykorzystała mnie Sułtanka Humeyra, a teraz uznała, że stałam się jej przeszkodą.

- Co ty wygadujesz, Hatun? - wrzasnęła An - Jaka Sułtanka Humeyra? Przecież taka Sułtanka nie istnieje!

Wstrzymała oddech. Przecież tak naprawdę zna jedną Humeyrę. Dawną Kalinę, której nadała imię.

- Co chciała z tobą zrobić? Co knuje Humeyra? - zapytała, patrząc kobiecie w oczy.

- Sułtanka Humeyra rośnie w siłę.

Bardzo sprytnie pozbyła się swej konkurętki. Myślała, że nikt nie dowie się o jej intrygach, jednak przeceniła swe możliwości. Wiem o wszystkim.

Wiem nawet o tym co zrobiłaś z Neşlihan i Gizem - prychnęła z uśmiechem.

Anbare zatrzymała ją ręką.

- Amira Hatun, zabierz stąd moich synów! - wrzasnęła wściekle.

Anbare podeszła do drzwi, zamykając je.

Chwyciła staruszkę za ubranie.

- Przyszłaś tutaj, aby szantarzować mnie i Humeyrę? - syknęła przez zęby.

- Ciebie nie, pani - uśmiechnęła się - Każdy mądry człowiek wie, że z tobą trzeba żyć w zgodzie...

Sułtanka Humeyra idzie jednak coraz wyżej, a ty nawet nie wiesz do czego jest zdolna - dodała.

- Mów o co chodzi, zanim stracę cierpliwość - wycedziła An.

- Zabiłaś niewinną Neşlihan, oraz sułtankę Gizem, a nie pomyślałaś, że za otruciem księcia stoi jego ukochana, rudowłosa dziewczyna, którą już nazywa sułtanką. Humeyra doskonale wiedziała, że tak właśnie postąpisz. Wiedziała, że od lat walczysz z Sułtanką Gizem, a tymbardziej z dziewczyną, którą podarowała twojemu synowi.

Potrzeba było tylko jednej iskry, abyś pozbyła się ich obojga.

Humeyra wznieciła ją, a mi kazała przygotować truciznę. Chciała zabić mnie już dawno, jednak nie udało jej się.

Dziś też ledwo uszłam z życiem. Zaatakowała mnie jedna z niewolnic, pewnie kolejna która służy tej wiedźmie! - prychnęła.

Faize przyciągnęła ją do siebie.

- Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? - warknęła, potrząsając nią - Skąd wiesz o tym wszystkim!

- Od lat śledzę wszystkich, którym dam truciznę. Za każdym razem przychodził kto inny, jednak ja zawsze ich śledziłam.

Trucizna zawsze trafiała do Nadii Hatun - tłumaczyła.

Faize zmarszczyła brwi, podchodząc do okna. Zacisnęła pięści. Wiele razy widywała Humeyrę w obecności Nadii.

Wiedziała, że przyjaźnią się i zapewne pochodzą z jednego kraju.

- Firuze! - wrzasnęła - Zabierz ją do lochu! Przyprowadź do mnie Nadię -

Popatrzyła w stronę siedzącej na podłodze staruszki.

- Jeśli kłamiesz, jeszcze tej nocy wyślę po ciebie katów - syknęła.

Siwowłosa zaśmiała się, ukazując przy tym swe czarne zęby.

- Nie łudźmy się. Czy kłamię czy nie i tak to zrobisz. Powiedziałam ci zbyt wiele, abyś tak poprostu darowała mi życie.

Ale uważaj, pewnego dnia sparzysz się na tym i stracisz to co kochasz. Bo już dzisiaj za oknami czycha na ciebie śmierć, co przebudzona jednym oddechem zamieni ziemię w popiół.

Za oknami ogień, krew, ból, krzyk.

Będziesz krzyczeć, ale nikt nie będzie znał litości. Zamiast deszczu spływać będzie krew. Zadrwiłaś z losu, a teraz spotka cię kara.

Twój ból, twoja krew, twój krzyk.

Twój krzyk, twój ból, twoja krew! Cierpienie! Cierpienie! Strzeż się! Strzeż się! - krzyczała wymachując rękami.

Brunetka czuła jak drżą jej ręce.

- Zabrać ją stąd! - krzyknęła - Przyprowadźcie Nadię i Humeyrę, natychmiast!

Usiadła na kanapie, oddychając głośno.

Z całej siły przewróciła stojący obok stolik.

Popatrzyła na swoją dłoń.

Była cała rozcięta, a krople krwi zaczęły spływać na jej suknię.

- Niech cię diabli! - wrzasnęła.

Przycisnęła ranę swym rękawem, po czym wstała.

Usłyszała skrzypienie drzwi.

Stała w nich Humeyra, oraz Nadia, prowadzone przez zarządczynię.

Brunetka czuła coraz większy gniew.

Chwyciła prędko szatynkę, przypierając ją do ściany.

- Mów! Czy to ty pomagałaś otruć Osmana! - wrzasnęła.

Dziewczyna zamarła.

- Pani, ja nic nie zrobiłam! - zawyła.

An uśmiechnęła się.

Tak naprawdę miała ochotę zabić je obie. Chwyciła prędko sztylet, przykładając go do szyi przerażonej dziewczyny.

- Dosyć tej zabawy! Wiem o wszystkim, obie uknułyście spisek przeciwko Neşlihan. Oczywiście moim kosztem.

Kosztem życia Osmana! - wrzasnęła.

Odsunęła się, stając tyłem do Nadii.

- Pani proszę wybacz mi! Ja nie wiedziałam... - krzyknęła.

Anbare skinęła ręką w stronę strażników.

Mężczyźni wyszli, bez słowa zabierając szatynkę. Wszyscy tam zebrani dobrze wiedzieli co czeka Nadię.

Brunetka upuściła sztylet. W całej komnacie rozległ się złowieszczy brzęk metalu. An chodziła po komnacie raz w jedną stronę, raz w drugą, tym samym sprawiając, że winowajczyni zaczęła się bać. W końcu zatrzymała się, podchodząc do Humeyry.

Dziewczyna starała się uciec wzrokiem od jej spojrzenia.

Anbare chwyciła jedną ręką twarz dziewczyny, patrząc jej w oczy.

- Humeyra Hatun - szepnęła, jedną ręką zakładając jej za ucho kosmyk ognistych włosów - Tak śliczna, mądra dziewczyna... ale jakże przebiegła i okrutna. Wiesz co, kochana? Mogłaś mieć świetlaną przyszłość, mogłaś zostać sułtanką. A teraz zginiesz z moich rąk, jako zdrajczyni. Piękny scenariusz, prawda? - dodała z kwaśnym uśmiechem.

Rudowłosa otworzyła usta, aby coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknęła.

Poczuła jak w jednej chwili wszystko wiruje.

Anbare zmarszczyła brwi.

- Humeyra - powiedziała ze zdziwieniem.

Dziewczyna popatrzyła na nią nieprzytomnym spojrzeniem, po czym osunęła się na ziemię.

- Humeyra Hatun! - krzyknęła Firuze, podbiegając do niej.

- Wezwijcie medyczkę! - zawołała Anbare.

**************

Sułtanka Huma siedziała w swojej komnacie. Z uśmiechem czytała jeden z listów Murada.

- I pomyśleć, że wszystko powróciło - szepnęła tajemniczo.

Melis posłała jej pytające spojrzenie.

- Przyszykuj moją najlepszą suknię, jutro odmieni się całe moje życie...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Tina12 27.12.2016
    Czyżby Humeyra była w ciąży? A tak poza tym to światny rozdział.
    5
  • Zozole 27.12.2016
    Też sądzę, że Humeyra jest w ciąży. Oby nie xddd Rozdział fantastyczny jak zawsze, więc leci 5. Dodam tylko że ostatnio dodałam swój rozdział więc w wolnej chwili zapraszam :D
  • katharina182 27.12.2016
    Jak zwykle rozdział przepełniony tajemnicami i zagadkami. Nie wiadomo kto mówi prawdę a kto kłamie. Jest super. Aż chce się dalej czytać. Mam nadzieję że szybko wstawisz koleiny rozdział.
    oczywiście daje 5:)
  • Właśnie piszę :)
    Myślę, że pojawi się dzisiaj (ew. po jutrze)
  • Tina12 27.12.2016
    Faize Anbare Sultan
    Czekam z niecierpliwością. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania