Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 21

Ryu

 

Chyba tylko tyle mogę zrobić. Dodawać jej otuchy... Ten świat jest dla mnie całkowicie obcy. Chciałbym wiedzieć tyle co Kazuma i Isao. Myślę, że wtedy byłbym bardziej dla niej użyteczny. „Dziewczyna” wzięła swoją lagę w ręce i skupiła na sobie uwagę wyżej wymienionych.

Kolejna porcja wieści i zdolności tego świata. Jest jedną z jakiś kroczących... Taa śmieszna nazwa. Powinienem się cieszyć, że zapewni jej to większe bezpieczeństwo jednak coś... Tak naprawdę może to właśnie sprowadzić kłopoty skoro to coś nietypowego.

Po wyjaśnieniu i rozłożeniu mapy na stole ten bufon zaczął nam wszystko objaśniać. I to jeszcze w taki jakiś poniżający sposób.

Dlaczego?! Ja muszę być przedstawiany jako JEGO obrońca. To jest okropne, niestety jedyne co mogłem w tej sytuacji zrobić to wydać z siebie przeciągłe westchnienie i zaakceptować decyzje bardziej doświadczonych. Pomimo osobistych obiekcji.

Niedługo po tym odprawił ją do pokoju. I ona go posłuchała. Tak po prostu... Słyszałem, że byli kiedyś bardzo blisko. Możliwe że oni... NIE! Przestań myśleć o głupotach.

Kazuma podszedł do wciąż śpiącej Tamiko trzymanej w ramionach Kijuro. Położył rękę na jej czole. Po czym wstał z uśmiechem.

-Mądry organizm.- coś mamrotał do siebie przez chwile. -Żeby uniknąć utraty życiowej siły wszedł w hibernacje.- spojrzał na mojego kumpla. -Ale spokojnie, wyjdzie z tego za chwilkę.- rozciągnął się. -To może wymyślmy imię dla naszej prowadzącej. Jakieś pomysły?- i zaczęło się przekrzykiwanie.

Pomysły przychodziły nam różne. Każdy dodawał swoje pomysły jednak nikt nie chciał przystać na propozycje innego.

-Kuzon!- wszyscy spojrzeli na podnoszącą się dziewczynę. -Chodzi o męskie imię dla Kingi prawda? Więc myślę, że może być takie, a nie się kłócicie o takie głupoty.- wszyscy zaakceptowali ten wybór.

Wytłumaczyliśmy jej co się wydarzyło gdy spała.

-Skrzynia z rzeczami? Brzmi ciekawie...- westchnęła. -Chciałabym iść.- zrobiło się nagle cicho.

-Czemu też nie zajrzysz?- z progu odezwał się Isao.

-Przecież ja nie idę z nimi.- lisowaty uśmiechnął się szeroko.

-Taak, ale ta skrzynia ma pomóc w tej całej przygodzie, choć podróży w szczególności. Czyli ty też się zaliczasz.- patrzyła na niego nieprzerwanie. -Mam wysłać specjalne zaproszenie?- w końcu wstała.

Zachowywała się tak jak pozostali. Z kufra wyjęła jakąś grubą, oprawioną barwioną na zielono skórą księgę, z zapięciem na klamrę. Do tego opończe tego samego typu co Kazuma, którą nałożyła na siebie natychmiast i trzymając księgę opatuloną w obu rękach podeszła do nas.

-Nie pomyliłem się co do ciebie.- dziewczyna uśmiechnęła się spoglądając na opasłe tomisko. -Twoje talenty w waszym świecie nakierowały że możesz być mi podobna. Na swój własny sposób. Musiałaś w jakiś sposób czuć energie i wykorzystywać do wydobywania informacji.- wskazał na mojego kumpla. -A ty chyba doświadczyłeś tego w najlepszy sposób.- …

Zaczął dziewczynie tłumaczyć podstawy swojej profesji. Nakazując uważne czytanie księgi, której to podobno nie może nikt poza nią otworzyć. Zacząłem się już naprawdę nudzić i wtedy Kijuro podszedł do mnie.

-Może powinniśmy przetestować nasze bronie.- w duszy odetchnąłem z ulgą.

-Jasne! Wszystko, byle by tylko przestać tu bezczynnie sterczeć.- poczułem dłoń na ramieniu.

-Myślę, że pewnie nie znasz się na szermierce.- odezwał się srebrno-włosy, przytaknąłem na to niechętnie. -Nic nie szkodzi, pomogę ci choć w zrozumieniu podstaw. Ty też chodź Eizo.- wyszliśmy razem na zewnątrz.

Lisowaty odetchnął głęboko. Nakazał nam się przygotować, porozciągać się itp. On sam wszedł do portalu i niedługo potem wrócił, trzymając w ręce średniej długości katanę i szable podobnej wielkości co moje i tarcze celowniczą. To ostatnie szybko umieścił na drzewie.

-Spróbuj trafić w środek. Jak już będziesz potrafił ćwicz to samo w ruchu, a potem w locie.- kruczy chłopak kiwnął tylko głową i zaczął mierzyć do celu. -Teraz wasza kolej chłopcy.- uśmiechnął się szeroko. -Najpierw ty.- wskazał na pieska.

Nie mając zbytnio wyboru, ani też chęci do jakiś kłótni usadowiłem się na pobliskim drzewie i zacząłem się przyglądać prowadzonemu szkoleniu. Z początku tłumaczył chwyty i proste ciosy. Kazał naśladować swe ruchy, przy okazji tłumacząc dlaczego robi to tak, a nie inaczej.

„Trener” zostawił chłopaka ze wskazówkami co ma robić i spojrzał w kierunku Kijuro. Podszedł do niego i zaczął coś mówić, po czym zaczął coś pisać. Następnie przywiązał wiadomość do strzały, a mój przyjaciel strzelił w moim kierunku. Usłyszałem świst przecinanego powietrza i przeczytałem wiadomość posłaną w ten sposób do mnie. „Mam cię siłą tu zaciągnąć?!”

Rozciągnąłem się i dotarłem szybko do trenera. Ten uśmiechnął się szeroko wyciągając swoje miecze. Zrobiłem więc to samo. Automatycznie wziąłem czerwonawy miecz do prawej ręki, a niebieski do lewej. Zresztą po przełożeniu czułem się nie komfortowo.

-Nieźle się ruszasz. Pewnie po złączeniu z tym tam.- wskazał na wciąż leżącego na gałęzi kocura. -...jeszcze lepiej. Ale chodzi o samego ciebie. O twoje znajomości ruchów i wykorzystywanie swoich silnych stron. Najpierw poćwiczymy bez twych „ulepszeń”.- kiwnąłem głową.

Powtarzałem jego ruchy i uważnie słuchałem, wykonując różnego rodzaju pchnięcia, obroty itp.. W końcu dał mi parę wskazówek i wytycznych co robić, po czym wrócił do pieska. Powtarzałem więc sekwencje. Próbując zapamiętać siłę napięcie potrzebnych mięśni przy każdym z tych ruchów. Gdy trener zjawił się ponownie przyglądał się chwilę.

-Ciekawe. Niby władasz lepiej prawą ręka i ruchy są przemyślane, jednak czuje że masz większą synchronizacje z lewą bronią.- spojrzałem pytająco. -Znaczy to tyle że miecz jest zsynchronizowany z tobą, działa niemal jak przedłużenie ciała. A ten prawy wydaje się zwykłym, ale czuje w nim ten sam potencjał. Jest to bardzo ciekawe lecz niestety nie mamy czasu na dłuższe dywagacje na ten temat. Nie teraz. Uważaj! Spróbuje cię zaatakować.- ruszył niemal natychmiast.

Porządnie się zmęczyłem się przy tym, dopiero gdy schowaliśmy broń dostrzegłem, że pozostała dwójka się przygląda. Westchnąłem. Myślę, że wszyscy trenowaliśmy z dobre parę godzin. Słońce minęło najwyższy punkt wskazujący południe już jakiś czas temu.

-Zgłodnieliście?- lisowaty nie okazywał nawet odrobiny zmęczenia.

-Taa... Może ci pomogę? Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko.- zgodził się.

Zaczęliśmy przygotowania do gotowania. Umówiliśmy co chcemy zrobić. Musze przyznać, że ten Isao mnie zaskakuje. Wie naprawdę wiele i to na tyle różnych tematów. Poza tym umie walczyć i w ogóle... Trochę to przerażające.

Podczas przygotowywania posiłku, dawał mi kolejne wskazówki i porady co powinienem doszkolić i czemu się przyjrzeć w swych ruchach. Czas zleciał przy tym bardzo szybko i już niedługo podaliśmy zgłodniałym chłopom + jednej damie strawę.

Posprzątaliśmy po jedzeniu, a resztę posiłku zostawiliśmy na piecyku w kuchni i wróciliśmy do pomieszczenia. Spytałem Isao o jakieś książki do poczytania, żeby tak nie sterczeć nic nie robiąc. Podczas gdy reszta zajęła się swoimi sprawami. Zaprowadził mnie do swojego pokoju.

W środku było mniej „wykwintnie” niż się spodziewałem. Skromny, aczkolwiek schludny pokoik. Na przeciwko drewnianych drzwi znajdowało się duże otwarte okno, z perłowymi zasłonami i tego samego koloru pościelą na dość sporych rozmiarów łożu. Do tego po prawej szafa, a z lewej uginający się pod ciężarem ksiąg regał. Szeroki na 2 metry, a wysoki od ziemi do samego sufitu.

-Tu masz wybór.- wskazał na to cudowne miejsce. -Wracaj na dół jak coś sobie wybierzesz. A! I możesz wziąć jakiekolwiek, ale nie przesadzaj w ilości.- kiwnąłem potwierdzająco głową.

Zostałem sam w pomieszczeniu. Zacząłem przyglądać się bliżej tytułom różnej wielkości i kolorów. Przelatywałem palcem szukając czegoś co zwróciło by moją uwagę. Moją uwagę przykuło 10 ksiąg, w końcu po przelotnym sprawdzeniu ich treści wybrałem 3 z nich.

„Zwykłe i inne stwory naszych okolic” wziąłem ze sobą na dół, pozostałe schowałem do swojej podróżnej torby na drogę. Nadole usadowiłem się wygodnie i zacząłem czytać.

Mimo że miało być to coś co opisuje zwierzęta, zdecydowanie różniło się od naszych encyklopedii. Każda istota miała swoją nazwę i bardzo krótką notatkę.

Początkowo mnie to zdziwiło, jednak już przy przeglądaniu zauważyłem, że dopiero gdy dotykało się napis pojawiał się ruchomy obrazek przedstawiający dany gatunek, oraz rozbudowany i szczegółowy opis.

Nie wiem ile czasu minęło, a brak normalnego zegara sprawy nie ułatwiał. Jednak gdy Kinga zjawiła się ponownie, słońce już powoli zmierzało ku zachodowi. Rozmawiała z Kazumą… W jakiś sposób mnie to irytuje.

Rozumiem, że trzeba było jej skrócić minimalnie włosy, ale teraz wyglądała jeszcze bardziej męsko. A to mnie samego boli. Heh teraz to Kuzon... Chyba jej się nawet spodobało. Westchnąłem, patrząc jak żwawo biegnie po jej porcje jedzenia.

Jak przyszła ze swoją miską, nie mogłem się oprzeć by nie patrzeć. By nie dostrzec..., by wiedzieć czy wciąż potrafi wyczuć moją rękę. Czyli jej nie minęło? Chociaż niby dlaczego miało by? Przecież to ta sama osoba prawda? Cieszę się jednak ona spostrzegła mój wzrok. Zakłopotany szybko wróciłem do lektury. „Rożańce”- istoty żyjące nad...

Dziewczyna, albo już nie sam nie wiem... posprzątała po sobie i od razu rozpoczęła rozmowę z Isao. Znów mnie to zabolało. Miałem chyba nadzieje, że po jedzeniu przyjdzie od razu do mnie.

Nie wiem o czym rozmawiali, ale lisowaty zniknął w kuli i niemal natychmiast wrócił z szerokim uśmiechem, coś jej dał i powiedział, a ona szybko wybiegła z salonu. Słyszałem za sobą zatrzaskiwane drzwi.

Byłem naprawdę ciekaw o co chodzi i wciąż spoglądałem na naszego gospodarza. Nie chciałem jednak wyjść na ciekawskiego idiotę. Postanowiłem poczekać aż dziewczyna wróci. Nie trwało to wcale długo.

-Ryu.- poczułem dotyk delikatnych dłoni na swojej szyi. -Jesteś strasznie zesztywniały.- jej głos..., to jej oryginalny głos.

Spojrzałem na nią wyglądała jak zawsze. Wpatrywałem się w nią nic nie mówiąc.

-Aż tak cię zaskoczyłam?- zachichotała. -Ups... Chyba muszę iść, Kazuma mnie zabije jak nie pójdę teraz spać.- jak tylko zerwała kontakt fizyczny, znów przyjęła jej nowy wygląd.

-Pamiętaj jutro około 10 zbiórka!- krzyknął ten co wzbudził w niej lęk.

Siedziałem tak zaskoczony, do czasu aż dosiadł się koło mnie lisowaty. Spojrzałem na niego oczekując odpowiedzi.

-Tylko pomogłem jej kontrolować te godzinę w ciągu dnia, kiedy jej wygląd jest tylko iluzją bez pokrycia fizycznego.- … -Dałem jej dobry przewodnik magiczny. Dobry dla jej pierścienia. Który to pomógł w całej reszcie.- uśmiechnął się i poklepał po ramieniu na odchodne.

Siedział tak chwile zamyślony i dołączyłem do mojego kumpla wysłuchując jego opowiadań. Od czasu do czasu samemu wtrącając się do rozmowy. Spędziłem tak resztę dnia. Na rozmowach, dowcipach itp. Chyba wszyscy chcieli się po prostu wyluzować i nie myśleć o tym co będzie. Przynajmniej na razie.

Po zjedzeniu typowej kolacji w postaci paru grubych kromek chleba z różną wędliną i kubku ciepłej herbaty, znów udaliśmy się w grupie do naszego pokoju. Eizo znalazł w swojej torbie 16 kości do gry. Postanowiliśmy więc ich nie marnować i zagrać.

Jednak natychmiast po zapadnięciu tej decyzji Kijuro i Tamiko opuścili nas. No cóż nie mogliśmy ich zatrzymywać. Zostałem więc tylko z pieskiem i jego towarzyszką. Oczywiście Kuro musiał gdzieś zniknąć...

Mimo wszystko całkiem nieźle gra ten nasz koleżka. Albo ma po prostu farta. Ciekawe że już mnie jego obecność aż tak nie denerwuje. Choć może ma to związek z Kazumą. Który robi to po prostu o wiele lepiej. Sam nie wiem.

-Heh wygrałem!- wykrzyknął radośnie, a suczka zaszczekała.

-Taa... Nie mam chyba dzisiaj szczęścia.- rozłożyłem się na łóżku. -Możesz iść pierwszy do łazienki.-

-Nie, przegrani przodem.- zaśmiał się.

-No rzeczywiście, bardzo zabawne.- prychnąłem. -Ale skoro nalegasz.- poszedłem więc pierwszy.

Szybko załatwiłem sprawę higieniczne i wróciłem. Eizo bawił się ze swą kompanką i spojrzał na mnie.

-Zabawny jesteś i nawet możliwy do ścierpienia. Wiesz, oczywiście jak na jakiegoś kota.- uśmiechnąłem się szeroko.

-Ooo akurat miałem powiedzieć o tobie to samo piesku. Możesz już iść się wymyć, łazienka nagrzana.- wziął ze sobą szybciej przyszykowane rzeczy.

W tym momencie do pokoju przez okno wskoczył mój czarny kocur. Nie wiem jak tu się dostał, ale to nie ważne spojrzałem na niego z wyrzutem.

-No co?- powiedział niewinnym głosem.

-Spójrz na nią.- wskazałem na psinę. -To jest prawdziwy towarzysz...- radosne szczeknięcie?

-Nie porównuj mnie do psa. Ja potrzebuje więcej wolności. - chyba naprawdę go uraziłem, bo jego ogon zaczął latać jak u zdenerwowanego kota.

-Oj no dobra. Ale wiesz o co mi chodzi.- spojrzał na mnie skruszony. -Nienawidzę, gdy to robisz.- westchnąłem i nie potrafiłem się dalej gniewać.

Zamknąłem okno, które to zaczęło wpuszczać zbyt wiele chłodnego powietrza i wskoczyłem pod kołdrę. Próbowałem zasnąć jednak wejście psiego pana mi przeszkodziło. Obróciłem się w stronę ściany.

-Proszę o ciszę, chcę spać.- powiedziałem nie czekając na odpowiedź.

-Słyszałaś? Kotek jest podenerwowany.- … -Twój kolega zaraz wróci, to przygotuj się na kolejną porcje hałasu.- miło że ostrzega.

Jak tylko to powiedział Kijuro wbił do pokoju z hukiem.

-Hejka chłopcy!- ale ożywiony. -Dziewczyny to jednak potrafią faceta...- chrząknąłem wymownie. -No dobra będę cicho idę się tylko jeszcze umyć.- nie doczekałem jego powrotu.

Tej nocy nie śniło mi się nic nadzwyczajnego. Trochę dziwnie czułem się bez wizji tej dziewczyny co zawsze. Chyba to nie tak że się na mnie naprawdę obraziła? Rano byłem naprawdę wypoczęty. Po wstaniu z łóżka rozciągnąłem się i zrobiłem parę skłonów. Ubrałem mój nowy strój, a gdy przypinałem miecze reszta grupy zaczęła się budzić.

-No chłopy. Wstawać! Nie ma spania.- usłyszałem jęk mojego kumpla z górnego łóżka. -Kijuro nie wygłupiaj się, dzisiaj idziemy.- coś tam bredził. -Patrz, nawet piesek się już ubiera.- kurde...

-Jaki piesek?! Ty durny kocurze!- …

-Dobra zrozumiałem, już wstaje wy wrzeszczący idioci. Że wam się tak chce już z rana...- wroga atmosfera uleciała.

We trzech zeszliśmy na dół, wraz ze swoimi torbami. Byliśmy chyba pierwsi. Chwile potem zjawił się Kazuma, Isao i Tamiko. Ta ostatnia mimo wszystko wciąż musiała przezywać to że nie może iść. Ostatnia weszła Kinga. Albo raczej Kuzon. Wszyscy się powitaliśmy i po zjedzeniu sycącego śniadania postanowiliśmy w końcu wyruszyć.

 

Kinga

 

-No tak!- zaśmiał się. -To jest coś, co pozwoli ci wykorzystać tę godzinę normalności dokładnie tak jak i kiedy chcesz. Załóż i leć do toalety.- chciałam już odejść. -A-a-aa nie tak szybko. Jak kogoś w tym stanie dotkniesz, ujrzy on i poczuje prawdziwą ciebie. Jak chcesz to możesz jeszcze spróbować na siedzącym o tam...- wskazał na Ryu.

-Dzięki! Jesteś cudowny.- posłałam mu szczery uśmiech i popędziłam za potrzebą.

Jak już opuściłam łazienkę postanowiłam jednak sprawdzić jak to działa. Wróciłam więc do salonu i objęłam jego szyje od tyłu. Poczułam jak jego ciało zesztywniało. Musiałam to mu wypomnieć. Jego spojrzenie mnie rozśmieszyło. Słodko wyglądał w takim stanie.

Poczułam na sobie wzrok naszego przewodnika. Kurcze... Szybko pożegnałam się z chłopakiem i opuściłam pomieszczenie, na odchodnym słysząc przypomnienie o jutrzejszym wyjściu.

Kiedy już weszłam do pokoju walnęłam się na łóżko i ciężko westchnęłam, po czym zaczęłam się powoli rozbierać.

-Co wy o tym wszystkim myślicie dziewczyny?- powiedziałam zdejmując koszule.

-Myślę, że moja pani jest jeszcze cudowniejsza!- wykrzyczała radośnie kotka. -Cieszę się, że to ciebie wybrałam.- uśmiechnęłam się szeroko na te słowa.

-A ja zawsze wiedziałam, że masz w sobie o wiele więcej niż inni widzą.- dodała lisica.

-Ooo... Dzięki dziewczyny! Cieszy mnie to, ale jak będziecie tak dalej to się zrobię jeszcze czerwona.- zaśmiałam się głośno. -No dobra, teraz spać. Myślę, że mają dobry powód, aby mi to nakazywać więc...- wskoczyłam pod ciepłą kołdrę.

Nie śniło mi się nic nadzwyczajnego, a rano wybudziłam się pełna życia. Ziewnęłam przeciągle i usiadłam rozciągając się. Dziewczyny przebudziły się dopiero, keidy wstałam z łóżka, aby otworzyć okno. Chciałam wpuścić trochę tego cudownego świeżego powietrza, a przy okazji mogłam posłuchać ptasich treli.

Z taką muzyką nie potrzebne mi już mp3. Szybko nałożyłam na siebie ciuchy i biorąc kij w ręce wyszłam z pokoju. Ten ciemny korytarz naprawdę kontrastował z rozświetlonymi słonecznym blaskiem pokojem.

Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy aby te obrazy nie są wrażliwe na światło, albo coś w tym stylu. Ale rozmyślania przerwał mi gwar w salonie i kuchni. Uśmiechnęłam się do siebie i raźnym krokiem dołączyłam do pozostałych. Tamiko podbiegła do mnie.

-Teraz wyglądasz jak pełna energii osoba, bo wczoraj to wiesz. Kawał ducha był z ciebie.- przytuliłam się do niej.

-Możliwe. Ale ty akurat nie powinnaś tego mówić.- zaśmiałyśmy się.

-Wiesz całkiem przystojny z ciebie młodzieniec.- spojrzałam na nią mrużąc oczy. -Przecież teraz nawet nie żartuje.- westchnęłam.

W tym niemal momencie, Isao wniósł na dwóch dużych tacach cudnie pachnącą jajecznice. Ten zapach natychmiast mną zawładnął. Dzięki ci mój lisi gospodarzu, za to że tak o nas dbasz.

Dziwne ale zjadłam chyba swoją porcje jako pierwsza. Uśmiechnęłam się na to odkrycie i przyjrzałam się drgającym promieniom słońca wpadającym przez okna i otwarte drzwi. Widok zieleni zza tych ostatnich napawał mnie entuzjazmem. Chciałam już teraz wyruszyć. Zobaczyć co nas czeka. Jednocześnie trochę się tego obawiając.

-Wszystko ok młooodyy?- kocur specjalnie przeciągnął ten wyraz.

-Nie mów tak do mnie.- spojrzałam na szczerzącego się chłopaka, udał zamyśloną pozę.

-Więc jak mam cie nazywać? Paniczu?- …

-Co?!- oparł rękę na moim ramieniu, przez co opuściłam wzrok. -Może normalnie po imieniu?- zaśmiał się donośnie.

-No dobrze, Kuzon.- pogładził mnie po głowie. -Alę będziesz musiała się nauczyć nowych nawyków i zachowań.- spojrzałam pytająco, ale on podszedł do szybciej przyszykowanych torb.

Jednak nie były to te same co oni wzięli ze sobą. Wydawały się mniejsze, ale nie chciałam o nic pytać. Możliwe że w tym świecie da się zrobić coś na kształt „magicznej torby”. Te w większości były bardzo podobne do siebie. Zielonobrązowy kolor dominował.

Kazuma miał jeszcze mniejszą torbę, ciemno niebieskiej barwy. Ten zmniejszony rozmiar zewnętrzny, pewnie pomieści tyle co te nasze. Zresztą on ma tu jakąś specjalną range. Ciekawe jakie ma dokładnie przywileje.

Tamiko i Isao przydzielili każdemu po jednym. Każdy miał wyszyte jego inicjały. Na szczęście moje imię wciąż zaczyna się od tej samej litery, ale no właśnie... Co z nazwiskiem? Niby ta sama litera ale nie wiem jak...

Wszyscy się zebrali do pożegnań. Szkoda że Tamiko musi zostać. Tyle facetów i ja... Chociaż teraz ja niby też jestem. Westchnęłam.

-Łatwo nie będzie...- powiedziałam cicho do siebie.

-Dlatego tu jesteśmy, aby ci pomóc.- odwzajemniłam uśmiech Kijuro.

Przytuliłam moją przyjaciółkę, a potem i lisowatego. Wyraźnie go tym pesząc. Po czym cała nasza gromada opuściła domek. Hikari i Kuro rozmawiali ze sobą skacząc wesoło. Iskra zaś dumnie kroczyła przy mnie. Pozostała dwójka zwierząt krążyła wśród swoich panów.

Po przejściu około setki metrów w głąb lasu Kazuma przystanął. Wyraźnie się nad czymś zamyślił. Zaciekawiona podeszłam do niego.

-Coś się stało?- popatrzył na mnie zdumiony i uśmiechnął się blado. -Kazuma?-

-Cóż mogę powiedzieć że to...- wskazał na ciemną część lasu. -To nam z pewnością nie pomoże. O możesz przyłożyć tu swój kij?- ja?

-Mój kij?-

-I chwyć obiema rękami.- jego spojrzenie było takie... -Gotowa?-

-T-tak jasne.- zrobiłam co kazał, a on chwycił moje dłonie.

Chciałam uciec. Bardzo chciałam, ale widziałam, że on tego nie robi dla swej wątpliwej „korzyści”. Chwile potem poczułam się jakbym leciała gdzieś z ogromną prędkością. Wszędzie był rozmazany obraz, smugi przeciągały się w nieskończoność. I nagle znów byłam w swoim ciele.

-Tak, teraz rozumiem. Wiem już którędy iść.- ee...

-Dobra, ale puść mnie!- kiwając głową z dezaprobatą zrobił to.

-Nie powinnaś tak reagować, to może być zbyt podejrzane. Trzeba będzie coś z tym zrobić.- obrócił się na pięcie w stronę pozostałych.

Coś z tym zrobić? Ale... No tak, muszę zacząć postrzegać siebie jako chłopaka. To będzie chyba trudniejsze niż mi się z początku zdawało. Bo przecież jako mężczyzna mogę na przykład chodzić do połowy naga i to powinno być normalne ale... Westchnęłam przysłuchując się opisowi nowej trasy.

-...Czyli dziś już dużo nie zajdziemy. Jakieś 4 kilometry stąd jest oczyszczające źródełko tam się zatrzymamy na noc. Jakieś pytania?- cisza. -Dobrze to w drogę.-

Mam wrażenie, że w tym świecie Kazuma jest jakiś taki bardziej... ja nie wiem jak by to określić. Jednak czuć różnice w zachowaniu i aurze. Kijuro i Ryu rozmawiali o czymś zaś Eizo rzucał patyki dla zabawy z Kaori.

Uśmiechnęłam się widząc wszystkich w dobrym nastroju. Dobrze to na mnie wpłynęło. Szliśmy na granicy „jasnej” strony lasu. Dosłownie wyglądało to tak jakby te 10-20 metrów w bok słońce było schowane za ciężkimi deszczowymi chmurami. Co oczywiście prawdą nie było, na całym nieboskłonie nie znajdowała się nawet malutka chmurka.

Ta druga strona mnie intrygowała. Było w niej coś złowieszczego. Jednak nie czułam wobec tego strachu, którego to wyczuwałam u pozostałych członków grupy. W końcu Kazuma podszedł do mnie.

-Widzę że mocno się wciągnęłaś w swoje rozmyślania.- uśmiechnął się przyjaźnie, więc odwzajemniłam to.

-Wiesz, mam jakieś dziwne wrażenie jakby coś z głębi tej ciemności chciało się ze mną porozumieć. Nie jest to jednak, ani zła, ani też dobra istota. Po prostu jest...- przyłożył palec do moich słów, więc zdziwiona popatrzyłam na niego.

-Tego się spodziewałem. Lepiej by było jakbyś nie afiszowała się ze swoimi przeżyciami. Szczególnie gdy różnią się od tego co czują inni. Spójrz na nich.- wskazał ręką resztę grupy. -Oni czują tylko naturalny strach, ale nie wiedzą czemu, lecz mieszkańcy mają już utorowane myślenie. I mogli by to twoje przemówienia uznać za,... jakieś demoniczne brednie.- westchnął.

-A ty się nie boisz?- poszerzył swój uśmiech i spojrzał na niebo widoczne między koronami drzew.

-Boję się.- naprawdę? -Boję się, ale ufam twym osądom. Przemawiasz do mnie bardziej niż inni. Jednak teraz to...- tym razem to ja mu przerwałam.

-Tak masz racje nie powinniśmy się zbliżać do tego terytorium. Mimo że nie czuję przed nim lęku. Podświadomie wiem, że nie powinnam się tam udawać, a przynajmniej nie w tym momencie.- patrzył na mnie nie przerywając kontaktu nawet na sekundę.

-Kinga ty...- pomachałam mu palcem.

-Jestem Kuzon! Wies...- poczułam na ramieniu ucisk dłoni.

-Mam nadzieje, że wam nie przeszkadzam w rozmowach?- spytał kocur.

-Nie, ty mi nigdy nie przeszkadzasz.- uśmiechnęłam się.

-A ty powinnaś przestać mówić w taki sposób...- spojrzałam na obu. -Nie ważne, już nic nie mówiłem.- pociągnął mnie za rękę, odciągając od naszego przewodnika na paręnaście metrów.

-Ryu o co chodzi?- spytałam z troską w głosie.

-Jesteś teraz facetem nie? Ale jak mówisz tak jak teraz to serce przyśpiesza... Powinnaś nad tym popracować.- he? -Jednak nie przejmuj się, ja w ciebie wierze. Mój ty śliczny chłopczyku.-poklepał mnie znacząco po głowie... to chyba próba.

-Pff... Nie jestem taki młody ty rozpadający się próchnie.- zrobiłam nadymioną minę. -Czujesz się lepszy, gdy się tak wywyższasz? Czy coś w tym stylu?

-Całkiem nieźle. Czyli chcesz grać zbuntowanego szesnastolatka? Wiesz nawet pasuje do ciebie... tak to by było nawet najlepsze wyjście. Jak chcesz to sama się potrafisz o siebie zatroszczyć. To mnie zawsze najbardziej boli. Chciałbym móc ci bardziej pomagać, tak jak ten Kazuma.- westchnął ciężko.

-Oj no staruszku tylko mi się tu nie popłacz.- zauważyłam zdziwienie na jego twarzy, powoli przemieniające się w jego „firmowy” uśmieszek.

„Ćwiczyliśmy” moją nową osobowość do końca wyznaczonej nam drogi. Dobrze się przy tym bawiliśmy. Ciesze się, że jest tuż obok mnie. Nie wiem czemu myśli, że wcale mi nie pomaga, przecież jest wręcz przeciwnie. I wcale nie jestem taka silna, jak on myśli...

-To tutaj.- rzekł Kazuma rzucając swoją torbę na ziemię.

Zrobiliśmy to samo i teraz przyjrzałam się uważnie tej urokliwej okolicy. Cudoooo!! Musiałam stać tak z lekko rozwartymi ustami.

-Zszokowana?- nic nie powiedziałam, tylko przytuliłam się do ramienia mego towarzysza rozmów.

Nie byłam w stanie teraz myśleć o czymś innym. Chciałam zapamiętać z tej polanki wszystko, jak najlepiej będę tylko potrafiła.

Zaczynając od krystalicznie czystej wody wydobywającej się z między dwóch tęczowych, błyszczących skał. Wyglądało to niemalże bajkowo. Woda zygzakiem spływała w dół ku dolinie widocznej z daleka. Zapewne tam mieliśmy się udać jednak dzisiaj nie dotarlibyśmy tam przed zmrokiem.

W okolicy rosła bujna trawa o świeżym odcieniu zieleni. Gdzieniegdzie w tej zieleni dało się zauważyć białe kwiatki, przypominały nieco stokrotki jednak ich środki nie były żółte, a przybierały barwy od błękitu do ciemnego granatu.

Zerwałam jeden i powąchałam. Zmuszając przy tym poniekąd Ryu do przykucnięcia, a potem rozsiadłam się. Z uśmiechem podałam mu to pachnące małe cudo, aby mógł sam ocenić z bliska tę przymną woń, którą można było wyczuć w pobliżu tego miejsca.

-Całkiem ładny zapach, pasuje do ciebie.- uśmiechnął się i włożył mi go we włosy. -Tu jest jego miejsce.- ja...

Pozostali dosiedli się do nas. Tylko Kazuma kręcił się koło błyszczących kamieni. Postanowiłam podejść do niego i zostawić pozostałych chłopaków ze sobą. Ciesze się tym że Eizo i Ryu zaczęli się jakoś ze sobą dogadywać.

-Co robisz?- spytałam z nieukrywaną ciekawością.

-Ostatnio masz coś dużo energii. Nawet więcej niż zazwyczaj, a sądziłem że to nie możliwe.- pokazał na kamienie i wodę. -To miejsce ma oczyszczającą moc. Pewnie też to czujesz prawda?- przytaknęłam. -Wezmę teraz odrobinę wody do bukłaka. Jeżeli oczywiście duchy się zgodzą.- patrzyłam co będzie robił.

Zaczął śpiew, wydając ciche i niewyraźne dźwięki. Przy tym wykonując subtelne i delikatne ruchy. Czułam, że muszę być cicho. Po jakieś chwili usłyszałam dźwięki plusku i szmeru wody. Kazuma schylił się i pobrał wodę wprost u jej wylotu.

-Dziękuje wam.- powiedział, a ja poczułam ocieranie się Iskry o moją nogę.

-Myślę, że rozumiem. Nie wyraźnie, trochę jakby uleciało... ale jednak.- wzięłam ją na ręce. -Oznacza to, że mogę przynajmniej do pewnego stopnia zrozumieć istoty duchowe tego świata.-

-He? Czyli jesteś jeszcze lepiej przygotowana niż myślałem. Nie muszę się w ogóle o ciebie bać.- spojrzał w niebo. -Trochę to boli.- ? -Dobra rozbijmy namioty!- krzyknął i cała grupa zaczęła się krzątać przy swoich konstrukcjach.

Super... Tylko że ja nie wiem nawet od czego zacząć. Zaczęłam się więc tępo przyglądać „świeżo” wyjętym prze zemnie przyborom.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kajamoko 13.05.2016
    Świetne
    Kina jako chłopak :X
    Dobre xD
  • DarthNatala 14.05.2016
    Hehe nikt się tego nie spodziewał :D
  • Kajamoko 14.05.2016
    Prawda xD
    Biedny Ryu
  • DarthNatala 14.05.2016
    Kajamoko zróbmy żałobę narodową dla jego "pożądania" w normalnym znaczeniu

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania