Poprzednie częściSzpieg cz.1

Szpieg cz.5

Rozpoznała w nim tego samego człowieka, który wystawał pod jej oknem. Pół przymkniętymi oczami dostrzegła w Paula.

- Paul? - szepnęła.

Mężczyzna posadził ją obok nieprzytomnego Franka. Popatrzył na nią, bez słowa wsiadł do samochodu i odjechał.

Następnego dnia Lisa jeszcze przed rozpoczęciem służby, zapukała do gabinetu Kruger.

- Dzień dobry, szefowo. Mogę na chwilę - zapytała.

- Tak, siadaj. Jak się czujesz?

- W porządku, dziękuję.

- To, co cię do mnie sprowadza?

- Szefowo, proszę mi powiedzieć, co naprawdę stało się z Paulem? - poprosiła z poważną miną.

- Mówiłam ci już. Miał wypadek. Nikt nie odnalazł jego ciała.

- Nikt go nie odnalazł, bo Paul żyje. Wyciągnął mnie i Franka z samochodu.

- To nie był on - zaprotestowała Kruger. - Wiedzielibyśmy, gdyby wydostał się z wody. Zgłosiłby się.

- A jeśli on nie chce, żeby ktoś wiedział, że żyje? Widziałam go. Nie raz stał pod moim blokiem. Wczoraj mnie uratował. Wiem, że to on. A może... - zastanowiła się - może to nie był wypadek, tylko tak miał wyglądać. Tylko dlaczego nie odzywał się do mnie przez prawie dwa lata? - spojrzała na zmieszaną Kruger. - Pani coś wie - stwierdziła pewnie.

- Nie mogę ci powiedzieć.

- Czego powiedzieć? Paul naprawdę żyje?

- Nie mogę?

- Szefowo... Ja muszę to wiedzieć. Co się tak naprawdę wydarzyło?

- No, dobrze, ale nikomu nic nie mów.

- Tak jest!

- Zgłosił się do nas wydział narkotykowy. Szukali kogoś do pracy jako tajniak. Paul miał najlepsze predyspozycje. Ten mężczyzna, który was wczoraj wyciągnął to Paul. Teraz rozbraja gang narkotykowy od środka.

- Przez tyle czasu nic nie wiedziałam... Dlaczego nic mi pani nie powiedziała?

- Nie mogłam. To tajna akcja, o której wie tylko kilka osób.

Lisa przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć w słowa pani Kruger. Nawet nie przyszło jej do głowy, że jej ukochany jest teraz tajnym agentem. W jednej sekundzie smutek i żal zmienił się w gniew.

- Często pyta o ciebie - uśmiechnęła się Kruger.

- Ma pani z nim kontakt? - zdziwiła się.

- Dzwoni co kilka dni i zdaje relacje z przebiegu sprawy. Myślę, że zadzwoni jeszcze w tym tygodniu. Nie odpuści sobie dowiedzenia się, jak się czujesz.

Policjantka wróciła do swojej papierkowej pracy. Trudno było jej się jednak skupić. Myślami ciągle błądziła wokół słów szefowej. Podpisała ostatnie dokumenty i zbierała swoje rzeczy, by wrócić do domu. W drzwiach zatrzymała ją pani Kruger:

- Pozwól na moment.

Kobiety weszły do gabinetu. Kruger podała jej słuchawkę telefonu.

- Słucham - zaczęła niepewnie Lisa. - Paul?... Wszystko dobrze, ale byłoby lepiej, gdybyś nas nie zostawiał... Nie, nie chcę cię więcej znać - zakończyła i rozłączyła się.

Dwa dni później Lisa chodziła pospiesznie po mieszkaniu, nerwowo czegoś szukając.

- Kochanie, nie wiesz, gdzie mamusia zostawiła zegarek? - zwróciła się do córeczki siedzącej w łóżeczku. - Pewnie został w mieszkaniu Paula. No, trudno, później po niego pójdę - westchnęła. - Za chwilę powinna przyjść twoja opiekunka.

Po pracy Lisa udała się do mieszkania Paula. Weszła do środka. W skupieniu nasłuchiwała jakichś dźwięków, jakby licząc na obecność właściciela. Jednak wszędzie panowała grobowa cisza. Usiadła przy stoliku, zamyśliła się: "Dlaczego mnie zostawił? Źle mu było ze mną, że postanowił swingować własne zaginięcie? Przecież pytał o mnie. Chciał się spotkać. Mam dać mu szansę?"

Poszła do sypialni, położyła się na łóżku. Wtuliła się w pościel, która zdawała się pachnieć jego perfumami. Po policzku Lisy spłynęła łza. Wówczas usłyszała dzwonek do drzwi. Ostrożnie je otworzyła.

- Cześć, Lisa - Paul uśmiechnął się do zaskoczonej kobiety.

- Cześć - szepnęła.

- Mogę wejść?

- To twoje mieszkanie - z kamienną twarzą wzruszyła ramionami.

- Byłem u ciebie, ale jakaś kobieta powiedziała, że jesteś tutaj. Tęskniłem za tobą - rzekł, wchodząc do salonu.

Lisa podeszła do niego i z całej siły go spoliczkowała.

- Tęskniłeś, tak? To po co brałeś tę robotę? - warknęła.

- Lisa, ja tylko...

- Co tylko?! Wiesz, co ja przeżyłam? Myślałam, że nie żyjesz! Dzień w dzień płakałam za tobą i marzyłam, że w końcu się odnajdziesz! Byłeś osobą, którą kochałam! A ty mnie zostawiłeś i zgrywałeś bohatera, nadstawiając karku. Teraz przychodzisz, mówisz, że tęskniłeś i co? Co dalej? Myślisz, że teraz znowu będziemy razem?

- Wiem, że jesteś zła… - mówił spokojnie.

- Zła? Jestem wściekła za to, co zrobiłeś.

- Zrobiłem to, żeby ci zapewnić pieniądze, dobre życie.

- Mam gdzieś twoje pieniądze. Wiesz, że one nigdy nie były dla mnie żadnym wyznacznikiem. Chciałam ciebie.

- Ale znalazłaś sobie kogoś i ułożyłaś życie.

- Co? O czym ty mówisz? – zapytała zaskoczona.

- A ten młodzik, który odwozi cię do domu i to dziecko?

- Ten młodzik to Frank. Pracuję z nim od kilku miesięcy. A dziecko…

- Czyje jest?

- Policz sobie: Felicja ma roczek, do tego dodaj dziewięć miesięcy ciąży… Ciebie nie było niecałe dwa lata.

- Czekaj… Chcesz powiedzieć, że to moje dziecko?

- Brawo geniuszu – stwierdziła ironicznie – Felicja jest twoją córką.

- Wow! Poważnie? Hahaha… - ucieszył się i chciał szybko pocałować Lisę. Ta jednak cofnęła się.

- Nie tak jak szybko. Cały czas jestem na ciebie wściekła.

Paul spojrzał na zegarek, który pokazywał godzinę osiemnastą.

- Pamiętasz? – podszedł do niej – Stoimy dokładnie w tym miejscu, w którym osiem lat temu chciałaś mnie zastrzelić. Wtedy też był dwudziesty siódmy maja i też była osiemnasta.

- I wciąż mam ochotę to zrobić.

Oboje zaczęli się śmiać. Paul mocno przytulił Lisę, a ona wtulona w niego przez chwilę czuła całkowity spokój.

Następne częściSzpieg cz.6 ost.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania