Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Syf - Podłe wyzwanie
Część I
Podłe wyzwanie
Nastał okres pokoju, wszyscy są zgodni, mimo, że sztucznie kochają się, prawda to odwrotność, dlatego nienawidzą. Witaj w molochu miasta miliona świateł i nieskończonej nocy - Nidore, położonego na sztucznej wyspie Trzydzieści Cztery, po środku Morza Północnego. Tak na prawdę możesz być tu nikim, i mieć coś, a możesz być kimś, kto ma związane ręce, zależy to od twojego podejścia. Znajdujemy się teraz pod jednym z czterech mostów, prowadzących do centrum Nidore - Zachodnim. Trzydzieści minut po północy. Tutaj scena niegodziwa, pozbawiona moralności, jest to rozgrywka między oprawcą a ofiarą oraz ich uczuciami. Naczelny boss gangu narkotykowego Novum Pax - Egler, testuje swojego, zaznaczę, być może, przyszłego pracownika, tak zwane "świeże mięso".
- Patrz na to próchno świeży! - Uniósł się Egler, kopiąc po twarzy klęczącego dłużnika. - Tak kurwa kończy ćpający śmieć, bez perspektyw na gotówkę. - Na koniec opluł pechowca.
- Co mam z nim zrobić szefie? - Odparł zagubiony Peet.
- Widzisz jego twarz? - Zapytał nieco zniesmaczony szef.
- Widzę...
- Tak wygląda ścierwo, błagające o życie, patrz co teraz zrobię - Egler wyciągnął pistolet z kabury swojego ochroniarza. - Myślisz sobie świeży że ja go odpalę?!. Dziś to jest Twoja rola, czyń honory... - Przekazał spluwę Peetowi.
- Odwalę go! - Oznajmił PT.
- Dobra, tylko zrób odstęp na jakieś 4 metry, bo upierdolisz sobie dresik. - Boss przekazał cenne wskazówki - Pewnie słyszałeś o nabojach dum dum? One robią sieczkę z tkanki, najlepiej jest trzymać dystans od ścierwa. - Egler zrobił cztery duże kroki w tył.
- Tak, znam te pestki. - Peet zaznaczył pewny siebie.
- To na co czekasz świeży? Odpierdol go już! bo jest nic nie wart...
Peet pocił się, spore krople ściekały mu po czole. Wyraźnie tracił chęci, nie znał swojej ofiary, nigdy nie gadał z owym dłużnikiem, właściwie, ani go nie lubił ani nienawidził, po prostu marzył o szybkim zarobku, nie spodziewał się, że to tak wygląda w Novum Pax. Do gangu wciągnął go przyjaciel, Sezam. Wedle jego słów to miało wyglądać zupełnie inaczej...
- Długo mam czekać kurwa? Co ty masz jaja między nogami, czy cipę? - Ponaglał Egler.
- Mam celować w głowę? - Odrzekł zdezorientowany PT.
- No pierdolnij go w ten łeb i po sprawie. Jak się obsrasz to chłopaki zrobią to za ciebie!
Dłużnik w obdartych ciuchach z chińczyka miotał się niczym mucha złapana na lep, ciągle próbował dojść do słowa, jednakże ludzie Eglera non stop okładali go pałkami teleskopowymi, gdy ten tylko wydawał dźwięk.
- Zgaś tego peta! - Pożądał boss.
Spust był lekki niczym piórko, dłużnik z roztrzaskanym czołem padł. Novum Pax spoglądało, a Egler zaklaskał...
- Świeży... Witaj w klubie! - Egler poprawił muszkę - Nie jesteś cipą, zwracam honor, masz jaja ze stali młody!
- Dzięki szefie - Odparł PT, na tyle wystraszony, że wymiociny same się ciskały ku ustom.
- Wsiadaj do samochodu, podwieziemy cię pod chatę. Jak ty się zwiesz szaraczku?
- Peet.
- To Sezam cię zarekomendował?
- Tak.
- Dostanie sporą zaliczkę, ty też trzymaj hajs na jakieś bzdury - Egler wyciągnął tłusty plik pieniędzy z marynarki, i wręczył Peetowi marne tysiąc pięćset dolarów.
W samochodzie panowała grobowa cisza, Peet miał podniesione tętno, cały czas gryzło go, iż został zabójcą. Egler przeszywającym wzrokiem spoglądał na chłopaka, domyślił się, że ten stacza wewnętrzną bitwę pomiędzy sumieniem a ambicjami. Klepnął go w ramię...
- Nie szalej mi tu, pierwszy raz zawsze taki jest, potem już nawet nie liczysz trupów.
- Nie martw się o mnie szefie, jest ok. - Odparł zachrypnięty PT.
- Myślisz, że ja się o kogoś martwię? Zrozum koleżko, jeżeli zrobisz coś, czego nie chciałbyś zrobić, to domyśl się.
- Domyślam się. - Kiwnął potwierdzająco głową Peet.
- No... - Westchnął Egler. - Gdzie wysiadasz?
- Na Centralnej, potem mam trzy minuty pieszo do domu.
- Nie chcesz podwózki pod sam blok?
- Muszę się przewietrzyć przed snem.
- A boisz się śmierci? - Zapytał znienacka boss.
- Nie. - PT poczuł niepokój.
- To dobrze, jesteśmy na miejscu. Dobrej nocy młody.
- Nawzajem szefie.
Peet zamknął za sobą drzwi od czarnego Hummera. Zawiał zimny wiatr, a aleja świeciła pustkami, okraszona słabymi promieniami mrugających raz za razem latarni, jakiś czas temu nastąpiła awaria elektrowni jądrowej na sąsiedniej wyspie, stąd niestabilne dostawy prądu. Bohater pokonał aleję i skierował się w prawo, uliczką ku odnowionej kamienicy, w której wynajmował mieszkanie ze swoim dziadkiem.Dziadek trudnił się inżynierią morską i wydobywaniem ropy naftowej z mórz, rzadko pojawiał się on w domu, dlatego Peet większość roku spędzał w samotności. Wchodząc na korytarz główny przed klatką schodową, dostrzegł przepchaną skrzynkę pocztową, oprócz sterty ofert od banków, znalazł tam ponaglenia do zapłacenia czynszu. Peet zaklął soczyście pod nosem i wpadł nerwowo do mieszkania, rzucił rachunki na salonowy stół i wyciągnął gotówkę z kieszeni, począł sporządzać rachunki, po ostatecznym podsumowaniu wydatków na mieszkanie, zostało mu w kieszeni czternaście dolarów. Natychmiast chwycił za telefon i zadzwonił do Sezama.
- Halo Sizi, spałeś? - Spytał ponaglająco PT.
- Taa, wiesz która godzina? Mogłeś sobie odpuścić do rana... - Odparł zaspanym głosem Sezam.
- Potrzebuję więcej hajsu, nie masz czegoś pożyczyć?
- Spoko pożyczę ci, a ile byś chciał i co tak nagle cię wzięło? Nie wypłacił za robotę?
- Wszystko jest w porządku, dostałem kasę za robotę, ale muszę popłacić zaległe rachunki temu cholernemu żydkowi, wiesz jaki on jest... Nie chcę wyjechać na torbach... - Westchnął Peet.
- Kumam. To tysiak ci wystarczy?
- W zupełności wystarczy.
- A właśnie, zapomniałem spytać Pipi, jak podoba się nowa praca?
- Powiem ci, że ostro pojebana, nie spodziewałem się, no wiesz... może nie przez telefon o tym...
- Też przez to przechodziłem ziomek, będzie lepiej z każdym dniem, pewnie w ciągu następnych dwóch tygodni mózg się do ciebie odezwie i da ci lekką robotę, o ile mu nie podpadłeś...
- Wydaje mi się, że wszystko w porządku. - Uznał niepewnie Peet.
- Ale?
- Nie wiem, wydawał się dziwaczny ten typ, ogólnie jego oczy są jakieś takie...
- Przeszywające - Dokończył za niego Sezam. - On po prostu tak ma, to podły chuj, sprawdzał czy nie masz mleka pod nosem.
- Czyli nie mam się o co martwić?
- Nie, raczej nie, skoro wypełniłeś zadanie, to jesteś swój. A właśnie...
- No? Co?
- Skoro chcesz tego tysiaka, a nawet wiele więcej, to może zarobisz sobie go u mnie, zamiast pożyczać. - Zaproponował niczym zawodowiec. - Też mam trochę roboty w firmie, a sam się nie odkopię. - Rzucił zachęcającym tonem Sezam.
- Co to za fucha? - Zaciekawił się PT.
- Mam takiego znajomego murzyna z getta południowego, nasz człowiek. Jutro muszę odebrać od niego paczkę, ponad normę, z resztą on pokaże ci ile tego wyjdzie na wadze.
- Szczegóły?
- Podbij jutro do mnie po finanse, powiem ci jak z nim gadać i w ogóle. Normę weźmiesz na mieszkanie, podzielisz ją uczciwie. Masz podziałkę?
- Jakąś mam...
- No to gitara, popakujesz to w prezenty, które da ci współpracownik, pobiegaj trochę, będziesz miał tydzień czasu żeby zrobić formę, profilaktycznie podzielimy się trzydzieści na trzydzieści, bo czterdzieści leci do kwatery w formie prowizji. Idziesz na ten układ Pipi?
- Idę! Odświeżę przy okazji kontakty, z nieba mi spadłeś.
- No no, tylko uważaj na pchlarzy. Wiesz... te kurwy ostatnio nie chcą brać, więc jak wpadniesz to cię nie wyciągniemy.
- Spokojnie, znam odpowiednich ludzi, nie martw się o mnie, jestem git.
- To dobrze, ja idę w chuj spać, miałem pojebany dzień, tak jak ty Pipi.
- Miłych snów.
- Nawzajem. - Sezam rozłączył się.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania