Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 98

Faize odpoczywała w swojej komnacie.

Wpatrywała się w pusty plac, na którym od czasu do czasu pojawiały się różnobarwne ptaki. Jej ręka co chwilę wędrowała w kierunku ust, aby choć trochę je nawilżyć.

Brunetka zamknęła oczy. Poczuła przy tym przeszywający ból, który sprawiał, że zaczynała tracić świadomość.

Zmarszczyła brwi, po czym zaraz je rozluźniła, wypuszczając z sykiem powietrze przez otwarte usta.

Ból ustąpił. Drżącymi rękami zczęła masować swe obolałe skronie.

Odruchowo uniosła powieki, a gdy zamazany obraz wyostrzył się, wstrzymała oddech. Na dziedzińcu stała ubrana na czarno postać. Jej długa, smolista peleryna wirowała na wietrze. Anbare przymrużyła ze zdziwienia oczy. Od wielu tygodni nikt nie zaglądał do pałacu. Zdawało jej się, że to prawdziwa samotnia, w której chowano przed światem wygnańców, oraz osoby, które z różnych powodów litościwie przetrzymywano, mimo, że dawno niepowinny już żyć. Dlaczego ktoś miał zawitać, do miejsca, zwanego Pałacem Łez?

Faize podniosła się z małego podnóżka, po czym udała się w kierunku swej szafy. Zarzuciła na siebię perłowy kaftan, a następnie stanęła naprzeciwko drzwi.

Nie wiedziała, kogo może się spodziewać.

Nagle wrota otworzyły się, a do komnaty wpadła Firuze Hatun. Rudowłosa pokłoniła się przed swą panią.

- Pani, do pałacu przybył Sułtan - wyjaśniła.

Anbare zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się takiego gościa. Przygryzła nerwowo wargę, a następnie zamyśliła się.

- A więc wpuść go - dodała z uśmiechem - Zobaczymy co ma do powiedzenia nasz kochany Sulejman.

Dziewczyna pokłoniła się, a zdenerwowana brunetka osunęła się na łóżko.

Chwyciła za stojącą na stoliku szklankę i wzięła łyk orzeźwiającego napoju.

Odłożyła naczynie, a gdy tylko to zrobiła jej oczom ukazała się wysoka postać.

Młody chłopak wpatrywał się w nią z powagą, a jego gęste, kasztanowe włosy rozsypywały się po wyraźnie zarysowanej twarzy. Kobieta uniosła wzrok i również zaczęła lustrować jego postać. Przyglądali się sobie ze spokojem, a po twarzy młodzieńca można było wywnioskować, że pomału zaczyna się niecierpliwić.

- Faize Anbare Sultan - pokłonił się przed nią z szacunkiem.

- Sułtan Sulejman - odparła spokojnie Faize, delikatnie schylając głowę.

Mężczyzna spojrzał na nią, marszcząc przy tym delikatnie swe gęste brwi. Anbare przyglądała mu się, i z każdą chwilą była coraz bardziej pewna, iż piętno władzy zdążyło się już odbić na jego młodym umyśle. Nie widziała w nim już tego samego chłopca, którym po części opiekowała się. Nie przypominał wesołego, beztroskiego dziecka. Faize widziała w jego oczach zmęczenie i ból.

Sulejman przyglądał się jej, cały czas starając się znieść ciężar tego opiekuńczego spojrzenia. Spuścił wzrok, dotykając swej peleryny.

- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tutaj przybyłem - zaczął niepewnym głosem. Wbił w nią swe nieustraszone spojrzenie - Mam dla ciebie pewną propozycję.

Faize wstała, splatając ze sobą swe smukłe palce. Przybliżyła się do niego, cały czas patrząc w jego turkusowe oczy.

- Nie będę przed tobą ukrywał tego co myślę. Znamy się aż za dobrze.

Wiem, że przez te dwadzieścia lat nauczyłaś się żyć w pałacu jak nikt inny.

Szanuję cię. Musisz jednak wiedzieć, że wszystko się zmieniło. Nie dawaj mi pretekstów do wojny. Wierz mi, nie chcę skrzywdzić moich braci - powiedział.

Anbare podeszła do niego. Dotknęła delikatnie jego ramienia.

- Wierzę ci - szepnęła - Jesteś mądry, ale to przecież nie ja jestem twoim największym zagrożeniem.

Stanęła na palcach i zbliżyła usta do jego ucha.

- Rozejrzyj się wokół. To nie ja chcę twojej zguby. Jeśli ktokolwiek może ci zagrozić, to będzie to osoba, którą tak bardzo kochasz.

Osoba, której miłości pragnąłeś przez lata - mówiła cichym, smutnym głosem -

Myślisz, że w jakikolwiek sposób się dla niej liczysz? Otwórz oczy, to ona ciągnie cię w dół - wycedziła, zaciskając zęby.

Młodzieniec odsunął się od niej. Zmarszczył silnie brwi, patrząc na nią wściekle. Dreszcz przeniknął jego ciało, przez co mimowolnie zadrżał. Zacisnął pięści.

- Wybacz, Sułtanko Faize, ale mam wrażenie, że nie umiemy się porozumieć - wydusił - Przybyłem do ciebie, a ty oskarżasz moją matkę o jakieś niecne plany? - powiedział z niedowierzaniem i wściekłością.

Przez twarz Faize przebiegł wyraz strapienia.

- Chcę tylko, abyś uważał - dodała ze spokojem - Nie wiesz nawet do czego jest zdolna Nuriye.

Przez te wszystkie lata zupełnie pozbyła się serca. Jest maszyną, nie ma uczuć.

Niebawem sam się o tym przekonasz.

Sulejman patrzył na nią przez chwilę.

Brunetka również mu się przyglądała, tak jakby chciała ujrzeć tego dawnego Sulejmana, na którym z pewnością owa wiadomość wywarłaby jakiekolwiek wrażenie.

Młody mężczyzna zawrócił prędko, nie zaszczycając jej już ani jednym spojrzeniem. W komnacie zapadła głucha cisza. Anbare westchnęła cicho, przygryzając dolną wargę.

Wraz z tym poczuła lekkie pieczenie, i słono - gorzki smak.

Odwróciła energicznie głowę, i automatycznie osunęła się na tapczanik.

- Yangin Aga! - zawołała, a w mgnieniu oka do komnaty wpadł jeden ze służących.

- Wyślij wiadomość do Mehmeda Paszy.

Niech przybędzie tu jak najszybciej.

Nie mamy czasu.

Mężczyzna pokłonił się i wyszedł.

Faize wstała i drżącymi rękoma założyła bordowy płaszcz. Wiedziała, że nie może już zwlekać ani chwili dłużej.

****************

Murad Pasza z hukiem wpadł pod pokład jednego ze statków.

Zamknął cicho drzwi, nasłuchując.

Usłyszał tylko ciche skrzypienie spruchniałego drewna, poruszanego przez wiatr, oraz szum morskich fal.

Rozglądał się.

Było to duże jak na pomieszczenie pod pokładem, miejsce. Wokół znajdowało się pełno kosztownych ozdób i kufrów.

Muradowi od razu skojarzyło się to z pirackimi łupami.

Na samą myśl o tym, że jego dziecko mogło trafić w ręce piratów ręce same zaciskały mu się na mieczu.

Pomieszczenie było puste. Ostrożnymi krokami zbliżał się do największej w tym pomieszczeniu rzeczy - szerokiej szafy, zdobionej licznymi, wyrytymi w niej wzorami.

Przymrużył z wściekłości oczy, i z wielkim krzykiem uderzył w drewniany mebel. Szafa otworzyła się, a prócz mnóstwa drogocennej biżuterii nie znalazł tam nic.

Oddychał głośno, po czym wpadł w jeszcze większą złość.

Czuł, że traci kontrolę nad samym sobą.

Ten statek był dla niego jedyną nadzieją.

Wiedział, że najważniejsi sprawcy byli właśnie tutaj. Zabił większość z nich, ale co z tego, skoro zdążyli już dawno uciec?

Zacisnął usta, wyjmując ze świstem swą broń. Jego wzrok padł na zastawiony różnymi smakołykami stół. Poczuł jeszcze większą gorycz.

Z całej siły uderzył mieczem w stół, łamiąc go w połowie.

Nabierał z sykiem powietrza, a jego oczy lustrowały nawet najmniejszy punkt tego pomieszczenia.

Nagle usłyszał skrzypienie schodów.

Jego wzrok padł, na idącego w jego stronę Yavuza.

Murad odwrócił wzrok, a kosmyki czarnych włosów zasłoniły kawałek jego oka. Zacisnął pięści, przez co kości jego palców strzeliły głośno.

Yavuz podszedł do niego prędko, rzucając na ziemię zakrwawiony miecz.

Czarnowłosy uciekał spojrzeniem od badawczego wzroku przyjaciela.

Patrzył tylko za zastygającą na podłodze krew.

- Nic? Naprawdę nic... - wymamrotał szatyn z niedowierzaniem.

- Lepiej powiedz mi czy którykolwiek z tych psów, których dorwaliśmy przeżył! - zabrzmiał pełen wściekłości głos Murada.

Yavuz spuścił wzrok. Zapanowała głucha cisza.

Niebieskooki dopadł do niego, z całej siły łapiąc za jego podarte, naznaczone kroplami krwi ubranie.

- Nie mów mi, że wyrżnęliście wszystkich! - wrzasnął, szarpiąc go.

Po chwili puścił go a ciemnooki prawie przewrócił się, pod wpływem silnego uderzenia.

- Wybacz, ale skąd mogliśmy wiedzieć? - zaczął - Jeśli nie zabilibyśmy tych zdrajców nigdy nie dostałbyś się pod pokład.

Murad odwrócił się do niego plecami.

Jego mięśnie napięły się, a ich zarys był widoczny nawet pod stertą ubrań.

Uderzył pięścią w okno, przez co szyba pękła. Zacisnął powieki.

Jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny.

Po raz pierwszy w życiu nie wiedział co ma zrobić. A przez kogo? Przez zwykłą kobietę, niewolnicę z Grecjii.

Otworzył oczy, a gdy tylko to zrobił zauważył maleńką karteczkę, wychylającą się spod okiennicy. Błyszczała, a w świetle, odbijającym się od morskiej toni można było dostrzec coś jeszcze..

Maleńkie literki, które zapewne układały się w całe zdania.

Wyjął prędko zawiązany maleńką wstążką liścik, po czym bez namysłu zaczął łapczywie lustrować każdą linijkę:

" Drogi Paszo. Skoro dotarłeś już tutaj, możesz być pewien, że żadna siła nie zdoła wrócić twoich nieprzemyślanych decyzji. Albowiem nie da się wskrzesić martwych. Możesz być pewien, że gdy tylko wejdziesz na ten pokład tego okrętu twoja córka już dawno będzie leżeć w ziemi.

Masz jednak jeszcze jedną szansę, póki jeszcze nie zdążyłam doszczętnie zrujnować twojej rodziny. Jestem pewna, że wiesz, kto będzie następny"

Niebieskooki podniósł wzrok z nad karteczki, którą następnie upuścił.

Przełknął ślinę, aby choć trochę zwilżyć zaciśnięte gardło.

- Huma... - wydusił cichym, drżącym głosem. Jego brwi zbliżyły się do siebie, tworząc widoczną zmarszczkę.

Niebieskie oczy błysnęły lekkim światłem. Nie trwało to jednak długo.

Mężczyzna ruszył przed siebie, trącając ramieniem zdezorientowanego Yavuza.

Zarzucił na głowę czarny kaptur, po czym wyszedł na pokład.

Nawet spotkanie z zimnymi kroplami deszczu nie było w stanie go zawrócić.

Błyskawica przeszyła ciemne, chylące się ku ziemi niebo.

Murad szedł przed siebie, czując jak w jego butach zaczyna chlupać zabarwiona woda. Kątem oka spojrzał na leżące wokół martwe ciała.

Deszcz obmywał zwłoki, a cały okręt zaczynała pokrywać mętna, krwista woda. Minął bez mrugnięcia stos moknących ciał, po czym zszedł z pokładu.

- Mehşah Aga! - zawołał, widząc jednego ze swych ludzi.

Brunet, ciągnący jednego z koni zatrzymał się.

Czarnowłosy podbiegł do niego.

Bez słowa chwycił za uzdę konia.

Wsiadł prędko na niego, a siekący deszcz i coraz mocniejszy wiatr zrzucił mu z głowy kaptur peleryny.

Jego włosy zaczęły powiewać na wietrze, mieszając się z kroplami deszczu.

- Paszo! - wołał za nim ciemnooki brunet - Dokąd się wybierasz?

- Zbierz wszystkich moich ludzi. Nie przestawajcie przeszukiwać okolicy - wziął głęboki oddech -

Wszystko jest jeszcze możliwe - dodał tak jakby na siłę chciał uspokoić samego siebie. Ruszył w kierunku leśnej drogi.

**************

Sułtanka Faize czekała na Mehmeda Paszę. Młody blondyn prędko zjawił się w marmurowym pałacu.

Pokłonił się przed nią.

- Witaj pani - mówił prędko - Mam nadzieję, że nie stało się nic złego.

Kazałaś mi tak prędko przyjechać...

- Nie stało się, ale może się stać.

Sulejman przyszedł do mnie dzisiaj.

Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie - zmarszczyła brwi - Zachowuje się, jakby nie był sobą.

Nim wszystko wybuchnie, musimy zadbać o to, aby moi synowie nie ucierpieli. Trzeba ich gdzieś wywieźć.

Ukryć na czas realizacjii naszego planu - mówiła, drżąc.

- Masz rację pani. Zajmniemy się buntem, ale kto wywiezie stąd dzieci?

Nie rozdwoimy się - mówił, przyglądając się jej.

- Właśnie o tym chciałabym z tobą porozmawiać. Nie zdołamy zrobić wszystkiego sami. Nie ufamy żadnym służącym. Pozostaje tylko jedna osoba...

Jasnowłosy mężczyzna uniósł wysoko brwi.

- Murad Pasza - dodał z uśmiechem.

**************

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Zostało nam jeszcze kilka rozdziałów (może 2 - 3 nie wiem jak to zmieszczę)

Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe, jeśli będę dodawać trochę rzadziej. Pozdrawiam :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • katharina182 24.02.2017
    Kurcze, czyli juz sie Twoja opowiesc do konca zbliza? Skoro jeszcze okolo 3 rozdzialy Ci zostaly.
    Planujesz jakies nowe opowiadanie pozniej ?

    A co do tego rozdzialu - jak zawsze bardzo fajny. Zdawalo mi sie ze interpunkcja czasami nie grala. Ale to najmniejszc problem.
    Oczywiscie 5 zostawiam. Powodzenia w pisaniu kolejnych rozdzialow:)
  • Z czasem wymyślę coś nowego :)
    Jeśli już to nastąpi to zapewne opublikuję to na innym koncie. Jutro przejrzę te moje interpuncyjne byki.
    Dziękuję za komentarz, i czekam na Falcona ;)
  • Tina12 24.02.2017
    Długo kazałaś czekać na kolejny rozdział. Ale ja nie chce końca tej opowieści. :(
    5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania