Poprzednie częściŚwiat jest mały, część 1

Świat jest mały, część 6a

Część szósta : Sylwester

 

-Cześć zakochany – rozpoczął Łukasz, dzwoniąc w wolnej chwili do Wiktora – co słychać?

-Kręcę muchy – odparł zachrypniętym głosem – ale powinienem fiuta sobie wkręcić w imadło, a nie haczyk.

Łukasz parsknął śmiechem.

Coś ty znowu zmalował? – spytał.

- Uchlałem się wczoraj jak świnia i znów przywlokłem jakąś panienkę na nockę. To przez te wolne dni. Najpierw weekend, potem święta i znowu weekend. Ludzie mają tyle wolnego, że woda sodowa uderza im do głowy.

-Mów za siebie. To tobie uderza i to nie woda sodowa i nie do głowy. Za dwa dni spotkanie stulecia. Przylatuje twoja Barbie, a ty laski wyrywasz? – mówił pouczająco Łukasz.

-Chyba się boję tego spotkania – odparł skruszonym głosem Wiktor – tyle kłamstw jej nawtykałam, a najgorsze to, że mieszkam w mieście, którego nienawidzi, a chyba faktycznie się zakochałem.

-Myślę, że na pewno. Tak jak o niej mówisz, to nie mówiłeś o żadnej wcześniej.

-Z żadną też nie przegadałem tyle godzin.

-Dobrze wam zrobiło, że poznaliście się na internetowej randce, a nie w nocnym klubie.

-Ale jak jej mogłem to zrobić?

Łukasz znów się roześmiał.

-Stary, ty masz wyrzuty! Ale wpadłeś! – śmiał się radośnie – dopiero jutro wasze pierwsze spotkanie, to zalicz tę wpadkę do przeszłości. Przed wami góry, pierwsza wspólna noc potem Sylwester. Już jestem ciekawy, jak ona wygląda.

-Doczekasz się. A o której wy przyjedziecie? Nie każcie na siebie czekać do wieczora.

-Nie będzie tak źle. Wyjedziemy koło południa, to przy dobrych wiatrach na szesnastą będziemy. Dziewczyny muszą przygotować żarcie i siebie. Nie wiesz, jak to jest, strojenie się zajmuje im najwięcej czasu.

-To ile par w rezultacie będzie?

-My, wy, mój brat z dziewczyną, mój klient z żoną i para ich znajomych. Co się martwisz? Każda para ma własny pokój z łazienką, to się zamkniecie w pokoju i nikt wam nie będzie przeszkadzał – znów się roześmiał. – Ty wykorzystaj raczej ten czas, kiedy będziecie sami, bo jak przyjadę, to ci nie odpuszczę. Musimy się napić.

-Spokojnie – roześmiał się pierwszy raz w tej rozmowie Wiktor – nasz długi weekend nie kończy się na Sylwestrowej nocy. Policz, ile wolnych dni jest po niej.

***

Ośnieżone stoki gór. Strzeliste iglaki, a pomiędzy nimi drewniany dom z mocno spadzistym dachem udekorowany świątecznymi, białymi światełkami, które skrzyły się w zapadającej ciemności jak lodowe gwiazdki.

-Jesteś u celu – poinformował głos z GPS.

-Pięknie tutaj – powiedziała Ewa, zakładając kurtkę. – Zabierajmy torby, bigos, sałatki…

-Alkohol – wtrącił Łukasz, otwierając drzwi samochodu.

Drzwi drewnianego, bajkowego domku otwarły się i na progu stanął Wiktor.

-Witam wszystkich! – wykrzyknął, rozkładając ręce, jakby chciał objąć wszystkich przybyłych. – Ale to chyba nie wszyscy! Gdzie macie resztę!?

-Zgubili się gdzieś po drodze – powiedział Grzegorz.

-Grześ zabieraj woreczki z chlebem – odezwała się Iza.

Grzesiek wydobył kolejno z bagażnika worki z pokrojonym chlebem i układając je pomiędzy palcami dłoni, mamrotał coś pod nosem.

-Nie przedrzeźniaj mnie, tylko chodź – pośpieszała go dziewczyna.

Cała czwórka obładowana torbami, garnkami i miskami weszła do środka.

***

Duży salon z aneksem kuchennym, a w nim na drewnianej, dębowej podłodze cztery skórzane sofy w czekoladowym kolorze. Dwie naprzeciw siebie, na krótszych ścianach salonu, a przed nimi dębowe ławy. Kolejne dwie obok siebie wzdłuż długiej ściany pod rzędem okien. Na sofach kilka żółtych jak słońce poduszek rozświetlających pokój. Naprzeciw okien kominek z palącym się ogniem. Nad nim długi obraz panoramy Tatr. Obok kominka, w głębi salonu blat – bar z trzema wysokimi krzesłami i wejście do kuchni.

-Jak tu przytulnie – zachwyciła się Ewa, trzepiąc buty.

-Zapaliłem nawet w kominku – przechwalał się uśmiechnięty Wiktor.

Całe towarzystwo weszło do środka. Zaczęło się rozbieranie, rozpakowywanie jedzenia i rozmowa o trasie dojazdowej.

-A gdzie twoja Barbie? – spytał nagle Łukasz, nie widząc partnerki przyjaciela.

-Czemu tak o niej mówicie? – wtrąciła się Ewa z niezadowoleniem w głosie.

-Bo tak ma na imię – powiedział Wiktor – Barbara, więc dla mnie Barbie.

W tym momencie do salonu weszła jego ukochana.

-Oto ona – dodał.

Ewa spojrzała na dziewczynę i w momencie dreszcz przerażenia przebiegł jej przez ciało, jednak radość ze spotkania wzięła górę.

-Basia! – wykrzyknęła serdecznie.

Dziewczyny wpadły sobie w ramiona.

-To wy się znacie? – spytał zdziwiony Łukasz.

-To ta Basia, za którą pracuję. Opowiadałam ci o niej – wyjaśniła mężowi.

I szepnęła Basi na ucho.

-Opowiadałam, co chciałam.

Nie kryjąc zadowolenia, zabrały się za przygotowanie stołu.

W tym czasie bracia oraz Iza zabrali torby z ubraniami i poszli na górę wybierać pokoje.

-To wy sobie gadajcie, a ja przyniosę drewna do kominka – oznajmił Wiktor, zabierając wiklinowy kosz.

-Nie martw się – zaczęła Ewa – o niczym z twojego prywatnego życia nie opowiadałam Łukaszowi. Zwłaszcza teraz jak jesteś z Wiktorem, nie powiem. To jego najlepszy przyjaciel.

-Wiktor dużo wie – powiedziała Basia – on też ma swoje grzeszki. Zwłaszcza ten, że jest z miasta, z którego ja uciekłam. Ciekawa jestem, kogo tu jeszcze spotkam.

-Tych ludzi co przyjadą to i ja nie znam. To Łukasza klient z żoną i jego znajomi.

-A o nas mówiłaś ? – spytała Basia nieśmiało.

-Coś ty – odparła Ewa, przyciszając głos – długo o tym myślałam, ale wyszło, jak wyszło.

-Ja zaraz zapomniałam – roześmiała się Basia – dopiero przypomniałam sobie w samolocie, jedząc kanapkę i czując na palcach twoją pipkę.

-Przepraszam – roześmiała się Ewa, łapiąc się za usta.

W tym momencie pod dom podjechał kolejny samochód. Z góry zbiegł Łukasz, by przywitać gości. Przejął rolę gospodarza. Wszyscy kolejno zaczęli wchodzić do środka.

-To jest Piotrek i jego żona Natalia – przedstawiał kolejno – a to Ewa, moja żona i Basia.

-My się znamy – odezwała się Baśka, patrząc na Piotrka – jeszcze ze studiów.

I tym razem ona szepnęła Ewie na ucho.

-A nie mówiłam.

-A to są – ciągnął Łukasz – dwie panie, których nie znam.

Jedna z osób odstawiających torby wyciągnęła do niego rękę.

-Tomek jestem.

-O przepraszam – zawstydził się Łukasz – macie obydwoje dżinsy, kolorowe kurtki i długie włosy, więc pomyślałem, że to dwie dziewczyny.

-Nic nie szkodzi - uśmiechnął się Tomek – nie ty pierwszy i pewnie nie ostatni. A to moja dziewczyna Magda.

Całe towarzystwo ogarnął dobry humor. Zaczęli opowiadać wesołe zdarzenia ze swojego życia.

-A żaden facet nie pomylił cię z dziewczyną w innej sytuacji? – spytał rozbawiony Łukasz – no wiesz w jakiej.

Tomek również pod wpływem dobrego humoru, roześmiał się.

-Nie, nie pomylił.

Do salonu wszedł Wiktor z koszem pełnym drewna. Tomek zerknął w jego stronę.

-O, Wiktor. Witam.

Chłopak nieco zmieszany, udając zmęczenie, ociągając się, odparł:

-Witam przyjacielu.

Łukasz w sekundzie przypomniał sobie sytuację z fast foodu i telefoniczną rozmowę nazajutrz, teraz był pewien, że to ten sam chłopak, którego wtedy spotkali, a tym samym, z którym jego kumpel spędził ową noc.

Z korytarza dobiegł stukot schodzących po schodach. Do salonu weszła Iza z Grzegorzem.

-Cześć wszystkim – przywitał się chłopak – jestem Grzesiek, a to Iza.

Tomek przedstawił się wyciągając rękę. Objął Magdę w pół i przyciągnął do siebie.

-To moja lepsza połowa – oznajmił, przedstawiając dziewczynę.

-Cześć Madzia – odezwała się Izabela z nieukrywanym niezadowoleniem.

-Cześć – wyciągnęła ręką, szczerze się uśmiechając. – Popatrz, musiałyśmy tutaj przyjechać, żeby się poznać, a od dziecka jesteśmy sąsiadkami.

Wszystkich chciałabym tu spotkać, ale nie ciebie, przebiegło Izie przez myśl.

Natalia kładąc rękę na mocno zaokrąglonym brzuchu, wyrwała ją z nieprzyjemnych myśli.

-Natalia, a to ktoś, kto ma być dla nas niespodzianką.

-Nie chcecie wiedzieć, czy to dziewczynka, czy chłopiec? – spytała.

-Nie, choć nie ukrywam, że wolałabym dziewczynkę.

-A chłopczyka się dorobi – roześmiał się Piotrek, witając nieznajomą.

Atmosfera przygotowań sprzyjała opowieściom o minionych świętach, zeszłorocznym Sylwestrze i urokach miejsca, w którym się teraz znaleźli. Kiedy blat-bar był suto zastawiony jedzeniem i udekorowany zapalonymi świeczkami ustawionymi pomiędzy nim w kieliszkach na wysokich nóżkach, Ewa zabrała głos.

-Wszystko gotowe. Sałatki, wędlina, dodatki, napoje stoją tutaj – wskazała na bufet – gorące dania będziemy grzać przed podaniem. Dochodzi szósta, mamy więc trochę czasu na przebranie i makijaż. O której zaczynamy?

-Myślę, że koło ósmej – odezwała się Natalia.

-Gdyby któraś z pań miała ochotę, by ją uczesać, to zapraszam do mojego pokoju – zaproponowała Magda – tylko nie wiem, który to pokój – roześmiała się.

Powoli kolejno większość zaczęła opuszczać salon.

-A ciebie proszę, żebyście nie zaczynali pić alkoholu przed rozpoczęciem imprezy – skierowała Ewa prośbę do męża.

-Ja też zaraz idę na górę, coś tylko powiem Wiktorowi – usłyszała w odpowiedzi.

Kiedy w salonie został już tylko Wiktor i bracia, zegarmistrz spojrzał na przyjaciela wymownie i rzekł.

-Ty może lepiej nic nie mów.

Łukasz pokiwał głową przytakująco, szukając czegoś w komputerze. Po chwili zwrócił się do kolegi.

-Wprawdzie nie będą to piersi, jakie lubisz, ale dedykuje je tobie.

Z głośników zabrzmiał tekst ,, Będzie. Będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało. Będzie głośno…”

-Coś konkretnego miałeś na myśli? – spytał Wiktor.

-A o czym konkretnie pomyślałeś? – odpowiedział Łukasz pytaniem na pytanie i wyszedł z salonu, śmiejąc się do rozpuku.

Grzegorz wyszedł za nim. Chłopak został sam. Podszedł do kominka i dokładając drew, zastanawiał się, czy powinien przejmować się obecnością Tomka. Normalnie go przywitał, jest z dziewczyną, wyjaśnili sobie wszystko dawno temu. Nie ma sensu się przejmować. Łukasz wie, ale to jego przyjaciel, pary nie puści. I jeszcze jego Barbie. Kobieta, na którą trafił przypadkowo w Internecie, ale wie, że odkąd ją poznał, nie chce wieść życia poszukującego przygód samotnika. Zdał sobie sprawę, że choć znał tylu ludzi, był samotny.

***

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • NataliaO 26.01.2015
    jaki ten świat jest mały hehe ; naprawdę, ale to naprawdę lekko sie czyta Twoje opowiadanie 4:)
  • KarolaKorman 26.01.2015
    dziękuję za komentarz, są jeszcze dwa rozdziały zapraszam do czytania
  • Akwus 26.01.2015
    Uprzedzam, że jak sknocisz zakończenie, będę zły :)
  • KarolaKorman 26.01.2015
    Hi, hi, teraz to na pewno sknocę.
  • Prue 28.01.2015
    Masz bardzo naturalny styl pisania, i czasem przewyższają dialogi to przyznaję są proste, takie jak w życiu rozmowy. Dam 5
  • patyy 13.01.2016
    Mtko, nie pomysłałabym, ze dziewczyną wiktora będzie Basia xd Nawet jak wspomiałaś i Barbie xd
  • KarolaKorman 13.01.2016
    A to Cię chociaż tym zaskoczyłam :)
  • Robert. M 18.05.2017
    No jak można te wszystkie osoby zagonić w jedno miejsce, by nawet najgorszy malkontent(czytaj Robert.M) nie mógł się doczepić, że to nierealne, naciągane itp.: Święta? Nie ma takich koniugacji rodzinnych. Wakacje? Nie każdy ma wolne w tym samym czasie. Plener? Prędzej, ale Sylwester, tak, to każdy obchodzi. To już drugie opowiadanie ( Zapach) którego akcja, jest ściśle związane z tym okresem roku, czyżby jakiś sentyment, ulubiona pora, a może logiczna przesłanka, gdy pisze się tekst w styczniu?
    Jaka by jednak nie padła odpowiedz, dla nas czytelników jest ważne, że w tym okresie panuje rozprężenie, żyjemy jeszcze świętami, podsumowujemy rok, czekamy z powitaniem nowego, planujemy, a grono ludzi robi noworoczne postanowienia. I w tym klimacie utrzymana jest ta część, gdzie wszystko toczy się w tym kierunku, gdzie oprócz sielskiej atmosfery przemycasz ważkie spostrzeżenia, wręcz refleksje. Nie wiem, czy to Twoja przemyślana decyzja, ale dla mnie właśnie te osoby, czyli: Wiktor, Basia i Ewa, stanowią główna atrakcję tego opowiadania, dlatego dobrze, że ich dopuściłaś do głosu, choć Wiktor, to jakoś stracił prym wodzireja. Być może pozostałe będą miały swój czas w kolejnych wejściach, a może nawet przejmą schedę, jako pierwszoplanowe, ale na dziś, to mi pasuje.
    Wiktor, zresztą nie! Najpierw o Łukaszu dwa słowa, bo to mnie bardziej nurtuje, gdyż gościu zmienił się w moim odczuciu diametralnie, a już miałem go ułożonego po pierwszej odsłonie. Stateczny, ułożony( aż za bardzo) no przewidywalny chłopak z godzinowym rozkładem dnia. Dołożyłaś ostatnio, co prawda sprzeczkę z Ewą, po której zachował się jak Piotruś Pan, z tego powodu troszeczkę mi porozwalałaś tą układankę. Ale jednak został w tym kręgu niewyróżniających się ludzi, co to od czasu do czasu muszą sobie poszczekać, tak pro forma. Ale dzisiaj to bardziej mi leżał, tak powiało wigorem, lekką nonszalancją, dystans do zasadniczości, wprowadził w ten nastrój wspominkowy. Tłumacze to sobie tym, że są takie osoby, co potrzebują kilku dni oderwania od szarzyzny, obowiązków, by z wolnym umysłem, uaktywniły się jego wewnętrze potrzeby. Pewnie Łukasz jest kimś takim i na tym zakończę swoje domniemania, a przejdę do Wiktora.
    Odniosłem wrażenie, że się boi się monogamii, a czuje, że jak odrzuci Basię, to już nic nie będzie smakowało jak dawniej. Troszeczkę uciekł w dawne wrażenia, ale wie, że nie oszuka się substytutem, powłoką i kolejna dziewczyna, tylko pogłębiła świadomość, że to już nie wróci, przestało funkcjonować, bo serce potrzebuje czegoś więcej niż tylko nocy, jednej nocy. Dobrze to ukazałaś w postawie Tomka, który przyjął to spotkanie z Wiktorem z pozycji zwycięzcy, po chwilach zwątpienia los mu sprawił niespodziankę i znalazł kogoś konkretnego, bo z tą myślą spotykał się z kobietami. Wiktor odwrotnie, nawet za Tomka się zabrał, smakował, balansował na pograniczu miłosnego kiczu i trafił na Basię. Walczy z tym, czego nie zaznał, być może nie chciał, ale przyszło i to w jakiej postaci, kobiety, która wie czego chce, coś czuję, że to go połamie.
    Basia, jak czytam powyższy tekst, to mam przed oczyma wizję kobiety z założona nogą na nodze, drinkiem w dłoni, bawiącą się opuszkami palców łańcuszkiem, która idzie po swoje. Jakby wiedziała, że to ona teraz rozdaje karty, bez skrępowania opowiada o ( incydencie?) sytuacji z Ewą, podkreślając, że to nie miało dla niej znaczenia. Choć to, że nie umyła dłoni po takim…hm zabiegu, jest dosyć dziwne, ale to jej broszka, znaczy problem. Liczy się dziś, podjęła decyzję, wyjechała, zaczęła żyć, ktoś się pojawił i co, no czeka spokojnie na rozwój sytuacji. Wiktor trafił na godnego rywala, będą tarcia, ale powinno zwyciężyć przyzwyczajenie i może coś więcej. Nie wiem jak jest z Ewą, ale raczej doszła do siebie, lata praktyki, przynoszą efekt, wiedzą z Łukaszem jak się udobruchać i co osiągnęli , szkoda to przekreślać.
    Ale czy w dalszych częściach nie wyjdzie coś na jaw? Pewnie pójdziesz drogą zaskoczenia i do końca nie będzie wiadomo, czy ktoś się nie wygada, a to trudne gdy alkohol się gęsto leje.
    Ten fragment przypomniał mi o kolegach, którzy przez chwilę jeździli za młodego do takiego…przybytku. Brali siedem dych w zęby i by było bezpieczniej jechali kilkadziesiąt kilometrów od naszego miasta, by się podszkolić w poziomie. Minęło kilka lat, kolega stoi z żoną w kościele, spogląda w lewą nawę, a tu jego towarzyszka uciech. Okazało się, że akurat tu znalazła sobie faceta, w tym mieście, ba! W tej samej dzielnicy. Będą musieli się czasem mijać na ulicy, w urzędzie, rynku itp.: ale trzeba z tym żyć, bo życie pisze najlepsze scenariusze, dlatego istnieją takie programy jak „ Dlaczego ja”, czy „ Ukryta prawda” emisja w Polsacie polecam. Oczywiście, że żartuję, lepiej poczytać opowiadania na tym portalu. Pozdrawiam.
  • KarolaKorman 19.05.2017
    Tak, Sylwester to dobry moment na spotkanie towarzyskie :) To chyba jedyny czas, kiedy raczej nikt nie odmawia wyrwania się z domu, zapomnienia o codzienności i oddania się zabawie. Ten Sylwester kończył, o ile dobrze pamiętam, 2014 rok. Gdzieś wreszcie musieli się spotkać :) Tytuł jest nie od parady :) Nie bez przyczyny zazębiały się postacie w poprzednich częściach. Czekałam, kiedy dojdziesz do tej właśnie części i opowiesz o swoich odczuciach. I nie pomyliłam się :) Zostawiłeś chyba najdłuższy komentarz, jaki kiedykolwiek ktoś napisał :) Cieszę się, że opisałeś w nim swoje odczucia co do bohaterów.
    Czy ktoś się wygada? Nie powiem nic :)
    Piszesz o swoich kolegach, którzy ,,szkolili się w poziomie'' i jak moi bohaterowie w pewnym momencie mieli zdziwioną minę. Musiało to zabawnie wyglądać, kiedy zobaczył kogoś, kogo wolałby nigdy więcej nie spotkać i to w kościele i to we własnym mieście :) Jednak świat nie jest taki wielki, jakby nam się mógł wydawać.
    Nie oglądam telewizji, też wolę poczytać coś tutaj w wolnej chwili.
    Dziękuję za obszerny komentarz i pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania