Szczęście obojga, czyli krótka historia siostry Ludmiły - bizarro i czarny humor

„Baśka miała fajny biust, Ania styl, a Elka całowała cudnie”, mówią słowa znanej piosnki. No cóż, może i miała fajny biust, ale to nie była Baśka, tylko Ludmiła, i to na długo zanim została zakonnicą. Znalazła się w parafii Wszystkich Świętych (i Nieświętych) jakiś czas temu, ale jej talent muzyczny do wyszukanych improwizacji awangardowych dojrzał bez wątpienia za kadencji nowego duszpasterza, który okazał się być dla swych parafian prawdziwym sadystą i szatankiem w ludzkiej skórze, a o którym to opowiemy sobie przy innej okazji. Z początku gruntownie wyedukowana organistka grała po bożemu, i to nie tylko songi „Big Cyca”, jednak z czasem sfiksowała na punkcie dodekafonii serialnej, produkując całą masę niestrawnych dla ucha i jakby rodem z taniego horroru dźwięków, które znakomicie wpisywały się w konwencję muzycznych tortur dusz(no)pasterskich.

Siostra była płaska jak oceaniczna płaszczka. Nie zawsze tak jednak było i wiąże się z tym osobliwa historia, a nawet męska histeria. Mianowicie dawno, dawno temu, jeszcze w ogólniaku, w high school musicalu Ludmiła doskonaliła się w grze w chińczyka, na klawiszach, lirze oraz w tańcu na róży, na krzaku róży. Grała na wyżej wymienionych chordofonach wszystkimi palcami zarówno prawej, jak i lewej ręki, a dodatkowo też – uwaga – cycuszkami. Wymiona zastępowały jej po prostu palce: jedenasty i dwunasty, przy czym wyraz „zastępowały” nie jest najszczęśliwszy. Zaprawdę, było na co popatrzeć i sądzę, że sam Chopin, gdyby mógł, toby sobie wstał z grobu i rzucił w diabły zimną jak głaz George Sand o męskim na dodatek imieniu (w sumie ona i tak nie żyje) dla tych paru impromptu mniszki-artystki. Przedstawiciele męskiej części ciała pedagogicznego, zwani w skrócie członkami, nigdy nie opuszczali egzaminów ani przesłuchań, jako że chcieli poczuć ją, ujrzeć jej wspaniałą grę. Kiedy zatem wykonywała wibrato, oni dygotali i zachowywali się nad wyraz seksualnie, kiedy z kolei osiągała ostatnie akordy kadencji wielkiej, oni finiszowali wraz z nią, mówiąc nieco bardziej ordynarnie.

Niestety, jak to często w życiu bywa, utalentowany biust, ewenement w skali światowej i XL, zbuntował się i obnażył swe niesamowite ambicje, niczym czarny łabędź bądź koń, oczywiście też czarny. Albowiem zuchwałe toto zamarzyło o karierze baletowej, level rosyjski, a ponieważ mu było z Ludką nie po drodze, toteż rychło zażądało separacji, na co i sama zainteresowana wyraziła zgodę. Wolna, pozbawiona balastu niewiasta mogła nareszcie bez przeszkód kroczyć ścieżką kontemplacji i celibatu. Skorzystali też chirurdzy plastyczni, kapłani nowej wiary w wieczną młodość, którzy ją odciążyli, naturalnie za srebrniki.

Od tej pory wyemancypowany gruczoł mlekowy toczył się, kiwał, bujał, przetaczał z boczku na boczek, podskakiwał, pląsał, esował, radośnie wibrował, a nawet koziołkował. Słowem: roztańczył się tak, że daj Boże zdrowie! Musiał jeszcze tylko nauczyć się cyrylicy. I przestać wydzierać się jeden cyc przez drugiego w ojczystym języku Puszkina: „Ech, marzenia i lata nie powracają”. Problem został rozwiązany w taki oto sposób, że podczas gdy lewa pierś artykułowała rzeczowniki, prawa miała swobodę wypowiedzi co do innych części mowy: przymiotników, czasowników, przysłówków i tym podobnych. W sumie mogłyby też te sutki paplać na zmianę, tak zdanie po zdaniu, gdyby tylko chciały, jednak abstrahując od wszelkich detali najważniejsze, że kompromis – pierwsze na świecie porozumienie między gruczołami – został wypracowany i notarialnie przypieczętowany. Dla wyemancypowanych pomponów nastała wieczna wiosna, wiosna radosna. Powiało optymizmem, LGBT i Maderą (tam zawsze jest tak ciepło i przyjemnie). Teraz należało już tylko piąć się po szczeblach kariery, a po schodach Teatru Bolszoj kicać, no i trzymać się zawsze razem, co zważywszy na anatomię każdego biustu wydawało się być proste i oczywiste i oczywiście prowadzić mogło jeno do szczęśliwego zakończenia zwanego tak z hamerykańska happy endem. Sama zaś siostrunia żyła długo i szczęśliwie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • AlaOlaUla 06.12.2019
    To jest porąbane na maksa!!!
  • maciekzolnowski 06.12.2019
    To dobrze czy źle? :)
  • AlaOlaUla 06.12.2019
    Dobrze.
  • maciekzolnowski 06.12.2019
    I wszystko jasne.
  • maciekzolnowski 07.12.2019
    Dzięki za odwiedziny i komentarzyk, tak w ogóle. :-)
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Ty też nie czytasz i nie komentujesz innych.
    ...
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    A potem wielki płacz: nikt mnie nie czyta, nikt nie komentuje, sami pieprzeni egoiści.
  • maciekzolnowski 07.12.2019
    A wiesz, że zaraz sobie poczytam. Sobota, wieczór, słodkie lenistwo, a czasu wolnego nadmiar. Ale od razu mówię, że poezji nie komentuję, na poezji to ja się nie znam. Proza inna rzecz. Tak więc do zobaczenia na Twoim profilu! :-)
  • fanthomas 13.01.2020
    Lubię niepoważne teksty pełne absurdu i dziwności, dlatego ten też przypadł mi do gustu
  • fanthomas 13.01.2020
    PS. Widziałem twoje nowe opko na niedobrych. Genialne i mocno lovecraftowe

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania