*** (Szliśmy razem w mroku nocy października)

//hej, Marchewkowa Księżniczka już jest: (http://www.opowi.pl/marchewkowa-ksiezniczka-03-a41102/)\\

 

//uwaga: to coś to jakiś stary tekst, który wyciągnąłem z bagna, bo uznałem, że w sumie można go wstawić. Znaczy, nie jest to jakaś super jakość, ale coś tam sobą reprezentuje i w sumie jest dość ciekawy. Taki trochę tekst-ciekawostka.\\

 

Ma dłoń w twej dłoni. Twe oczy w mych oczach, a moje w twych... piersiach.

Szliśmy razem w mroku nocy października. Ja w czerni, ty zaś w bieli. Niczym dwa pola szachownicy życia. Oczy twe promieniały jaśniejącym błękitem, moje zaś gasły matową czernią. Ja wyniosły, wysoki, z piersią do przodu, ty zaś ukryta w puchach śnieżnego płaszcza. Twe złote włosy zlewały się ze światłami latarń, zaś me krucze jednoczyły się z ciemnymi alejami. Szliśmy więc tak niczym foka z rekinem. Niby zupełnie inne, niepasujące niczym puzzle z dwóch różnych układanek wrzucone przypadkiem do wspólnego pudełka, ale jednak zatopione w głębinach tego samego brudnego oceanu.

Jakby nas kto zobaczył powiedziałby pewnie: "Niezmierzone są głębiny świata, bowiem teraz, jak widzę i słyszę, przed mymi oczyma ukazuje się para wyimaginowana; w umyśle nie do pomyślenia, a jednak - istniejąca. Och, jakże oni z pozoru niepasujący i przez swą różnorodność odrealnieni, jednakże przy bliższym wglądzie uzupełniają się tak samo jak Zeus uzupełnia Herę, a Hera uzupełnia Zeusa. Emanuje z nich piękna i niepojęta aura absolutnej doskonałości. Gdyby ich oddalić od siebie byliby jak kosz i manta, natomiast gdy tak razem wędrują wśród mroków październikowej nocy są niczym piękny, twardy dąb i miękkie, czyste runo wypełniające las. Jeślibym miał umrzeć kiedy na własne życzenie, umarłbym teraz, w momencie widzenia tej anielskiej pary. Umarłbym, bowiem ich doskonałość napełnia mą duszę i wiem już, że piękniejszej i czystszej rzeczy już w życiu nie dojrzę. Ach, czymże jest życie jeśli nie obserwacją takich zjawisk. Nic piękniejszego doświadczyć nie można. Ach, ta para, te kolory, gracje i rewelacje - me życie napełnia się ich życiem i wiem już, że oni zostali dla siebie stworzeni, niczym Świat został zrodzony dla ludzi. Och, paro najczystsza, wiedzcie, że me uwielbienie i zachwyty są czyste jak wy sami. Idźcie, idźcie i szerzcie swą doskonałość. Victoria, victoria!"

Ku naszej wspólnej uciesze cel naszej podróży był jasny i wyraźny, niczym wyraźny jest księżyc na nocnym niebie. Spojrzałem na ciebie i wiedziałem, że ty wiesz. Dokładnie trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu obiecałem ci, pod tym samym nocnym niebem, że wybierzemy się raz jeszcze do wesołego miasteczka.

Wiem również czemu nalegałaś akurat na te miasteczko. To jedno z twoich ulubionych wspomnień z dzieciństwa...

Dawno, dawno temu, będąc małą dziewczynką mieszkałaś w tym oto mieście. Byłaś normalnym dzieckiem, takim jak inne w twym wieku. Bawiłaś się lalkami, ubierałaś niebieskie spódniczki w białe kropki, a wieczorem oglądałaś z rodzicami ten sam program co wszyscy twoi sąsiedzi. Byłaś szczęśliwa. Niczego ci nie brakowało, a czasami nawet miałaś więcej niż potrzebujesz. Zdawało się, że twoje życie jest idealne, jak ze snu. Miałaś przyjaciółki, wspaniałych rodziców i dobre oceny w szkole. I tak, twe życie było idealne. I pewnego, pięknego dnia, w wigilię twoich urodzin, twój ukochany ojciec sprawił ci piękny prezent. Prezentem tym był pobyt w wesołym miasteczku nad brzegiem morza. To było spełnienie wszystkich twoich marzeń, coś o czymś zawsze marzyłaś albo marzyłaś od chwili ich spełnienia. Wystroiłaś się w najpiękniejszą sukienkę jaką znalazłaś w swej małej szafie. Była to piękna, różowa sukieneczka w czarne kropki. Prezent imieninowy od twej zmarłej już ciotki. Złapałaś tatę za jego twardą, szorstką dłoń i wyszłaś. Po prostu wyszłaś. Drzwi czarnego mercedesa zamknęły się, a ty po chwili znalazłaś się w innym świecie. Piękne karuzele, pełno klaunów, dzieci i kolorów. Nigdy nie myślałaś, że istnieją tak piękne miejsca. Twa wdzięczność dla ojca była wręcz nieopisana. Rzuciłaś się mu w ramiona, on rzucił się w twoje małe ramionka. Czułaś bicie jego stalowego serca i spytałaś naiwnie: "Mogę się iść pobawić?". On zaś uśmiechnął się wręcz nienaturalnie, niewyobrażalnie, wręcz niemożliwie, jakby jego twarz miała się przepołowić, ale nic nie powiedział. Machnął tylko ręką i po spojrzeniu w jego żądne mordu, ojcowskie oczy wiedziałaś, że ta ręka znaczy "tak". Odbiegłaś od ojca i zostałaś wchłonięta przez kolorową masę karuzel i innych urządzeń, na których giną setki dzieci. On zaś stał gdzie stał i stawał się mokrą, białą plamą na tle morza. Bawiłaś się cały dzień. Jeździłaś na karuzelach z wizerunkami (zarzynanych, rozszarpywanych, błagających o zakończenie cierpień ludzi) pięknych, kolorowych koni. Robiłaś sobie zdjęcie z klaunami, jadłaś lody i poznawałaś nowych przyjaciół. Wiedziałaś, że to najpiękniejszy dzień twojego życia i chciałabyś aby trwał wiecznie. Niestety, późnym wieczorem miasteczko zostało zamknięte, a ty wsiadłaś do czarnego mercedesa i odjechałaś. Po prostu odjechałaś... ale wróciłaś. I wracałaś, i wracałaś. Co roku, w ten sam dzień. I wróciłaś też dzisiaj. W piękną, październikową noc...

Ze mną. Na zawsze.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Szudracz 31.03.2018
    Było tak błogo, aż tu nagle ciach i rzeźnia. :)
    Dziwne masz chwilami łączniki, takie oryginalne i nie wiem czy poprawne w odmianie.
    Jesteś prawie w foremce, wycisnąć z Ciebie można więcej pary. :) Podobało mi się :)
  • Pan Buczybór 31.03.2018
    heh, fajnie, że staroć się spodobał :)
  • Canulas 31.03.2018
    Niczego ci nie brakowało, a czasami nawet miałaś więcej niż potrzebujesz. Zdawało" - niż potrzebowałaś

    Nooo, creepy trochę. Od strony technicznej zbyt dużo dookreśleń, ale broni go niepokój treści.
    Lubię niedopowiedzenia
  • Pan Buczybór 31.03.2018
    dzięki za przeczytanie :)
  • Aisak 31.03.2018
    No, Hera to wszystkich uzupełniła.
  • Aisak 31.03.2018
    Czarny Mercedes, jak czarna Wołga, która ponoć porywała dzieci, pamiętam te Wspaniałe czasy.
    Trzyma w napięciu, różowa sukieneczka, po której spływa krew w kolorze burgundu.

    Muszę wieczorem, na spokojnie jeszcze raz przeczytać, bo w tym momencie dwie części są dla mnie mało spójne.

    W każdym razie dobrze, że wygrzebane z szuflandii :)
  • Pan Buczybór 31.03.2018
    Aisak Ta, szuflandia więcej cudów skrywa od Narnii
  • Skryty 31.03.2018
    "Ma dłoń w twej dłoni." -> Nie jest to literówka? (że "ma")

    Jakby nas kto zobaczył powiedziałby pewnie: -> Jakby nas kto zobaczył, powiedziałby pewnie:

    przy bliższym wglądzie uzupełniają się tak samo jak Zeus uzupełnia Herę, -> przy bliższym wglądzie uzupełniają się tak samo, jak Zeus uzupełnia Herę,

    czymże jest życie jeśli nie obserwacją takich zjawisk. -> czymże jest życie, jeśli nie obserwacją takich zjawisk.

    Wiem również czemu nalegałaś akurat na te miasteczko. -> Wiem również, czemu nalegałaś akurat na te miasteczko.

    Dawno, dawno temu, będąc małą dziewczynką mieszkałaś w tym oto mieście. -> Dawno, dawno temu, będąc małą dziewczynką, mieszkałaś w tym oto mieście.

    Wystroiłaś się w najpiękniejszą sukienkę jaką znalazłaś w swej małej szafie. -> Wystroiłaś się w najpiękniejszą sukienkę, jaką znalazłaś w swej małej szafie.

    On zaś stał gdzie stał -> On zaś stał, gdzie stał

    Ciekawe. Lubię teksty z tajemnicą. Pozdrawiam!
  • Pan Buczybór 31.03.2018
    O, dzięki za wypisanie błędów. W wolnej chwili poprawię
  • Justyska 31.03.2018
    Bardzo oryginalne, przesadzone, ale chyba łapie ten klimat. Szczególnie ten fragment zaczynający się od "Jakby nas kto zobaczył powiedziałby pewnie:" - uśmiechałam się przy czytaniu serio. Pozdrawiam :)
  • Pan Buczybór 31.03.2018
    heh, przesadzania u mnie sporo. Dzięki za przeczytanie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania