Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 20

Ryu

 

Usiadłem i rozejrzałem się. W pokoju panował pół mrok, a reszta towarzystwa smacznie spała. Odniosłem wrażenie, że tym razem przerwano sen. Chyba ją uraziłem tą odmową. Dlaczego czuję się chociaż odrobinę winny? Przecież nie powinna tak robić. Westchnąłem.

A i właśnie. Magia połączonej iluzji? Dziwnie to brzmi, jednak w tym świecie jest wiele zaskakujących rzeczy.

-Nie ma co wstawać tak wcześnie.- wyszeptałem i walnąłem się na łóżko.

Przewracałem się co chwila z boku na bok próbując zasnąć, w końcu jednak otworzyłem oczy. Mój wzrok już przyzwyczaił się do nikłego oświetlenia pochodzącego pewnie od księżyca. I co teraz? Nawet nie mogę się pobawić telefonem.

-Kuro...- kot uniósł swój łeb. -Chodź tu.- rozciągnął się i z wyraźną niechęcią przyszedł do mnie. -Nie mogę spać...- patrzył na mnie dziwnie.

-Opowiadaj w myślach.- usłyszałem głos w głowie, dawno tego nie robił.

Powiedziałem mu o tych snach i co robiłem, gdy nie było go w pobliżu. On tylko kiwał głową na znak żebym dokończył.

-Idź teraz spać.- powiedział układając się w kłębek obok mnie. -Jutro ci powiem co myślę.- dziwne, ale tym razem szybko usnąłem.

Obudziłem się całkowicie wyspany i rześki. Rozciągnąłem się wydając przy tym pomruk zadowolenia. Musi być wczesny ranek. Może i nie wpadają tu promienie wchodzącego słońca, ale to czuć w powietrzu. Upewniłem się jak otwarłem okno.

-Czekaj co tam się dzieje?- zauważyłem jakieś ruchome światełka przy drodze, z której tu przybyliśmy. -To jest coś...- chce to sprawdzić.

-Ryu, ty już na nogach?- usłyszałem przeciągłe ziewnięcie mojego kumpla.

-Jak chcesz, to możesz spać dalej.- powiedziałem na odczepne ,w odpowiedzi dostałem skrzypienie łóżka.

-To się nie godzi. Nie będę tu spał jak jakiś dzieciak.- uśmiechnąłem się.

-Raaany, jesteście beznadziejni. Nawet wyspać się z wami nie da...- piesek rozciągnął się.

-Czuję się jak jakiś budzik.- zaśmiałem się.

-To może powinieneś być kogutem, a nie kotem.- he?

-Zaostrzył ci się dowcip?- nie spodziewałem się po ni...

-Co to? Teraz się już lubicie? Dziwaki z was.- Kijuro zeskoczył z góry.

Usłyszałem kraczenie z zewnątrz i zanim się obejrzałem, do środka wleciała towarzyszka mojego kumpla. Zgrabnie przycupła na jego ramieniu, a ten pogładził jej pióra. A właśnie co do duchowych towarzyszy...

-Kuro! Gdzie ty jesteś?!- krzyknąłem. -Mam nadzieje, że ten leniwy kot raczy tu przyjść.- w pokoju zrobiło się głośno z powodu ciągłego śmiechu.

Ubrałem na siebie to co miałem, tak jak i reszta. W końcu postanowiliśmy obudzić dziewczyny. Tak naprawdę to był pomysł Kijuro, ale ciężko się z nim kłócić, gdy się tak nakręci. Zresztą mi to nie przeszkadza. Wbiliśmy do pokoju Tamiko.

Dziewczyna była z początku nieźle zszokowana, jednak szybko odzyskała pewność siebie i wywaliła nas samym słowem. Śmialiśmy się wniebogłosy, wszyscy bez wyjątku.

-To teraz idziemy po drugą!- krzyknął mój kumpel.

Zeszliśmy szybkim, ale ostrożnym krokiem aby jej nie ostrzec i gwałtownie otwarliśmy drzwi. Zastaliśmy tam tylko parę kotów. A przecież go wołałem, to mały wredny... Nie ważne, niby go rozumiem.

-Co?! Spóźniliśmy się?- można było w głosie kruka wyczuć nutkę rozczarowania.

-Gdzie ona jest?- spojrzałem na Hikari.

-Poszła na spacer. Dosłownie i w przenośni. Chciała poćwiczyć, ale i nawdychać się powietrza. - taa to w jej stylu, sam mogłem się domyślić. -Możesz zostać tu sam.- Kijuro z pieskiem wyszli bez słowa.

-To najpierw niech ja coś powiem. Kuro ty leniwy kocurze! Nie myśl, że ci tak po prostu odpuszczę zignorowanie mojego zawołania!- chrząknąłem i uśmiechnąłem się. -Teraz mogę was wysłuchać.- kotka wstała z łóżka i zaczęła się powoli zbliżać.

Jej czarne płomienie przybrały na intensywności. Mimo że czułem się z tym dziwnie, nie potrafiłem się ruszyć. Zostałem zmuszony do ciągłego wpatrywania się nią. Jej oczy stały się nieskazitelnie białe, kontrastując z pochłaniającymi światło płomieniami. W tym momencie Kuro złączył się ze mną, a ona musnęła mnie tym chodnym ogniem.

Powróciły do mnie wszystkie niezwykłe sny. Zaczynając od wizji błękitnego duszka, a kończąc na dzisiejszym „fochu” dziewczyny ze snu. Hikari wróciła do swego normalnego stanu, a ja przerwałem połączenie z moim towarzyszem wciąż ciężko dysząc po tym kontakcie z kotką.

-Ciekawe... Bardzo ciekawe.- ten ton głosu. -Teraz wszystko mi pasuje.- zaśmiała się.

-Mogę wiedzieć co i do czego tak nagle pasuje?- zakręciło mi się w głowie.

-Przepraszam, nie jestem duchową formą energii.- westchnęła. -Mogłeś poczuć się tak jakby ktoś ci wszedł na siłę do umysłu. Co jest też prawdą. Ale wracając do tematu. To co ci się śni jest jakimś powiązaniem. Jakby ci to powiedzieć, po prostu nie traktuj tamtego stanu jako snu, bo nim z pewnością nie jest.-

-Mam ufać tej dziewczynie?- kiwnęła twierdząco głową. -Ale dlaczego?-

-Bo wiem, że jej zależy na twoim i nie tylko twoim szczęściu. Powiedźmy, że musisz być gotowy dużo poświęcić, aby zyskać jeszcze więcej. Taki jest mniej więcej przekaz.-

-Aż tak dobrze czytasz z ludzkich zachowań i przemów?- zaczynam się bać o prywatność.

-Nie od każdego. Ale tu są więz...- jej ogony gniewnie zafalowały. -Nie mogę ci tego teraz powiedzieć. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę, tak po prostu.- westchnąłem.

-Dobra nie ważne.- wyszedłem z pokoju.

To wszystko jest dziwne. Jeszcze mi mówią, że wszystko jest jasne i w ogóle ale nie mogą mi powiedzieć... Czemu? Dlaczego to ja muszę być zawsze tym odizolowanym?

W moim brzuchu zaczęło burczeć.

-Taa najwyższa pora coś przekąsić.- powiedziałem i wszedłem do salonu.

Zastałem tam stół z przygotowanym śniadaniem. I nagle mimo głodu poczułem silną potrzebę, aby najpierw poszukać dziewczyny. Może liczyłem na powtórkę wczorajszej wieczerzy.

Otwarłem drzwi i zobaczyłem ją z tym irytującym typem. Chciałem coś powiedzieć, wyładować napływającą frustracje. Jednak to dziewczyna wykonała pierwsza swój ruch, od razu się uspokoiłem. Kocham, jak robi taki rzeczy.

Nie zostałem więc dłużny i oddałem uścisk. Znów to zrobiłem... Nawet nie wiem jak to wywołać. Ona sprawia, że wydaje te kocie dźwięki. To musi być śmieszne z zewnątrz, ale skoro jej to nie przeszkadza to chyba dobrze.

Przesadzam? Nie wiesz co mówisz. Poza tym to ty zaczęłaś... Odsunęła się i pożegnała skrzata. Nic nie mówiłem, patrzyłem tylko na moją królową i czekałem aż skończy. Zresztą nagle zmieniła temat wspominając o jedzeniu. Właśnie jestem taaki głodny. Prawie powiedziałem... To jak ona mi miesza jest na swój sposób pociągające. Nie wiem już, czy to ze mną jest w tej materii coś nie tak. Czy też ona tak dziwnie działa na każdego.

Puściłem ją przodem i zasiedliśmy do stołu. W końcu mogłem zaspokoić pragnienie mojego żołądka. Najadłem się do syta rozmawiając z pozostałymi przy stole. Ale miałem wrażenie, że Kazuma mnie obserwuje, za każdym razem jak tylko nie patrze w jego kierunku. Zdecydowanie niezręcznie się zrobiło...

Pomogliśmy w doprowadzeniu wszystkiego do błysku. Swoją drogą to ciekawe jak ona to robi, że wszyscy bez wyjątku chcą jej pomagać. Po skończeniu rozsiedliśmy się na kanapach i rozprawialiśmy o tym dziwnym uczuciu jakie niesie to powietrze.

Ten Kazuma to jakiś stały bywalec tego miejsca. Teraz jestem już tego pewien. Choć tak właściwie wiedziałem to już szybciej. Zaczął mówić o jakiś magach. No pięknie. Czuję się jakbym stał się bohaterem jakieś powieści fantazy. Brakuje tylko jeszcze elfów i wróżek...

Naszą uwagę przykuło ponowne pojawienie się lisowatego. Tym razem wyciągnął z tego portalu jakiś kufer. „…każdemu co będzie potrzebował”. Westchnąłem. Już nic mnie tu nie zdziwi, naprawdę.

Kazuma i piesek poszli pierwsi. Chyba wybierając te ciuchy wpada się w jakiś trans, to samo było z Kingą. Poszedłem zaraz za nią. Dziwne uczucie mnie owładnęło i chwile potem trzymałem pełno ciuchów z którymi udałem się do łazienki.

Jak się przebrałem, co zrobiłem nad wyraz szybko, odzyskałem władze nad ciałem i umysłem. Przyjrzałem się więc efektowi jaki powstał. Miałem na sobie typowe ciuchy jakie mają w opowieściach i filmach fantastycznych. Zabawne.

Bordowe spodnie były szyte dosyć wąsko, daleko jednak im do bycia obcisłymi, a końce schowano w czarne buty, wysokością sięgającymi z 5 centymetrów nad moje kostki.

Do tego takiej samej barwy jak spodnie, ale parę odcieni jaśniejsza koszula z luźnymi rękawami sięgająca połowy uda. A na nią narzucone coś na kształt płaszcza minimalnie dłuższego niż ta koszulina, o ciemnej barwie i z wycięciami zamiast rękawów. A sztywność „kreacji” utrzymywał czarny pas z granatowym połyskującym zdobieniem pośrodku.

U tego właśnie pasa wisiał ?miecz?, albo raczej dwa miecze. Ciekawy jak wygląda moja nowa broń, wyjąłem jeden z czarnej pochwy zdobionej tak samo jak pas. Nie jestem jakimś znawcą, ale było to coś na kształt szabli. Nie była może jakaś specjalnie duża, ale i tak wydawała się lżejsza niż powinna.

Schowałem broń i przełożyłem ciemną, bordową torbę przez ramię. Ten granat z tych zdobień strasznie nie pasuje do czerwieni reszty ubrań... ale skoro tak ma być. Wyszedłem i z łazienki i zauważyłem białe ogony lisicy znikające w salonie.

Pobiegłem w tym kierunku zwalniając tuż przy wejściu. Połączona magia iluzji. To jest to o czym szybciej mówiła ta dziewczyna. Sam jestem ciekaw o co chodzi.

-O! Ryu. Dobrze żeś o tym wspominał, albo raczej dobrze żeś to pokazał Hikari. Do mnie dotarło to w podobny sposób. Masz racje młody.- czemu on... westchnąłem.

-Jeszcze nie ma Kijuro.- powiedziała moja królowa, rozglądając się po sali.

Miała na sobie lekko za luźne ubranie, a w dłoni trzymała kij o delikatnych falistych rzeźbieniach. Stanąłem tuż za nią i poklepałem po głowie nic nie mówiąc.

Nie zwróciłem uwagi na pozostałą dwójkę (Eizo i Kazume), którzy szybciej zaglądali do skrzyni. Mój kumpel wpadł do pomieszczenia.

Jego ubiór był szarawy. Miał luźne spodnie związane w kostce czarnym rzemykiem. Na górze zaś, lekko ciemniejszej barwy szata z kapturem sięgająca mu do kolan i związana rzemieniem od łokcia w dół . Z pasem bardzo podobnym do mojego.

Chyba miał na plecach łuk? Taki trochę dziwnie skręcony, ale jednak... Pamiętam jak w mieszkaniu „kruków” robiliśmy sobie zawody ze strzelnictwa. Rzeczywiście był w tym bardzo dobry.

-Teraz są już wszyscy, a więc Kinga chodź.- powiedział nas gospodarz, a dziewczyna posłusznie usiadła przy nim.

-To co mam robić?- nie uśmiechaj się tak do niej!!

-Daj rękę.- chwycił jej dłoń i drugą zaś ręką dotknął jej czoła, zastygli w bezruchu na chwile.

-Stój!- Kazuma zatrzymał mnie, gdy chciałem coś zrobić. -Choć raz nie bądź idiotą i pomyśl. Wszyscy tu siedzimy spokojnie, to czemu tylko ty miałbyś się martwić?- westchnąłem.

Przeleciałem wzrokiem po sali, zatrzymując go na piesku. Tamiko trzymałam rękę na jego ramieniu próbując go uspokoić. I co tylko ja jestem idiotą? Ten koleś...

W końcu dziewczyna otworzyła oczy i przemówiła.

-Trochę mnie to peszy. Dziwne to się wydaje dla mnie wiesz?- lisowaty kiwnął pokrzepiająco głową. -Ciesze się że możesz mi pomóc wyjaśniając jak to zrobić.- obróciła się w moim kierunku spoglądając na lisice i kotkę siedzące w pobliżu. -Wiecie co trzeba zrobić?- obie wcześniej wymienione podeszły bliżej niej.

Zwierzęco-oki z tego swojego portalu wyjął wysokie pozłacane lustro. Najpierw jej towarzyszki okrążały dziewczynę idąc obok siebie. Lisica bliżej środka kotka na zewnątrz. A potem nie wiem już co dokładnie się stało.

Poczułem silną energie, jednocześnie jakby coś ze mnie upływało i w zamian dostawałem kolejną porcje siły. Wszyscy spoza kółka chwyciliśmy się za ręce tworząc pół okrąg. Przed sobą widziałem tylko błyski czarnego i błękitnego światła.

Jakiś czas później wszystko ucichło. Ci co trzymali się za ręce byli wykończeni tak jak ja. Tamiko może nawet bardziej, chyba straciła przytomność. Kazuma zaś mimo że należał do tej grupy wstał. Nie widziałem, na jego twarzy takiego zmęczenia jak u reszty.

Przed nami mieniła się bańka z błękitnego płomienia, w środku widziałem siedzącą dziewczynę. Kazuma obejrzał się na mnie i z uśmiechem wyższości podszedł w stronę leżącego i ciężko dyszącego w pobliżu chłopaka.

-Isao! Wszystko w porządku?- wspomniany usiadł podtrzymywany.

-Tak w jak najlepszym. Udało się naprawdę się całkowicie udało!- uśmiechnął się.

W tym momencie bańka prysła, a dziewczyna w niej siedząc wstała nie odwracając się od lustra. Widziałem jak uniosła ręce dotykając swojej twarzy i powoli odwróciła się w naszym kierunku. Co?!

-Naprawdę się udało.- powiedziała z lekko zmienionym głosem, chłopca tuż po mutacji. -Udało się!- uśmiechnęła się.

Rozejrzała się po sali i podbiegła do Tamiko. Upewniła się że nic jej nie jest i podeszła do mnie. Czułem się dziwnie patrząc na nią. Znaczy tak... Każdy kto ją szybciej widział nie mógłby jej pomylić. Ale obca osoba widziałaby tu typowego młodzieńca.

Jej rysy twarzy zostały minimalnie zmienione, ale w taki sposób by były mniej dziewczęce. Była teraz wyższa o parę centymetrów. Widziałem, że jej ramiona są też trochę szersze i jej dłonie...

-I jak ci się teraz podobam? Wciąż chcesz mnie nazywać najpiękniejszą dziewczyna w okolicy?- uśmiechnęła się ten sam sposób co zawsze.

Na jej uśmiech zareagowałem tak jak zazwyczaj. Przyśpieszony puls itp. Tylko... Ona teraz jest, lub też tylko wygląda jak chłopak, a ja i tak. Co jest ze mną?! I jeszcze to, że nie przerywa wpatrywania się we mnie.

-Co się taki cichy zrobiłeś? To nie w twoim stylu. Pomóc ci wstać?- podała mi dłoń, przyjąłem jej pomoc po lekkim zawahaniu. -Swoją drogą, podoba mi się ten mój nowy głos. Jest taki słodki.- zaśmiała się.

Nie wiem co mam o tym myśleć. Wiem że to ona i jak widać moje ciało reaguje podobnie. Ale dla mojego rozumu, to tak jakbym dotykał teraz chłopaka. I słyszał.. I widział... Dziwaczne to jest. Jej śmiech ciągle tak na mnie działa. Westchnąłem głośno przykuwając uwagę dziewczyny.

-Pewnie ci nie odpowiada mój nowy wygląd. Prawda?- westchnęła. -Nic na to nie poradzę. Przez jakiś czas muszę mieć to „przebranie”. Zresztą teraz nie mogę używać mocy, magi czy jak to zwał. Bo czar zejdzie. To nie jest jakaś tam zwykła iluzja. To też działa fizycznie.- jej uśmiech stał się smutny. -Nie wiem czy podołam...- instynktownie przytuliłem ją.

 

Kinga

 

-Hę? A co to niby jest?- połączona magia?

-Dowiesz się, gdy się zacznie. Tylko ty możesz to zrobić... No dobra może ja też, ale nie w takim stopniu.- patrzyłam na Isao zaciekawiona.

-Ta magia jest jakaś specjalna tak?- do pomieszczenia wszedł Ryu, a rozmówca powitał go.

Czyli szybciej coś o tym gadali? Ciekawa czy są już wszyscy rozejrzałam się. Brakowało już tylko najgłośniejszej osoby. Zaczęłam się więc przyglądać każdemu z osobna.

Najpierw Ryu, większość jego stroju miała czerwonawe odcienie. Dlatego te niebieskie kontrastujące zdobienia na pasie i pochwie od miecza mnie zaintrygowały. Szybko jednak stanął tuż za mną więc zmieniłam cel obserwacji na mojego ochroniarza.

Eizo ubrany był w spodnie, buty i bez ramienny pancerz z czarnej lekko połyskującej skóry wzmocnionej w okolicy szyi. Pod nim widać było białą koszule której rękawy opinały pasujące do tego naramienniki. Do pasa przymocowany był miecz, chyba jakaś katana. Na pewno był dłuższy niż te szabelki Ryu. W ręku trzymał czarny płaszcz i coś jeszcze w nim schowane.

Następny w kolejce do obserwacji był Kazuma. Jego szata koloru morza sięgała mu do kolan. Przewiązana była złoconym sznurem, do którego dopięto zagięty sztylet z jednej strony i brązową skórzaną saszetkę z drugiej. Luźne rękawy rozrzedzały się i u dołu zmieniały kolor na coraz bardziej czysty niebieski. Do tego miał wąskie czarne spodnie i buty tej samej barwy co góra ubioru.

Na szyi wisiał mu złoty medalion z zielonym kamieniem. Jednak w momencie, gdy na niego spojrzałam, narzucił na siebie ciemnoniebieską opończe sięgającą połowy torsu i zasłonił widok tego klejnotu.

W tym momencie do pomieszczenia wpadł ostatni uczestnik naszej podróży do zamku. Widocznie jego rolą było łucznictwo. No rzeczywiście jeśli jest dobrym strzelcem i umie się skupić, to podczas lotu byłby nieoceniony. Jego strój nie był jakoś specjalnie szykowny. Poza pasem i łukiem. Szczególnie łukiem.

Mam nadzieje, że potem będę mogła obejrzeć każdą z tych broni z bliska, jednak teraz skupiłam się na Isao. Kazał mi podejść i gestem wskazał bym usiadła. Podałam mu rękę tak jak prosił i jak tylko dotknął mojego czoła stanęłam w jakimś dziwnym miejscu. Trochę podobnym do tej białej pustki w której się znalazłam przez tego demona wewnątrz... Nie ważne już.

-Chyba się już domyślasz gdzie jesteśmy i tak, masz racje. Kraina pustki.- uśmiechnął się. -Jednak tu jest bezpiecznie. Powiedźmy, że to moja dzielnica.- wyszczerzył zęby.

-Ale dlaczego tutaj?- te białe ściany nie kojarzyły mi się za dobrze. -Dobra nie ważne, na pewno masz jakiś powód.-

-Jasne że mam. Tylko ja mogę w tej chwili nauczyć cię połączonej magi.- westchnął. -Która w tym momencie jest głównie domeną demonów.- otworzyłam usta zdziwiona. -Nie znaczy to jednak że nim jesteś... Raczej jednym z ostatnich pośredników, a może i ostatnim kto to wie? Tak jak twoja babcia mogła magie używać w obu światach.- patrzył na mnie uważnie.

-Coś nie tak?- pokręcił przecząco głową.

-Tak właściwie to bardzo dobrze że jesteś też i kandydatką na Relashe. Nawet nie wiesz jak bardzo!- uśmiechnął się. -Kandydatki używają swojej własnej „siły”, aby używać mocy, a tu magowie korzystają z otoczenia.- przerwałam mu.

-Jeśli dobrze rozumiem, to moja babcia mogła używać magii w naszym świecie. Ale tylko takiej korzystającej z otoczenia.- przytaknął. -Czy to że mogę być tutaj, i w ogóle korzystać z twojego portalu ma z tym coś wspólnego?- znów potwierdził. -Ale magowie z tego świata pewnie by nie mogli. Czy my mamy coś ws... Nie ważne mów dalej.- westchnęłam w duszy.

-Tutaj nauczę cię kontrolować moc. Bo jako demon mogę ci od razu pokazać w umyśle jak to zrobić. I ty nie ucierpisz na tym.- podszedł i dotknął mnie, przekazując wiedzę. -Jeśli chodzi o używanie twoich sił duchowych to masz już doświadczenie i wiesz o tym co nieco. Teraz musisz stworzyć czar iluzji. Łącząc obie moce.-

-Pomożesz mi?- spytałam z drżeniem głosu.

-Na tyle ile mogę. Pamiętaj, wyrównaj moc od twoich towarzyszek. Każda pomoże ci w innym strumieniu energii, a ty musisz je połączyć. Wracajmy już.- znów byliśmy w salonie.

Sprawdziłam czy moje towarzyszki wiedzą co robić, a Isao postawił przede mną lustro. Wiedziałam, że powinnam najpierw sobie wyobrazić swoją zmianę. Najlepiej jak najmniejszą, ale wciąż efektywną.

-Dobrze.- usłyszałam głos mego prowadzącego w głowie. -Ty zajmij się normowaniem mocy i kształtem iluzji, a ja pomogę w formie zaklęcia.-

Wyobraziłam sobie przebieg zmiany i zaczęłam łączyć energię. Nie było to proste. Choć wcale nie myślałam, że takowe będzie. Czarny ogień i błękitne fale energi... Już wiem! Połączyłam oba zjawiska tworząc błękitny ogień.

Szczerze dawno czegoś tak pięknego nie widziałam, ale nie mogłam przestać się skupiać na zadaniu. Nie wiem jednak czy zrobiłam to dobrze. Nie wyobraziłam sobie przecież nagiego ciała mężczyzny tylko ubranego w to co mam na sobie. Mając jednak nadzieje skończyłam.

Ta magia wydawała mi się dziwna. Kierowałam cienką nitką błękitnego ognia po lutrze, zmieniając przy tym wygląd swego odbicia. Czasem nawet wydawało mi się, że jestem tym ogniem.

-Cudownie! Ale przez godzinę w ciągu każdego dnia ta materialna iluzja stanie się tylko obrazem dla innych.- pogratulował mi po skończeniu. -Idealnie, ale teraz nie będziesz mogła korzystać z mocy. Dlatego tym bardziej będziesz potrzebować wsparcia reszty.- przestałam odczuwać bliskość, wcale nie gorącego płomienia.

Wstałam i ledwo mogłam uwierzyć w to co widzę i czuje. Tak! Nawet czułam. Moje ciało funkcjonowało trochę inaczej. Musiałam jednak wykrzyczeć moją udaną przemianę.

Odwróciłam się i zauważyłam, że wszyscy pozostali leżą zmęczeni, jednak Tamiko nie miła nawet otwartych oczu. Podbiegłam do niej sprawdzić, czy nic jej nie jest. Jak tylko ją dotknęłam wiedziałam co jej dolega. Nie mogę tego wyjaśnić. Tak po prostu jakbym czuła jej energie życiową. Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na Ryu i stanęłam przed nim pochylając się lekko.

Heh skoro teraz jestem chłopakiem, to ciekawe co na to mój adorator. Nie odpowiedział na moją pierwszą zaczepkę. Podałam mu dłoń, a on z lekkim opóźnieniem dał swoją.

Nic nie mówił. Czułam się dziwnie, jakbym mówiła tylko do siebie i jeszcze to jego ?bolesne? westchnienie. Musiałam spytać czy to z powodu tego jak teraz wyglądam. Nie odpowiedział...

Tak naprawdę to ja sama nie wiem jak sobie z tym poradzę. W obcym ciele. Bez możliwości ochrony. Gdy byłam już bliska rozpaczy poczułam ciepło chłopaka. Jednak nie byłam teraz cała opatulona w jego ramionach, czasem rozmiar ma znaczeni... Lecz z całą pewnością było to tym czego potrzebowałam.

-Dziękuje za odrobinę otuchy i czułości.- uśmiechnęłam się i podbiegłam do mego kija.

Tym razem jak go podniosłam poczułam zawirowanie siły. Chwile potem stał już obok mnie Kazuma i Isao. Wpatrując się w przedmiot.

-Jednak świat nie chce, abyś była taka bezbronna.- zaśmiał srebrnowłosy.

-Ty jesteś jeszcze jedną z kroczących?- ?? -Nie za dużo masz umiejętności jak na jedną osobę?- Kazuma stanął przy mnie. -Młodzieńcze.- pfff. -Chyba mamy powód naszej podróży. Dobrze się składa. Możemy powiedzieć, że idziemy z przeznaczonym do świątyni.-...

-Ktoś mi wytłumaczy kim są kroczący?- Ryu stanął obok.

-Tacy wojownicy wyczuwający przepływ każdego rodzaju energii. Mogąc przez to odpowiednio reagować.- dlaczego to znowu ja...

Wyglądaliśmy jak jakaś drużyna z gier fantasy. Wiem, bo w nie jedną się grało dla zbicia czasu. Ale zebraliśmy się i postanowiliśmy obgadać co teraz. Isao przyniósł dużą mapę i rozłożył na stole.

-Więc teraz pokaże wam drogę na tej mapie.- powiedział Kazuma i nachylił się. -Najpierw przejdziemy dalej przez las. Ten fragment trasy nie powinien sprawić kłopotów. Gorzej jak dojdziemy do głównej drogi.- westchnął. -Nie odzywajcie się gdy to nie będzie konieczne.-

-A czy nasze milczenie nie będzie jeszcze dziwniejsze?- spytałam.

-Możliwe, że masz racje. Jednak jak powiecie coś nie tak do kogoś wyższego rangą... Dobra później pokaże wam jak kogoś po samym ubiorze poznać. Będziecie wiedzieli od razu czy takiego unikać, lub okazać szacunek. Jak ktoś nie będzie w żadnej z wymienionych grup możecie być bardziej... wyluzowani...? Taa chyba dobre słowo.- pokazywał nam ważniejsze miejsca na mapie.

Słuchaliśmy opisu sklepów i karczm gdzie warto bywać. Oraz jak przejdziemy przez miasto nie zwracając uwagi strażników.

-Rozumiem. Czyli ja mam być głównym powodem. Eizo jest wojownikiem związanym z „moim” klanem więzem krwi(coś w tym jest), który ma mnie chronić, a Ryu i Kijuro bronią ciebie tak?- Kazuma przytaknął. -Ale dlaczego ciebie?-

-Bo tak będzie bardziej prawdopodobnie. Ja jestem wiodącym.- czyżby w głosie słyszałam dumę? -Mam też strój jednego z nich. Jest to logiczne, że przy podroży chce mieć ochronę. Stać mnie na nią, a i też inni często chcą się odwdzięczyć za pomoc.- spojrzał na mnie z jakąś stanowczością. -A ty marsz do łóżka! I nawet nie próbuj narzekać i się wymigiwać. Musisz się wyspać teraz!- tak właściwie czuje się słabo ale...

-Mog...- przerwał mi.

-Wiem lepiej co jest dla ciebie dobre moja panno. A może raczej paniczu.- zaśmiał się zgryźliwie.

-To dobranoc wszystkim.- …

Opuściłam pomieszczenie i weszłam do pokoju. Wyłożyłam się.

-Tylko przez godzinę będę mogła poczuć swoje normalne ciało...- powiedziałam do dziewczyn które leżały na łóżku tuż obok mnie. -To znaczy ze muszę korzystać z toalety jak facet?!- zerwałam się przerażona. -Bo mogę się kąpać podczas tej godziny, ale przecież nie da się powstrzymywać potrzeb fizjologicznych przez tyle godzin...-

-Spytaj Isao, może coś na to poradzi.- powiedziała lisica przeciągając się. -A właśnie, lepiej zrób co ci kazał. Twoja energia musi się unormować.- no dobra.

Bez dalszych rozmów zdjęłam z siebie wszystko poza białą podkoszulką i wiązanymi bokserkami. Położyłam się z przytłumionym bólem głowy. Dosłownie natychmiast zasnęłam, nie zważając nawet na powyższą dolegliwość.

Przebudziłam się łapczywie pochłaniając w płuca powietrze. Słońce wpadało do mojego pokoju sygnalizując rychły zachód. Te żółte promienie sprawiły, że szybko wróciłam do rzeczywistości.

Nie pamiętam co mi się dokładnie śniło, pamiętam jedynie czarny ogień powoli zmieniający barwę na błękit. I jakiś krzyk, oraz znajome czarne oczy demona wewnątrz Kijuro. Jestem pewna, że należały do niego. Nie da się ich pomylić.

Nie powinien być wstanie przebić się przez barierę... Niedobrze bardzo niedobrze. Dlatego musimy się śpieszyć... Może to jest powodem dla którego Kazuma i Isao zdecydowali o tak szybkim wysłaniu nas w dalszą drogę.

Bez problemu założyłam moje nowe ubranie. Hikari wciąż spała, więc po cichu opuściłam pokój wraz z lisicą trzymając kij jak lagę podróżną. Zresztą poprzednio był dokładnie mojej wysokości, a teraz sięgał mi ramion.

Już na korytarzu poczułam zapach jedzenia. Nie wiem czemu, ale czułam się jakbym nie jadła ze 2 dni. Kazuma spojrzał na mnie od razu, jak tylko weszłam do pomieszczanie z którego słychać było ożywione rozmowy.

-Widzę, że już jest lepiej.- podszedł do mnie dotknął mego czoła. -Jak zjesz idziesz ponownie spać.- znowu?

-Jak mi się nie chce...- yyy co za władcze spojrzenie. -ale...- skrzyżował ręce, a wszyscy gestem poparli jego decyzje. -No dobra.- westchnęłam.

-Młody jest trochę buntowniczy.- potargał mi włosy na głowie. -Właśnie! Co do fryzury, trzeba ci z 10 centymetrów skrócić, najlepiej prostym, jednym cięciem.- tylko tyle?

-Mogą być ciągle długie?- spytałam nie dowierzając, spotykając się ze śmiechem sali.

-Patrz na mnie.- Kijuro wskazał swoje długie, spięte włosy.

-A nooo...- zaśmiałam się.

Stanęłam prosto, a Kazuma wyjął swój sztylet i szybkim ruchem ukrócił trzymane pasmo, po czym podał mi zapinaną tasiemkę tego samego koloru co reszta moich ubrań.

-Taak w końcu nasz Kuzon się wyłonił. Myślę, że teraz jest już dobrze.- ciesze się.

-Kuzon? To moje nowe męskie imię?- przytaknął, pewnie sobie sami uzgodnili dobra nie ważne. -To znaczy..., że mogę się w końcu iść najeść?- kiwnął głową. -Super!- podbiegłam do kuchni.

Nałożyłam sobie do własnej misy sporą porcje gulaszu z wielkiego, glinianego gara stojącego na piecyku. Pachniało tak smakowicie. Jak tylko doszłam z daniem do reszty w salonie, rozpoczęłam pałaszowanie tego cuda.

Chyba Ryu mieszał w tym palce. Uśmiechnęłam się na chwile przerywając konsumpcje. Spojrzałam na chłopaka siedzącego na fotelu zanurzonego w lekturze książki. Albo przynajmniej udającego takiego kogoś. Widziałam jak szybko odwrócił wzrok w momencie jak to zrobiłam. Co tylko upewniło mnie w poprzedniej teorii.

Jak skończyłam posiłek poczułam nacisk na pęcherzu i przypomniałam sobie moją osobistą prośbę do naszego, kochanego pół-demona. Zaniosłam puste naczynie do kuchni i podeszłam to lisowatego.

Wytłumaczyłam o co mi chodzi, a ten wskoczył w ten swój portal nakazując mi poczekać chwilkę, bo zaraz wróci. I dosłownie czekałam niecałą minute. Z uśmiechem wręczył mi srebrny, męski łańcuszek. Spojrzałam pytająco, oczekując odpowiedzi.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Kociara 09.05.2016
    Fajny świat :D uwielbiam fantastykę :D 5
  • DarthNatala 09.05.2016
    A ta "przemiana" ci nie przeszkadza?
  • Kociara 12.05.2016
    DarthNatala ani trochę jeszcze ciekawiej jest :D
  • Ewcia:D 09.05.2016
    Nooo czytam od kilku dni to opowiadanie, bo muszę przyznać, że części są bardzo długie :) i jestem jak najbardziej za, aby tak dalej było. Super opowadanie ;)
  • DarthNatala 10.05.2016
    Bardzo mi miło poznawać kolejne osoby którym moje wypociny się podobają :D
  • Kajamoko 13.05.2016
    Jak zawsze boskie
    Ten nowy świat jest jednak lepszy niż wcześniej sądziłam ^,^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania