Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 22

Ryu

 

Nie długo po opuszczeniu chaty nasz przewodnik stanął jak wryty. O co cho... aaa no, ten las. Coś rzeczywiście jest nie tak ale... Dlaczego ona tam poszła? Czemu tylko tu stoję i na to patrze. Dlaczego do nich nie podejdę? Coś głęboko w środku mówiło mi, że nie powinienem. Mimo to bardzo tego chciałem.

-Trzymaj się.- powiedział mój kumpel, wpatrując się w wnoszącą się towarzyszkę.

Dobrze mu tak mówić. Dlaczego muszę być taki bezużyteczny?! Muszę wziąć się ostro do ćwiczeń. Mam jeszcze książki o tym świecie. To że teraz nic nie wiem o tym miejscu nie znaczy, że ten stan utrzyma się na dłużej.

W końcu wybudziłem się z transu i podszedłem do wysuniętej dwójki. Wiedziałem, że skończyli już te „ważne” tematy i mogę im przerwać. A wręcz muszę to zrobić, w tym momencie zwlekanie może być niebezpieczne. Tylko czemu on nas tak po prostu zostawił czyżby był aż tak pewny siebie?

Hah jednak te jej teksty. Naprawdę powinna być mniej słodka. Może chociaż pomogę jej w graniu jej „roli życia”. Tak to coś co mogę zrobić. A jeżeli będzie szczęśliwa to będzie dla mnie zapłatą samo w sobie.

W po dłuższej wędrówce bez odpoczynku w końcu zaszliśmy do urokliwej polany. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Jednak reakcja dziewczyny była o niebo bardziej urokliwa.

Po moim komentarzu przytuliła się do mej ręki. W tym momencie zaprało mi dech. Mogłem przyglądać się cudom natury... albo i magii(kto tam to wie), z tą cudowną istotą mego boku, lepiej być nie mogło.

Gdy już się napatrzyła rozsiedliśmy się wygodnie. Dopiero teraz puściła moje ramie zabierając się za kwiaty w pobliżu. Zerwała jeden i podała mi do sprawdzenia. Piękny, delikatny zapach. Niby nie zauważalny, a jednak sprawiający dużą przyjemność.

Tak samo jak ta dziewczyna. Dlatego też wpiąłem jej go we włosy. A ona się zarumieniała. Aaa nie mogę! Jest taka słodka.

-Hejo! Zakochańce.- przysiedli się pozostali. -O czym to gaworzycie?!- westchnąłem.

-A wy co, już wielcy koledzy?- spytałem na odczepne.

-Zazdrosnyś. Co nie koteczku?- … głupi kundel!

Dziewczyna zaśmiała się słodko i zauważyłem jak zerka na tego bufona stojącego przy strumieniu.

-Przepraszam na chwile.- powiedziała i po prostu sobie poszła.

Patrzyłem na to tępo. Jak się uśmiechają do siebie. Jakaś drzazga w tym czasie wchodziła mi do serca.

-Jestem żałosny.- poczułem klepnięcia z obu stron. -Chłopaki, co wy?-

-Też tak myślę...- no dzięki- Jednak skoro ci odstąpiłem miejsca, to rusz swe szanowne 4 litery, bo naprawdę zacznę tego żałować.- ten pies... Kijuro tylko przytakiwał z uśmiechem.

-Ale... mam wrażenie jakbym nic nie mógł dla niej zrobić. Ten gościu zna się na wszystkim. Do tego są wieloletnimi przyjaciółmi. Ona uważa że ją skrzywdził.- westchnąłem. -Jest jednak zbyt słodka i nie potrafi się na ludzi gniewać, gdy ją szczerze przeproszą....- chwyciłem się za głowę. -Nie wiem co zrobić!- siedzieli ze mną milcząc i dziękuję im za to.

-Dobra rozbijamy obóz!- eee... wszyscy zaczęli prace.

Powoli wstałem i zacząłem przygotowywać potrzebne rzeczy, gdy moje spojrzenie przykuła nieruszająca się od jakiegoś czasu postać „młodzieńca”. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.

-Hee?!- odwróciła się gwałtownie. -Nie wiesz jak zacząć młody?- widziałem mieszankę uczuć w jej szafirowych oczach. -No c...-

-Wcale nie-e!- skrzyżowałem ramiona, wpatrując się w nią z wyższością. -... A nawet jeśli, to nie potrzebuje pomocy od jakiegoś zgredziałego idioty. Na pewno sam wpadnę jak to zrobić. Potrzeb...-

-...uje tylko trochę czasu. Co nie?- jej oczy zalśniły. -Ale go nie mamy za wiele przecież.- haha tak właściwie, to dziś go mamy aż za wiele.

-No ale to nie jest moja prośba. Jeśli podoba ci się usługiwanie to możesz go dla mnie zrobić. Ja sobie wtedy usiądę i ci pokibicuje.- odwróciła się.

-Hola, hola młody. Nie mówiłem, że ci go zrobię. Chce ci tylko wytłumaczyć co i jak.- zrobiła nadąsaną minę nastolatka zmuszonego do roboty.

Zabraliśmy się do roboty. Szybko skończyliśmy jej „domek” i zabraliśmy się do stawiania mojego.

-Mogę się o coś spytać?- spojrzałem na nią wymownie

-J-jasne!- powiedziała naciągając linkę.

-Dlaczego mi teraz pomagasz?- cisza przez chwile.

-A co zabronisz mi?! Mam taką ochotę i nie chce, abyś myślał o tym jak o jakimś długu...- widać było lekkie zmieszanie.

-Aaaa! To było genialne! Młody, irytujący młodzieniec z ukrytym dobrym sercem. Jesteś genialna!- teraz naprawdę się zawstydziła.

-Ja dziękuje Ryu. Wiesz... Jesteś naprawdę pomocny. Dlatego nie mów mi nigdy więcej, że czujesz się bezużyteczny.- spojrzała na niebo na którym pojawiły się już pierwsze oznaki końca dnia. -To ty mi zawsze pomagasz i …- uśmiechnęła się do mnie.

Szybko uwinęliśmy się zresztą pracy i w ciszy dołączyliśmy do reszty o czymś wesoło gaworzącej.

-No to może ktoś zniesie nam drewno na ognisko?- spytał „przewodnik” wyraźnie wpatrując się na mnie.

-To idę...- Kijuro też wstał. -Dzięki!-

Poszliśmy w kierunku wskazanym prze tego wkurzającego wieszcza, czy czym on tak naprawdę jest.

-Jestem ciekaw.- spojrzałem na kumpla pytająco. -Jestem bardzo ciekaw, jak to się potoczy. I czemu chciał cie wywiać teraz z obozu.-

-Taa też to poczułem.- westchnąłem.

-Wiesz, jak patrze na waszą dwójkę. Wasze rozmowy i gesty i w ogóle wszystko. Czuje się z lekka zdołowany.- ?? -Nie rozumiesz? Nie jedna para nie jest tak otwarta wobec siebie. Jesteście tacy... różni i przez to tak piękni. No nie wiem czy pojmujesz.-

-Eee... tak właściwie to nie.- uśmiechnął się.

-Hmm ona jest urodzoną uwodzicielką chłopie. Widzisz to? Niemal każdy mężczyzna za nią podąży i się zauroczy. Sam coś o tym wiem. To światło i w ogóle. Eizo pewnie też rozumie. On musiał coś zauważyć w waszej relacji że się poddał, lub jak on uważa. „zawiesił broń”.-

-Ale ten Kazuma.- co za karcące spojrzenie.

-Ty mi się innymi nie przejmuj. Ich życia nie zmienisz, to o swoje musisz walczyć.- on... takie przemówienie mi nie za bardzo do niego pasuje.

-Postaram się!- poklepał mnie przyjaźnie i zebraliśmy wszystko czego potrzebowaliśmy.

-Pamiętaj że jej największa broń, jest jej największą słabością.- ona... -To „światło” jest niebezpieczne.- rozumiem to olśniewające światło, które tylko ona potrafi z siebie wydobyć.

Wróciliśmy z uśmiechami na twarzach, zrzucając nasz balast w wyznaczone miejsce. Ale szybko zostaliśmy przytłoczeni atmosferą.

-Co się właśnie stało?- spytałem patrząc na skamieniałą twarz dziewczyny/młodzieńca.

Jej towarzyszki starały się ją pokrzepić. A pies powarkiwał w kierunku teko bufona. Po moim pytaniu spojrzał na mnie z jakąś dziwną nadzieją w oczach.

-Ktoś mi w końcu odpowie?!- cisza... -Kinga!- drgnęła.

Spojrzała na mnie i jej oczy zaczęły się szklić. Co jest?! Zrobiłem krok do przodu, a ona zwiała do namiotu. Zostawiając mnie całkowicie zszokowanego. Tylko dlaczego do... Musi być naprawdę w szoku wbiegając do pierwszego-lepszego osłoniętego miejsca. W końcu jednak odwróciłem się do Kazumy.

-Co ty jej zrobiłeś?- zignorował mnie. -Za kogoty się uważasz?- tym razem lewy kącik jego ust się lekko uniósł.

-Nic jej nie będzie gwarantuje. Żadnych urazów.- wiem, że fizycznie nie...

-Przecież nie o to pytam!- teraz cała lewa strona jego ust wykrzywiła się w uśmiechu wyższości.

-Tak koteczku. Co mi zrobisz? Zaatakujesz? Wypuścisz swój gniew? Zdajesz sobie pewnie sprawę, że gdy to zrobisz to przegrasz.- wiem i to mnie boli.

-Eizo czemu?- spojrzał na mnie smutno. -A no tak przepraszam.-

-Taa Kinga jest cudowna co nie?- gdy słyszę to ust tego dupka robi mi się niedobrze.

Tylko czemu jego wzrok stał się taki czysty i jego słowa... Czemu jego słowa wyrażają prawdziwy podziw i … To mnie jeszcze bardziej irytuje!

Kuro opowiedział mi całą sytuacje i już sam nie wiem co myśleć. Jak on mógł tak po prostu... Zapanowała długa i uporczywa cisza. Nikt nie chciał się nawet ruszyć. Tylko tak patrzyliśmy przed siebie. W końcu jednak w ten mrok zawitało upragnione światło.

-Co tak w ciszy siedzicie?! Nawet ognisko nie zrobione. Rety.- prychnęła z pogardą. -Jesteście beznadziejni. Może chcecie żeby nieletni za was robotę odwalił, wy stare pryki.- co jest z nią?

Jej nastrój wrócił do normy. Na pewno nie udawała. Czemu ona? W końcu nie wytrzymałem i zaśmiałem się patrząc na jej pozę i niecierpliwe tupanie nogą.

-A żebyś młody wiedział!- zrobiła zaskoczoną minę i skrzyżowała ręce.

-Nie ma mowy!- rozsiadła się na przygotowanych wcześniej kocach. -Poczekam na was.- uśmiechnęła się, a wszyscy jej ulegli.

Za przygotowanie ogniska bez żadnych narzekań wziął się nawet Kazuma. A więc ona potrafi nim od tak po prostu kierować, a pozwala się tak traktować z jego strony. Dziwna jest ta ich relacja. Przeraża mnie ta zażyłość.

Ale wszystkim przy robocie poprawił się humor i już chwilę później mogliśmy się grzać przy ciepłym płomieniu. Kazuma nawrzucał do niego jakiś proszków. Nie zauważyłem większej różnicy. Ale w tym chyba mogę mu zaufać, albo raczej nie mam innego wyjścia.

-Czekajcie! Ja chyba miałem parę kiełbasek.- piesek pobiegł do swojej torby.

-Tak tego elementu udanego ogniska nie mogło zabraknąć! Czyż nie?- wszyscy zaśmialiśmy się.

Nie wiem dlaczego, tak po prostu wszystkie zmartwienia nagle są w tyle. Gdy tylko ona się uśmiecha, wszystko inne nie ma znaczenia. Ta jej wielka siła. Ale też i słabość co?

Spojrzałem na nią. Wyciągała ręce do ogniska, aby się ogrzać przyjemnym żarem od niego bijącym. A właśnie, nie ma prawie wcale dymu i to drewno się prawie wcale nie spala. Skubany, a więc o to chodziło z tym czymś co tam grzebał.

-Kinga chcesz może zmianę płomienia?- o wilku m...

-Ale jak to zmianę?- uśmiechnął się i znów coś dorzucił.

-Zaraz zobaczysz.- zauważyłem zaciekawienie na jej twarzy.

Cholera...

Płomień lekko przygasł, po czym powoli zmienił barwę na błękit. Na twarzy dziewczyny(młodzieńca) pojawił się szczery, radosny uśmiech. W jej oczach pojawiły się iskierki fascynacji.

Dlaczego to musi być ten gościu. Nie patrz na mnie takim tryumfalnym wzrokiem. Ale on mnie wkurza... O właśnie!

-Eizo ty kundlu co tak długo ci to zajmuje?!- usłyszałem w odpowiedzi powarkiwanie.

Po chwili do mych uszu doszedł stukot metalu i dźwięk przerzucanych tkanin. Dziewczyna wreszcie oderwała oczy od tego magicznego ognia.

-Ha! Znalazłem.- w końcu.

-Coś ty to w czarną dziurę schował?!- haha dobra jest, Kijuro aż zgiął się wpół ze śmiechu. -Słyszała...- chrząknęła. -Słyszałem, że tylko w kobiecej torebce coś może się tak zawieruszyć.- patrzył na nią oniemiały. -No, siadaj już mój obrońco i poczęstuj nas wszystkich. Pewnie sam też jesteś głodny.- przytaknął i zrobił o co prosiła.

Wszyscy... czuję się teraz jeszcze bardziej zdołowany. Ta jej aura i to wpływanie na innych, na swój sposób mnie przeraża. Nabiłem kiełbaskę na patyk(szybciej przyszykowany przez „znachora”) i przysiadłem się koło mojego „celu”.

Spojrzała najpierw pytająco, a potem uśmiechnęła się. Co mnie początkowo onieśmieliło, a potem gdy „na burzyło” się wystarczająco krwi, pchnęło ku obranemu szybciej planu.

-Lubisz takie zabawy?- spytałem spoglądając na ten niebieski ogień, tańczący wokół kiełbasy.

-A wiesz, że nawet bardzo!- to... dlaczego tak na mnie działasz?!

-Yhym.- musiałem opuścić spojrzenie i uniknąć jej wzroku.

-Eeee... Co to za reakcja?! Żartujesz sobie teraz ze mnie?- ?? odruchowo się uśmiechnąłem. -Co za wkurzający wariat z ciebie.- pokręciła głową. -A właśnie uważaj, bo zaraz będziesz jadł węgiel.- zapomniałem się. -Chyba pierwszy raz byś zrobił błąd coś przyrządzając.- zaśmiała się.

-Hmm... Masz racje.- ale się zdziwiła, punkt dla mnie. -Jeśli robię coś dla siebie to nie mam chyba tej potrzebnej motywacji. Na szczęście mi pomogłaś i jest dobrze prawda?- przytaknęła niepewnie. -To znaczy, że musimy się zamienić... No co tak patrzysz?!- zaśmiałem się przyjaźnie.

-Eeeeeeeej!- zakrzyknęła, w ostatnim momencie uciekając z badylem przed kęsem z mojej strony. -Wariat!- powiedziała ciężko oddychając.

-Dobra już nie będę.- jak powiedziałem, tak zrobiłem.

Zajadaliśmy się, aż zaczęło się robić coraz ciemniej. Rozmawialiśmy w tym czasie o jakiś głupotach. Kijuro oczywiście brylował w towarzystwie. Które i tak składało się z tylko tej małej grupy.

Dziewczyna odeszła od pozostałych bez słowa udając się w krzaki, jednak nie wróciła już na swoje miejsce. Stała przy swoim namiocie i wpatrywała się w niebo. Sam więc postanowiłem do niej dołączyć.

-Hej. Coś czułam, że nie będziesz mógł się oprzeć, aby przyjść i do mnie zagadać.- strasznie mnie to zbiło z tropu. -Co jest? Ryu?- ..

-E nic. Chciałem po prostu zobaczyć, co tak cię zainspirowało czy też pochłonęło.- nic nie powiedziała. -Kinga ja...- energicznie spojrzała w moim kierunku. -Ja chciałem tylko.- chwyciłem ją za dłoń.

To zaś sprawiło, że ujrzałem ponownie jej piękną twarzyczkę i mnie na chwile zamurowało.

-...Ryu...- zrobiła nagle naburmuszoną minę.

-Teraz się na mnie gniewasz?!- zdziwiło mnie jej zachowanie.

-Bo tobie zależy tylko na jednym teraz.- co ja mam jej na taki nagły zarzut powiedzieć?!

 

Kinga

 

Niemal dostałam zawału, gdy kocur się odezwał. Jak mógł się tak zakraść... Idiota! I jeszcze się tak ze mnie wyśmiewać!! Ja tego nie zaakceptuje, a osobowość Kuzona tym bardziej. Zobaczymy jak na to zareagujesz.

Zabawne, udało mu się ominąć tą młodzieńczą upartość. Przebił się przez mur i jeszcze sprawił, że poczułam potrzebę aby mu pomóc. Ma rękę do młodych. Pewnie dużo mógł „ćwiczyć” na bracie.

Tylko co to za reakcja? Nagle mnie chwali, tak szczerze, z tym uśmiechem... Od razu uleciała ta nowa część mnie. Nie wiedziałam co zrobić.

Zaczęłam go chwalić. Jak jakaś idiotka. On na pewno nie mówił na serio o tym byciu bezużytecznym. To musiało być wtedy jakimś nietrafionym żartem. Prawda? E nie ważne...

Zaraz po dołączeniu do reszty Ryu wraz z krukiem poszli po drewno. Jednak jego towarzysz spędzał czas z moją Hikari. Rozłożyli się przy moim, czarnym namiocie. Cieszę się tak bardzo ich szczęściem. Tak myślę, że każdy powinien móc byś szczęśliwy. Nie powinno być tyl...

-... Kinga!- eee. -No w końcu się ocknęłaś.- spojrzałam po dwójce chłopaków.

-Przepraszam.- powiedziałam lekko zakłopotana.

-Nie szkodzi. Przygotowaliśmy już specjalne miejsce na ognisko.- poszłam w kierunku wskazywanym przez Eizo.

-Wow! Chyba będzie duże.- uśmiechnęliśmy się i usiedliśmy na rozłożony kocach.

-Ten świat jest wspaniały. Już się w nim zakochałam.- poczułam na sobie uparty wzrok. -Ccco jest?! Kazuma?- co mu się stało.

-Wiesz chciałem ci coś uświadomić. Jesteś gotowa?- przytaknęłam. -Ja zawsze byłem wobec ciebie poważny.- co to za atmosfera tak nagle... -Zawsze, pomimo to wiele razy cie skrzywdziłem. Tak bardzo mi jest tego wstyd.- jego spojrzenie.

Aaa gdzie powinnam teraz patrzeć. Muszę uniknąć jego wzroku. Gdzie jest reszta? Eizo? Czemu akurat musiałeś odejść, wracaj tu ja, czuje taką niepe...

-Pewnie czujesz się teraz bardzo niepewnie.- skąd on wiedział, nie potrafiłam ukryć zdziwienia. -Oj no nie patrz tak. Przecież tyle lat cie znam. Wiesz, mimo wszystko wciąż jestem po twojej stronie, rozumiesz.-

-Co tu taka ciężka atmosfera?- uff..

-Eizo!- ucieszyłam się.

-Co to za reakcja?- coś jest nie tak. -To nie jest tylko twój ochroniarz? Co się tak do niego cieszysz?- ja...

-To...- czemu nie mogę nic powiedzieć, Kazuma całkowicie stłamsił mnie spojrzeniem.

Usłyszałam warkot mojego ochroniarza, ale nakazałam mu się uspokoić.

-He? Czy to możliwe, że ty się tylko każdym zabawiasz?- co? -Jesteśmy tylko zabawkami w twoich rękach. Zarówno ja jak i ten... jak on ma. Ryu?-

-On...- znów nie wiem co powiedzieć. -Ja się nikim nie bawię!- krzyknęłam głośno, na co on się cicho zaśmiał.

Eizo znów coś chciał zrobić, ale mój rozkaz wciąż działał. Przepraszam, ale lepiej abyś nie robił nic dziwnego... Czekaj, czy on ma na myśli właśnie TAKIE zachowanie?

-A więc mówisz, że się nie bawisz. Czyli jesteś całkiem poważna wobec tego kocura.-hę? -No odpowiadaj. Kochasz go?- …

-Tak szczerze nie mogę powiedzieć abym go kochała.- westchnęłam z głębi. -Na pewno go uwielbiam i podoba mi się czyli jestem zauroczona, ale nie. To chyba nie jest jeszcze ta bezgraniczna miłość.- w końcu podniosłam wzrok na Kazume.

-No widzisz? A on się tak stara, dla ciebie, a ty... Brak słów. Bawisz się nim. Tworzysz sytuacje dające mu zbytnią nadzieje. Możliwe, że bierze cię za łatwą i chce z tobą.- chrząknął. -No wiesz...- on nie mógłby.

-Nie możliwe...- powiedziałam cicho.

Chwile po tym usłyszałam dźwięk zrzucanego drewna. Powinnam się cieszyć. Więc dlaczego nie potrafię nic z siebie wydobyć... Żadnej emocji. Pustka. Ja się tylko bawię nimi, wykorzystuje ich dobre kochające serca? A może oni chcą wykorzystać mnie?

Podniosłam w końcu spojrzenie i nawiązałam kontakt wzrokowy z kocurem. Natychmiastowo poczułam wielki ciężar na swojej duszy. Uciekłam do najbliższego namiotu, a wraz ze mną podążyła moja wierna duchowa towarzyszka.

Jak tylko uspokoiłam oddech rozejrzałam się. Pomieszczenie wydawało się większe niż na zewnątrz. Całą górę wypełniały te same świecące „łańcuchy” co w chacie. Dawały nawet wystarczająco światła, by móc czytać.

Kurcze... Naprawdę jestem idiotką, co ja tu robię? Pogłaskałam wpatrującą się we mnie lisice. I usiadłam z nią na czarnym śpiworze, leżącym na środku pomieszczenia, aż do namiotu weszła Hikari.

-Ty wzięłaś sobie to tak bardzo do serca?- lisica patrzyła na mnie błyszczącymi oczyma. -Chociaż gościu może mówić prawdę.-

-Co?! Czyli ja się tylko nimi bawię? To prawda. Kurcze jestem beznadziejna.-

-PRZESTAŃ! Jesteś młoda masz prawo się uczyć. Czy robisz coś specjalnie, aby kogoś wykorzystać?- zaprzeczyłam gestem. -No właśnie.- dziewczyny przytuliły się do mnie.

-No tak macie racje. Jednak nie zmienia to faktu, że ranie osoby na których mi zależy.- westchnęłam wstając. -W porządku. Wracajmy do reszty.- uśmiechnęłyśmy się.

Cieszę się, że są tu ze mną. I mnie wysłuchują. Co ja bym bez nich zrobiła?

Jak wróciłam na miejsce, zastałam milczących chłopaków... To moja wina. Więc muszę to jakoś naprawić, zmienię ten nastrój. Nie ma dla mnie nic niemożliwego!

Zaczęłam grać Kuzona. Zabawne, bo tak naprawdę to „on” jest ukrywaną emocjonalną wersją mnie. Wcale nie jest trudno mi nim być. Dziękuję Ryu za ukazanie go.

Jak widzę nawet w tej formie. Potrafię wciąż wzbudzać na ludzkich twarzach uśmiech. Tak się ciesze. Wszyscy zabrali się do roboty. A ja rozsiadłam się wygodnie gładząc nasze dwa koty.

Na koniec Kazuma dorzucił jakiś proszek. Jestem pewna, że ma to jakiś większy sens. On zna się na naprawdę wielu rzeczach. Wyciągnęłam dłonie do ciepła. Nagle usłyszałam głos wspomnianego przed chwilą.

On zawsze potrafi mnie zaintrygować. Ciekawe co się stanie. Niecierpliwie czekałam na efekt „czarów” chłopaka.

Niebieski płomień! Chciałam to krzyknąć, ale muszę się kontrolować. Był piękny. Zostałam oczarowana tym blaskiem bijącym od ognia. Płomienie wiły się i tworzyły dziwne wzory jakby...

O właśnie gdzie on jest? Gdzie są kiełbasy, jestem taka głodna. To ciało chce jeszcze więcej niż oryginalna ja. Jak przyszedł wyrzuciłam na niego frustracje. Ale w przyjazny sposób. Jednak prawie określiłam swą płeć na żeńską. Czyli naprawdę jest nad czym pracować.

Jak zaczęłam sobie smażyć kiełbasę kocurek się do mnie dosiadł. Musze naprawdę wyglądać na szczęśliwą. Skoro to że lubię takie rzeczy robić jest tak oczywiste. Jestem jak jakaś biała kartka, czy nie?

…Co mu odbiło tak nagle?! Co za dziwna reakcja. I czy on właśnie prawie spalił swoją kiełbasę?! On i błąd przy „gotowaniu”. Cud.

He?! Czemu on mnie rozbawi robiąc tak głupie rzeczy. Nie oddam mu mojej porcji. Tylko czemu ja tak stanowczo zareagowałam jakby to było takie ważne. Czemu tak ciężko oddycham. Nie rozumiem samej siebie.

Jak już się najadłam poszłam się załatwić. Przyjęłam swoją pierwotną formę (inni wciąż wydzieli młodzieńca) i schowałam się za krzakami roślin podobnych do malin, zauważyłam tu kolejny strumyk. Ten wglądał na całkiem zwyczajny.

Przemyłam ręce i twarz w tej wodzie. Dobra czas wracać. Stanęłam przed swoim namiotem. Był takiej samej wielkości jak Kazumy. Jednak podejrzewam, że te również z nieznanych mi powodów są większe wewnątrz.

Hmm... Zapatrzyłam się na niebo. Które powoli zmieniała barwę z pomarańczy na odcienie różu i fioletu. Kiedy Ryu do mnie podszedł wcale się nie zdziwiłam. Ale to co on potem zaczął mówić. To brzmiało...

Ja nie mogę teraz. Czekaj czekaj. Czy on ma mnie teraz za taką co można zdobyć na piękne słówka i trzymanie za rączkę?

-He?!?!?!?- dźwięk jego odpowiedzi ciągle brzęczał mi w uszach.

No tak chyba przesadziłam z tym „ Bo tobie zależy tylko na jednym teraz.” Kurcze, jego twarz stała się teraz kalejdoskopem uczuć.

-Ryu.- cisza. -Ryu.- dotknęłam jego twarzy i przyciągnęłam ponownie jego uwagę. -Przepraszam chyba trochę przegięłam.- co za spojrzenie.

-Trochę?! Poczułem się jak jakiś zboczeniec.- przecież często się jak taki zachowujesz.... -Ale jak to jest rekompensatą, to ją przyjmuje.- przytulił się do mojej dłoni.

-Nie mogę!- zadrżałam i krzyknęłam.

-Dlaczego?- co za słodkie spojrzenie...

-Bo ja... Ja nie mogę powiedzieć żebym cię kochała cały sercem. To nie jest ta prawdziwa, silna, nieustraszona, niezniszczalna miłość.- powiedziałam to za jednym tchem i spojrzałam czekając na odrzucenie.

-Noi?- powiedział ze słodkim uśmiechem.

-Jak to? Nie czujesz się wykorzystywany.- zaczęłam nerwowo gestykulować. -Że wiesz, ja chce się tylko tobą zabawić. Że jestem jakaś taka, no nie wiem... przebiegła?- spojrzał w niebo.

-Hmm...Raczej nie.- ponownie złapał mnie za rękę. -Jesteś za to potwornie słodka, gdy mi się tak po prostu się z tego spowiadasz.- na pewno strzeliłam buraka. -Czuję się teraz wyróżniony. To mi starcza. Zobacz.- wskazał na niebo. -Pierwsze gwiazdy stają się widoczne. Piękne prawda.- uniosła głowę.

-Tak. Masz racje.-dziękuje Ryu. -Wracajmy, do pozostałych, musimy dziwnie wyglądać, co nie?- nie uśmiechaj się tak!

-Jak sobie moja królowa życzy.- wyrwałam mu się.

Po czym pobiegłam energicznie w stronę ogniska. Powitał mnie czujny wzrok pozostałej trójki chłopaków. Eee...

-Wszystko ok?- usłyszałam głos tuż przy uchu.

-T-tak dzięki.- czuje jakby Kazuma miał eksplodować, to także moja wina. Ja nie wiem co powinnam powiedzieć.

-Może to co czujesz?- Iskra?

-Co masz na myśli?- odpowiedziałam jej w umyśle.

Wszystkie moje uczucie i myśli stały się nad wyraz wyraźne. Chwyciłam się za głowę.

-Proszę przestańcie!- wykrzyczałam na głos.

Ups. Teraz wszyscy patrzyli na mnie z oczekiwaniem... Co za silna presja.

-Nie chce żebyście się kłócili i „bili” z tak głupiego powodu. To mnie denerwuje i sprawia, że czuje się winna. Kazuma! Ryu! Macie się natychmiast opanować!!- ostatnie słowa wykrzyczałam z całą mocą płuc.

I nagle zrobiło mi się strasznie głupio. Straciłam całą pewność siebie, a powstała cisza tylko pogłębiała te kłębiące się uczucie strachu przed odrzuceniem i wyśmianiem.

-Chyba powinniśmy pójść się wyspać, wyruszymy jutro wcześnie rano.- Kazuma wstał, ale zadziwiło mnie to, że nie wyczułam u niego gniewu.

Dziwne... Chłopcy wygnali mnie do spania, a sami zaczęli sprzątać w obozie. Nie miałam ochoty teraz się z nimi kłócić. W namiocie panował pół-mrok. Dziwne a w kruczym mieszkaniu było tak jasno.

Kolejnym zdziwieniem było to że mój namiot w środku wydał się 2 razy większy. A i te rzeczy typu: drewniany kufer naprzeciw wejścia, pusty regał na książki po prawej stronie, a z lewej dwie sztuki czegoś na kształt łóżka na ziemi.

Miękki gumiasty materac, na niego narzucona biała pościel, poducha i kołdra. Całkiem wygodne. Dlaczego dostałam coś zupełnie innego niż Kijuro? I skąd się wzięły te ciężkie rzeczy. Tego nie było w zestawie który składałam.

-Jestem strasznie wykończona. Ale tak psychicznie.- odciągnęłam głowę do tyłu. -Co za dziwne uczucia. Czy to naprawdę możliwe, że oni zamierzają o mnie walczyć? Nie mogli se lepszego celu znaleźć?!- lisica ułożyła się obok mnie.

-Nie musisz tyle o tym myśleć.- położyłam się ściągając nadmiar ciuchów.

-Jak to nie, jestem powodem niezgody w naszej drużynie. Powinnam się starać naprawić nastrój, ale nie mam zielonego pojęcia jak.

-Idź spać teraz proszę.- Hikari ty też? -Musisz odpocząć rozumiesz?- ..

-Ta.. do jutra wtedy.- pożegnałam się i zamknęłam oczy.

Mimo, że byłam lekko roztrzęsiona i zirytowana, sen przyszedł do mnie niespodziewanie szybko. Większość nocy była całkiem normalna. Dopiero tuż nad ranem, gdy niemal się wybudziłam usłyszałam kobiecy głos.

Nie była to „zwykła” telepatia w stylu duchowych towarzyszy. Nawet nie w stylu szarpiącej inwigilacji umysłu Hikari. Ten głos brzmiał jakby był prowadzony wprost do mych uszu.

Usiadłam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, ale nie było nic niezwykłego, a moje towarzyszki wciąż spały zwinięte w kłębki na drugim „łóżku”.

-Jesteście już całkiem blisko, dzisiaj się spotkamy. Cieszę się na to spotkanie.- czekaj co?

-Kim i gdzie jesteś?- nie odpowiedziała i kontynuowała dalej.

-Może poczekacie na nas na rozdrożu. Tak! Musisz zatrzymać grupę na rozdrożu jak najdłużej. Tylko ty możesz to zrobić. Do zobaczenia.- … -Aa jakby co powiedź, że „szkarłatna piękność” prosiła.-

-Eeee!- krzyknęłam, gdy znów było cicho.

-Kinga? Co się stało?! Spytały niemal równocześnie wybudzone ze snu.- opowiedziałam więc im.

-Dziwne. I co to za nazwa. Szkarłatna piękność?! - Hikari wręcz emanowała czernią ze swego płomienia. -Co za tandeta. I w czym ma to pomóc!?- zaśmiałam się na tą reakcje.

-Nie wiem ale mam przeczucie, że to może być ważne. Mimo iż to rzeczywiście brzmi tak...- westchnęłam. -Dobra dziewczyny wstajemy zaskoczymy wszystkich jako pierwsze.- przytaknęły.

Szybko ubrałam się i poszłam załatwić sprawy „łazienkowe”. Gdy wróciłam zastałam przykucniętego Kazume, wpatrującego się w wodę płynącą ze strumyka. Jak zbliżyłam się jego twarz wyrażała jakąś trwogę. Oparłam dłoń na jego ramieniu.

-Nic się nie stało?- odwrócił się z takim smutnym uśmiechem.

-Teraz jest już dobrze. Dziękuje za wczorajszą naganę. Rzeczywiście mogłem niepotrzebnie wprowadzić mały zamęt w naszej grupie. Wybaczysz mi?- heee?!

-T-ty się dobrze czujesz? Dziękujesz mi za coś takiego?!- uśmiechnął się i wstał.

-Więc powiem to jeszcze raz. Abyś w końcu to przyjęła do wiadomości jako fakt. Dziękuje.- czemu nagle poczułam się tak dziwnie szczęśliwa...

-Ta nie ma za co, nawet jeśli nie rozumiem... nie nie musisz powtarzać tego po raz kolejny.-

-Rozumiem.- ... -Obudźmy pozostałych.- na ostatnie przytaknęłam już całkiem ochoczo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania