Szumiące opowieści: Amelia
Tę historię jakiś czas temu opowiedziała, a właściwie wyszumiała, młoda brzózka. Młoda, niedoświadczona, choć o szlachetnym sercu, miała szczęście dorastać wśród bardziej obytych koleżanek, które zawsze służyły dobrą radą. Nazywały ją Pueritia, ze względu na wiek i brak ogłady. Część starego lasu, w której przyszło im rosnąć, znajdowała się nieopodal osiedla osadzonego na skraju dużego miasta. Czy był to magiczny las? A czy istnieją lasy nie magiczne? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami. Historia, którą chcę wam przekazać, wydarzyła się dziesięć, może dwadzieścia lat temu. Jej bohaterką jest Amelka, wrażliwa i bystra osóbka. Życie tej dziewczyny było zupełnie zwyczajne, wypełnione małymi problemami i radościami. Ona jednak widziała wciąż tylko to, co złe i smutne. Obwiniając matkę o wszelkie niepowodzenia, wyolbrzymiała wszystkie swoje troski. Zamykała się w sobie, mówiąc, że nikt jej nie rozumie. Myślę, że sama siebie nie rozumiała, ale cóż ja mogę o tym wiedzieć…
– Amelko prosiłam, abyś posprzątała swój pokój – powtórzyła znów mama. Powoli zaczynała się denerwować, jednak nie chciała tego okazać.
– Już, już, tylko spójrz najpierw na mój rysunek – niemal krzyczała podekscytowana swoim dziełem dziewczynka.
– Bardzo ładnie kochanie, a teraz posprzątaj – powiedziała mama, odkładając rysunek na bok. Nie spojrzała na niego tak, jak powinna. Nie pochwaliła równej kreski i doboru kolorów. Amelka była rozczarowana i z płaczem na końcu nosa zaczęła cotygodniowe porządki. Wytarła kurze, ułożyła książki na półkach i pościeliła łóżka swoich lalek. Kiedy pokój był już czysty, dziewczynka usiadła na łóżku i pogrążyła się w smutku. Matka usłyszała cichy płacz córki i od razu do niej przyszła. Dopytywała, przytulała, ale nic nie pomagało. Bezsilna postanowiła nie naciskać i wyszła z pokoju, pozostawiając dziewczynkę samą, aby ochłonęła. W kuchni na stole wciąż leżał rysunek. Mama uśmiechnęła się na widok radosnych kolorów i powiesiła dzieło Amelki na lodówce. I tak mijały lata pełne niedomówień. Dziewczynka dorastała i codziennie otwierając lodówkę, spoglądała na dawny rysunek. Dla niej był jedynie trudnym wspomnieniem, natomiast dla matki cennym drobiazgiem wywołującym uśmiech.
Amelka powoli stawała się nastolatką, a jej kontakt z matką ulegał pogorszeniu.
Kochanie ta spódniczka jest naprawdę super, ale może niekoniecznie jest to odpowiedni ubiór do szkoły.
– Uważasz, że wyglądam w niej grubo? – zapytała ze złością.
– Nic takiego nie powiedziałam. Jesteś super dziewczyną, tylko długość spódnicy nie jest odpowiednia do szkoły.
– Zawsze mnie krytykujesz. Daj mi spokój!
W tamtym czasie Amelia miała skłonności do dramatyzowania i wyolbrzymiania problemów. Jej matka była jednak cierpliwa. Tłumaczyła sobie, że to trudny wiek, że to minie. Kochała córkę całym sercem. Wciąż martwiła się o nią. Nie była pewna, gdzie jest i co robi, kiedy znika na całe popołudnia. Wydawało się jej, że po szkole Amelia włóczy się jedynie z przyjaciółmi po osiedlu. Było to po części prawdą, jednak bardzo często swój wolny czas, spędzała w zupełnie inny sposób. Była to jej tajemnica, bo trochę wstyd się przecież przyznać znajomym, że spędza czas w lesie. Amelia uwielbiała kontakt z naturą. Kiedy nikt nie patrzył, zdejmowała buty, aby pod gołą stopą czuć tętno natury. Miała nawet swoje ulubione drzewo. Była to zwykła brzoza, nasza cicha bohaterka. Nie wyróżniała się niczym szczególnym wśród innych brzóz i tak naprawdę nikt nie wie, czemu dziewczyna wybrała akurat ją. Może dlatego, że była przeciętna, jak i ona sama. Często siadała pod nią i opowiadała o tym, co ją smuciło, z rzadka, co ją radowało. A brzózka przez te wszystkie lata słuchała, nie mogąc odpowiedzieć, nie mogąc przytulić, ani wytłumaczyć. Szukała wciąż sposobu, aż pewnego dnia zesłała jej sen…
Amelka poczuła, że nie może się ruszyć. Jakby ktoś ją związał i zakneblował. Zesztywniała, z lekkim przerażeniem oczekując, co się wydarzy. Chciała coś powiedzieć, zapytać, krzyknąć . Niestety nie była w stanie nic zrobić. Nagle poczuła na sobie czyjąś dłoń. Zaraz po tym silny uścisk i wrażenie lekkości, jakby ktoś uniósł ją do góry, żeby po chwili przycisnąć do ziemi i oprzeć na niej cały ciężar swojego ciała. Po chwili znów uczucie lekkości i znów przygniatający ciężar. Trwało to i trwało. Amelia czuła się wyczerpana. Czekała na koniec tej męczarni, choć paradoksalnie czuła, że to, co robi (choć nic nie robi) ma sens. Nagle spojrzała na siebie z góry, jak to czasem w snach bywa i spostrzegła, że jest czyjąś laską. Zwykłą, drewnianą laską, pomocnikiem i oparciem w codziennej drodze. Staruszka, której służyła, nie oszczędzała jej. Odpychała nią kamienie, wkładała do kałuż, uderzała ze złością o ziemię, kiedy coś się jej nie udało. I tak z biegiem czasu laska zaczęła pękać, guma od spodu zaczęła się kruszyć, aż w końcu starsza pani wymieniła ją na nową, a starą wyrzuciła. Amelka leżała teraz w śmietniku i czuła się bardzo niedoceniona. Żal wzbierał w jej sercu, powodując bolesny ucisk…
Dziewczyna obudziła się roztrzęsiona pod drzewem. Nie wiedziała, co ma myśleć o tak dziwnym śnie. Nieoczekiwanie poczuła głód. Nie miała ze sobą nic do jedzenia. Jak bumerang powrócił do niej smak kanapek, które mama przygotowywała jej do szkoły i zapach kawy zbożowej o poranku. Powoli zaczynała rozumieć, że to ona traktowała swoją mamę jak staruszka ze snu swoją laskę. Wykorzystywała ją w codziennych sprawach, ale nie doceniała prawdziwie. Brzoza radośnie zaszumiała nad nią, wiedząc jednak, że to nie wszystko. Nie była specjalistką w doradzaniu i nie potrafiła jeszcze jak jej koleżanki po fachu umieścić wszystkich rad w jednym śnie. Dlatego zwaliła na dziewczynę konar, który uderzył ją w głowę. Wtedy brzózka zesłała drugi sen.
Tym razem Amelia stała zupełnie sama na pustkowiu. Panował półmrok i wiał okropny wiatr. Tumany piasku ograniczały widoczność. Z oddali zbliżała się do niej kobieta odziana w łachmany. Rozwiane, czarne włosy przysłaniały twarz. Tylko głos był jasny i wyraźny. „ Kiedy odwrócisz się za siebie, ujrzysz małą kaczuszkę, która zgubiła swoją mamę, pomóż dotrzeć jej do domu” – powiedziała kobieta, a jej sylwetka rozmyła się na wietrze. Kiedy Amelia odwróciła się, ujrzała malutką kaczuszkę, stojącą przed ogromną stertą drobnych kamieni. Dziewczyna pomyślała, że po drugiej stronie zapewne jest jej mama. Zaczęła odrzucać kolejno kamienie. Po pewnym czasie zmęczona i oblana potem zauważyła, że mimo ogromnego wysiłku nie poczyniła żadnych postępów. Ze złością zaczęła ciskać kamieniami we wszystkie strony, niemal raniąc swoją małą towarzyszkę. W końcu zdenerwowana usiadła na ziemi obok kaczuszki, która wciąż spoglądała w górę. Amelia zaciekawiona również podniosła wzrok i zrozumiała, że jej dotychczasowa praca nie miała sensu. Ponad nią wznosiła się ogromna skała, która wciąż kruszyła się i osypywała. Początkowo chciała obejść ją dookoła, jednak nigdzie nie potrafiła znaleźć przejścia. Podjęła decyzję o wspinaczce. Posadziła kaczuszkę na ramieniu i wyruszyła w drogę. Nie było łatwo, bo kamienie wciąż spadały, kalecząc jej nogi, a wiatr szalał, sypiąc piachem w oczy. Kiedy jednak wreszcie dotarła na górę, ujrzała zieloną dolinę. Spokojna, niewzruszona wiatrem. Kaczuszka zeskoczyła z ramienia i dołączyła do rodziny, a Amelia znów znalazła się na targanym wiatrem pustkowiu twarzą w twarz z tajemniczą kobietą. „A teraz idź i to samo uczyń ze swoimi problemami” powiedziała, po czym rozmyła się na wietrze. Amelia wołała ją, krzyczała, miała wiele pytań, kobiety jednak już nie było.
Dziewczynę obudził własny krzyk i zimny wiatr. W lesie zrobiło się ciemno, a ona leżała z rozbitym czołem twarzą w mchu. Wstała powoli i otrzepała ubranie. W głowie jej szumiało. Przytrzymując się innych drzew, powoli wyszła z lasu i wróciła do domu. Tam czekała na nią zmartwiona matka.
– Ojej! Co ci się stało? – zapytała zdenerwowana, widząc krwawiącą ranę na czole córki.
– To nic takiego mamo, przewróciłam się – odpowiedziała spokojnym głosem.
– Chodź tu szybko, musimy to przemyć – zaprowadziła córkę do łazienki i zaopiekowała się rannym czołem. Amelia siedziała zamyślona i patrzyła, jak mama z czułością opatruje ranę. Myślami wciąż była na pustkowiu. Spojrzała matce w oczy i wybuchła płaczem.
– Kochanie, co się dzieje? Mnie możesz, przecież wszystko powiedzieć… – zaczęła dopytywać zmartwiona mama.
– Wiem, że mogę, teraz wiem. Przepraszam cię za wszystko, przepraszam, że nie widziałam, że patrzyłam tylko pod własne, niezgrabne nogi – mówiła nerwowo Amelia, nie przestając płakać. Jej mama nic z tego nie rozumiała. – Przepraszam – wciąż powtarzała. W końcu zamilkła w ramionach matki. Długo tak siedziały w łazience oparte o wannę. Jakby przytulały się pierwszy raz w życiu.
– Mamo… – zaczęła w końcu Amelia nieśmiało – czy możemy porozmawiać o tacie?
– Oczywiście, że tak. Czekałam, aż zapytasz. Chodź, napijemy się kawy zbożowej i pogadamy.
A nasz brzózka szumiała w lesie zadowolona z lekcji, której udzieliła. Trochę się jej oberwało od starszych koleżanek za rozbite czoło dziewczyny, jednak mimo to były z niej dumne. Pewnie zastanawiacie się, skąd ja to wszystko wiem. Cóż mogę powiedzieć. Wróble tak mają, że lubią słuchać szumiących historii i wtykać dziób w nie swoje sprawy.
Komentarze (18)
P.S.''A nasza brzózka szumiała...''
Pozdrawiam serdecznie
Ale nie obwiniałabym o wszystko Amelii, wina leży również po stronie rodzicielki.
Bywają takie momenty, kiedy dorośli niechcący "zamykają" dzieci na świat.
Co by się stało, gdyby matka równie entuzjastycznie zareagowała na rysunek córki, obrazem z nią cieszyła się obrazkiem?
Dorośli często zapominają czasu, kiedy sami byli dziećmi.
Ładne opowiadanie. Wyciszające. Akurat do wieczornego czytania.
Pięknie poruszasz się po takich bajkowych klimatach, jednocześnie umiejętnie wplatając w nie przeróżne prawdy, przesłania i tak dalej:) "przepraszam, że nie widziałam, że patrzyłam tylko pod własne, niezgrabne nogi "- to zdanie było dla mnie taką wielką kropką, zabłyszczało mi w całym tekście najmocniej.
Często te przemilczane, niewyjaśnione, zbyte machnięciem ręki"problemy" wyrządzają ogromne szkody. Bajka idealna dla dzieci, ale myślę, że dla rodziców również:)
Bardzo przyjemnie się czytało. Tekst wciągnął, porwał, zostawił z refleksją:) Komplet gwiazdek ślę i pozdrawiam:)
Pozdrawiam!
Pozdrawiam
Też lubię wróble ale tu gdzie mieszkam jest ich mało. Za to więcej malutkich ptaszków z długim ogonem. Pliszka siwa też bardzo urokliwa.
Pozdrawiam i dziękuję!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania