Pokaż listęUkryj listę

Szkoda odchodzić, a może by tak...(czyli jak zostałam ponurym żniwiarzem) cz3

„No dobra, to ile czasu mi zostało?”

Mężczyzna ponownie spojrzał na wyświetlacz telefonu. Nie wiedziałam już, czy dziennie zabierał tak wielu zmarłych, czy zwyczajnie pojawiły się już u niego początki sklerozy. Obie te opcje mogłam poczytywać jako dobry znak. W pierwszym przypadku mogli cierpieć na deficyt pracowników, więc wszystkie dodatkowe kosy powinny być mile widziane, w drugim, jak nic, będzie potrzebował kogoś do pomocy.

„Zostały dwadzieścia trzy minuty, ale nie wiem, do czego ci ta wiedza? Przecież w obecnym stanie już nic z tym nie zrobisz. W dokumentach jest przyczyna zgonu”

„A wsadź ty sobie te dokumenty w ...” rzuciłam w jego stronę poirytowana.

Czasu było już bardzo niewiele i nie miałam żadnej pewności, czy Żniwiarz nie spróbuje powstrzymać mnie przed tym, co przy odrobinie szczęścia zamierzałam zrobić.

Jakiś czas temu, tuż przed wypadkiem, widziałam w telewizji materiał o tym, do jakiego nadludzkiego wysiłku zdolni są ludzie w obliczu śmierci. Było tam coś, o determinacji i ogromnej sile woli, a czy mógł być ktoś bardziej zdeterminowany ode mnie? Zapewne tak, ale z całą pewnością nie w tym pokoju.

Plan był prosty, wymagał jedynie, bym odrobiną poruszyła palcami lewej ręki, jednak moje dłonie, od czasu wypadku nie poruszyły się ani razu, leniwie spoczywają po bokach tułowia.

Czas potrafi działać tylko na dwa sposoby albo pędzi, jak do ostatniej wolnej toalety, w czasie epidemii grypy jelitowej, albo wlecze się tak jak ja, w poniedziałek do pracy.

Ten mój, aktualnie pędził, na szczęście, po jakiejś chwili poczułam w palcach lewej dłoni coś na kształt mrowienia. Ręka, prawie niedostrzegalnie przesunęła się po materacu, by ostatecznie zacisnąć się na rurce, doprowadzającej tlen do moich strajkujących płuc. Wystarczyło pociągnąć.

Znowu łatwiej powiedzieć, niż zrobić, jednak moja determinacja osiągnęła już zenitu. Kontrolnie zerknęłam na Żniwiarza, ten jednak wydawał się nie widzieć moich starań. Szarpnęłam. Dopływ powietrza do płuc został przerwany, a ja, zamiast odpłynąć spokojnie w niebyt, poczułam panikę, ale na odwrócenie tego, co się stało, było już za późno.

Nie histeryzuj, próbowałam przekonać samą siebie, za kilka minut i tak miałaś być już martwa. Tak na pewno musiała czuć się butelka, którą zgniatano, by przed wyrzuceniem do kosza pozbyć się z niej reszty powietrza. Zapadałam się w sobie.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Angela 29.11.2018
    Jupi, jak miło jest dołączyć do grona objedynkowanych :)
  • A. Hope.S 30.04.2019
    „A wsadź ty sobie te dokumenty w ...” teray już wiem czemu w 4 cz. ukazują sie tyły :D
  • Angela 30.04.2019
    : D
  • yanko wojownik 30.04.2019
    Dobre po całości i po częściach.
  • Angela 30.04.2019
    No już bez przesady, bo czuję że się rumienie : )
  • yanko wojownik 30.04.2019
    Angela, Całkiem bez, i w ogóle że. "się rumienie" nie wnikam w Twój kieliszek - każdy się lubi czasem porumienić.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania