Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 94

Następnego dnia Faize i Bajezyd wybrali się do pałacu w Manisie. Kilka miesięcy wcześniej Książe Osman objął władzę nad tą prowincją. Faize nie była zadowolona.

Następca tronu, jej najstarszy syn jest oddalony o setki mil od niej. Wyjechał, a ona nie ma tak naprawdę żadnych wpływów na to co się tam dzieje. Najbardziej martwiło ją to, że u jego boku cały czas jest ta sama Humeyra Hatun. Przez te wszystkie miesiące musiała jeszcze bardziej wkraść się w łaski Osmana, wywracając jego życie do góry nogami. Została sułtanką. Matką osmańskiego księcia. Teraz już nic nie może stanąć jej na drodze.

Anbare czuła jak każdy jej mięsień napina się ze złości na myśl o tej zdrajczyni. Wysiadła z powozu, rozglądając się wokół.

Manisa była wspaniałą prowincją.

Znajdujące się tam piękne, zielone, obszerne lasy oraz ogromne wzgórza nadawały temu miejscu niepowtarzalnego uroku. Mimo to, Faize zawsze czuła niechęć do tego miejsca. Wszystkie te lasy przypominały jej najgorszy widok jakiego doświadczyła w życiu. Na samą myśl o tym jej serce zaciskało się z bólu, łzy na siłę wciskały się do oczu, a całą jej duszę trawił ogień taki sam jak tego pamiętnego dnia.

Wiele lat wcześniej Bajezyd powtarzał, że prowincją tą będzie władał jego pierwszy syn - książe Cihangir.

Pomimo upływu lat Anbare nadal pamiętała te chwile, w których zadowoleni syn i ojciec rozmawiali o wspólnych planach i podbojach. Bajezyd widział w swym synu idealnego władcę. Wiedział, że będzie mógł powierzyć mu najważniejszą prowincję, a w przyszłości państwo. Mimo tego, że Cihangir miał dopiero osiem lat, władca był przekonany, że to właśnie jemu należy się tron. Brunetka popatrzyła niepewnie na władcę. Bajezyd wpatrywał się z zadumaniem w w wielki budynek.

Westchnął ciężko.

- Wszystko w porządku? - zapytała Anbare, biorąc go pod rękę.

- Ta prowincja przypomina mi tak wiele.

Sam wiele lat temu władałem Manisą.

Zbyt bardzo przypomina mi ojca i mojego syna - dodał z zamyśleniem.

- Nie myśl już o tym - szepnęła, chcąc go pokrzepić - Przysięgaliśmy, że już nigdy nie wrócimy do przeszłości. Teraz liczą się nasze dzieci i wnuki - dodała z uśmiechem.

Mężczyzna również posłał jej uśmiech, po czym chwycił obejmującą go dłoń.

Oboje ruszyli w stronę pałacu.

Szli małą, wąską alejką, rozglądając się wokół. Ogród rozkwitł milionem barw.

W końcu stanęli naprzeciw wrót prowadzących do pałacu.

Weszli majestatycznym krokiem, a wszyscy napotkani kłaniali im się. Naprawdę wszystko byłoby idealnie, gdyby nie krzyki, które rozbrzmiewały w całym pałacu.

Anbare skrzywiła się, doskonale wiedząc kto robi tą awanturę. Westchnęła głośno, chcąc zakłucić wrzask.

- To może poszedłbyś zobaczyć naszego wnuka? Ja sprawdzę czy dziewczęta mają się dobrze - powiedziała z uśmiechem.

- Dobrze, ale wróć prędko - dodał.

Faize odprowadziła go wzrokiem, po czym bez namysłu ruszyła korytarzem.

Jak burza wpadła do niewielkiej sali, w której przebywały dziewczęta.

Na środku stała Humeyra i Firial Kalfa.

Kilka miesięcy wcześniej Anbare wysłała ją wraz z Humeyrą. Od początku nie darzyły się sympatią, a raczej to Humeyra starała się na siłę pokazać swoją wyższość.

- Nie masz prawa! Jesteś nikim! Ja tu rządzę! Jestem sułtanką! Jestem sułtanka Humeyra! - krzyczała głośno rudowłosa postać.

- Humeyra! - wrzasnęła Anbare.

Dziewczyna odwróciła się zszokowana.

Zamarła, widząc sułtankę.

Pozostałe dziewczęta skłoniły się, a brunetka podeszła do ognistowłosej dziewczyny. Mierzyła ją srogim wzrokiem.

- Co tu się dzieje, Humeyra? - zapytała.

Rudowłosa spuściła głowę, chcąc uciec wzrokiem od jej spojrzenia.

- Hmm, nie minęły nawet dwa tygodnie, a ty już wywracasz do góry nogami cały harem.

Krzyczysz na Firial, i mówisz jaką to wielką sułtanką nie jesteś - złapała jej drobną dłoń, przyciągając ją do siebie. Przybliżyła usta do jej ucha.

- Mówiłam ci, że masz słuchać się Firial.

Trzymam cię tu tylko przez wzgląd na Osmana i mojego wnuka - szeptała -

Uważaj na to co robisz, Humeyra. Możesz odejść.

Dziewczyna ukłoniła się, zaciskając usta.

W jej głowie chuczało tysiąc myśli, lecz nie powiedziała ani słowa. Ruszyła w stronę swojej komnaty.

Brunetka wzięła pod rękę Firial Kalfę, po czym ruszyła w głąb korytarza.

- Humeyra po raz kolejny stawia mnie w trudnej sytuacji. Obie wiemy co tak naprawdę chciała zrobić. Nie wiadomo jakie może mieć plany. Urodziła księcia. Zaślepia ją pycha - mówiła, idąc w stronę komnaty swojego syna.

Firial zatrzymała się. Spojrzała na Anbare, marszcząc brwi.

- Humeyra Hatun jest nieobliczalna.

Chciała wyrzucić mnie z pałacu, lecz książe na to niepozwolił. Humeyra ma ogromny wpływ na decyzje księcia Osmana. Pozbywała się każdej, która zbliżyła się do księcia. Ma grono swych zwolenników. Każdy w tym pałacu służy jej - opowiadała Kalfa.

Anbare spuściła wzrok i zacisnęła pięści.

- Co radzisz? - zapytała.

- Dobrze wiesz, pani, że od lat służę tylko tobie. Wspieram ciebie i twoich synów, w drodze do tronu. Myślę, że Humeyra zagraża nam. Jest wyniosła i sprytna. W przyszłości może stać się bardzo potężna. Nie zapominajmy też, że zdradziła cię i całą dynastię - powiedziała.

Faize pokiwała głową.

- Należy działać natychmiast, puki książę jest mały. Usuniemy Humeyrę, a następnie znajdę jakąś śliczną dziewczynę, która zajmie się księciem i spodoba się Osmanowi, a co najważniejsze będzie podległa mnie.

Wiesz co robić? - dodała, a drzwi do komnaty otworzyły się.

- Oczywiście pani.

Brunetka posłała jej jeszcze jedno spojrzenie, po czym weszła do komnaty.

Popatrzyła na wszystkich tam zebranych.

Stał tam Osman, jedna ze służących i Bajezyd. Władca trzymał na rękach malutkiego chłopca.

- Valide - pokłonił się Osman.

Anbare posłała mu uśmiech, po czym podeszła do swego męża i wnuka.

Spojrzała na maleństwo i aż wydała odgłos zachwytu.

Pogładziła go po włoskach i ze zdziwieniem dostrzegła, że są rude.

Krwistoczerwone i aż ogniące się w słońcu. Chłopiec otworzył oczy, ukazując fioletową barwę ich tęczówek.

Naprawdę, syn wdał się w mamę.

An wzięła swojego wnuka na ręce, a jej ciało przeszył dreszcz.

Miała wrażenie, że patrzy w oczy Humeyry. Tej przeklętej Humeyry...

- Oto twój wnuk. Sehzade Cihangir - powtórzył Osman.

Anbare przyglądała się dziecku z zadumaniem. Nagle jej serce zaczęło bić szybciej. Czuła jak miękną jej nogi, a ręce boleśnie drętwieją.

Zamarła. Zamiast twarzy swego wnuka, widziała twarz zmarłego księcia. Przymknęła oczy. Zjawa zniknęła. Nagle poczuła jak po jej dłoniach coś spływa. Otworzyła szeroko oczy, widząc czerwone plamy.

Ze zdenerwowania prawie upuściła dziecko.

- Cihangir! - wrzasnęła przeraźliwie, wręcz wciskając dziecko sułtanowi.

Oddychała głośno, a po jej twarzy spłynęła łza.

Cały czas widziała na swych dłoniach krew. Czerwona ciecz spływała po jej rękach prosto na marmurową podłogę.

Zacisnęła powieki, czując jak wszystko wokół wiruje. Nim ktokolwiek zdążył zareagować upadła na ziemię, uderzając głową w zimny marmur. Bajezyd dopadł do niej, potrząsając jej bezwładnym ciałem.

- Faize, Faize obudź się! - mówił z przerażeniem.

Brunetka otworzyła oczy, gdy nagle w drzwiach pojawiła się jakaś postać.

Był to jeden z janczarów.

- Panie! - krzyczał głośno, zaciskając złotą tubę, w której zapewne znajdował się list.

Bajezyd podniósł wzrok. Rozpoznał go.

Mężczyzna został odesłany do Karamanu, dlaczego więc przybył tutaj?

- Fehrat Aga - powiedział ze

zdziwieniem - Coś się stało?

Żołnierz z trudem przełknął ślinę.

Chwiał się lekko, co chwilę poprawiając swoją mokrą od potu koszulę.

- Ah panie! - wydusił - Przybywam prosto z Karamanu. Przysłała mnie sułtanka Gevherhan. W Karamanie bardzo źle się dzieje. Ahmed Pasza został ranny, a sułtanka Meleksima nie żyje.

Widziałem wszystko na własne oczy.

Żołnierze wrogiego nam państwa wkroczyli do miasta i od razu zaatakowali pałac sułtanki - mówił z przejęciem - Jeśli nie ruszymy im na ratunek miasto spłonie, a nasi wrogowie ruszą prosto na stolicę.

Bajezyd wstał z podłogi. Zacisnął ze złości pięści. Faize również zerwała się zszokowana. Dotknęła delikatnie ramienia wysokiego bruneta, lecz on od razu ją ztrząsnął. Odsunęła się. Zaczęła się bać...

- Kto - wycedził przez zęby władca - Kto ośmielił się zaatakować państwo Osmańskie i moją rodzinę! - mówił wściekle.

- Zostaliśmy zaatakowani od wschodu.

Timur złamał nasz układ i zaatakował prosto w serce naszego państwa...

****************

Murad Pasza wszedł spokojnie do komnaty swej żony. Starał się chodzić jak najciszej, nie chcąc jej zbudzić.

Popatrzył z troską na brunetkę, śpiącą w wygodnym łożu oraz stojące obok dwie kołyski.

Uśmiechnął się, po czym podszedł do swych dzieci.

- Nuricihan - szepnął cicho, biorąc na ręce malutką dziewczynkę.

- Murad - usłyszał ciepły, dobrze mu znany głos. Ruszył w stronę siedzącej na łóżku Sułtanki Humy. Usiadł na łóżku, wpatrując się z oczarowaniem w jej błękitne oczy.

Założył jej kosmyk włosów za ucho, po czym ucałował ją w czoło.

- Huma, jak zwykle niepokorna i buntownicza - powiedział - Słyszałaś co mówiła Arefa? Musisz odpoczywać. Ja się zajmę dziećmi.

Brunetka przewróciła oczami.

- Obchodzicie się ze mną jak z jajkiem - prychnęła - Chcę jak normalna matka zająć się moimi dziećmi, a wy mi nie pozwalacie - dodała, marszcząc twarz jak małe dziecko.

Czarnowłosy zaśmiał się.

- Przyjdzie na to pora. Teraz jesteś jeszcze sła...

Przerwał, gdyż dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem.

- Hoo - szepnął zadziwiony - Kiedy stałaś się taka niegrzeczna?

- Ja zawsze byłam niegrzeczna - dodała z rozbawieniem.

- Ano racja - stwierdził - Gdybyś była grzeczna nigdy nie zostałabyś moją żoną. Brunetka uśmiechnęła się obejmując twarz młodego mężczyzny.

Oparła głowę na jego ramieniu i spojrzała na dziecko, które trzymał na rękach.

- Nasza maleńka Nuricihan.

No zobacz czy ona nie jest podobna do mnie? - powiedziała, a na jej twarz wstąpił jeszcze szerszy uśmiech.

Czarnowłosy zaśmiał się cicho.

- Nawet miny macie indentyczne.

Miejmy nadzieję, że nie wyrośnie z niej taka sama diablica - dodał, łapiąc za nos młodą brunetkę.

Dziewczyna zaśmiała się głośno.

- I kto tu jest niegrzeczny? Zobacz co my wyprawiamy? Kompromitujemy się przy własnym dziecku! - prychnęła.

Murad popatrzył na swą córkę, a dziewczynka uśmiechnęła się.

Oboje popatrzyli na nią rozczuleni.

- Nie sądzę - dodał, siląc się na powagę - Nuricihan wygląda na zadowoloną.

Huma wybuchnęła śmiechem, a następnie wtuliła się w jego plecy.

- Niech zawsze już tak będzie - wyszeptała z uśmiechem - Jestem taka szczęśliwa, mając przy sobie ciebie i nasze dzieci. Nie chcę nic zmieniać. To cudowne - mówiła z radością.

Murad uśmiechnął się, łapiąc obejmujące go ręce.

Całkowicie zgadzał się z Humą.

Kochał ją ponad życie. Nie potrafiłby bez niej żyć.

- Ja również jestem bardzo szczęśliwy.

To ty jesteś moim szczęściem - szepnął, nachylając się, aby ją pocałować.

Rozkoszował się jej pięknym zapachem i już miał dotknąć ślicznych, pełnych ust, gdy nagle rozległo się pukanie.

Murad zmarszczył brwi, odsuwając się delikatnie od Humy.

- Wejść! - ryknął z wściekłością.

W drzwiach stanął zdyszany Selim aga.

- Murad Pasza - pokłonił się.

- Co się dzieje? - zapytał czarnowłosy mężczyzna.

Selim wręczył mu opieczętowany list.

Chłopak wytrzeszczył oczy, widząc zarys pieczęci sułtana.

Rozwinął list i z zapałem zaczął czytać jego treść. Przeskakiwał prędko z linijki do linijki, aż w końcu uniósł wzrok i jakby zamarł.

Huma podeszła do niego, ujmując jego dłonie.

- Murad, co się stało? - spytała.

Mężczyzna cały czas patrzył przed siebie.

- Sułtan wraca do stolicy. W międzyczasie mam przygotować wojsko.

To oznacza tylko jedno...

Dziewczyna spojrzała na niego ze niedowierzaniem. Otworzyła ze zdziwienia usta. Czuła jak całe jej ciało drży.

- Murad, powiedz mi co się dzieje?

Napadli na nas, tak? - zapytała.

Mężczyzna kiwnął głową.

- Co prawda zajęli tylko Karaman.

Do stolicy jeszcze daleko...

Musimy być jednak przygotowani.

Jeśli sułtan przybędzie na czas, wraz z wojskiem z Manisy będziemy gotowi nie tylko na własną obronę, ale także na zniszczenie wroga. Timur zadarł z władcą czterech stron świata. Sułtan nie daruje mu tego...

****************

Bajezyd wyszedł prędko z komnaty Osmana. Pędził korytarzem niezważając na nikogo.

- Bajezyd! - wołała za nim Faize - Proszę, przemyśl to jeszcze!

W końcu dogoniła go. Stanęła mu na drodze, dotykając jego ramion.

- Proszę, nie działaj zbyt pochopnie.

Wiesz jakie to może mieć skutki - mówiła.

Sułtan spojrzał na nią i zacisnął silnie usta.

- Wiele lat wcześniej zawarliśmy pokój z Timurem i jego dynastią. Żaden z nas nie miał prawa zaatakować drugiego.

Timur złamał obietnicę i napadł na jedno z naszych najważniejszych miast.

Napadł na pałac mojej siostry.

Zabił moją siostrzenicę i zranił jednego z członków divanu.

Odpowiem mu tym samym! - powiedział, odsuwając ją. Anbare czuła jak każda część jej ciała drży.

Stanęła jak wryta. Nie wiedziała co robić. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię.

Czuła, że to wszystko nie wróży nic dobrego. Ta krew, Humeyra, Cihangir...

Wzięła głęboki oddech, po czym przyspieszyła.

Wiedziała, że jeśli nie powstrzyma Bajezyda rozpęta się prawdziwe piekło...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • katharina182 15.01.2017
    "Następca tronu, jej najstarszy syn jest oddalony o setki mil od niej. Wyjechał, a ona nie ma tak naprawdę żadnych wpływów na to co się tam dzieje" - sprzeczność czasów Ci się przydarzyła. Teraźniejszy się z przeszłym pomieszal.
    Od dłuższego czasu czytam twoje opowiadania i muszę Ci powiedzieć że czasami przypominają mi pełnego rodzaju telenowele; ) osobiście nie przepadam za nimi, ale twoje nieoczekiwanie mnie wciągnęło.
    Za rozdział zostawiam 5... Ale niespodzianka; P
    Będę czekać na kolejną część więc powodzenia w pisaniu.
  • Dziękuję za poprawkę i za odwiedziny :)
    Czasami też trochę przypomina mi to telenowelę, chociaż takowe niezbyt dobrze mi się kojarzą :x
    Ciekawi mnie też jakby to wyglądało w wersji filmowej...
    Następna część za tydzień (chociaż może szybciej, bo dobrze mi się pisze, a wszystko jest zamierzone od dawna)
    Jeszcze raz dziękuję :*
  • Tina12 15.01.2017
    Faize Anbare Sultan
    Zapraszam na cd mojego opowiadania
  • katharina182 15.01.2017
    Faize Anbare Sultan myślę że prawdopodobnie każdy autor chciałby zobaczyć swoje opowiadania w wersji filmowej;) przynajmniej i mnie tak jest.
    Życzę weny; )
    Na pewno wpadnę na ciąg dalszy
  • Tina12 15.01.2017
    Jaki dziwny zbieg okiliczności u mnie w opowiadanuu też wojna się zbliża.
    Cieszę się, że pojawiła się kolejna część. Szkoda, że An i Sułtan znów mają problemy.
    5
  • Zozole 16.01.2017
    Heh ciekawie. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania