Świadomosć- rozdział 1

Wystrzeliłam naprzód biegnąc najszybciej jak tylko potrafiłam. Czułam jak nogi niosą mnie naprzód przedzierając się przez spopielone połacie lasu. Czarne, zwęglone pnie sięgały szarego nieba. Mój niespokojny oddech ginął w głuszy puszczy. Czułam, że się zbliża. Słyszałam szybkie stąpanie i trzask łamiących się gałązek. Coraz bliżej i bliżej. Zaczęła ogarniać mnie panika. I w tym momencie zza pnia wyjrzała na mnie czarna, okryta cienistym płaszczem postać. Rozpędzona próbowałam się zatrzymać jednak leśna ściółka spowolniła hamowanie i po chwili poczułam jak koścista ręka zaciska się na mojej szyi i unosi mnie w górę. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w twarz bestii. Bogin zamiast oczu miał ziejące pustką dziury. Wydał z siebie pomruk podobny do skrzypienia drzwi i z ogromną siłą cisnął mną o ziemię. Uderzenie pozbawiło mnie oddechu i czułam jak powoli tracę świadomość. Nachylił się nade mną i jego pięść z ogromną siła i prędkością przywarła do mnie miażdżąc żebra. Wydałam z siebie pełen bólu krzyk, a mój brzuch zalała fala niewyobrażalnego gorąca. Słyszałam trzask kości. Boginy żywiły się cierpieniem pogrążonych w śnie ludzi. Moim ciałem wstrząsały agonalne dreszcze i wszystko znikało zanurzając się w czerwieni moich powiek.

Spadałam i czułam jak przenikam świadomość i budzę się ze snu. Powoli spadałam, aż pod głową poczułam kojący dotyk poduszki, a moje ciało zapadło się pod naciskiem grubej kołdry. Poczułam jak wstrząsają mną zimne dreszcze. Powoli podparłam się na łokciu i z trudem podniosłam obolałe ciało. Ból śmierci który doświadczyłam we śnie był prawdziwy i nadal bardzo świeży. Ukryłam twarz w dłoniach i powoli uspokoiłam urywany oddech.

Byłam wyczerpana i słaba, lecz mimo to powołując się na ostatki sił dowlekłam się do misy stojącej w rogu. Aiden musiał wstać pierwszy i zauważyć, że śnię. Woda, którą przygotował nadal była ciepła. Zanurzyłam w niej twarz i włosy. Wzięłam szczoteczkę i nakładając na nią gorzką przygotowaną z mięty pastę umyłam zęby. Zdjęłam mokrą od potu koszulkę i zamoczyłam ją w wodzie. Starannie się nią umyłam. Wytarłam się pozostawionym przez Aidena szarym ręcznikiem i nałożyłam ubrania, które obok niego leżały. Wyjrzałam na zewnątrz. Widziałam, że było już po południu. Kiedy śniłam nie mogłam kontrolować tego kiedy się obudzę. Byłam uwięziona we własnych mrocznych marzeniach i jeśli ktoś uwolniłby mnie od nich przed ich spełnieniem- umarłabym.

Wstałam i zeszłam po schodach. Nasz domek znajdował się na pobrzeżu wioski i otoczony był zielenią starej puszczy. Słyszałam głuchy dźwięk pękającego drewna. Aiden rąbał drewno aby załatać szczeliny powstałe na ścianie chaty. Po śmierci rodziców musieliśmy radzić sobie sami. Aiden powziął nauki u miejscowego kowala i tylko dzięki temu przeżyliśmy. Z naszej dwójki tylko ja posiadałam dziedzictwo świadomego snu. Mój brat bliźniak podobnie jak większość ludzi nie pamiętał swoich nocnych koszmarów. Szczęściarz- pomyślałam.

Zajrzałam do spiżarni i znajdując w niej ziejące pustkami półki dziękowałam Bogu, że zaczęła się wiosna. Wzięłam szybko parę złapanych wczoraj zajęcy i przepiórkę, i ruszyłam do drzwi. Niedługo las wyda swój plon i zorganizowanie zapasów nie będzie już tak trudne jak w zimę. Być może uda mi się upolować coś większego. Zarzuciłam na siebie szary płaszcz i zostawiłam na stole list, w którym napisałam, że udaję się do wioski.

Stonehill było małą i ponurą mieściną. Ilekroć się do niej wybierałam odczuwałam na sobie ciekawe spojrzenia mieszkańców. Byłam jedyną „świadomą” jaką mieli okazje oglądać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wyglądałam jak większość ludzi. Miałam jasne, prawie białe włosy. Ciemnozielone oczy i bladą cerę. Byłam wysoka, chuda, lecz nie koścista. Na ramionach i nogach widać było delikatne zarysy smukłych mięśni. Wszystko co przeżywałam we śnie miało w pewien sposób wpływ na mój organizm i psychikę. Dlatego budząc się z koszmaru zawsze czułam znużenie i ból.

Nikt nie wie kiedy świadomi zaczęli przychodzić na świat. Działo się to powoli, stopniowo i nigdzie nie natrafiono na żadne zapisy opisujące pojawienie się sennych. Wszystko co o nas wiadomo to to, że nie zostaliśmy obdarzeni tzw. „obłudą umysłu”. Nasz mózg nie wypiera z pamięci krepujących czy przykrych wydarzeń. Pamiętam każdy swój sen, pamiętam jak umarli rodzice i nigdy o tym nie zapomnę. To moje przekleństwo. Zwykli ludzie mogą przerywać swoje sny. Często budząc się nie pamiętają sennych krain, które odwiedzili. Nie wiedzą o mieszkających w czarnych lasach boginach ani o szeptaczach lodowej pustyni. Zwykle nie różnimy się od nich wyglądem, choć często jesteśmy bardzo wysocy i mamy nienaganna kondycję. Uważam że wszystko ma dobre i słabe strony, a moja forma fizyczna na pewno bardzo przydała mi się podczas nocnych polowań.

Nie każdy mój sen był taki jak ten rano. Czasami był on bardzo niewyraźny, czułam jak unoszę się wśród kształtów, dźwięków i kolorów jednak nie zdawałam sobie sprawy z tego, ze śnię. Bywały również takie w których przemierzałam zielone puszcze i latałam wśród letnich gwiazd na niebie. Te sny pragnęłam zachować w pamięci. Były takie realistyczne i piękne, zupełnie inne niż Stonehill. Otaczająca to miejsce szarość wgryzała się w kości i przejmowała chłodem. Nawet gdy nadchodziło piękne wiosenne popołudnie.

Mijając drewniany szyld wspięłam się po schodach i weszłam do małego pomieszczenia. Kilku ludzi krzątało się przy ladzie zapytując rzeźnika o leżące na niej kawałki mięs. Był wysokim mężczyzną, o szerokich ramionach i wciąż młodzieńczym uśmiechu. Nie miał więcej niż trzydzieści lat i mimo znaczącej różnicy wieku był jedną z tych osób o których mogłabym powiedzieć, że je lubię. Gregory był najlepszym rzeźnikiem w wiosce i mimo iż dawno minęło południe nadal cieszył się towarzystwem swoich wiernych klientów. Widząc mnie uśmiechnął się ciepło i dając znak jednemu z pomagierów aby go zastąpił wyszedł zza lady i gestem zaprosił mnie na bok pomieszczenia. Na stojący tam stół położyłam dwa zające i przepiórkę. Gregory nachylił się i zaczął oglądać zwierzęta.

- Kiedy?-spytał rzeczowo.

-Wczoraj późno w nocy wyjęłam je z sideł.

Uśmiechnął się zadowolony ze świeżości towaru. I ważąc je w dłoni dodał

- Idealne jak zawsze. Proponuję 12 darenów.

Zawsze najświeższe i największe zdobycze sprzedawałam rzeźnikowi. Z bratem i tak zawsze mieliśmy coś co nie nadawało się na sprzedaż, a do zjedzenia… cóż to kwestia sporna.

- A przepiórka?-spytałam podnosząc nieznacznie brwi.-Wiosna dopiero co się zaczęła. Trudno złapać je o tej porze.

- Niech będzie 15, ale ani denara więcej.

-Zgoda.

Uścisnęliśmy sobie dłonie, a potem Gregory dał mi zależność i ruszyłam do wyjścia. Jednak nim przestąpiłam próg złapał mnie za ramię i zbliżając mnie do siebie dodał.

- Wczoraj był tu ktoś i wypytywał o ciebie, ale powiedziałem że mieszkasz w Wanesbruck Wyglądał podejrzanie i wydawało mi się że miał złe zamiary.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam mu prosto w oczy, które znajdowały się kilka centymetrów ponad moimi. Cała radość która jeszcze przed chwilą malowała się na jego twarzy zniknęła. Przysłoniła ją niepokój i ciekawość.

- Nikogo nie oczekiwałam i nie wiem kim jest ten człowiek, ale to co zrobiłeś było głupie. Co jeśli wróci?

-A chciałabyś żeby ktoś z mieczem w pochwie wparował w środku nocy do twojego domu? Nie oszukujmy się, masz podkrążone oczy jak nigdy. Kolejny koszmar?

Zmieszałam się lekko. Owszem lubiłam Gregorego jednak to co zrobił zakrawało bardziej o akt przyjaźni, którą zresztą nikogo nie darzyłam.

- Jeśli zda sobie sprawę z tego, że go okłamałeś na pewno tu wróci. Aiden był ze mną. Poradziłby sobie z większością przeciwników.

-A jeśli nie? Przecież nie mogłabyś się obudzić. -Ciągnął ignorując mój wcześniejszy wywód.

Poczułam narastającą we mnie irytacje. Za kogo on się uważał, żeby zachowywać się jak mój przyjaciel? Dlaczego obchodziły go moje sprawy czy kłopoty. Lubiłam go, ale koniec końców łączyły nas jedynie interesy. Stłumiłam ją w sobie i powiedziałam najspokojniej jak tylko potrafiłam.

- Jeśli tu wróci skieruj go prosto do mnie. Nie mam tu wrogów, jednak jeśli ma złe zamiary to pożałuje, że kogokolwiek niepokoił.- powiedziałam pewnie i przestępując przez próg dodałam- Następnym razem nie mieszaj się w moje sprawy nieproszony.

Od razu pożałowałam swoich słów. Chyba powinnam była mu podziękować za to co zrobił, jednak wiedziałam dobrze, że wtedy trudniej byłoby mu mnie wydać. Szłam szybkim krokiem z powrotem do chaty. Pragnęłam szybko przedyskutować wszystko z Aidenem. Zaskoczona spostrzegłam, że moją twarz przeszył szybki uśmiech. Czułam rosnące we mnie podniecenie. Chciałam wiedzieć kim był ten człowiek i czego ode mnie chciał. A coś mówiło mi, że już niedługo się spotkamy.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • wolfie 28.03.2015
    Zaskakująco dobre opowiadanie :) Jak bym czytała książkę... Wszystko na swoim miejscu, dobre opisy. Mam nadzieję, że zdradzisz nieco więcej w kolejnym rozdziale :)
  • BreezyLove 28.03.2015
    Bardzo dobrze przedstawione ;) wszystko jest tak, jak być powinno, nie mam żadnych zastrzeżeń ;) 5
  • Kasta28 28.03.2015
    Dziękuje bardzo :)
  • NataliaO 28.03.2015
    Było co czytać, ale masz naprawdę ładne słownictwo i dobrze przedstawiłaś tą całą otoczkę. 5:)
  • Una 28.03.2015
    Zgadzam się z wolfie.-Jakbym czytała ksiązkę. 5 . ;)
  • nightwatcher 28.03.2015
    I to jest właśnie cała magia. Piękne, realne opisy pomagają czytelnikowi "wejść" w tą opowieść. Ładna, płynna dynamika dodaje chęci jak najszybszego przeczytania kolejnego zdania. Pozostaje pogratulować talentu i poczekać na kolejną część
  • Mrs.Darkness 28.03.2015
    Ciekawie i wciągające opowiadanie. 5 ;)
  • Angela 29.03.2015
    Zgadzam się z opiniami powyżej, było świetnie. 5 : )

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania