Świat mi się wali
Na mapie nowy ląd, z za choryzątu wychodzi.
A świat jeszcze w odmętach snu, zamroczony brodzi.
Mgła spowiła moją duszę, ale ona przecież sama siebie głodzi.
Bo nie nauczyłam jej, poza schematy wychodzić.
Na skraju obłędu dziś balansuje, co się dziś dzieje z światem tego nie pojmuję.
I wali mi się niebo, nie wdół lecz do góry.
I krwią kipią bezpronne chmury.
Bo ktoś przedarł się przez, serca mego obronne mury.
I zasmakowałam miłości.
A na drugi plan już, cidzinność życia schodzi.
Próbuje zrobić z sobą coś, lecz mi nie wychodzi.
Dusza ma spragniona, powoli w ciszy kona.
Słychać tylko cichutkie jęki, bo się pojawiłeś.
I mój świat zburzyłeś, lecz wiesz ty nie byłeś pierwszy.
A z piekła uciekają, diabły co Boga znają.
Bo tak jak ja też kiedyś cierpiały.
A jak trwoga, to do Boga tylko trochę szkoda.
Że ty stchurzyłeś, i z nimi podążyłeś w świat wielki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania