Sztuka Demonizmu cz.1

Dla pewnej blondynki,która zainspirowała mnie do napisania tego opowiadania.

 

Było grubo po północy. Siedziałam na kanapie w salonie i oglądałam denny dramat. Jedyne światło, pochodziło od telewizora, przez co bolały mnie oczy, jednak pomimo tego, nie udało mi się zasnąć. Znowu. Od pięciu dni nie spałam, jednak nie byłam przez to wredna, lub zmęczona. Praktycznie nic się nie zmieniło. No może z wyjątkiem jednej rzeczy. Zaczęłam mieć, swego rodzaju...wizje i, co najgorsze, pojawiały się, kiedy sytuacja nie była odpowiednia. Przykład? Dwa dni temu, podczas spotkania biznesowego,zobaczyłam wypadek autobusu. No, ale zacznę od początku. Firma w której pracowałam, jako kierowniczka zarządzania finansami, miała podpisać ważny kontrakt z producentem komputerów, na ok. dwa i pół miliona złotych. Spotkanie miało odbyć się w niewielkim gronie, bez ingerencji mediów. Taaaa, miało. Oczywiście, jak przyszła moja kolej na zaprezentowanie działalności firmy, zrobiło mi się słabo. Nagle poczułam silny ból w skroniach i upadłam na stół przed sobą, rozlewając wodę ze szklanek i tłukąc je przy okazji. Zemdlałam. Stałam na ulicy. Było upiornie zimno i wiało. Rozejrzałam się. Nie było aut, kompletna pustka. Co dziwne, droga wydawała się być ze....światła. Emanowała białym blaskiem. Oczywiście pierwsze co mi przyszło na myśl, to to, że za mocno walnęłam głową o ten stół. Próbowałam ruszyć się na bok, ale nie mogłam. Już miałam zacząć panikować, ale zanim zdążyłam chociaż mrugnąć, obok mnie przejechał z zawrotną prędkością autobus i, ku mojemu zdziwieniu, rozbił się o tą pustkę za mną. Obróciłam głowę. Cały stał w płomieniach. Krzyknęłam.

Resztę możecie sobie dośpiewać. Przyjechała karetka, zepsułam spotkanie i zwymiotowałam krwią na swojego szefa. Z drugiej strony, mogło być gorzej....a nie, nie mogło. Chociaż przynajmniej mnie nie zwolnił, tylko wysłał na urlop, dla podratowania zdrowia. Ćwok. Wracają, byłam u lekarza, ale on tylko spojrzał na mnie, jak na osobę bez mózgu i oświadczył, że jestem zdrowa, tylko mam guza na głowie. Myślałam, że go zagryzę! Nie, żebym przed chwilą miała dziwną wizję czy coś! Kłóciłam się z nim, przez równą godzinę, aż w końcu przepisał mi leki, ale na uspokojenie. Przynajmniej tyle. Od tamtego dnia, nie zmrużyłam oka a wizje nie zniknęły. I tak moje wieczory, zaczęły wyglądać tak samo.

- Cudownie, Marry umiera - mruknęłam ze smutkiem. Właśnie główna bohaterka serialu, umierała w objęciach swojego, ukochanego Pablo. Super, kolejna śmierć. O a teraz Pablo ryczy. I...tak, teraz ja razem z nim. Jedna, druga łza a potem cały strumień zaczął płynąć po moich policzkach i brodzie. Opatuliłam się kocem i zaczęłam bardziej wyć. Czemu ja? Czemu ktoś inny nie mógł mieć tych wizji?

- Tabletki- wyszeptałam, otarłam łzy i zaczęłam po omacku szukać ich dłońmi. Jednak pod tą stertą chusteczek, pustych opakowaniach po lodach i ciastkach, nie było jak się do nich dokopać. Rozpłakałam się znowu. Nie tak wyobrażałam sobie swoje dwudzieste urodziny. Zasmarkana, z depresją, silną bezsennością i o krok, od trafienia do wariatkowa.

Za oknem zaczęło grzmieć. Nie zdziwiło mnie to, bo od tygodnia, co wieczór była burza. Meteorolodzy nie potrafili tego wyjaśnić, ale ja owszem. Widzicie, bo w Molinay oprócz zwykłych ludzi, mieszkają...demony. Właściwie ich miasto, znajduje się pod naszym i nazywamy je "Kraterem". Może to wydać się niezwykłe, ale tu u nas, każdy wie o demonach. Tak szczerze, nie są tacy źli, tylko mają głupie pomysły, które kończą się zawsze jakąś katastrofą przyrodniczą. Tak to są nawet okej. Jak mamy jakieś problemy, zazwyczaj pomogą, ale cukru nie pożyczą.

Ziewnęłam i otworzyłam szeroko oczy. Tak, sukces! Ziewnęłam!! Czyli może po tylu dniach...? Zamknęłam z powrotem oczy i ułożyłam się wygodnie, wtulając się w bok kanapy. Już po chwili wolniej oddychałam. Tylko kilka minut i zasnę..... Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Kuwa mać! O tej porze?!? Serio?!!- westchnęłam ze złością. Kto o takiej porze dzwoni do drzwi?!? Tym razem rozległo się głośne pukanie. "No przynajmniej cierpliwy"- pomyślałam z ironią. Były trzy opcje kto to mógł być; albo dobrze wychowany morderca, może sąsiad przypomniał sobie o stówie, którą mu wisiałam, lub po prostu demon. Żadna z tych opcji, nie przypadła mi do gustu. Znowu usłyszałam pukanie, ale w duecie z dzwonkiem. No dobra, raz kozie śmierć. Znów westchnęłam, wzięłam lampkę leżącą obok mnie, no wiecie na wszelki wypadek, i zwlokłam się z kanapy. Od razu nogi się pode mną ugięły, ale jakoś doczołgałam się do włącznika światła, choć osiem razy prawie wybiłam zęby. Jak tylko mieszkanie wypełniło światło, zrozumiałam, że droga do drzwi będzie bardzo ciężką, bo momentalnie oślepłam. Dzwonek zadzwonił znów, ale tym razem trzy razy pod rząd.

- Mógłbyś trochę poczekać?!?!- wrzasnęłam, nie bardzo wiedząc czy w dobrą stronę. "Przysięgam, jeśli nie jesteś modelem kąpielówek, to cię zabiję"- pomyślałam ze złością. O dziwo, dotarłam jakoś do przedpokoju. Od razu uderzył mnie zapach mięty, goździków i cynamonu. Czyli demon. Marzenia jednak się nie spełniają. Podeszłam cichutko do drzwi i lekko je otworzyłam, wciąż kurczowo ściskając lampę w dłoni.

- No nareszcie, dłużej się nie dało?- Demon i, przypadek?, bardzo przystojny. Tak na oko koło trzydziestki, wysoki, dobrze zbudowany z lekkim zarostem. Miał kruczoczarne włosy do ramion, z kilkoma siwymi pasmami. Oczy koloru głębin oceanu. Ubrany był w czarny, długi płaszcz, szary podkoszulek, czarne jeansy i glany. Otworzyłam szerzej drzwi, jednak wciąż ściskając lampę. Szczerze? Bardzo ją polubiłam.

Nieznajomy obejrzał mnie z góry do dołu. Patrzył na mnie...jak na małe dziecko. Dobra, nie zdziwiłam się, no bo piżama w pandy, lampka nocna z roszpunki, kapcie w króliczki to niezbyt dorosły strój. Do tego dochodził mój średni wzrost, mały nos, duże piwne oczy, które wyglądały jak oczy szczeniaka, rude włosy (wiecznie rozczochrane) i piegi na nosie. Wszystko to sprawiało, że wyglądałam jak młodsza siostra Meridy Walecznej.

-Eee...Lisa Eller?- demon miał minę, jakby nie wiedział, czy dobrze trafił. Skrzyżowałam ręce, lampa musiała komicznie wyglądać, i spojrzałam na niego krzywo. No bo co kurde! Trochę szacunku czy coś!

- Zależy kto pyta- odparłam przeciągle i oparłam się o framugę, dając do zrozumienia, że to ja jestem samicą alfa.

- Mam na imię Christian- odrzekł i ukłonił się lekko, uśmiechając się przy tym arogancko.

Zapowiadała się długa noc.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Alesta 14.04.2017
    Boze to jest świetne. Jak przestaniesz to pisac to cię znajdę i spalę na stosie. Dedykacja zobowiązuje. *u*
  • Hahahaha jak mnie spalisz na stosie to i tak się odrodzę ty zło wcielone XD :)
  • Alesta 15.04.2017
    tego się obawiam to cię zakopię zywcem
  • Mrocznaa 15.04.2017
    Nieźle się zapowiada ;D I do szczęścia nawet przystojniak jest -> Christian xd Demon, czy nie ważne, że jest xd Świetne leci 5 i obs ;)
  • Dziękuję i nie tylko Christian będzie jedynym przystojniakiem XD ale więcej nie zdradzę ;)
  • Tanaris 16.04.2017
    Ale mnie wciągnęło. Od razu polubiłam główna bohaterkę i jej przemyślenia. Zaczyna robić się intrygujący. 5 :)
  • Dziękuje i mam nadzieję że reszta części też się spodoba :)
  • Paradise 18.04.2017
    no, no, no :D trafiłaś w mój gust :D na pewno będę czytać :) jeśli chcesz możesz mnie informować o nowych rozdziałach u mnie gdzieś :D odkąd wróciłam do pracy, nie ogarniam za bardzo, co u kogo czytam, więc przepraszam z góry jak czegoś nie skomentuje, a poprzednie części komentowałam :) zostawiam 5
  • Bardxo ciekawe opowiadanie. Na pewno nie poprzestanę na pierwszej części. Widzialem, że masz kolejne, spodziewaj się mnie czytającego je :)
  • Dziękuję!! :D
  • Tina12 28.06.2017
    Kolejna mroczna historia. Ale w super stylu.
  • Miło mi to słyszeć od ciebie szczególnie :3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania