Szaleństwa Leona Jaszczurki, przyjaciela demona z Broniszowic

Ilekroć przejeżdżam jako radny powiatowy przez Broniszowice, to zawsze, ale z pewnym dziwnym lękiem, spoglądam na czerwoną wieżę ceglanego zrujnowanego kościoła, którego nikt od lat nie chce odbudować, bo ponoć był to jakiś tam protestancki. Z nim wiąże się smutna historia z czasów potopu szwedzkiego. Zamordowano tam w okrutny sposób kilkadziesiąt niewinnych panien szlacheckich, aby pohańbić ich ojców wiernych Ojczyźnie, a chłopom kazano się temu przypatrywać.

Zły duch tej zbrodni, jak od stuleci opowiadają tutejsi, krąży nad wioską i jak jakieś widmo od czasu do czasu opętuje kogoś. A to ktoś kogoś zamordował albo okradł, ale i jeszcze gorsze rzeczy się zdarzały. W pobliskim stawie utopiła się para kochanków, bo im rodzice zabraniali się pobrać. A przy torach kolejowych postawiono kamień upamiętniający samobójczą śmierć sprzed kilku lat pewnego młodzieńca, który miał jedną nogę krótszą i cierpiał z tego powodu bardziej psychicznie niż fizycznie. To tylko część tych strasznych zdarzeń, bo tak w ogóle spoglądając na ludzi w tej miejscowości, to widać, że nie gości na ich twarzy uśmiech, a policja nie chętnie tu przyjeżdża, ale często są wzywani: ktoś kogoś w knajpie pobił, mąż zmaltretował żonę, a jakiś pijaczyna znowu ukradł kury. Takie jest oblicze Broniszowic — wsi na końcu świata, bo przecież leży tuż przy polsko-czeskiej granicy.

Być może nie wspominałbym o tej miejscowości, gdyby nie pewne głośne zdarzenie sprzed tygodnia, opisane w regionalnej prasie. To sprawa jeszcze niewyjaśnionych przyczyn pożaru domu Leona Jaszczurki.

Szczerze mówiąc, to trochę drżę ze strachu, wspominając o tym człowieku. Ludzie w okolicy go znają, a w Broniszowicach mówią, że demon okrucieństwa i nienawiści opętał go i to od wielu lat.

Najpierw opowiadano o licznych tajemniczych kradzieżach i to właśnie jego podejrzewano. Potem wyszła sprawa jego żony. Pobił ją i wyrzucił z domu. Ponoć wyjechała do syna i od dwunastu słuch po niej zaniknął. Innym razem baby na wsi opowiadały o jego dziwnej kochance, którą trzymał w osobnym pomieszczeniu na zewnątrz domu i wykorzystał ją w zamian za mieszkanie do prac ogrodowych i domowych. Biedaczka pewnej nocy uciekła. Ostatnio chwalił się, że ponownie się ożenił. Niby to prawda, bo w jego domu pojawiła się pewna starsza kobieta, lecz ludzie mówili, że to była pacjentka pobliskiego szpitala psychiatrycznego — tak złośliwie gadały wiejskie baby, aby bardziej zniekształcić tak i tak złe oblicze Jaszczurki i podkreślały, że z takim typem może tylko wariatka się związać. To tylko jedna karta historii jego diabelskich poczynań, bo są gorsze sprawy. Ów opętaniec, jak mówili tutejsi — przyjaciel demona Broniszowic, zniszczył sąsiadowi dom i to podstępnie. Pewien młody lekarz z miasta powiatowego kupił sobie dużą, opuszczoną od lat chałupę, z zamiarem przekształcenia jej kiedyś na letnisko. Jego nieszczęściem było, że chałupa graniczyła z domem Jaszczurki. Tenże opętaniec postanowił przepędzić nowego właściciela. Powód był prosty. Jaszczurka od wielu lat korzystał z działki przy tym domu, nawet od czasu do czasu wycinał tam drzewa bez żadnego pozwolenia. Cały czas korzystał ze znajdującej się tam studni, a że był skąpy, to nie załatwił sobie dostępu do publicznej wody. Miała przecież niby tu darmową. A to właśnie się stało powodem zniszczenia dobytku nowego sąsiada, który tu rzadko przyjeżdżał. Uważał, że niszcząc mu dom, przepędzi go i będzie mieć dalej wodę.

Po kilku latach chałupę doprowadził do ruiny. Lekarz nie dał sobie rady z Jaszczurką i sprzedał domostwo za byle jakie pieniądze, aby mieć święty spokój. Nieszczęściem jego było to, że nikt nie chciał kupić, tylko Jaszczurka odkupił. Jego triumf nie miał granic. Zabrał się do roboty, zaczął uprawiać tam ogród, nawet nielegalnie założył staw. Wszystko niby się uspokoiło, aż tu nagle pewnej nocy pojawiła się policja i pogotowie ratunkowe. Następnego dnia ludzie opowiadali, że Jaszczurka pobił swoją żonę, a ta biedaczka z rozpaczy chwyciła za nóż i go zraniła. Oboje wylądowali w szpitalu, z tą różnicą, że Jaszczurka na reanimacji, a żona w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.

Spokój zapanował na wsi, ale to była typowa cisza przed burzą. Po miesiącu pojawił się Jaszczurka. Wyraźnie było widać, że schudł i posiwiał, a także ledwo chodził. Ludziom coś tam poruszyło się w sercu, lecz nadaremnie. Jaszczurka okaleczony i upokorzony nagle nabrał sił i to piekielnych, nawet ognistych. Tego osobiście nie widziałem, choć mieszkam okolicy, ale gazeta regionalna podała, że miał miejsce pożar pierwszego piętra domu Jaszczurki, który w tym czasie spokojnie przyglądał się płomieniom. Nawet nie wzywał pomocy, a straż pożarną wezwali sąsiedzi. Kilka godzin trwała akcja ratunkowa. Policja wstępnie ustaliła, że istnieje pewne podejrzenie. Sprawcą pożaru miał być Jaszczurka, który nie tylko, że stał obojętnie przed płonącym domem, ale wcześniej komuś powiedział, że jego syn upomina się o prawo własności. Dom ostatecznie stał na Jaszczurkę i jego pierwszą żonę, z którą nie uregulował sprawy własności. Po jej śmierci, a niedawno zmarła, spadek należał się synowi. Jaszczurka wolał zniszczyć niż sprawę prawnie załatwić. Ponoć chodzi po wsi, bo ludzie tak gadają i się śmieje z ludzi i coś tam sobie pod nosem gada:

- Mnie nikt nie zniszczy, nawet demon, bo on przyjaciół nie powala na ziemię!

Po głowie mi chodzi zamiar, choć brzmiałby śmiesznie, że jako radny powiatowy powinienem publicznie ostrzegać każdego przed przyjazdem do Broniszewic.

Może należałoby przeprowadzić egzorcyzmy, lecz tamtejszy proboszcz mówi, że choć na pewno diabeł istnieje, ale trzeba byłoby jezioro wody święconej użyć, by grzechy wsi zmyć i demona przepędzić, a wie o tym wiele. Nie chciał powiedzieć, bo chroni go tajemnica spowiedzi.

A wy, dobrze wam radzę, nie przyjeżdżajcie do Broniszowic i nie spoglądajcie nawet z daleka na tę wieżę zrujnowanego kościoła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • befana_di_campi 17.06.2020
    "...którego nikt od lat nie chce odbywać..." - a po jakiemu to? Literówki proszę poprawić ;-)

    Życzliwie :)
  • Matt Custor 17.06.2020
    Sz. P.,
    serdecznie dziękuję za uwagę.
    Problem w tym, że tekst po napisaniu i naniesieniu poprawek wprowadzam do korektora online, a to maszynka, która nie myśli i czasami jest złośliwa, bo przekształca poprawne słówka. Jak tu ufać nowoczesności?
    Pozdrawiam!
    MC

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania