Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Świnie

(fragment większej całości o dawnej Wileńszczyźnie)

 

(...) W środku nocy wyrwał ich ze snu kwik świń. Złodzieje, ani chybi złodzieje! Ojciec rodziny zerwał się z łoża pierwszy, krzyknął do synów:

– Staszek, Janek, szybko! Za widły, daleko ze świniami nie uciekną!

Bracia wyskoczyli z ciepłych wyrek, narzucili na siebie kurtki, ojciec kożuch na nocną koszulę; w pośpiechu wzuli buty i w trójkę wyskoczyli z chałupy. Dobiegli pędem do stodoły, chwycili widły i wpadli do chlewu. Jeden z kojców otwarty, nie ma dwóch świń, oż kurwa!

Zauważyli poświatę księżyca przenikającą do wnętrza przez naruszone deski w tylnej ścianie chlewu. A huncwoty! Tędy włamali się, skurczybyki! Jeszcze słychać kwik świń, złodzieje nie zdążyli więc ujść zbyt daleko.

Ojciec pierwszy przecisnął się przez otwór w ścianie, za nim jego synowie. Rozejrzeli się po zaśnieżonym polu, ale nikogo obcego ani świń nie zobaczyli. W tym momencie z boku doszedł ich ponowny kwik świń. Odwrócili głowy i... wpierw zostali zaskoczeni widokiem, ale za chwilę bracia wybuchnęli głośnym śmiechem. Kilka metrów od nich, pod ścianą stajni, zobaczyli „ukradzione” dwie świnie. Co chwila kwiczały, próbując się podnieść. Która już stanęła na nogach, to zachybotała się na boki i znowu przewracała.

– Tata, zobacz, jak próbują wstać! Dobrze się doprawiły – krzyknął Janek.

– Tego jeszcze nie pamiętam, jak żyję – odparł ojciec, również śmiejąc się. – Ale bierzcie je do chlewu, bo całą wieś obudzą.

– Musiały wyczuć żarcie, to się dorwały. Ale że deski wypchały!

– Musowo były słabo przybite. Albo ktoś kojca nie zamknął. Dobra, chwytajcie je, bo się rozniesie. I zabijcie tę dziurę!

Bracia chwycili świnie za uszy i zaczęli ciągnąć do chlewu. Mimo że było to tylko kilka metrów, natrudzili się. Prawie sto kilo żywej wagi nie jest łatwo prowadzić, jeżeli żywizna nie może się utrzymać na nogach i co chwila przewraca. Wreszcie przepchali je, dalej kwiczące, przez dziurę w ścianie chlewu. Staszek zaczął zaganiać je do kojca. Janek w tym czasie ponownie przybił wyrwane deski..

 

Po uporaniu się z pijanymi świniami i naprawieniu ściany wszyscy wrócili do domu, ciągle zaśmiewając się do łez.

 

– Dobra, idziemy spać – zawyrokował ojciec. – Jakby kto pytał na wsi, to nie wiemy. Świnie pewnie się pogryzły.

 

– Tata, wypijmy po małym. Rozgrzać się trza – odezwał się Staszek.

 

– A, to przynieś. Senność mnie też jakoś odeszła.

 

Ojciec nalał do trzech szklaneczek. Wypili, zakąsili.

 

– Który to wylał fuzle za stajnią, co? – Ojciec jeszcze co chwila krztusił się ze śmiechu.

 

– A tam. Ja. Gdzieś musiałem. – Janek machnął ręką. – Naleję, tata, jeszcze jednego.

 

– Nalej. To na drugi raz sam będziesz świnie łapał.

 

– Sprawdzę deski w chlewie, jak będę wylewał. – Janek przysunął napełniony stakanik do ojca.

 

– To od razu sprawdź i w stajni. – Staszek z rozmachem klepnął młodszego brata w plecy. – Bo jak konie wyczują i zeżrą, to pół wsi w galopie rozniosą. Batem nie zagnasz.

 

– Te, jak cię walnę! Babę swoją klep!

 

– Starszego, młokosie? I nie krzycz po próżnicy, bo sam wieś pobudzisz. Nalewaj, bo wódka stygnie.

 

– Dobra, jeszcze po jednym i idziemy spać. Po pijaku znowu jakieś głupie pomysły przyjdą wam do głowy, jak łońskiego roku. W zimie mało roboty, to was ponosi. – Ojciec na wspomnienie ubiegłorocznego zdarzenia mimo woli znowu się roześmiał.

 

– Mówisz ojciec o tym wozie? – Młodszy z synów też mu zawtórował.

 

– O wozie, a jakby. Co ci wtedy, Janek, strzeliło do głowy?

 

– E tam, tata. Trochę śmiechu było rano.

 

– Janek i jego koledzy to jeszcze. Mleko mają pod nosem. Ale żeś ty, Staszek, poszedł wtedy z nimi? Poważnyś chłop, żonaty, trzydzieści lat na karku i dałeś się.

 

– Ojciec, sam mówiłeś, że za młodu też to robiliście – odparł z uśmiechem starszy z braci. – Stary jeszcze nie jestem, ździebko z Jankiem wypiliśmy, to i humor był.

 

– A mówiłem, mówiłem. – Ojciec na wspomnienie swoich młodych lat aż klepnął się z uciechą po udach. – Rozbieraliśmy też jakiemuś gospodarzowi wóz, chowaliśmy w częściach po kątach. Jak rano dał na rozgrzewkę, to mu znów cały złożyliśmy.

 

– No i my tak. Tradycję trza podtrzymać. – Staszek, jak młodzieniaszek, filuternie uśmiechnął się i dla zaakcentowania podniósł palec do góry.

 

– Wy tak?! Toście nie tylko Błażejowi rozebrali w nocy wóz, ale wciągnęli wszystko po drabinie na dach stodoły i tam złożyli!

 

– No! Cudnie było, jak rano wylazł z chałupy i rozwrzeszczał się, że mu wóz ukradli! A jak zobaczył wóz na dachu... – Janek roześmiał się gromko na wspomnienie miny Błażeja. – Cała wieś się zbiegła i dziwowała! Przyniósł co nieco, to i wóz mu znów rozebraliśmy i ściągnęliśmy.

 

– Nie wrzeszcz tak, mówiłem – uciszył syna ojciec. – Dobrze, że wpierw ściągnęliście, a potem dał wam gorzałki. Inaczej wóz by został na dachu, a wy pod stodołą.

 

– Ojciec, jeszcze po jednym?

 

– Macie pomysły. Co w tym roku wymyślicie? Świnie uchlejecie i na dach wciągniecie? Dobra, ostatni i do wyrek. Późno już.

Ojciec podniósł stakanik do ust, wypił i podniósł się zza stołu. Bracia tęsknie spojrzeli na niedokończoną butelkę, ale co rodziciel rzekł, to rzecz święta. Udali się więc również na spoczynek.

 

Przyczyna wyrwania się świń z chlewu i ich dziwnego zachowania była bardzo prozaiczna. Dzień wcześniej ojciec z synami skończyli obciąganie świeżego wina z owoców, a niepotrzebne fuzle wyrzucili z dużego, szklanego balonu na ziemię za stodołą. Świnie wyczuły zapach, skorzystały z niezamkniętego kojca, wypchały słabo przybite deski i dorwały się do nieprzewidzianego dla nich żarła. Miały prawdziwą ucztę. A później... a później zachowywały się jak czasem człowiek. Można rzec, że w pewnym sensie na chwilę uczłowieczyły się.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Violet 21.10.2016
    Ciekawy fragment, chętnie zapoznałabym się z innymi kawałkami, a najlepiej z całością :) 5
  • Zdzisław B. 22.10.2016
    Violet - tej całości jeszcze nie skończyłem. Inne opowiadania później opublikuję. Może wrzucę też coś z poezji, ale... tylko lżejszej, z przymrużeniem oka ;)
  • Perzigon69 23.10.2016
    Jak poezja to chętnie poczytam :)
  • Zdzisław B. 23.10.2016
    Perzigon69
    Wejdź na mój profil, znajdziesz pierwsze. Ale, jak pisałem, nie licz na poezję traumatologiczną... ;)
  • Perzigon69 23.10.2016
    Zdzisław B. Piszę smutne wiersze, ale wolę czytać śmieszne, więc luz :)
  • Elizabeth Lies 22.10.2016
    Super tekst.
    " Jeden z kojców otwarty, nie ma dwóch świń, oż kurwa! " - nie wiem czemu, ale te "oż kurwa" mnie rozśmiesza.
    " wzuli" - lubię ten wyraz, już prawie nikt go nie używa, ale mi się podoba.
    Tekst lekko się czytało. Nawet się zaśmiałam. Teraz wiem skąd się wzięło "pijany jak świnia".
    Aha, znalazłam jedno powtórzenie
    "Ojciec podniósł stakanik do ust, wypił i podniósł się zza stołu"
    Ode mnie 5 i czekam na inne opowiadania.
  • Zdzisław B. 22.10.2016
    Oż, kaźwa! Ile by człek czytał, i tak jest coś do poprawy... dziękuję za znalezienie powtórzenia "Podniósł" :)
    Inne opowiadania też pojawią się.
  • Zdzisław B. 22.10.2016
    PS. Tak, mało kto używa "wzuli" na włożenie butów. Wszystko zmierza do uproszczeń, ale... tam gdzie trzeba - tak. Ale nie wszędzie. Wolę pisać "wzuć buty" niż "włożyć buty". To drugie prowokuje dookreślające pytanie "gdzie włożył buty? Do szafy?" Chyba że zapis będzie brzmiał "włożyć na stopy buty"... co może sprowokować kolejne - na gołe czy w skarpetkach? ;)
  • Zdzisław B. 23.10.2016
    Poprawiam u siebie, w oryginalnym tekście powtórzenie, zauważone przez Elizabeth Lies, na:
    " Ojciec podniósł stakanik do ust, wypił i wstał z krzesła."
    PS. Nie poprawiam bezpośrednio tutaj w utworze, gdyż nie jestem tego zwolennikiem. Inaczej często uwagi z komentarzy tracą sens lub są niezrozumiałe. Prześledzenie zmian przydaje się również czytającym.
  • Perpetrator 5 miesięcy temu
    Gdzie znajdę całość? Chyba nasz nowego fana😁
  • Zdzisław B. 5 miesięcy temu
    Ta książka (jedna ze wspomnieniowego cyklu "Zza zasłony czasu"), z której jest powyższy fragment, już dawno się ukazała na rynku - jest ogólnie dostępna w niektórych księgarniach stacjonarnych; a w księgarniach internetowych jest w ciągłej sprzedaży. Tytuł książki: "Wileńszczyzna w miniony czas". Wystarczy w pisać tytuł w Google i wyskoczą te księgarnie.
    PS. "Fanów ci u mnie dostatek, ale i tego przyjmę na chwałę mej pisaniny" ;)
  • Perpetrator 5 miesięcy temu
    Zdzisław B. Dzięki, zaraz sobie kupię, stacjonarne dla mnie niedostępne, limit odwiedzin pl wyczerpany na ten rok.
  • Zdzisław B. 5 miesięcy temu
    Perpetrator PS. Śpiesz się ;) gdyż jeszcze w tym roku ukaże się szósta pozycja w cyklu, a siódma może w przyszłym roku.
  • Perpetrator 5 miesięcy temu
    Zdzisław B. Spoko. Ja jak się na kimś zawieszę to cała dyskografię łykam😁

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania