Poprzednie częściTajemny przepis cioci Jaxie

Tajemny przepis cioci Jaxie ^3^

Mimo, że byłam zmęczona po tej akcji to wstałam wcześnie. Nad St. Trylian słońce powoli wschodzi ku niebu. Jego jasne promienie powoli rozgarnia mrok otaczającej las mgły, która z ociąganiem znikała. Poczułam przewiew powietrza przez otwarte okno. W mieszkaniu nie ma takiej ciszy jak tutaj, także dostrzegłam pierwszy plus pobytu na pustkowiu. Nie było komputera ani telewizji, więc musiałam w inny sposób zorganizować czas. Wsunęłam na siebie bluzkę i półprzytomna zeszłam na dół. Zastanawiałam się nad tym, czy wczorajsze wydarzenie było tylko wytworem mojej wyobraźni? Stanęłam przy oknie, by się o tym przekonać ale tym razem domu nie było. Był on naprawdę wysoki. Jego dach był wyższy od koron drzew także bez wytężania wzroku zobaczyłabym go. Osobiście rozmawiałam z Daffym, więc równie dobrze to nie mógł być sen.

- Już wstałaś?- kobieta odwróciła się od zlewozmywaka.

- Tak, przecież wiesz iż poza domem nie śpię dłużej niż do szóstej.- westchnęłam siadając przy stole.

Ciocia chyba też nie wierzy w to, co wczoraj widziała.

- Jak mnie odnalazłaś?- zapytała zaciekawiona, podchodząc do okna.

Przyjaźń z Creppym miała być tajemnicą, więc wyjaśniłam to w inny sposób.

- Byłam wtedy na spacerze, nadal szukając kluczy i nagle wśród zarośli zobaczyłam budowlę o ciemnym kolorze.

- To wszystko wyjaśnia.- uśmiechnęła się szeroko. Uchyl, proszę okno.

Kobieta zapomniała, że na parapecie położyła swój przepis i wiatr zdmuchnął go.

- Nie było najgorzej. Pan Duffy nie jest złym człowiekiem...- westchnęłam od niechcenia. Widziałam po minie cioci, że jest ciekawa jak udało mi się z nim dogadać? Dorośli lepiej dotrzymują słowa niż fałszywi przyjaciele.

Kobieta chcąc wziąć kartkę stanęła przy parapecie.

- Gdzie jest mój przepis? Nauczę Cię czegoś o muzyce. Mama mówiła, że gra na pianinie nie jest Twoją mocną stroną, chodź jako dziecko bardzo tego pragnęłaś.- oznajmiła z lekkim, wymuszonym uśmiechem.

Kiedy tak mówiła, to zawsze wydaje mi się iż to jest coś złego podobnie jak świadectwo bez paska. Z tym jest bowiem największy problem...

- A siatka?- zmrużyłam oczy. Nie jestem tam z własnej woli.- przypomniałam. Ten drugi facet mamy jest winny.

- Jak to drugi?- zdziwiła się, nie spuszczając oka z okna.

- Tata twierdzi, że leci na emerytów.- uśmiechnęłam się.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz?- jej humor się pogorszył. Masz jednego ojca!

- Wracając do Pasty...- chciałam powiedzieć jej o jego istnieniu, lecz ciocia natychmiastowo mi przerwała.

- Mój wydruk!- kobieta wybiegła z domu. Pilnuj mieszkania, a ja idę poszukać tej nieszczęsnej kartki.

- A jak nie wrócisz? Ten tajemniczy człowiek jest zdolny niemalże do wszystkiego.- uprzedziłam ją. Jeszcze nie zaufałam mu na tyle, bym wiedziała iż nie ma złych intencji.

- Przecież wiem.- wzięła głęboki oddech, odchodząc.

Nie minęło pięć minut od nieobecności, a ja już się martwiłam. Nerwowo wpatrywałam się w tarczę starego zegara stojącego przy lodówce.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania