Poprzednie częściSzklane deszcze - Prolog

Szklane Deszcze - Rozdział 17

BOŻE! Siedzę sobie chora w domu i pisałam to dosłownie cały dzień! I chyba po raz pierwszy naprawdę jestem zadowolona z rozdziału! Więc po raz pierwszy z dumą...

Zapraszam na moje Szklane Deszcze 

 

Rozdział 17

Donatello

 

– Wolę lato – mruknęła Anne, kiedy przekraczali próg.

Rozejrzała się dokoła. Spojrzała na niebo pełne szarych chmur, przed siebie na horyzont zasłonięty mgłą drobnych i zimnych kropel deszczu, w końcu na chodnik ''podziurawiony'' kałużami. Jakby zniesmaczona zmarszczyła przy tym nos.

– Chyba nie ma żadnej pory roku, o której mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że ją lubię – odpowiedział cicho i zamknął za nimi drzwi, odwracając od dziewczyny wzrok.

Przecież powiedział jej po prostu to, co myślał. Dlaczego więc było mu tak głupio?

Delikatnie potrząsnął głową i odruchowo poprawił szalik. Dogonił Anne, by wyrównać z nią krok i wysunął w jej kierunku ramię. Dziewczyna najpierw tylko uniosła brwi, ale kiedy zobaczyła poważny wyraz jego twarzy, wydęła usta i się złapała.

– Co masz do lata? – odezwała się w końcu. Donatello spojrzał na nią pytająco. – Mówiłeś że nie ma pory roku, którą byś lubił, więc co masz do lata?

– Pyłki – odezwał się po chwili ciszy. – Mam uczulenie.

Anne przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. Wydawała się walczyć ze sobą, żeby czegoś nie powiedzieć. Albo o coś nie zapytać.

– Płuca – dodał, patrząc przed siebie. Teraz to Anne miała zdezorientowany wyraz twarzy. Zerknął na nią kątem oka. – Miałaś ochotę zapytać, na co choruję, prawda?

Zarumieniła się, ale powoli pokiwała głową.

– Astma? – zapytała.

– Coś takiego. Tylko trochę ostrzejsze. Dlatego na przykład zaproszę cię teraz na kawę zamiast na lodowisko, bo po trzech czy czterech okrążeniach zacząłbym się dusić.

– Współczuję.

Wzruszył ramionami.

– Da się to przeżyć.

– Nie wątpię. Ale mimo wszystko, po prostu współczuję.

Donatello uśmiechnął się pod nosem.

– Chodź, zabieram cię na drugą najlepszą kawę w mieście.

– Dlaczego tylko ''drugą najlepszą''?

– Bo najlepszą to ci mogę zrobić, jak już przyjdziemy do mnie do domu.

Anne zaśmiała się cicho. A on musiał zwalczyć w sobie chęć porównania tego dźwięku do tego najsłodszego brzęczenia dzwoneczków.

Kawiarnia, do której ją zabierał, była jego ulubioną. Ciche miejsce w bocznej uliczne, bynajmniej nie skromne czy ciasne. Miał wrażenie, że Anne lekko pobladła, kiedy zobaczyła ceny w menu.

– Hej – odezwał się, a dziewczyna podniosła na niego wzrok. – Bal za hajs z urodzin czy jak to się tam mówi. Więc nie wstydź się, bo mam za co stawiać.

Znowu cicho zachichotała.

– Więc wziąłbyś mi nawet najdroższą? – zapytała rozbawiona.

– Nawet dwie – odpowiedział, uśmiechając się lekko.

Wyraźnie się rozpromieniła.

– To takie dziwne, kiedy tak swobodnie się uśmiechasz – powiedziała cicho, nachylając się lekko nad stołem. 

– Przyznam, że też czuję się z tym nieswojo – stwierdził i skrzywił się lekko.

Anne znowu zachichotała. 

 – A teraz pewnie będziesz musiał się uśmiechać do gości – zauważyła rozbawiona. – Co teraz?

 – Będę myślał o czymś zabawnym. Zresztą pewnie wywrócisz się gdzieś w tle, to może nawet zachichoczę uroczo.

Zakryła usta dłonią, starając nie śmiać się głośno. Donatello znów uśmiechnął się delikatnie, widząc, jak się przy tym zarumieniła. Zaśmiała się jeszcze raz, a on zorientował się, że gapi się jak idiota. Na szczęście nie musiał się tłumaczyć bo przyszedł kelner po zamówienie. Sam powstrzymywał się od śmiechu, kiedy Anne tak niesamowicie rozbrajająco i dziecinnie pokazała na kawę w menu, zamiast zwyczajnie powiedzieć nazwę. 

– Nie umiałaś tego wymówić? – zapytał rozbawiony, kiedy kelner odszedł. 

Wzruszyła ramionami.

 – Café... fut – przeczytała z wysiłkiem.

 – Café fouetté – poprawił ją cicho i pokręcił głową. – Wydawało mi się, że jako dodatkowy język masz francuski.

 – Nie wywyższaj się, ja nie mam francuskich korzeni, Chevalier – mruknęła niby–zła.

 – Korzeni? My jesteśmy praktycznie Francuzami. 

 – Nie masz akcentu, kiedy mówisz po angielsku. 

 – No dobra, moi rodzice są. I dziadkowie. Firma jest francuska. 

 – Firma? – powtórzyła Anne, marszcząc brwi.

 – Nasza rodzinna. – Anne dalej patrzyła pytająco. – Entêtement? Obuwie sportowe? Daj spokój, wszyscy wiedzą. 

 – Czekaj, czekaj, Chris ma te buty. – Nagle szerzej otworzyła oczy. – To jest firma twojej rodziny?! Boże, przewodniczący, ty jesteś bogaty!

Donatello pokręcił głową. 

 – Dziadek jest. Ma piątkę dzieci. Mój tata i jeszcze czwórka do podziału. No, piątka, odkąd rodzice wzięli rozwód. Mama jest dla niego jak szóste dziecko. I to ulubione.

– Czyli później firma przejdzie na nią? 

Mógł chwilę odwlec odpowiedź, bo przyszedł kelner z ich kawami. Anne posłodziła swoją i pomieszała. On powoli, ostrożnie pociągnął łyk. Oparzyła mu usta, ale napił się jeszcze raz zanim w końcu cicho się odezwał.

 – Na mnie. 

Anne zachłysnęła się kawą. Pomachała dłonią przed twarzą, kaszląc, ale wciąż patrzyła na Donatello szeroko otwartymi oczami.

 – Wow – wydusiła w końcu. – To... Duża odpowiedzialność.

Wzruszył ramionami, jakby chciał udawać, że wcale nie myśli tak samo.

 – Już w gimnazjum byłem oswajany z tą myślą. "Bądź dobry, grzeczny, zdolny, a nawet rodzice będą kiedyś dla ciebie pracować." – Obrócił łyżeczkę w palcach. – Po liceum zacznę praktyki. Dziadek chce, żebym studiował i jednocześnie zdobywał doświadczenie w pracy. Po studiach mam przejąć część firmy, zobaczymy, jak mi to będzie szło i najprędzej za pięć lat od teraz będę właścicielem Entêtement. W co szczerze wątpię. Na pewno zajmie to co najmniej dziesięć lat. 

 – To chyba nawet lepiej – zauważyła Anne. – Więcej czasu na przygotowanie i w ogóle. 

Wyrównał filiżankę na talerzyku i po chwili znów wzruszył ramionami.

 – Studiować mam we Francji. Centrum firmy jest w Paryżu. Mam tam zostać do końca praktyk, bo kiedy firma będzie już moja, będę mógł robić wszystko według własnego uznania. Do tego czasu będę wracał może na niektóre weekendy i święta. A Agnes zostanie tutaj sama z matką, więc praktycznie sama. Wolałbym, żeby to potrwało maksymalnie pięć lat.

 – Och – wydusiła Anne. – Czyli... Po liceum wyjeżdżasz. Do Francji.

Powoli pokiwał głową. W końcu podniósł na nią wzrok.

 – Wcale mi się nie chce – mruknął. – Ale zmieńmy temat. Jak ci smakuje kawa?

 – Jest paskudna – stwierdziła Anne szybko.

 – Wzięłaś z rumem. Myślałem, że wiesz, co robisz.

 – Nie doczytałam.

Parsknął cicho śmiechem.

 – Niezdara – rzucił i pociągnął kolejny łyk kawy.

♥♥♥

 – Ma być dużo osób, większości nie znam – stwierdziła Anne, kiedy szli pod ramię w kierunku domu Chevalierów.

 – Dziewięćdziesiąt procent sportowców, dogadasz się – rzucił Donatello rozbawiony. 

 – A pozostałe dziesięć?

 – Ja, Alex, Monica, Agnes, Maia. 

 – Kim jest Maia?! – zawołała Anne ze śmiechem. – Ciągle ktoś o niej wspomina, a jak pytam to słyszę tylko "ściśle tajne".

 – Skarbnikiem – odparł Donatello, po raz pierwszy od dawna, szczerząc się jak głupi. – Ale pamiętaj, nie mów nikomu. Tajemnica państwowa. 

 – Okay – wyszeptała Anne konspiracyjnie i mrugnęła do niego, po czym sama uśmiechnęła się szeroko. – Masz naprawdę ładny uśmiech. I uśmiechnięty wyglądasz na młodszego.

 – To dobrze czy źle? – zapytał niepewnie.

 – Dobrze – stwierdziła Anne ciepło. 

 – To się cieszę. – Odwzajemnił jej wesołe spojrzenie. "Nie gap się, nie gap się, nie gap się" nakazywał sobie w myślach. Odchrząknął cicho. –  A wracając do gości, to się nie martw, przedstawię cię wszystkim. 

 – Jako...? – urwała pytająco. Lekko uchylił usta. Czy ona chciała, żeby... Czy naprawdę chciała, żeby przedstawił ją, jako swoją dziewcz... – Już koleżankę czy wciąż asystentkę? 

 – Och – zająknął się, lekko zdezorientowany. – Ja, um, zastanowię się, wiesz? 

 "Idiota" wyzwał sam siebie w myślach. Bo przecież jej już pewnie przeszło, a on też nie miał na to wcale ochoty. 

 – W ogóle głupia sprawa, bo pewnie zaprosili takiego Evana – zaczął nowy temat, żeby pozbyć się zażenowania. 

 – Nie lubisz go?

 – Lubię, lubię, tylko gorzej jak przyjdzie z dziewczyną.

 – A z kim chodzi?

 – Z moją byłą.

 – Och. – Teraz to Anne wyglądała na zdezorientowaną. Jakby dziwiła ją sama myśl o tym, że Donatello miał kiedyś dziewczynę. – No tak, to by było faktycznie niezręczne. Zgaduję, że nie rozstaliście się w zgodzie.

 – Zerwała ze mną przez telefon – odpowiedział skrzywiony. – Przynajmniej nie SMS–em.

 – Ona zerwała z tobą? – powtórzyła Anne, jakby chciała się upewnić. 

 – Co w tym dziwnego, ostatnio sama dosyć żarliwie wyliczałaś mi wszystkie wady.

Starała się ukryć rumieńce, chowając twarz w kołnierzu kurtki, ale i tak nie trudno było zauważyć jej zawstydzenie. Donatello zaśmiał się cicho i przyciągnął ją lekko. 

 – Przecież już się nie gniewamy, tak? – odezwał się i po chwili, po namyśle dodał: – Dobrze się dzisiaj bawiłem. 

Anne chyba chciała coś odpowiedzieć, ale już wchodzili na werandę, a Agnes otworzyła im drzwi, zanim zdążyliby chociaż wcisnąć guzik dzwonka.

 – Wszystkiego najlepszego! – zawołała i rzuciła się na szyję Donatello.

 – Coś jest nie tak – mruknął chłopak. Agnes odchyliła się, żeby na niego spojrzeć. – Zawsze wyglądasz dobrze, ale dzisiaj to już przesadziłaś. Moja mała siostrzyczka nie jest taka mała, co?

Obie dziewczyny zachichotały i wepchnęły go do mieszkania. Ze wszystkich stron zaatakowały go życzenia, confetti, zimne ognie, śmiechy, więcej życzeń i nagły wybuch muzyki. Tu ktoś poklepywał go po plecach, tu ktoś ściskał dłoń, tu ktoś przybijał piątkę. W tłumie twarzy zgubił i Agnes i Anne, więc powoli zaczął się przeciskać między ludźmi w kierunku kuchni. Nagle ktoś się na niego rzucił i uwiesił mu na plecach jak małpa. 

 – Wszystkiego najlepszego, Donnie! – wydarł się Chris. – Patrz jaki młyn! Ledwo co słychać!

 – Mam nadzieję, że uprzedziliście sąsiadów! – odkrzyknął Donatello. – Boże, duszno jak w piekle!

Chris w końcu zszedł na ziemię i stanął przed nim, wyszczerzony, z czerwonymi policzkami i błyszczącymi oczami, umazany brokatem i z confetti we włosach.

 – Jesteś pijany! – zawołał Donatello, też już zaczynając się uśmiechać.  

 – Wstawiony! Robiłem degustację, okay?!

Donatello zaśmiał się w głos, a Chris przystanął, uśmiechając się głupio.

 – Widzę, że dobrze się bawiłeś z Anne! Szkoda, że ledwo co słyszałem, bo już nie pamiętam dźwięku twojego śmiechu!

Przez chwilę obaj po prostu stali i się uśmiechali. Ktoś wcisnął Donatello butelkę piwa w rękę, ktoś porwał Chrisa, ktoś przytulał go składając życzenia, ktoś przypominał "stare dobre czasy", a pierwsza butelka zamieniła się na drugą. 

Nagle muzyka ucichła. Wszyscy stanęli w miejscu, a Donatello dopiero wtedy zauważył, jaki panuje tam ścisk. Czuł wszystkich dokoła siebie, powietrze było ciepłe i wilgotne od oddechów. 

Agnes krzyknęła, żeby zwrócić na siebie uwagę. Stała na stoliku w salonie, wszyscy odwrócili się w jej stronę. Wyłowiła wzrokiem Donatello i patrząc prosto na niego, zaintonowała "Sto lat", które zaczęło się od osoby do osoby, aż w końcu cały dom huczał jego urodzinową piosenką. Ale on widział tylko swoją siostrzyczkę, stojącą w centrum, na wysokich butach, w srebrnej, krótkiej sukience, z elegancko upiętymi włosami i kieliszkiem szampana w ręku i zaczęło powoli do niego docierać, że to już siostra, a nie siostrzyczka. I stał tak dalej, czując ciepło gdzieś w okolicach miejsca, gdzie powinno być jego serce.

Spojrzał obok na Chrisa i na Alexa, z którymi bywało różnie,  ale obaj byli z nim od początku, i na Monicę, która pojawiła się później, ale miał w niej dobrą przyjaciółkę, kogoś na kogo mógł liczyć. Żałował tylko, że nigdzie nie może dopatrzeć Anne. Zaczął się przeciskać w ich stronę, Agnes zeszła ze stołu. Miał wrażenie, że wszyscy na chwilę zamarli w bezruchu, zszokowani, ale po prostu rzucił się, objął ich wszystkich. Przez chwilę po prostu stali w kółku, obejmując się i śmiejąc, aż w końcu piosenka ucichła, a tłum zaczął się przerzedzać. Donatello odsunął się i rozejrzał zdezorientowany. Agnes zaśmiała się i pociągnęła go do tylnych drzwi, do ogrodu. Dopiero wtedy zauważył ten wielki namiot rozstawiony na cały ogród. 

 – Musieliśmy znaleźć coś, w czym wszyscy się zmieszczą! – krzyknęła mu do ucha, bo już znowu grała muzyka, teraz na zdecydowanie mocniejszych głośnikach. 

Uśmiechnął się i jeszcze raz ją przytulił.

 – Kocham cię! – krzyknął.

 – Ja ciebie też, Donnie! – Ale zaraz wyplątała się z uścisku i ze śmiechem wplątała się między ludzi z jego liceum, gimnazjum i wszystkich innych znajomych. 

Nagle pojawiła się przed nim twarz Patricka, ale on już nawet nie próbował składać życzeń, tylko objął go na szybko i poszedł dalej. 

Donatello odwrócił się dokoła własnej osi, zastanawiając się, gdzie iść teraz. Dostrzegł Monicę, gadającą z dziewczynami z ich klasy,  dalej stoliki z przekąskami i alkoholem, improwizowany parkiet, jakieś krzesełka i... kanapę? Co tam robiła kanapa?

Koledzy z klasy podeszli, próbowali życzyć mu wszystkiego najlepszego, któryś podał mu szklankę z wódką, on tylko kiwał głową i pokazywał, że nie słyszy. Napił się i kręcił się dalej, czując, jak robiło mu się coraz cieplej.

Robił już trzecie czy czwarte okrążenie, kiedy zauważył wchodzącą do namiotu Anne. 

Przebrała się, uczesała. Musiał zamrugać kilka razy.

W butach na niskim obcasie była niewiele niższa od niego. Zwiewna, krótka biała sukienka, sprawiała, że jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe i podkreślała ciemniejszą karnację. Dotarło do niego, że pierwszy raz widział ją w rozpuszczonych włosach. Może i się gapił, ale przyjrzał się, że pomalowała się, a przynajmniej usta. Widział tę ciemną czerwień nawet z tej odległości.

To była ta sama Anne? Jego mała asystentka? Oczywiście, że to ona, przecież zawsze była taka...

Szklankę, którą wcześniej zamierzał odstawić, teraz uniósł do ust i wypił na raz, żeby dodać sobie odwagi. A może po prostu chciał się upić, może po prostu tego teraz potrzebował.

...taka piękna.

Przedarł się przez tłum skaczących, pijących, spoconych ludzi. Przypominały mu się te dwa ostatnie lata gimnazjum, kiedy razem z Chrisem chodzili na wszystkie imprezy, na które zapraszali ich starsi koledzy. Jak mówili rodzicom, że wychodzą razem, więc żeby się nie martwili. Jak jeszcze obściskiwał się z Isabelle wszędzie, gdzie się dało, kiedy tylko oboje wypili po piwie, czy dwóch.

Ale to było kiedyś, bo teraz Chris go nienawidził, bo on przecież nienawidził Chrisa, a kiedy spotykał gdzieś przez przypadek Isabelle, oboje udawali, że się nie widzą. 

A Anne stała przed nim tu i teraz. On zgarnąwszy jeszcze jeden kieliszek po drodze, był już lekko wstawiony, a ona taka cudowna.

 – Wyglądasz niesamowicie! – krzyknął, ale ona pokazała na swoje uszy, po czym pokręciła głową.

 – Nie słyszę – poruszyła ustami. 

Teraz to on pokręcił głową. Złapał ją za rękę i pociągnął, ale nie w stronę wyjścia, żeby mogli porozmawiać, tylko w ten większy tłum, większy hałas. Lawirowali wśród coraz cieplejszych oddechów, coraz głośniejszych śmiechów i coraz chętniej tańczących ludzi. W końcu byli zaraz pod głośnikami,  gdzie nie dało się przejść już dalej. Chyba był już dość wstawiony, żeby zacząć tańczyć. W sumie to czemu miałby tego nie robić? Przecież to impreza, on właśnie skończył osiemnaście lat, ona w tym roku skończy siedemnaście, jeśli nie teraz mają tańczyć, to kiedy?

Więc zaczął tańczyć. Bo czemu nie?

Anne najpierw tylko się zaśmiała i pokręciła z rozbawieniem głową. Ale już po chwili tańczyła razem z nim. Tłum napierał na nich ze wszystkich stron, spychał ich na siebie, więc co chwila się muskali, ocierali, a Donatello nie wiedział, który oddech należał do niego, a który do Anne. Delikatnie objął ją w talii, po chwili poczuł jej dłonie na swoich ramionach, karku. Kiedy zaśmiała się znowu, nie słyszał tego, jedynie poczuł łaskotanie jej oddechu na szyi.

To jego serce biło tak mocno, czy to jednak były basy?

Przyciągnął Anne mocniej do siebie, schował twarz w zagłębieniu jej szyi, poczuł jak mocniej zaciskają się jej dłonie na jego ramionach. Przesunął nosem po jej skórze, nie chciał się odsuwać. Ona chyba też nie chciała, bo tylko odwróciła się i tańczyła dalej, przylegając do niego praktycznie całym ciałem. 

Miał wrażenie, że muzyka uderzała w niego falami, przewiercała na wskroś, że cała ziemia drżała, kiedy po prostu tańczył z Anne w tym tłumie, delikatnie muskając jej ciało dłońmi, co chwila chowając twarz w jej włosach i wdychając jej słodki zapach.

 

♥♥♥

 

Chris

Kiedy przeszedł z namiotu do domu, miał wrażenie, jakby wychodził z wody. Wreszcie normalnie widział i mógł normalnie oddychać. Chociaż, "wreszcie"? Lubił taki młyn.

Spojrzał na zegarek. Jedenasta. Tak się umawiali. Wszedł na górę do pokoju Agnes. Prawie wszyscy już byli, brakowało tylko Donatello i Anne. 

 – O, hej, mała – przywitał się z Maią. – Chyba się jeszcze dzisiaj nie widzieliśmy.

Dziewczyna tylko mocniej przyciągnęła do siebie kolana, siedząc na pufie. 

 – Ja cię widziałam, to ty mnie nie zauważyłeś – mruknęła. – W sumie żadna nowość, nie widać mnie nawet przez wizjer w drzwiach. 

– Ale jesteś urocza, jak laleczka! – zawołała Agnes i rzuciła się ją przytulać. 

Maia potulnie dała się głaskać, ale nie mogła sobie odpuścić komentarza.

 – Mówisz tak do mnie, a jestem rok starsza, no ok. 

Chris westchnął i wplótł sobie palce we włosy.

 – Tamci nadal tańczą? – zwrócił się do pozostałych Monici, Alexa i Patricka. 

 – Tak, ale Anne wie, że ma się zbierać. Powinni zaraz tu być – odpowiedziała Monica. 

I jak na zawołanie drzwi się otwarły. Chris nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy zobaczył Donatella wyraźnie już wstawionego, czerwonego na twarzy i spoconego.

 – Dajcie mi pięć minut – powiedział, wepchnął Anne do pokoju, a sam przeszedł do swojego.

 – Anne – odezwała się Monica. Dziewczyna odwróciła się do niej. – To jest Maia, pytałaś kto to. Maia, to jest Anne, "asystentka" Donatella. 

 – Nieźle mu asystowałaś na parkiecie – mruknęła Maia i uścisnęła dłoń Anne. – W ogóle niedługo to będzie trzeba mu asystować w chodzeniu prosto, czemu jeszcze nikt nie zabronił mu pić?

Anne nie odpowiedziała, wpatrując się w Maię, jak zauroczona. Chris parsknął śmiechem, pewnie też teraz porównywała ją do "laleczki". W sumie nic dziwnego. Pomijając swój nieprzeciętnie niski wzrost, Maia miała wielkie, niebieskie, wręcz dziecięce oczy i burzę ciemnozłotych loków. Do tego jej upodobanie do za dużych ubrań sprawiało, że wydawała się jeszcze drobniejsza niż w rzeczywistości. Kto doszukałby się w jej wyglądzie geniusza matematycznego? Bo zdecydowanie – Donatello nie mógł wybrać na skarbnika nikogo lepszego.

Rozmyślania przerwał mu krzyk, nie – wrzask, dochodzący z pokoju obok. Spojrzeli po sobie i wszyscy jak na zawołanie rzucili się do pokoju Donatella. Chris zatrzymał się już w drzwiach, zginając się ze śmiechu. Jubilat siedział na podłodze, gorączkowo wdychając lek z inhalatora. Spojrzał na nich, potem na kąt pokoju, znowu na nich.

 – CO TO JEST?! – wrzasnął znowu.

 – Kot – wydusił Chris. 

 – Wszystkiego najlepszego, Donnie! – zapiszczała Agnes.

Chłopak pokręcił głową, odłożył inhalator na bok i na czworaka podszedł do stworzenia chowającego się w cieniu. Ostrożnie wyciągnął rękę i czekał aż kot ją powącha. 

To było zbyt piękne, Chris czuł, jak zaczynał go boleć brzuch.

W końcu Donatello podniósł kota, choć to co trzymał w rękach bardziej przypominało zwykłą kulkę sierści w bliżej nieokreślonym kolorze.

 – W życiu nie widziałem równie paskudnego kota – stwierdził. – Fajny jest.

 – To ja wybierałem! – zawołał Patrick gdzieś z tyłu.

 – Dzięki – odkrzyknął Donatello, nie odwracając wzroku od kota. – Mogę go tutaj zostawić?

 – Tak, i tak nasikał już chyba we wszystkich kątach – stwierdziła Agnes i zaczęła go ciągnąć z powrotem do swojego pokoju. – Chodź, reszta prezentów, no chodź.

Zdecydowanie nie wyglądał, jakby chciał zostawić sikającego po kątach kota w swoim pokoju, ale po chwili dał się wyciągnąć. 

Tak niesamowicie dziecinnie wyglądał, rozpakowując prezenty. Może to była wina alkoholu, a może otoczenia kolorowych papierów, które musiał rozrywać rękami, bo przecież nie odmówiliby sobie tego widoku, dając mu nożyczki, ale wyglądał wręcz... Uroczo?

Chris potrząsnął głową, chyba też już zaczynało go łapać.

 – Rozrywaj to szybciej, bo wchodzę już w fazę "kocham wszystkich" – mruknął. 

Donatello chyba był już trochę dalej niż na "kocham wszystkich", bo odwrócił się do niego i trzepocząc rzęsami, zapytał:

 – Czyżbym zaczynał cię pociągać?

 – Teraz już zdecydowanie nie – odparł i rzucił się, żeby mu pomóc. 

 – Dawno już tak razem nie błaznowaliście – zauważyła Monica, opierając się o komodę i zerkając na nich z rozczuleniem. 

Obaj rzucili jej ponure spojrzenia i nawet nie odpowiedzieli.

 – Kolejna książka! – zawołał Donatello. – To się robi przewidywalne. 

 – Ja ci dałem prezerwatywy – rzucił Chris. 

 – No i to jest użyteczny prezent.

Większość obecnych tylko pokręciła tylko głową z politowaniem.

 – Jeszcze gdzieś w śmieciach jest zegarek od twojego ojca, ale chyba nie jesteś zainteresowany.

 – Jak ty mnie znasz. 

Anne też przyklęknęła przy górze prezentów i zaczęła potrząsać paczkami, próbując wyłowić te, które nie były książkami. Podawała je Donatellowi, jakby chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. 

 – Bluza.

 – Koszulka.

 – Prezerwatywy od Chrisa. 

 – Wino.

 – Planszówka? Ile ja mam lat?

 – Zestaw karaoke? 

Anne odetchnęła. 

 – Wszystkie nie–książki rozpakowane. 

 – Książki też – oznajmił Chris. – Oglądasz je, czy wracamy na dół?

 – Na dół – stwierdził Donatello. – Jeszcze nie śpiewam, niedopatrzenie. 

Chris zaśmiał się głośno, objął go jedną ręką i razem zeszli na dół. Szybko znalazł dla nich wolną butelkę wódki. Muzyka w namiocie już trochę ucichła, a ludzie częściowo przenieśli się do domu. Wszystkie fotele, krzesła, a nawet blaty, były zajęte przez rozmawiających i śmiejących się nastolatków. 

W końcu dobrnęli do kanapy w namiocie. Koledzy z równoległej klasy właśnie zwolnili miejsce, więc rozwalili się na niej wygodnie. Zaczęli pić, podając sobie na zmianę butelkę. 

 – Powiem ci coś – odezwał się Donatello, nachylając się. Wydawał się być bardziej pijany niż przed chwilą na górze. Ale tutaj nawet powietrze wydawało się być naprocentowane. – Ale tak w sekrecie.

 – Okay – odezwał się Chris ze śmiechem. – Mów mi. 

 – Powiem. – Nachylił się jeszcze bardziej. Chris czuł na sobie ciepło i teraz już niezbyt przyjemny zapach jego oddechu. Nie wiedział, czy to on zaczął się śmiać, czy Donatello, ale po chwili obaj już zanosili się pijackim chichotem. 

 – Anne Marie jest taka... – westchnął Donatello, prosto w jego ucho.

 – Uch, skoro podoba ci się dziewczyna to się odwal, pedale – zaśmiał się Chris, odpychając go, a Donatello zawtórował.

 – I kto to mówi – parsknął. Chris spojrzał na niego, unosząc brwi. – Daj spokój, przecież... Przecież to tylko ja... Jak ci się podoba do niego zagadaj.

  – Jesteś bardzo pijany, Donnie – mruknął Chris, czując jak kręci mu się w głowie. Bynajmniej nie od alkoholu. – Mówiłeś o Anne.

 – Ach, tak, Annie... Śliczna, nie? Jezu, a jej nogi, Chris, widziałeś jej nogi? Całowałbym te nogi od kostek, do... Boże, jest taka piękna. 

 – Leci na ciebie – zauważył Chris ze śmiechem. – A ty jej dałeś kosza, bo stwierdziłeś, że jest zmienna.

 – Dałem jej kosza, bo mi się podoba – mruknął Donatello, wtulając twarz w oparcie kanapy. – Jest taka dobra, taka miła i ciepła. Nie dla mnie. 

 – Kochasz ją, Donnie – podpuszczał go Chris rozbawiony. – Jest idealna, nie?

 – Nie. 

 – A co jest w niej nieidealnego?

Donatello zastygł w bezruchu, chyba starając się wymyślić odpowiedź. Chris nadal patrzył na niego z rozbawieniem. A może by tak zrobić mu pranie mózgu, póki jest pijany? Przecież Anne mu się podobała, Bóg jeden wiedział, czemu jej wtedy odmówił. Ona też była w nim zakochana po uszy.

 – Ej, Donnie – odezwał się cicho. – Zastanów się przecież, kochasz ją, dobrze wiesz, że ją kochasz.

 – Lubię ją – mruknął Donatello. – Mógłbym się z nią przyjaźnić. 

 – Ale chciałbyś ją całować. 

 – A ty byś nie chciał? 

 – Szczerze? Jest śliczna, ale nie chciałbym. 

Donatello uniósł się, by na niego spojrzeć. 

 – Ty głupi jesteś czy głupi?

 – Po prostu nie jestem w niej zakochany, w przeciwieństwie do ciebie.

Spojrzał na niego niepewnie. 

 – Mówisz?

Chris powstrzymując się od śmiechu i starając się za wszelką cenę utrzymać poważną minę, pokiwał głową. Donatello powoli powtórzył ten gest. Lekko chwiejąc się, wstał. Nic dziwnego w sumie, butelka którą cały czas się wymieniali była już praktycznie pusta. 

 – Gdzie ty idziesz? – zapytał Chris. 

 – Powiedzieć jej to.

 – Co? – parsknął. – Nie, nie robisz tego.

 – Oczywiście, że robię. 

Chris zaniósł się śmiechem, widząc jak bardzo Donatello był już zalany. Ale najwidoczniej świetnie sobie wciąż radził z chodzeniem, bo kiedy Chris w końcu się uspokoił, jego już nie było.

 

♥♥♥

 

Anne

Przeciskała się między ludźmi, w kierunku drzwi wyjściowych. Wszyscy byli tacy lepcy, powietrze takie gęste... Musiała wyjść choć na chwilę, wziąć głębszy oddech świeżego powietrza. Nie czuła się pijana, ale już lekko szumiało jej w głowie. Cicho mruczała przeprosiny, kiedy kogoś nadepnęła, czy popchnęła. Ale była już prawie przy drzwiach. Nacisnęła klamkę i przekroczyła próg.

Powietrze wręcz uderzyło ją w twarz zimnym batem. Objęła się i zaczęła trzeć ramiona, żeby się rozgrzać, ale czuła się, jakby właśnie się obudziła. W świetle latarni w końcu coś widziała, wreszcie mogła normalnie oddychać. Odetchnęła głębiej i postanowiła się przejść kilka domów dalej i z powrotem. 

W końcu mogła najzwyczajniej w świecie pomyśleć. Gęste powietrze i fale muzyki na imprezie wydawały się wręcz zalepiać jej głowę, utrudniając myślenie, sprawiając, że wydawała się taka ciężka i senna, gdy tylko spróbowała się na czymś skupić. Teraz nareszcie mogła spojrzeć na to wszystko z dystansu. Na to jak słodko Agnes usnęła przytulona do Alexa; na ukradkowe uśmiechy Chrisa; na jakąś dziewczynę, która przyszła na urodziny przewodniczącego, a ewidentnie unikała go przez cały wieczór. W końcu i na samego przewodniczącego, który podobno był już całkiem pijany. Szkoda, wcześniej był taki przyjemny. Wtedy na kawie tak swobodnie z nią rozmawiał, potem tak dobrze się z nim bawiła, tańcząc. Może faktycznie lepiej, że określił się w kwestii uczuć do niej. Może rzeczywiście mogliby się po prostu przyjaźnić, jeśli właśnie tego chciał. Może tak będzie lepiej.

Uśmiechnęła się sama do siebie. Lubiła go. Jako przyjaciela też by mogła. 

Nagle czyjś krzyk przerwał jej rozmyślania. Spojrzała do tyłu przez ramię.

 – ANNE MARIE! – wrzeszczał przewodniczący. 

Stanęła w miejscu i odwróciła się już całkiem. Chłopak biegł za nią jak głupi i nagle zatrzymał się w połowie drogi. 

 – ANNE! – Nawet z daleka widziała, jak bardzo pijany był, ale... – CHYBA CIĘ KOCHAM, ANNE MARIE!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 17

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (34)

  • Ichigo-chan 20.08.2016
    Dzięki za anonimowa piątkę ❤ jedynka też ok (y)
  • persse 20.08.2016
    Ta końcówka XD 10/10
  • Ichigo-chan 20.08.2016
    Dzięki ❤
  • Sky300 20.08.2016
    Co będzie dalej? Co będzie dalej?! xD To rzeczywiście zajebisty rozdział :)
  • Ichigo-chan 20.08.2016
    Coś na pewno! XD dzięki ❤
  • Głupi jesteś czy głupi? Xdd końcówka też mnie rozwaliła :D miałam chwilowe zaćmienie umysłu, kiedy zobaczyłam 'Szklane deszcze' na głównej, ale tak się ucieszyłam, jak ogarnęłam, że to to ❤️
  • Ichigo-chan 20.08.2016
    Zaćmienia się zdarzają xd dzięki ❤
  • Zozole 21.08.2016
    Jak zobaczyłam na głównej tytuł Szklane deszcze to mnie zaciekawił. Przeczytałam i jest suuuuuper! Cholera oby masz przewodniczący kolejnego dnia pamiętał co zrobił i tego nie będzie żałował. Kocham♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡ i czekam na cd. 5 ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Dzięki, Ichi liczy że zostaniesz na kolejne rozdziały ❤❤❤
  • Lotta 21.08.2016
    Właśnie skończyłam czytać wszystkie części. Super opowiadanie, czasami drobne literówki, ale świetnie się czyta. Czekam na ciąg dalszy. 5 :)
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Ichi ma nadzieję, że przeczytasz również kolejne części, które się pojawia ❤dziękuję ❤
  • KarolaKorman 21.08.2016
    ,,W butach na niskim obcasie była niewiele niższa od niego.'' - czy tutaj na pewno ma być ,,na niskim''?
    ,,brakowało tylko Donatello Anne. '' - zjadłaś i
    A ja mam nadzieję, że będzie pamiętał i wreszcie się ogarnie, a nie tylko rani tą słodką Anne :) Cudowna część :) Zdrowiej i pisz więcej, piąteczkę wstawiłam :)*
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Tak, na niskim, w sensie że Anne jest wysoka.
    Zły Donnie, kiedyś się ogarnąć musi. Dziękuję ❤
  • deus ex machina 21.08.2016
    Tytuł mnie zaciekawił, wiec przeczytałam wszystkie rozdziały. Bardzo mi się podoba :)
    I to wyznanie na końcu, boskie xD 5 :)
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Dziękuję, cieszę się, że dołączyłas do czytelników ^^❤
  • alfonsyna 21.08.2016
    Urocze jak zwykle i jak zwykle czytało mi się tak przyjemnie, że nie za bardzo zwracałam uwagę na jakieś błędy dowolnego rodzaju. ;) Gdzieś tam tylko "Francuzami" było z małej litery, a powinno być z wielkiej, no i tu: "po chwili oboje już zanosili się pijackim chichotem" - "obaj" zamiast "oboje", bo to chodzi o dwóch facetów. Nie wiem, czy coś jeszcze, może ktoś inny wyłapie. ;)
    W każdym razie miło zobaczyć taki długi rozdział i jeszcze to zakończenie. :D
    Dużo zdrowia życzę i jak najwięcej twórczych inspiracji. ;)
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Dziękuję ❤ zaraz poprawię ^^
  • nagisa-chan 22.08.2016
    Ichi wiesz co jak tylko zobaczyłam tytuł 'szklane deszcze' odrazu wlecialam w twe opowiadanie >.< Wrzuciłaś i mam nadzieję że będziesz teraz dodawać kochana <3 A ta końcówka boska <3<3<3 Kocham Kocham Kocham Kocham i tesknilam <3 :*
  • Ichigo-chan 22.08.2016
    Aaaa jak miło ♥ Cieszę się, że Ci się podobało ♥♥ tak tak, teraz będę dodawać i bardzo bardzo się starać ♥ Dziękuję ♥♥♥
  • Miętoowa 22.08.2016
    Prosze pisz szybko dalej ,bardzo mnie zaciekawiły twoje opowiadania są cudowne ♥♥♥ masz ogromny talent
  • Ichigo-chan 22.08.2016
    Dziękuję, jesteś bardzo miła ^^ postaram się pisać szybko ♥
  • Numizmat 26.08.2016
    Na początku czułem się trochę zagubiony, jakbym stracił wątek, no ale szybko wyjaśniło się co i jak.

    Dobra, a teraz karny jeżyk. Jak do ch*uja wafla można twierdzić, że kawa z rumem jest paskuda? :O

    Chciałbym też zaznaczyć, iż totalnie rozbrajają mnie te urocze serduszka zamiast standardowych gwiazdek *** :D

    " Co w tym dziwnego, ostatnio sama dosyć żarliwie wyliczałaś mi wszystkie wady" - zdanie do podziału z zastosowaniem jakiejś ludzkiej interpunkcji :P

    Wgl mam wrażenie, że Donacośtam nie zachowuje się w tym rozdziale jak on sam. Zamiast zwyczajowego ciętego i szorstkiego humoru, mamy nieco zagupionego w sobie, bełkoczącego idiotę wzdychającego za loszką xD

    Obie dziewczyny zachichotały i wepchnęły go do mieszkania. - hihihihihi :D

    Ze wszystkich stron zaatakowały go życzenia, confetti, zimne ognie, śmiechy, więcej życzeń i nagły wybuch muzyki. Tu ktoś poklepywał go po plecach, tu ktoś ściskał dłoń, tu ktoś przybijał piątkę. - A gdzie kolejki powitalne?

    "któryś podał mu szklankę z wódką" - czemu koledzy chcieli go zabić już na początku imprezy? Szklanka wódki popijana drugim piwem? Ja mówiłem o KOLEJKACH powitalnych, a nie PŁYNNYM ZGONIE!

    "Szklankę, którą wcześniej zamierzał odstawić, teraz uniósł do ust i wypił na raz," - no to po zawodach... teraz jak się dorwie do tej Anne, to już mu nawet nie stanie...

    "Przecież to impreza, on właśnie skończył osiemnaście lat" - mam nadzieję, że nie zapomniałaś o pasowaniu :D

    "Tłum napierał na nich ze wszystkich stron" - no to niezłą domówkę sobie urządzili. W klubach bywa większy luz xD

    "Jubilat siedział na podłodze, gorączkowo wdychając lek z inhalatora." - NO kurna tylko bez przesady xD Ma 2 latka czy jak? xD

    "Ja ci dałem prezerwatywy" -- ech... też mam takiego kumpla śmieszka, który wcisnął mi na urodziny gumki. Pajac.

    "wolną butelkę wódki" - takie coś nie istnieje.

    NOOOO :D To jak już tak się zaczeło dziać, to Numi prosić o wincyj! Ichigo mu dać! :P Piąteczka oczywiście ;)
  • Ichigo-chan 26.08.2016
    No alo alo smaczna to ona nie jest.
    ❤❤❤
    No to, no, to się zoperuje.
    A bo może, nie, nie mam żadnego wtlumaczenia.
    Ohiohiohiohio xd
    Fakt, tego brakło.
    Ale może on lubi zgonowac xd ja się nie znam, dla mnie czasem jedno piwo starczy i już jest fajnie.
    Numi bezwstydniku XDDD
    O czym
    No ale jak się tak skumulowali, to ten xd
    Jak sam zauważyłeś już powinien być martwy więc XDD
    Czm pajac ohohohohoh
    Nie nie istnieje tylko jest wysoce niskoprawdopodobne XDD
    Ichigo dać Numi nawet gwiazdka z nieba, dzięki, kc
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    "W tłumie twarzy zgubił i Agnes i Anne, więc powoli zaczął się przeciskać między ludźmi w kierunku kuchni." ~ przecinek przed drugim "i".
    " – Jesteś pijany! – zawołał Donatello, też już zaczynając się uśmiechać.
    – Wstawiony! Robiłem degustację, okay?!" ~ Ach ten wspaniały obowiązek <3
    "Przyciągnął Anne mocniej do siebie, schował twarz w zagłębieniu jej szyi, poczuł jak mocniej zaciskają się jej dłonie na jego ramionach." ~ Przecinek przed "jak".
    "choć to co trzymał w rękach bardziej przypominało zwykłą kulkę sierści " ~ przecinki przed "co" i przed "bardziej", bo wtrącenie.
    "– Kolejna książka! – zawołał Donatello. – To się robi przewidywalne.
    – Ja ci dałem prezerwatywy – rzucił Chris.
    – No i to jest użyteczny prezent." ~ Przynajmniej wiemy, jak zabierze się za Anne.
    "– Bluza.
    – Koszulka.
    – Prezerwatywy od Chrisa.
    – Wino.
    – Planszówka? Ile ja mam lat?
    – Zestaw karaoke?" ~ Powinno być "ochraniacz na ptaszka" lub ubranie dla ptaszka", albo "kombinezon ochronny dla ptaszka". Wiesz, bo ubrania i wgl.
    "mruknął Chris, czując jak kręci mu się w głowie." ~ Przecinek przed "jak".
    – Nie, nie robisz tego." ~ bardziej by chyba pasowało "zrobisz".

    Okej, czas na dłuugiego komenta.

    Już od początku mi się spodobało, takie słodkie, jak to Ef określiła, jak anime. Wszyscy mi się z nimi kojarzą, np. Taki Danio z Akasiem ♥ Anne trochę z moją Akane, nie wiem czemu XD Ale takie skojarzenie mi się oczywiście bardzo podoba, wracają miłe wspomnienia. Podoba mi się, w jaki sposób uwydatniłaś ich wady i zalety - przesadnie, ale mimo wszystko wyszło to naturalnie, a nie tak jak w anime, gdzie autorzy mają tendencje do zbytniego uwypuklenia zarówno wad i zalet, głównie chyba jednak wad.
    Podoba mi się, że stopniowo pokazałaś nam charaktery postaci i opowiedziałaś o ich problemach, głównie Sadysty i Age, o chorobie i ogólnie o wydarzeniach, które przyczyniły się do ukształtowania ich charakterów. Nie pisałaś, że on jest taki, ona taka, czego nie lubię, zwyczajnie nam to pokazałaś.
    Szczerze mówiąc szkoda mi Przewodniczącego i Age, głównie tego pierwszego, bo nie dość, że musiał zajmować się młodszą siostrą, to jeszcze rodzice mieli ich gdzieś, zajmowali się jedynie pracą, a on dorastał pod presją bycia kimś i miał robić coś, czego nawet nie chciał - prowadzić firmę i jeszcze przeprowadzić się do Francji. W sumie denerwuje mnie to, bo wkurza mnie, gdy rodzic ma gdzieś zdanie dziecka. Rozumiem, że rodzinna firma, ale skoro nie chciał, nikt nie powinien się zmuszać. A po Agnes widać, że bardzo przeżyła brak rodziców, przecież była w najgłupszym wieku i potrzebowała kogoś, kto pokazałby jej właściwą drogę, doradził. No bo, jak sama Age zauważyła - brat jednak nie zastąpi rodziców.
    Anne jest zajebista, taka wybuchowa, ma charakterek XD Wydaje mi się, że nie miała większych problemów w rodzinie, przynajmniej ona. No i jej brak koneser nieletnich, tak się rzucić na Age? ;D Podoba mi się, że nie bała się przeciwstawić Danionkowi i widać, że była wierna przyjaciołom, kiedy to wstawiła się za nim, kiedy ten dupek, Chris, zaczął mu wszystko wypominać.
    Chris, cóż... Został oficjalnie przeze mnie skreślony już na samym początku XD Dopiero później zaczęłam odczuwać na niego coś na kształt sympatii, ale nie ma na co więcej liczyć. A teraz niech płacze w kącie!
    Alex to jedna z najzajebistrzych postaci, zaraz po Przewodniczącym. No jak można być aż tak zapominalskim się pytam? XD Serio, to już nie jest Alzheimer musisz edytować ten opis. To jest wyższa szkoła jazdy, zapominalstwo lvl Alex. Lekarz powinien go zbadać, a nuż odkryłby nową chorobę. Ale jest przy tym taką ciepłą i sympatyczną postacią, umie zjednać sobie ludzi. Jest w tym opowiadaniu ktoś, kto go nie lubi? XD
    Patrick wydaje mi się nieco podejrzliwy przez to, że tak chłodno przywitał się z przewodniczącym. Mam wrażenie, że coś będzie z tym nim nie tak. Może coś knuje? Albo to ja wszędzie doszukuję się spisków?
    Monica (wcale nie przewijałam właśnie tekstu, by przypomnieć sobie jej imię, bo znowu wyleciało mi z głowy) jest dziwna. Jak mogła uznać Anne za małą, skoro ma ona ponad metr siedemdziesiąt? Z Anne też musi być w sumie coś nie tak. Bo jej uwierzyła. Ale poza tym jest sympatyczna, taka starsza siostra do rany przyłóż XD
    Maia w sumie nie wiem, choć też mam pewne podejrzenia co do niej, choć zbyt krótko ją znam, by coś spekulować.
    No i jeszcze rodzinka Anne ♥
    Jakim cudem w tym opowiadaniu jest tyle blondwłosych osób? O_O Wszyscy się notorycznie tlenią czy jak?
    sama historia jest przesłodka, uwielbiam romanse szkolne. Jest wiele zabawnych sytuacji i kontrastujących z nimi poważnych scen, co napawa mnie uczuciem szczęścia. Opowiadanie jest cudowne po prostu XD Niby kolejny romans szkolny jakich pełno, ale jednak ma w sobie tyle magii i cukru, że aż ma ochotę się je schrupać XD No i Przewodniczącego w szczególności. Czekam na pudełko po butach i dodatek do niego!
    Kocham twój styl, jest lekki i przyjemny, idealnie pasuje do tej historii ♥ A i błędów mało :3
    W sumie rozwala mnie ten pijany Danio, taki to niecodzienny widok XD Dziwne jest, gdy w ogóle się uśmiecha, a co dopiero taka sytuacja ;D W sumie zastanawiam się, czy urodziny innych też będą, a w szczególności Anne. Ach, gdyby Danio kupił jej na urodziny jakiś wisiorek, zapiął jej delikatny łańcuszek na szyi i dotknął jej policzka, przyciągnął bliżej siebie i szepnął ciche "Kocham cię" i pocałował... ♥ Ale znając życie dałby jej budzik, coby się spóźniać przestała. Choć w sumie nie, bo nie miałby jej na co dzień. Hm.
    Tak więc tego... Czekam na następny XD
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    A właśnie, jak pić wódę, to ze szklanki, zapamiętaj!
  • Ichigo-chan 26.08.2016
    Nie pijam wódki, bo z moją głową bym umarła, :c dzięki jeszcze raz ❤❤❤❤❤❤
  • NataliaO 26.08.2016
    Zaliczyłam dwa rozdziały, a myślałam, ze miałam więcej... Uśmiechnęłam się na zakończenie, fajnie to zrobił. Urocze. 5:)
  • Ichigo-chan 26.08.2016
    Dzięki ^^ ❤
  • Rasia 06.09.2016
    "Mówiłeś że nie ma pory roku" - przecinek przed "że"
    "Ciche miejsce w bocznej uliczne" - uliczce*
    "nie musiał się tłumaczyć bo przyszedł kelner" - przecinek przed "bo"
    "mruknęła niby–zła." - zbędny myślnik
    "To... Duża odpowiedzialność." - duża*, bo w sumie to kontynuacja myśli
    "a jak pytam to słyszę" - przecinek po "pytam"
    " – Co w tym dziwnego, ostatnio sama dosyć żarliwie wyliczałaś mi wszystkie wady." - w sumie rozdzieliłabym to na dwa zdania, żeby w pierwszej części wstawić znak zapytania
    "W tłumie twarzy zgubił i Agnes i Anne" - przecinek po "Agnes"
    "ktoś przytulał go składając życzenia" - po "go"
    "z którymi bywało różnie, ale obaj" - zbędna spacja przed "ale"
    "wypili po piwie, czy dwóch." - bez przecinka
    "To jego serce biło tak mocno, czy to jednak były basy?" - tu też
    "wpatrując się w Maię, jak zauroczona." - i tu
    "choć to co trzymał w rękach" - przecinek po "to"
    "Większość obecnych tylko pokręciła tylko głową z politowaniem." - bez jednego "tylko" ;)
    "Wszystkie nie–książki" - nie-książki*, krótko z tym myślnikiem :)
    "Oglądasz je, czy wracamy na dół?" - bez przecinka
    "wydawało się być naprocentowane" - bez "być", błędne sformułowanie
    "skoro podoba ci się dziewczyna to się odwal" - przecinek po "dziewczyna"
    "którą cały czas się wymieniali była" - przed "była"
    "widząc jak bardzo Donatello był już zalany" - po "widząc"
    "kiedy kogoś nadepnęła, czy popchnęła" - bez przecinka
    No błędów trochę, ale część też dłuższa. Zapomniałaś tylko dopisać, że kiedy tak przewodniczący i jego asystentka się o siebie ocierali, to jego rączki powędrowały na klapsa! :D Bardzo fajna część, taka rozweselająca. Podobają mi się nowe wątki i wyjaśnienia, jakie wprowadziłaś. Co prawda Donatello wykazał się tutaj dwubiegunowością umysłu, ale cóż zrobić, wyrzucił biedny chłopaczyna to, co siedziało mu w głowie. A, swoją drogą - dał jej kosza, bo mu się podobała, no toż to trzeba być facetem. :)) Dzisiaj tak króciutko (chyba) niestety, ale bardzo mi się podobała ta zmysłowość, która aż prosiła się, żeby wydostać się na zewnątrz (czytaj: Przewodniczący chciał całować Annie od kostek aż po.... KOLANA! Zboczeniec jeden, kolana są takie wrażliwe). Piąteczka :)
  • Ichigo-chan 11.09.2016
    faktycznie, zapomniałam zaznaczyć, że klaps się pojawił, teraz mi głupio :/ Chyba będzie trzeba czekać jeszcze trochę :,( xD Błędy niedługo poprawiam, dziękuję za wytknięcie ♥ i za komentarz ♥
  • MiętoowaMilka 14.09.2016
    Cudowne
  • MiętoowaMilka 14.09.2016
    Ucieło mi koma...
    Uważam,że jest G E N I A L N E ♥♥
    masz ogroooomnyyy talent dziewczyno, i nie martw się błędami, każdy je przecież popełnia ;)
    Mam nadzieje, że szybko dodasz nexta bo nmg się doczekać
  • Ichigo-chan 08.10.2016
    Dzięki ślicznie ♥ next się pisze ^^
  • Paradise 05.05.2017
    o matko! końcówka genialna! w ogóle cały rozdział genialny! <3 no co tu więcej pisać, masz talent! jakbyś kiedyś wydała książkę, to daj mi znać :) zostawiam 5 i lecę dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania