Szkarłatny Łowca-Rozdział 1

Nowa seria, nie wiem, czy się spodobają przygody Zero w kosmosie, ale zapraszam do przeczytania.

 

Skoro rozległe tereny planety mogą tak przerazić, to co powiecie o kosmosie? Czarnej nieskończonej pustce, która jest równie piękna, jak i niebezpieczna. Według znanego podziału istnieje ponad dziesięć systemów, jednak są to dane niepewne, zważywszy na to, że wszechświat nie ma granic.

Sources-zawiera planety, służące do wydobywania surowców o różnych stopniach trudności

Polis-najbardziej rozwinięta ze wszystkich, znajdziemy tutaj siedzibę Zjednoczonych Nacji, ojczyznę Cesarstwa.

Skand-można określić, jako siedzibę wojen domowych, tam wciąż echo konfliktów nie ustaję.

Pirad-niczego tu znajdziesz oprócz różnego rodzaju piachu i niebezpiecznych podziemnych stworzeń, każdy przewodnik odradzi ci udanie się w te współrzędne.

Hindi-jeśli masz wystarczającą ilość plastydów i paliwa na tamtejszych planeta odnajdziesz wszystko, od nowej żony do tytułu szlacheckiego.

Celt- dzikie zakątki wszechświata, nawet szaleńcy omijają te kwadraty z daleka. Oprócz tych sześciu istnieją jeszcze cztery, tak zwane zagubione. Nie ma w nich nic oprócz gazowych olbrzymów, złomu z licznych wojen, czy niebezpiecznych anomalii pokroju czarnych dziur, korytarzy ogromnego ciśnienia, mogącego zmiażdżyć krążownik.

W znanym świecie liczą się cztery frakcję, Zjednoczone Nacje z siedzibą na Zeusie, którym rządzi Rada w sposób demokratyczny, Cesarstwo związane z planetą Ares, Gildia, czyli inaczej Związek kupiecki, obsadzające Siwe w galaktyce Hindi oraz piraci o nieznanej lokalizacji kwatery głównej. Największe wpływy, największa władza, jeśli chcesz coś znaczyć, musisz mieć za sojusznika, którekolwiek z nich.

Tymczasem w systemie Skand mały stateczek zmierzał ku planecie złota i przepychu do Asgardu. Dobry obserwator i znawca sprzętu wojskowego szybko, by rozpoznał w kosmicznym pojeździe stary, ciężki myśliwiec cesarstwa „Ikar”, w odległych dziejach maszyna ta siała spustoszenie swoją potężną siłą ognia i prawie niezniszczalnymi tarczami, teraz mało kto ją pamięta. W obszernym kadłubie, w którym teraz mieściła się łazienka i sypialni, urzędował obcięty na krótko młody mężczyzna, w rękach trzymał klucz elektronowy, którym dokręcał zardzewiałe śruby.

– Gdybyś nie przeznaczał wszystkich plastydów na broń, moglibyśmy kupić uniwersalne narzędzie naprawcze, nie dość, że naprawy byłyby sprawniejsze, to usunęlibyśmy tą zżerającą pojazd rdze. – Metalowy głos dochodzący z kokpitu irytował Zero, naszego głównego bohatera.

– A gdybyś ty miał normalne ciało, już dawno kopnąłbym cię w ten denerwujący tyłek.

– Ha, ha, ha. I to jest zaleta bycia niematerialnym, możesz mnie cmoknąć w kable. – Jego brat bliźniak w wyniku różnych niemoralnych eksperymentów stał się zwojem danych, uzyskał wspaniałe umiejętności, ceną pozbycia się ciała, na całe szczęście Zero skutecznie go pocieszał wymyślnymi, przepełnionymi miłością braterską epitetami. Jak to się stało, że ofiary doświadczeń miały własny statek i przemierzały wolne otchłanie kosmosu? Kwestia szczęścia, wybuchu planety badawczej i zdolności rodzeństwa.

Młodzieniec podszedł do sterowni i rozsiadł się na fotelu drugiego pilota. Z pleców zdjął składany karabin wyborowy i sprawdził jego stan, na końcu rozładował magazynek, sprawdzając, czy baterie są na swoim miejscu. Nie cierpiał ogniw, uważał je za niedokładne, gdyż wyładowywały się po przegrzaniu broni, czyli nie wiadomo kiedy. Jedna bateria umożliwiała wystrzelenie pięć zwykłych wiązek bądź jednej potężnej, do broni można było załadować cztery takie, co dawało określoną ilość amunicji. Dzięki temu można było rozplanować akcję, a nie liczyć na to, że strzelanina nie będzie na tyle ożywiona, by w ogniu walki trzeba było wymienić nagrzane ogniwo na nowe. Za to w blasterze lubił je stosować, broń ta nie wymagała dużej mocy i prowadziła ogień w umiarkowanej szybkości, eliminując wady takiego zasilania.

– Ej ty entuzjasto wojennego wyposażenia, za dziesięć minut lądujemy, już załatwiłem to z obsługą naziemną. Mam nadzieję, że nie odkryją podwójnej zawartości twojego plecaka, karabin XS-15 jest dla nas zbyt cennym nabytkiem, by go utracić.

– Rob przestań marudzić, przecież wiesz, że konstruowałem schowek na niego przez długi czas, żaden skaner go nie wykryję, a tym bardziej strażnicy. Załatwiamy tego całego Wszechojca Longina i po dwóch dniach opuszczamy tę planetę, wchodzimy i wychodzimy, czy może być coś prostszego? – Chyba nie przekonał swojego cybernetycznego brata, gdyż niemal sekundę później, zabrzmiał głos pełen ironii.

– Tak samo mówiłeś na Ozyrysie, załatwiamy robaka i zgarniamy za niego okrągłą sumkę. I co? Ikar do naprawy, broń do wyczyszczenia, a sam śmierdziałeś tak bardzo, że moje czujniki szalały.

– Ale upolowaliśmy to draństwo...

– Tak, ponad połowa nagrody poszła na renowacje naszego wyposażenia. Ja bym to nazwał pyrrusowym zwycięstwem. – Zignorował brata, zostawiając mu lądowanie, a sam przyszykował się do wyjścia.

– Pamiętasz, by zabrać swoje PDA? Nie pomogę ci w żaden sposób, jeśli nie będziesz miał tego przy sobie.

– Dobra, dobra, ty zadbaj o to, by zatankować do pełna. Masz jeszcze coś na koncie prawda? – Zapiął swój pas pełen gadżetów i posprawdzał, czy wszystko ma.

– O to się nie bój, z tym paliwem nie dasz mi żyć... Raz zagadałem się z piękną androidką.

– Podczas gdy mnie ostrzeliwali członkowie Gildii... A kiedy dopadłem do statku, musiałem użyć jednego z naszych bocznych działek, by bronić się, zanim zatankujesz.

– Przeżyłeś, przeżyłeś. A ja straciłem szansę na przyjrzeniu się bliżej temu wspaniałemu nieorganicznemu ciału.

– Opanuj się, bo czujniki przegrzejesz, zadbaj o Ikara, w razie czego skontaktuję się z tobą.

– Powodzenia bracie. – Zero otworzył gródź zewnętrzną i znalazł się w porcie kosmicznym, w tej galaktyce nie uświadczysz innych form od tych poruszających się na dwóch nogach, tolerancja i akceptacja to nieznane słowa w tej części wszechświata. Wypełnił formalności i wkroczył do miasta pełnego przepychu, różnobarwne ubrania, złote ulice, szmaragdowe budynki to wizytówka Almaru, stolicy Asgardu, chronionej przez dobrze wyszkolone i uzbrojone wojsko.

Jednak nie to interesowało naszego bohatera, skręcił w boczną uliczkę i dzięki specjalnej formie rękawic wspiął się na dach, spojrzał na swój zegarek, była szósta po południu czasu lokalnego, miał nie wiele czasu, zanim dwie godziny później zacznie przemawiać jego cel. Rozpędził się i zaczął przeskakiwać budynek po budynku, szukając wygodnej pozycji strzeleckiej, znalazł ją ponad godzinę później, przy wielkim, jasnym neonie, reklamującym luksusową kawiarnię. Położył się na metalowej podłodze, włączył tryb maskowania i rozwinął swój XS, założył lunetę dalekosiężną ze wspomaganiem i załadował ładunek czterech baterii, odbezpieczył broń, a moc popłynęła ku zamkowi, tworząc nabój. Teraz wystarczyło czekać.

Półgodziny później zaczęło się show, przemawiali ministrowie, goście, lecz głównego gospodarza nie było, jednak jedna z postaci spowodowała obfite pocenie się u Zero. Na scenie, w tłumie siedział kapitan galaktycznej policji, Worset. Typ z przepaską, zasłaniającą oko i z małym służbowym blasterem na pasku siedział i obserwował otoczenie. Jeśli on tu był, to jego pieski także, łatwe zadanie likwidacji próżnego lidera zamieniło się w walkę o przetrwanie, mógłby teraz zarządzić odwrót, niestety utrzymanie statku w gotowości bojowej kosztuje, strata zlecenia nie wchodziła w grę. Nadal poprzez PDA do brata wiadomość o alarmie bojowym, a sam skupił się na zakończeniu misji.

Wreszcie zaczął przemawiać Wszechojciec, z wyglądu przypominał dobrotliwego dziadka, a ton jego głosu świadczył o tym samym. Ciekawe czym zdenerwował kogoś, że wydano wyrok egzekucji i to za trzydzieści tysięcy plastydów. Nakierował kółko celownika na pierś Longina i pociągnął za spust, wiązka lasera z olbrzymią prędkością przemierzyła sporą odległość i wypaliła wielką dziurę w ciele ofiary, nie obroniło go, ani specjalne szkło, ani wytrzymała zbroja, zginął na miejscu, a panika zalała, obserwujący wydarzenie tłum. Zero powoli wstał, gdy skończył chować karabin wyborowy, szykował się do ucieczki, gdy czerwony płomień przeleciał mu przed nosem.

– A dokąd to pan Zero się spieszy? Naczelnik pragnie porozmawiać z tobą. – Przed wejściem na dach stało pięcioro istot , ubranych w siwe mundury GPD (Galactic Police Department) i uzbrojonych w ciężkie miotacze K-5, jedna wiązka tego cudeńka, wypala dziurę w najlepszej zbroi. Miał niewiele czasu, zanim otworzą ogień...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kapelusznik 24.12.2018
    No... wielki powrót!
    Sorry że nie pisałem. Dużo roboty - zresztą: wywalasz z siebie opowiadania jak karabin maszynowy.
    Co niestety widać i w tym.
    Strasznie niedopracowane - jakbyś nie do końca wiedział co uczynić z scenerią i bohaterem.
    Na początku za szczegółowy i zbyteczny opis świata - można było to wprowadzać powoli i stopniowo.
    Brak przywiązania do bohatera. Pierwszy odcinek i już od zapoznania, przeszedłeś do sytuacji krytycznej - źle to wpływa na odbiór.
    Zbyt słaby opis ofiary - Wszechojciec - mogłeś podać historię czemu tak się nazywa
    Dlaczego cała akcja była niezaplanowana? Żadnego profesjonalizmu.
    Policjanci widzą snajpera który kogoś zabił - czemu nie strzelają od razu, albo nie paraliżują go jakąś specjalną bronią?
    Niestety słabe 3
    Na razie opowieść nie zachwyca
    Za szybko idziesz z fabułą
    Wyczuwam jednak potencjał - może nawet lekki klimat jakby "kosmicznego STALKERA"
    Sam nie wiem.
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • krajew34 24.12.2018
    Dzięki za wpadniecie, cóż akurat to zlecenie nie jest sytuacją krytyczną, w drugim rozdziale się dowiesz dlaczego policja tak postąpiła.To tylko luźna seryjka sprawdzająca, czy umiem stworzyć coś w kosmosie. Ale i tak dzięki za przeczytanie.

    P.S teraz wrzucam jeden rozdział na dwa, jeden dzień.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania