Suweren i Peter
W ciągu mojego życia co i rusz dowiadywałem się czegoś o sobie. A to, że zdolny, a to, że leniwy, a to że gówniarz, łobuz, świnia, inteligentny, spostrzegawczy... Latka leciały, epitety się zmieniały gratyfikacje trochę mniej. Samo życie. Panująca miłościwie i zmieniana przez Wyborców władza jakoś nie szczególnie obdarowywała, choć pamiętam takiego co mi od wykształciuchów wymyślał sam będąc bylejakim bajek pisarzyną. Prostak niewykształcony znaczy, albo głupek skoro siedząc w stadzie źle o nim mówi. Potem było już tylko lepiej. Zostałem nawet w którymś momencie lemingiem. Urokiem każdej bez wyjątku władzy jest, że wie lepiej, niż ja sam mógłbym wyśnić, czego mi trzeba – leming całkiem miłe stworzonko choć znane z tego, że jak barany idzie za przewodnikami. Prawdę mówiąc wolałbym jednak trochę wyższe pobory, ale słowo władza wywodzi się od władania a więc i rządzenia. Ponieważ w międzyczasie zdążyłem się zakochać i znudzić, wychować jakieś dziecko czy dwa to i epitety mniej do mojego ego docierały. Jak zapewne wiedzą ci co dzieci mają - czy mieli - z dzieckami generalnie problemu ni ma. Buntuje się to to mniej więcej od szóstego miesiąca życia z narastającym natężeniem, aż do ostatniego rewolucyjnego zrywu – wyjścia z domu do tak zwanego partnera życiowego. Potem już zwykle jest w miarę normalnie; pożyczki na wieczne nieoddanie, przechowywanie kotów, psów, rybek i innych roślin, szczera miłość w Wielkanoc i Boże Narodzenie („bo tylko mama robi takie świetne pierogi...”). No, ale przecież nie byłem inny więc i nic nowego pod stołem.
Niezbyt wzruszyły mnie komunisty i złodzieje – nie należałem, nie dorobiłem się. Nie wzruszył mnie gorszy sort, bo zawszem do niego należał w odróżnieniu od złotoustych pasożytów, które mnie tak nazwały, ale zaskoczył mnie Suweren.
Suweren to słowo dotyczące epoki feudalizmu i oznaczające niezależnego władcę niepodlegającego niczyjej zwierzchności, a ja tu nagle awansowałem na Suwerena. Znaczy się Tyran, Krwiopijca i jeszcze na dodatek nie podlegający niczyjej zwierzchności... Hola, hola! Prr! Coś tu strasznie zgrzypi. Wszak Urzędy wszelakie co rusz mną potrząsają, a ukochany Fiskus przeszukuje co chwilę me kieszenie i z zaciśniętej w garści złotówki na lizaka wyrywa połowę.
Od czegóż jednak wiedza z trudem przez profesorów w czerep mój nalana? Przypomniałem sobie niejakiego Petera (Lawrence J.Peter) i jego Zasadę, która powiada, że niezależnie od stopnia rozwoju cywilizacyjnego każdy osobnik awansuje aż do osiągnięcia progu niekompetencji. Ta genialna myśl wyjaśnia dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze – rządziły, rządzą i będą rządzić nami całkowicie niekompetentne osobniki. Oczywiście stojący nad nimi decydenci mogą ich wymienić. Gdyby tego nie zrobili i niekompetentnych będzie za dużo – organizacja przestanie istnieć.
...I dlatego co cztery lata mamy wybory. Ale co do cholery to ma wspólnego z Suwerenem? Ano proste jak babcia klozetowa; Suweren jest na samym topie, inaczej mówiąc osiągnął najwyższy z możliwych szczyt niekompetencji, ergo Suweren musi być prowadzony za rączkę, a po to jest władza. Że co? Niekompetentna? Ale nad nią jest Suweren i to On odpowiada za całe zło tego świata. Najgorsze jednak jest to, że Suweren nie chce zrozumieć że to dla jego dobra władza robi to, co robi i co rusz próbuje przeszkadzać. Na szczęście – jak w King Sajzie – władza kocha Suwerena i będzie go kochać czy Suweren tego chce czy nie!
Komentarze (9)
Dwie uwagi techniczne:
1. "zmieniana przez Wyborców władza jakoś nie szczególnie obdarowywała" -> "zmieniana przez Wyborców władza jakoś nie szczególnie mnie obdarowywała"
2. "Wyborców, Suwerena, Tyran, Krwiopijca, Urzędy, Fiskus, Zasadę " -> niepotrzebnie napisane od wielkiej litery.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania