szmatka

Z zepsutego kranu kapała woda. Woda kapała

z zepsutego kranu.

Kap, kap - cisza - kap - cisza - kapu, kap, kapu.

Nieregularnie kapała. Ale słychać. Bo kapie na

 

taflę, co się w garnku uzbierała od kapania.

W nocy gorzej widać, ale lepiej słychać. Takie

kapnięcie w dzień - nic. W nocy, owszem - słychać.

Nie mogę zasnąć przez to kapanie. W ciszy po

 

kapnięciu czekam na następne kap. Nigdy nie

wiem, kiedy znowu skapnie. Im dłużej cisza, tym

pewniej, że za chwilę kapnie.

Usiadłem na łóżku i namacałem kontakt.

 

Zapaliłem światło. Jasno się zrobiło,

aż zmrużyłem oczy. Kapcie stały przy łóżku.

Założyłem je i poszedłem do kuchni. Garnek,

do którego kapała woda, przykryłem szmatką.

 

Dalej kapało, ale teraz już na szmatkę, prawie

bezgłośnie. No może trochę w kuchni było słychać,

ale bardzo przytłumione. W pokoju - nic.

Zgasiłem światło i położyłem się z powrotem

 

do łóżka. Za oknem czarno. Czasem tylko widać

białe kropki gwiazd. Ale nie mrugają. Jest cicho.

Leżę pod kołdrą i nadstawiam uszy. Wiem, że nic

nie usłyszę. Nie mogę usłyszeć kapania, bo

 

szmatkę położyłem.

A jednak! Znowu kapnęło! I za chwilę

znowu: kap, kap, kapu. I cisza. I znowu

kap. Aż cały zesztywniałem. Dlaczego wciąż

 

kapie? To znaczy, dlaczego znowu słychać

kapnięcia, skoro wcześniej szmatkę położyłem?

Bo kapało już wcześniej.

Podniosłem się z łóżka, namacałem kontakt

 

zapaliłem światło, założyłem kapcie

i poszedłem sprawdzić do kuchni. Szmatka

była na swoim miejscu. I tłumiła odgłosy

kapania.

 

I wtedy zrozumiałem! Słyszałem kapanie,

ponieważ usnąłem, i mi się śniło, że słyszę

kapanie! Śniło mi się, że kapie. Potem

obudziłem się i wtedy postanowiłem pójść

 

do kuchni i sprawdzić szmatkę. Kiedy się

obudziłem, odgłosy kapania (co oczywiste),

ustały.

Tylko skąd ta pewność, że się obudziłem?

 

Może śni mi się tylko, że poszedłem do kuchni

sprawdzić szmatkę? A może jeszcze wcześniej

już spałem? Może spałem już wtedy, kiedy

usłyszałem pierwsze kapnięcia, jeszcze przed

 

założeniem szmatki? Jak się o tym przekonać?

Trzeba pójść do kuchni i sprawdzić. Jeśli

pierwsze pójście do kuchni było tylko sennym

przywidzeniem, garnek powinien być odkryty

 

woda powinna kapać bezpośrednio na taflę,

która narosła w garnku i może nawet menisk,

może już się nawet przelewać z garnka.

Kto wie?

 

Ale przecież właśnie byłem w kuchni i niczego

to nie wyjaśniało. Szmatka leżała na garnku.

Ale czy szmatka położona na garnku we śnie

może stłumić odgłosy kapania? Więc albo śniłem

 

i widziałem szmatkę, bo ją wcześniej we śnie

na garnku położyłem, bo mi się śniło, że kapie,

to znaczy, że słychać jak kapie, bo kapało już

wcześniej; albo też obudziłem się ze snu

 

w którym słyszałem jak kapie, chociaż nie

powinienem nic słyszeć, bo przecież wcześniej

położyłem szmatkę. Więc to musiał być sen.

No chyba, że zasnąłem już wcześniej i tylko

 

mi się śniło, że śpię, i że śni mi się, że słyszę

kapanie.

Jak sprawdzić, czy to sen czy jawa?

Nagle wpadłem na pomysł. Wróciłem

 

tak szybko jak tylko mogłem do pokoju.

Tak! Były tam! Stały przy łóżku!

Kapcie stały równo przy łóżku!

A więc to jednak sen. Nie mogłem założyć

 

kapci i pójść do kuchni, żeby sprawdzić

szmatkę i równocześnie zostawić kapcie przy

łóżku! Stały tam równo, idealnie stykały się

bokami, dokładnie po środku między końcami

 

materaca, prostopadle do kierunku spania,

tak jak je zawsze zostawiam na jawie; ale to

dla niepoznaki tak stały dokładnie ułożone,

żebym nie poznał, że śnię.

 

To mnie nie mogło zmylić. Nie mogłem przecież

zostawić kapci przy łóżku i pójść w nich

do kuchni.

I wtedy popatrzyłem w dół na swoje nogi.

 

Byłem boso!

Nadal niczego nie mogłem być pewny.

Założyłem kapcie.

Wróciłem do kuchni po papierosy.

 

Woda kapała bezgłośnie na szmatkę.

Wyciągnąłem jednego papierosa z paczki

i zapaliłem. Śmierdział normalnie - jak to

papieros.

 

Rozgniotłem żarzący się niedopałek

we wnętrzu dłoni. Zasyczało.

Jeśli to był sen, rano obudzę się i po

zgaszonym papierosie nie będzie śladu.

 

Jeśli to była jawa, będę miał przynajmniej

jakiś dowód.

Następne częściszmatka ceratka (kłótne)

Średnia ocena: 3.2  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Pan Buczybór 30.11.2018
    psychodeliczne, no, może nie zupełnie, ale w jakiś chory sposób wciągające
  • Ritha 30.11.2018
    Musze to napisać - od czytania tego zachcialo mi sie sikać :D

    "I wtedy popatrzyłem w dół na swoje nogi.
    Byłem boso!
    Nadal niczego nie mogłem być pewny" - to najbardziej ekscytujacy moment

    Ciachanie w takich miejscach dziwnych nadaje temu rytm, podoba mi się, ale mozliwe, ze a) nie znam sie na wierszach (z pewnoscia sie nie znam), b) jestem padmieta i nie widze na oczy (jestem), wiec wisz...
    Dalam 5 i ide siku.
    Srednia jest skandaliczna, zwlaszcza, ze nie ma uzasadnien.
    Pozdrawiam
  • sensol 30.11.2018
    mój tekst jako środek moczopędny. to chyba dobrze
  • Aisak 30.11.2018
    Obcowanie z tym tekstem przypomina chińskie tortury.
    Tak bardzo wżyna się w umysł, że ma się ochotę na zrobienie sobie krzywdy.
  • sensol 30.11.2018
    to chyba nie dobrze
  • Canulas 01.12.2018
    Upiornie zacne # srogo pojebane
  • Smok 01.12.2018
    Pogubiłem się przy papierosie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania