Szukanie siebie
Przestałem czytać. Przestałem pisać. Dokładniej; przestałem czuć potrzebę pisania. Za każdym razem, gdy myślę o tej czynności, pojawia się w głowie pytanie; jaki to ma sens? Świata przecie nie zmienię, ludzkich przekonań o wyższości Bachanaliów nad Świętami Wielkanocnymi, również nie – więc po co? No, niekoniecznie musi być wyższy cel, mówię sobie. Może przecież być bajka, czy opowiastka dla chętnych słuchaczy. Taa... Fachowcy od pisania mówią, że prawdziwie zajmująca jest taka opowieść, która wciąga. A wciąga, gdy Czytelnik jest zainteresowany. To zaś zależy od tego, czy piszącemu uda się wzbudzić emocje. To obco brzmiące słowo oznacza silne wzruszenie, a więc gniew, strach, radość, nienawiść itd. Czy można pisać o uczuciach bez uczuć? Pewnie, że tak! Tyle że taka lektura zainteresuje wyłącznie badaczy emocji, bo będzie rzeczowym sprawozdaniem z zarówno z tego, co się wydarzyło, ale i jakie wzbudziło u uczestniczących w zdarzeniu uczucia. Tu warto zauważyć, że samo wydarzenie jest „bezpłciowe”. Przykładem jest ulewa. Dwu mokrych i ich reakcje; „ach, jak dobrze, że wreszcie porządnie lunęło – nie będę musiał znowu podlewać ogródka” albo; „nie dość, że zgubiłem klucze od mieszkania to jeszcze ta cholerna pompa”. Proste, prawda? No tak, ale... Zawsze jest jakieś „ale”. Tym razem, wędrując za emocjami, „ale” pojawia się z niejaką Elizą, dawną zmorą maturzystów co to popełniła „Nad Niemnem”. Mało kto (poza byłymi ofiarami systemu szkolnictwa lub obecnymi studentami filo czegoś tam) porwał się na przedarcie przez sążniste opisy tak zwanej przyrody. Księga znana i uznana jako kanon – przypominam. No i owo „ale” wygląda następująco: Elizie nie udało się wciągnąć Czytelnika! Takie przynajmniej wśród większości zwykłych, szarych czytelników krąży zdanie.
Czy, w odniesieniu do opisów przyrody, a szerzej do wszelkich opisów, jest w ogóle możliwe, by wzbudzić emocje? Wszak gdym łaził po lesie było mi miło, ba, chciałbym by inni zobaczyli ową wspaniałe grę świateł, cieni, kolorów, dźwięków i zapachów. To samo dotyczy wszelkich innych krajobrazowych walorów. Kto wędrował – wie, że gdy wychodzisz na jakikolwiek szczyt, czujesz się po trosze zdobywcą świata. Emocja jak cholera! Ale jak to napisać, by czytający chciał się trudzić, pocić, kląć, leząc w skwarze, spocony, spragniony z uporem metr po metrze po zboczu nachylonym nie dla normalnych łazęgów? Uważni Czytelnicy już widzą, że to się da, ale ile przy tym roboty i dłubania? Jeden pisacz wie!
To tylko jeden z powodów, dla których muszę szukać siebie, sposobu wyrażenia tego, co chciałbym by poczuł czytający. Boję się pisać. Boję się oceny, jaką wystawię tej stercie wyrazów, która miała poruszyć, rozweselić, zasmucić, a przede wszystkim spowodować, aby czytający chciał wrócić do ciągu dalszego. Wszak każdy piszący wie doskonale, że żadna z opowiadanych historii nie ma końca. Wie, że mógłby napisać to samo inaczej, że istnieje ciąg dalszy, że każda opowieść to tak naprawdę niekończąca się historia. Że, po prostu, to piękne dziecię naszej wyobraźni, które z reguły okazuje się niepełnosprawnym, jest z jednej strony czymś, co musieliśmy wyrzucić z siebie, lecz z drugiej – wcale nie jest powodem do dumy.
Odszedł Nachszon. Ten fakt poruszył mnie jak zapewne innych. Napisał między innymi: „Trzeba przedrzeć się przez chwasty depresji i twórczej niemocy, trzeba wziąć się w garść i tyrać, czasem ze łzami w oczach zwykłego zmęczenia lub ohydnej bezsilności”. Nie napisał skąd wziąć siłę. Czasem wizja opowieści jest tak silna, że stanowi motor napędowy. Na krótkim dystansie to się u mnie sprawdzało, ale na długim... Skąd wziąć siłę? Można, za radą poety, mieć wszystkich w dupie, ale nie da się mieć wszystkiego tamże. Na pewno! Z drugiej zaś strony wszelkie próby perfekcjonizmu w pisaniu zabijają pisanie. Czy już dotarłem do tych właśnie drzwi? Czy dlatego muszę szukać siebie? Za innym poetą powtórzę z nadzieją; „... Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę”...
Komentarze (45)
Wszak każdy piszący wie doskonale, że żadna z opowiadanych historii nie ma końca. Wie, że mógłby napisać to samo inaczej, że istnieje ciąg dalszy, że każda opowieść to tak naprawdę niekończąca się historia. Że, po prostu, to piękne dziecię naszej wyobraźni, które z reguły okazuje się niepełnosprawnym, jest z jednej strony czymś, co musieliśmy wyrzucić z siebie, lecz z drugiej – wcale nie jest powodem do dumy.
Świetny fragment. Pisz w taki sposób Swoją prozę, a na pewno znajdziesz wielu czytelników. :)
Pozdrawiam.
M.
I to sama prawda. Niech piszący wku...ia ich, i siebie czasem, niech obraża świętości, niech zabija zwierzęta, ludzi mniej, niech napisze, że wszystko gówno oprócz moczu, a Czytelnik będzie kupiony. To moim zdaniem najlepszy sposób, aby wywołać emocje.
I tylko Piszący ma władzę stwórczą, aby wybierać, jakie "bluźnierstwa" zamieścić w tekście.
Oczywiście są też techniki, aby wywoływać emocje i ich trzeba się nauczyć. I osobiście mam wrażenie, że jeśli użyje się takich technik, to tekst wcale nie staje się sztuczny, techniczny. Staje się bardziej ... emocjonalny, również dla piszącego.
Dobry tekst, choć bez emocji. He he he ;)
Pozdrawiam.
Cóż 90 procent społeczeństwa to wieprze, często z tytułami naukowymi, ukończonymi licznymi fakultetami, ale pustką intelektualną w głowie. Bo kto miłość do Boga i własnej Ojczyzny utracił jest miałki, nie jest w stanie wydać z siebie nic interesującego, poza grafomanią. Prawdziwy literat musi przede wszystkim kochać swoich czytelników, przejmować się ich problemami. Oni nie chcą czytać o chorych wizjach zrodzonych w jego głowach. Oni chcą czytać o sobie.
:) dzięki, bardzo cenne uwagi
→☆☆☆☆☆
Bez oceny, bo rozumiem, że to jedynie głos w portalowej dyskusji. Aliteracka forma wypowiedzi.
Będę zobowiązany za wyjaśnienie co rozumiesz przez aliteracką formę wypowiedzi. Jam laik nie pisarz, ani artysta. Wdzięczny będę za uściślenie i wyjaśnienie, nauki nigdy za wiele, a inaczej pozostanę w przekonaniu iż jest to tylko Twoja subiektywna i niczym nie poparta ocena, Dziękuję :)
Co mam tłumaczyć? Odniosłeś się do nieliterackiej wypowiedzi Nachszona i swoich rozterek. To ma być literacki dziennik? Jeden opublikowany tekst jeszcze do tego nie uprawnia.
A teraz znikam, obowiązki pozanetowe wzywają.
„Już nie zatańczę” - Nachszona nie jest tekstem literackim. Mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że nieźle by Ci się oberwało od niego za takie przyporządkowanie. Wiesz dlaczego? Akurat on wypełnia to, co nazywa się perfekcyjnym pisaniem. Niesamowita dbałość o atrakcyjność treści i estetyzm jej zapisu. Nie można w tekście literackim ich oddzielać. Literatura jest formą zapisu myśli odautorskich. Myśl i jej werbalne ukonkretnienie w tekście literackim to nierozerwalna jedność, tu zapis myśli i sama myśl są jak rzeźba. Bryła, jej forma i treść, to jeden artystyczny byt.
Lub jeden kicz, lub jedna grafomania.
W innych wypowiedziach, forma nie wpływa na treść aż tak znacząco. Nawet z bełkotu można coś tam wyłowić. Są artefakty artystyczne i użytkowe. I właśnie „Już nie zatańczę” jest tekstem użytkowym, pożegnalnym (a niech to szlag!) Nachszona. A Twoje „Szukanie siebie” - jeśli jest felietonem, jak pisze poniżej Adelajda – wpisuje się w publicystkę kulturalną.
Co do reszty „napomnień' – dobrze byłoby, gdyby Opowi stało się portalem, gdzie publikuje się teksty literackie. Rozwrzeszczana część znacząco starszych zerówkowiczów, która nigdy (opór wewnętrzny) nie dorośnie do miana choćby przeciętnego literata, nie powinna być pod żadną ochroną. Na szczęście nie jest tu większością.
Od siebie powiem, że aby pisać, trzeba mieć coś do powiedzenia. Doświadczenia i interesującą osobowość oraz chęć pracy nad warsztatem pisarskim. I pokorę w pisaniu.
Pozdro:)
Szczęście, że kawałek dalej "rozkminiasz" sprawę i to w detalach o które mi chodziło. Próbujesz przy tym podać Twoją definicję tekstu literackiego (bo, jak z definicją sztuki, czym jest tekst literacki lub nie - rozmowa baaardzo długa). Podoba mi się to co napisałeś. Jest precyzyjne i logiczne. Dziękuję! Zanim jednak (przekora ;) ) powstanie rzeźba godna Fidiasza są i palce poranione i materiał zniszczony i ciągła wątpliwość czy to już czy jeszcze nie, a wreszcie konstatacja; "mogło być lepiej, ale jeszcze nie potrafię". Tak mam ilekroć wracam do tego co popełnił. Może inni nie, ale dlatego też i nie mam aspiracji by zostać pisarzem. Ograniczam się do prób opowiedzenia tego co domaga się ode mnie wyrzucenia. Dziękuję i pozdrawiam.
Zdarza się również, raz na parę milionów pisacieli, taki jeden, który ma Talent i pióro go kocha. Pisze codziennie, dużo, szybko... i rodzi literaturę. Jest pisarzem, artystą słowa, geniuszem. To wyjątkowy przywilej od losu.
Dzięki za wymianę zdań:)
Podoba mi się ta swobodna forma wypowiedzi. Ja bym powiedziała, że taki trochę felieton. Każdy szuka czegoś innego w pisaniu, jedenemu wystarczy sama możliwość i radość z pisania, inny będzie chciał piąć się coraz wyżej.
Czytałam dość dawno taki esej, gdzie autorka twierdziła, że w pisaniu nie chodzi o to, aby nieustannie zaskakiwać i wynajdować nowe twory, ale trzeba wyciągnąć te "stare" historie i opowiedzieć je z naszej perspektywy - czy jakoś tak :) Pewnie coś pomieszałam.
Bardzo przyjemnie było przeczytać. Można coś dla siebie "zabrać".
Pozdrawiam.
„Czy można pisać o uczuciach bez uczuć?” – oczywiście! Ja tak robię nieustannie, gdyż pomimo że jestem dość emocjonalną osobą, to te najbardziej naszpikowane emocjami teksty piszę zupełnie niewzruszona. Z mojego doświadczenia wynika, że najważniejsze to określić jakie uczucia chcesz wzbudzić w czytelniku (a nie jakie Ci towarzyszą pisząc). Zaobserwowałam wręcz, że im bardziej chłodno podchodzę do tekstu, tym bardziej rusza to odbiorców. To oczywiście sprawdza się w przypadku thrilleropodobnych opowiadań. Jeśli chce się wzbudzić pozytywne emocje, no to już nie pomogę, bo nie wiem.
„Czy można pisać o uczuciach bez uczuć? Pewnie, że tak! Tyle że taka lektura zainteresuje wyłącznie badaczy emocji, bo będzie rzeczowym sprawozdaniem z zarówno z tego, co się wydarzyło, ale i jakie wzbudziło u uczestniczących w zdarzeniu uczucia” – no i właśnie nie. Jeżeli obetniesz emocje całkowicie, to owszem, ale jeżeli w trakcie pisanie będziesz zastanawiał się, co czułbyś gdybyś to czytał z pozycji nie twórcy a odbiorcy, jakie uczucia by to w Tobie wzbudziło, co byś poczuł, to wtedy łatwiej jest Ci naszpikować tekst takimi rzeczami. Zawsze o tym myślę pisząc, że – jak to wygląda po drugiej stronie. To jak takie lustro. Ubrałeś się jakoś, uczesałeś glacę ;) i masz mniej więcej pojęcie jak możesz wyglądać z boku, ale nie upewnisz się jeśli nie spojrzysz w lustro (czyli tak jakby oczami innych), to samo jest z pisaniem. Poza tym trzeba się w jakiś sposób utożsamić z postacią, wejść w skórę bohatera (to jest najbardziej zajebiste w samym procesie pisania), być blisko (nawet gdy jesteś niewzruszony, to wyobraźnia w zakresie opisywanej sytuacji musi zapierdzielać na wysokich obrotach). A i widzisz, jak piszę jednostrzały to jestem zdystansowana i raczej chłodna (myślę jedynie o emocjach czytelnika), ale! Ale jak piszę serię, to już się wczuwam maksymalnie. Pisząc jeden rozdział Cmyka tak mocno wlazłam w łeb Maxa, że na klawiaturę lały się łzy, a potem śnił mi się w nocy. W dłuższych tworach, które się pisze tygodniami raczej ciężko pisać na chłodno. Jak widzisz sama mam różne metody, w zależności nad czym dłubie, są subiektywne oczywiście.
„Przykładem jest ulewa. Dwu mokrych i ich reakcje; „ach, jak dobrze, że wreszcie porządnie lunęło – nie będę musiał znowu podlewać ogródka” albo; „nie dość, że zgubiłem klucze od mieszkania to jeszcze ta cholerna pompa” – no i co – ziewnęłam. Co by tu pomogło? Narracja trzeciosobowa. Np.: „Doszczętnie przemoczony, z wciąż skapującymi z nosa kroplami deszczu, usilnie przeszukiwał kieszenie, próbując odnaleźć klucze do mieszkania.
Bezskutecznie.
— Szlag… — syknął pod nosem. Do tej pory dostrzegał plusy ulewy, dzięki której nie będzie musiał podlewać ogródka. Teraz jednak, nie mogąc dostać się do własnego domu, uderzył dyskomfort sytuacji.”
To tak na szybko, ale ja osobiście nie jestem zwolenniczką narracji pierwszoosobowej (przynajmniej nie zawsze), bo jeżeli nie zrobi się tego dostatecznie dobrze, to czytelnik nie wczuje się w postać prowadzącą narracje i masz Ci babo placek. A z pozycji bocznego obserwatora zawsze więcej widać, no i manewrów, moim zdaniem więcej.
„sążniste opisy tak zwanej przyrody” – nie ma, kurwa, nic gorszego niż opisy przyrody w literaturze, brrrrrr
„Czy, w odniesieniu do opisów przyrody, a szerzej do wszelkich opisów, jest w ogóle możliwe, by wzbudzić emocje?” – tak jak wyżej, negatywne emocje łatwiej wzbudzić, bo są jakieś takie silniejsze chyba. Strach w lesie to chyba nie trudno. Jeśli chciałbyś opisać piękno lasu i pozytywne emocje wynikające ze spaceru po nim, to uciekłabym w porównania (tu językowo trza się powyginać deczko) tudzież uderzać we wspomnienia (np. dzieciństwa, bo poznawanie czegoś jako dziecko, jest zawsze odkrywaniem nowego, a to z kolei jest zawsze ekscytujące).
Ok, wkleję, nim mmi się utnie i zaraz czytam dalej.
No i najważniejsze. Nie możesz napisać po prostu, że Twój bohater, powiedzmy Krzyś się bał, odczuwał lęk, czy cokolwiek, co jednoznacznie narzuci czytelnikowi jedyny, „właściwy” sposób myślenia. Czytelnik musi poczuć ten strach i tu właśnie opis jest narzędziem. Jestem wyznawcą zasady, że im mniej tym lepiej, ubóstwiam chociażby lakoniczne dialogi w niektórych scenach, dlatego rzadko mam problem z tym, że opowiadanie mi się rozrosło, czy że napisałam monolit treści (w zasadzie nigdy). Nuda to porażka twórcy.
„Kto wędrował – wie, że gdy wychodzisz na jakikolwiek szczyt, czujesz się po trosze zdobywcą świata. Emocja jak cholera! Ale jak to napisać, by czytający chciał się trudzić, pocić, kląć, leząc w skwarze, spocony, spragniony z uporem metr po metrze po zboczu nachylonym nie dla normalnych łazęgów?” – no właśnie dokładnie w ten sposób, pokaż trud bohatera zdobywającego szczyt, a dopiero na końcu rezultat. Jeśli zaczniesz opisywać gałęzie po drodze i piękny widok na szczycie to wiesz – dużo jest fotografii w necie, gdyby człek chciał zobaczyć takie okoliczności przyrody to raczej by sobie pooglądał obrazki. Tu natomiast trzeba stworzyć obrazek za pomocą słów i, o ile nie jest to proza poetycka (bo tam można szaleć dowoli z różnymi metaforami i to zwykle robi robotę opisową niebanalnie), to masz do tego narzędzie w postaci bohatera. To jego musisz „sprzedać”, a wszystko co wokół w gratisie.
„Boję się pisać” – i to jest najgorsze co możesz uczynić. Katastrofa. Odrzuć lęk, Karawanie, na Boga!
„Wszak każdy piszący wie doskonale, że żadna z opowiadanych historii nie ma końca. Wie, że mógłby napisać to samo inaczej, że istnieje ciąg dalszy, że każda opowieść to tak naprawdę niekończąca się historia” – tak oczywiście, ale Ty masz pokazać jej najbardziej interesujący wyimek. Bohaterowie żyją tak jak i my, tylko że w fikcyjnym świecie. W Twoim (moim, każdym) życiu są ciekawsze i nudniejsze etapy, są przygody i okresy stagnacji. Masz dwie opcje – możesz pisać o nudzie ale w ciekawy sposób, opierając się na wygibasach językowych i lotnych porównaniach, czy żywych dialogach, lub też używając nawet zwykłego języka opisać wyimek świata i „niekończącej” się historii, ale taki, który będzie ciekawy fabularnie. Można pisać o wszystkim, kurde mol, to jest tak niegraniczone pole możliwości, że nie mogę pojąć jak można tego nie lubić :)
„Że, po prostu, to piękne dziecię naszej wyobraźni, które z reguły okazuje się niepełnosprawnym” – negacja, defetyzm, pesymizm, a gdzie… pasja? Masz chęć pisać, ale nie odczuwasz z tego przyjemności, a przyjemności nie odczuwasz, bo się blokujesz wewnętrznie jakimiś lękami itp. Koło się zamyka, nie wiem jak je przerwać, bo ja czystą miłością do literatury (zarówno czytania jak i pisania) pałam.
„Czasem wizja opowieści jest tak silna, że stanowi motor napędowy. Na krótkim dystansie to się u mnie sprawdzało, ale na długim..” – to u każdego tak, sama mam kilka pootwieranych historii. Elastyczność, Karavanos, czasem się nie da, nie ma czasu/chęci, wiadomo, ale potem wstaje słoneczko, wieje nowy wiatr i wracasz do gry. Nigdy nie będzie zawsze zajebiście, a technik/metod/sposobów jest cała masa. Trza znaleźć własne, najlepiej metodą prób i błędów.
„Z drugiej zaś strony wszelkie próby perfekcjonizmu w pisaniu zabijają pisanie” – taa, można się wpędzić w ślepy zaułek profesjonalizmu, wtedy dwa kroczki do tyłu, rzut okiem z dystansu, snickers i jedziesz dalej. Pokonywanie własnych barier i jakiś tam literacki rozwój idzie moim zdaniem równolegle z cichym dążeniem do perfekcji, ale na pewno nie jest tożsamy.
No dobszz, poruszane przez Ciebie tematy są mi bliskie, dlatego pozwoliłam sobie przelać ciutkę refleksji.
Pozdrawiam i życzę czerpania przyjemności z pisania, no i… znalezienia siebie :)
Ps. Wyrzuć te ohydną kropkę z tytułu! :P
Napisałeś „Boję się pisać. Boję się oceny, jaką wystawię tej stercie wyrazów, która miała poruszyć, rozweselić, zasmucić, a przede wszystkim spowodować, aby czytający chciał wrócić do ciągu dalszego" – cóż też tak kiedyś czułem i bałem się napisać choćby jeden wyraz. Czułem wstyd i strach. Ale to już przeszłość. Teraz wiem co potrafie, a czego nie napisze nigdy, bo za wysokie progi. Jednak największą karą dla kogos, kto chciał kiedyś byc pisarzem, jest prawda że się do tego nie nadaje. Tak było i jest u mnie. Wtedy trzeba samego siebie przeprosic, ego zakopać bardzo głeboko i albo dac sobie spokój z pisaniem, albo pisanie potraktować jako hobby, bez żadnych oczekiwań.
Napisałeś "Skąd wziąć siłę? - No własnie, skąd? Czasami mam wrażenie że bez takiej własnie wewnętrznej siły nie da się tworzyć szczególnie rzeczy nowych. Czasami pomaga ktoś z zewnątrz pisząc w komentarzu że chętnie poczyta dalej. Jednak jak wiem z własnego doswiadczenia to nie wystarcza.
Napisałeś "Z drugiej zaś strony wszelkie próby perfekcjonizmu w pisaniu zabijają pisanie". Każdy z nas powinien dążyć do pisania perfekcyjnego, jednak musimy sobie zdać sprawę z przykrego dla nas faktu, że nie damy rady dojśc nawet średniego poziomu. Patrząc tak w zasadzie nie powinniśmy wcale pisać, albo poprawiać setki razy a to jest bez sensu.
Napisałeś "Czy dlatego muszę szukać siebie?" - ja bym to lekko zmienił i zapytał "Czy znajdę jeszcze siłę do daszego pisania?
Szczescia życzę i wielu zapisanych stron!
Patrz zawsze wyżej niż masz głowę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania