TAŃCZĄCA Z BYKAMI

Ludzie mnie nie rozumieją. Ludzie mnie nie znają. Czy ja w ogóle jestem człowiekiem? Czasami się nad tym zastanawiam. Nigdy nie mogłam żyć tak, jak chciałam. Pewnego dnia powiedziałam: Dość! Wyjechałam szukać samej siebie. Pociąg ruszył. Nie było drogi powrotu. Bałam się. Nie wiedziałam, co mnie tam czeka. Przyszłość stała pod znakiem zapytania. W końcu dotarłam na kraniec świata. Gdy po raz pierwszy Cię zobaczyłam, wystraszyłam się nie na żarty. I miałam czego. Byłeś strasznie narowisty. Po prostu dziki. Każdy się Ciebie bał. I słusznie. Byłeś silniejszy od najsilniejszych mężczyzn. Potężny. Szukałam sposobu, aby do Ciebie dotrzeć. Usłyszałam, że nie zawsze byłeś taki. Oni mówili: Dziewczyno, nie łudź się. To tylko głupie zwierzę, które nadaje się tylko na sprzedaż.

Ja w to nie wierzyłam. Wiedziałam, że Twoja buntownicza natura, skrywa tak naprawdę po prostu strach. Widziałam, jak Cię biją. Nie pozwalałam na to. Broniłam Cię. W końcu zrozumiałeś, że ja Ci krzywdy nie zrobię. Pozwoliłeś mi do siebie podejść. Nie byłeś się mnie. Postanowiłeś mi zaufać. To dobrze. Ja Ci nic nie zrobię. I nastał ten dzień, gdy przyszłam w przerwie w pracy. Leżałeś samotnie, gdy Twoi przyjaciele byli tuż za murem obory. Tęskniłeś za czasami, kiedy i Ty biegałeś po zielonej łące. Było mi przykro. Podeszłam do Ciebie i powiedziałam: Tak mi przykro. Przytuliłeś łeb do mojego policzka. Nie zrobisz mi  krzywdy, prawda? Przysiadłam delikatnie na Twym grzbiecie. Nawet nie drgnąłeś. Przytuliłam się do Twojej szyi. Byłeś taki ciepły i przyjazny. Niech inni myślą, co chcą. Ja wiem, że jesteś łagodny. Po pewnym czasie, korzystając z tego, że nikogo nie było, wyprowadziłam Cię na pastwisko. Jak za dawnych dni, pamiętasz? Mieliśmy swoją słodką tajemnicę. Chodziłeś przy mnie, jak najlepszy przyjaciel. Pewnego dnia poszliśmy na sam koniec pastwiska. Biłam się z myślami: Pójdziemy dalej, czy nie? Trąciłeś mnie pyskiem, jakby dodając odwagi. Czy zrozumiałeś, co chcę zrobić? Możliwe. Wtedy postanowiłam. Raz się żyje. Po chwili już siedziałam na Twym grzbiecie. Staliśmy tak chwilę, niezdecydowani, co dalej. Dałam Ci znak, lekko trącając nogami. Zrozumiałeś. Ruszyłeś powolnym krokiem, w stronę swoich przyjaciół. Wieczorem wyplatałam sznurkowy kantar. Zaczęłam Cię uczyć reakcji na zwroty. Załapałeś w mig. Chciałam więcej, jednak dałeś mi do zrozumienia, że nie zgadzasz się na to. Zrozumiałam-wybaczyłam. Dalej powolnym krokiem, w tajemnicy przed światem, przemierzaliśmy nasze pastwisko. Pokochałam Ciebie. Pokochałeś mnie. Byliśmy dla siebie stworzeni. Aż nastał dzień straszny. W jednej chwili posypał się nasz wspólny świat. Wyjechałeś. Nic nie mogłam zrobić. Pamiętam Twój wzrok. Szedłeś za nieznanym nam obojgu mężczyzną, do wielkiego samochodu. Spojrzałeś na mnie ostatni raz. Z jednego z Twoich oczu spłynęła samotna łza. Z moich lały się ich strumienie. W końcu zniknąłeś, wywieziony w dal. Teraz biegasz po niebieskiej łące, czekając tam na mnie. Nie martw się. Kiedyś się jeszcze spotkamy. Tym razem pogalopujemy bez obaw w dal. Wierzę, że będziesz tam na pewno. Bo czymże jest Niebo bez przyjaciół? Tymczasem żegnam Cię...Mój Książę.

Zawsze byłeś i pozostałeś nieokiełznany. Przyjacielu...

 

Pamięci "straszliwego", ważącego 920 kg brązowego byka, o imieniu Książę.

 

Tańcząca z bykami

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania