Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 24

Ryu

 

Pozostało mi tylko wydać z siebie przeciągłe westchnienie, odwróciłem wzrok spoglądając w stronę Kazumy. Mój największy rywal robił właśnie maślane oczy do mojej królowej... Ten irytujący, bufon. Jak on może tak po prostu. Nie! Miałeś przestać się tak zachowywać.

Na zawołanie dziewczyny poszedłem i pomogłem dźwigać mojego przyjaciela. Jedno mogę mu przyznać, potrafi zadziwić człowieka. Mam wrażenie, że jego towarzyszka w jakiś sposób mu pomagała w tym dziwnym chodzie, ale nie mogę tego w żaden sposób udowodnić. Ani też wyjaśnić przyczyny tego domysłu.

Wędrowaliśmy dość długo, a większość czasu milczeliśmy. Nikomu jednak ta cisza nie przeszkadzała. W końcu zatrzymaliśmy się na jakimś „punkcie zbiorczym”. Z tą naszą łączyły się tu aż 3 inne drogi. Zająłem się cuceniem mojego kumpla, a gdy już byłem pewien jego „powrotu do życia”, wyszukałam wzrokiem naszego Kuzonka.

Zawsze... Jak tylko tracę gardę ten gościu się zjawia i nokautuje mnie potem tym jego uśmieszkiem wyższości. Próbowałem być opanowany i siedzieć na miejscu. Jednak wybuchłem, gdy on tak po prostu chwycił jej dłoń. Ale gdzieś tam w środku zabolała mnie jej reakcja na jego zachowanie. Czyli jednak coś tam czuje do niego. Nawet jeśli temu zaprzecza.

Zaczęliśmy walczyć. Na szczęście robiliśmy to tylko słownie. Jednak mam wrażenie, że mogło by dojść do czegoś więcej gdyby nie ta bardzo wymowna i uciszająca reakcja dziewczyny.

A w czasie jak byliśmy tak pochłonięci sobą, zbliżył się do nas pojazd. Ciągnięty był przez dwa pędzące wierzchowce. To one zrobiły na mnie największe wrażenie. Co za cuda natury. Ich śnieżno biała sierść wydawała się mieć swój własny blask. Jednak nie dane było mi ich dłuższe podziwianie, gdyż ze środka wyszła kobieta.

Stałem chwile całkowicie oszołomiony. Stała przede mną chyba najpiękniejsza kobieta na świecie. Przepraszam Kinguś, ale... To jest zupełnie inna liga. W końcu przemówiła. Każde jej słowo dźwięczało mi echem w głowie, a każdy jej ruch był nad wyraz kuszący. Ale dopiero obmacywanie naszego Kuzona było naprawdę podniecające. Bo dosłownie wszystko jej/jemu dotknęła.

Następnie, jak gdyby nigdy nic, zaczęła nam tłumaczyć sytuacje w mieście. Jej głównym rozmówcą był Kazuma. No tak, nikt inny... Tylko on potrafi tak irytować. Jednak, to właśnie on był pierwszym, który zauważył, że coś się dzieje z Moją królową. Cholera... Jak mogłem się tak dać omotać, obcej kobiecie i to na JEJ oczach?! Spróbowałem jakoś zaradzić sytuacji. Pozostali dołączyli do mnie i chyba jakoś nam to wyszło.

Wszyscy wróciliśmy do normy, na żądanie zawstydzonej dziewczyny. I zaraz po tym Ślicznotka w czerwieni zaprosiła mnie, kruka i Kingę do środka. Nie wiem czy jakiś protest, albo kłótnia miała by sens. Dlatego też spełniliśmy jej prośbę.

Wnętrze składało się głównie z dwóch kontrastujących kolorów, które w jakiś dziwny sposób zdawały się ze sobą komponować. Usiedliśmy wszyscy po jednej stronie usadawiając dziewczynę pośrodku. A na tą tajemniczą kobietę nie musieliśmy długo czekać.

Mówiła do nas po imieniu. Tak po prostu, a nawet się oficjalnie sobie nie przedstawiliśmy. Nie podała nam swego imienia, ani nazwiska. O co tu tak naprawdę chodzi? I jakby w odpowiedzi na moje pytanie, kobieta chwyciła mojego kumpla. Obydwoje zastygli w bezruchu. A ja aby dodać otuchy siedzącej obok dziewczynie i sobie przy okazji też chwyciłem jej dłoń. Taki uśmiech jako nagroda mi odpowiada.

Jak wrócili do normy, czerwono-oka oznajmiła, że Kijuro musi teraz iść wraz z nią. Trochę to dziwne, ale myślę, że pewnie ma to sens. Jednak tuż po tym zaczęła się we mnie uparcie wpatrywać. Poczułem się nieswojo i chyba zacząłem się lekko pocić. Mimo wszystko ona jest zbyt... Czekaj czy ona właśnie chce aby poszedł z nimi? O nie!

Jej odpowiedź mnie lekko zbiła z tropu. Ona jest tą którą szukamy? Mistrz pieczęci. Taa podobno tylko on... ona może pomóc w zatrzymaniu tego czegoś co siedzi w moim najlepszym kumplu.

-Dobra niby rozumiem...- skrzyżowałem ręce. -Ale dlaczego miałbym iść wraz z wami?- przeszyła mnie spojrzeniem powodując lekki dreszcz.

-Ooo... Mój drogi. Bo ty masz talent większy ode mnie, a ja mam już nabyte umiejętności. Myślę, że podróżując ze mną stałbyś się o wiele bardziej użyteczny.- teraz jej spojrzenie powoli powędrowało na Kingę.

Sam teraz zwróciłem na nią uwagę. Taa... Z całą pewnością nie czuje się zbyt komfortowo. Jej uwaga całkowicie była skupiona na jej lisim towarzyszu, monotonnym ruchem głaskała zwierze. Wydawała się być nie obecna. Westchnąłem ciężko. Tak jestem słaby. I niewiele umiem. Nie wiem jak mógłbym się jej do czegoś przydać, ale zostawić ją...

-Teraz zrozumiałeś?- kobieta chwyciła mojego kumpla za rękę. -Daję ci chwile na zastanowienie.- zostawiła mnie z zielonooką

Czekaj... czy ona pościła do mnie oczko?! Co się ze mną dzieje? Czy mi się to podoba?! Nie ważne, uspokój się. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze, spoglądając na tą słodką istotę siedzącą obok. Podniosłem rękę i pogłaskałem ją po głowie, a jej cudne zielone oczy uniosły się i utonąłem w ich blasku. Jednak wyczułem tam jakiś smutek i boleść.

-Kinga ja...- dziewczyna chwyciła moją rękę, wymuszając szybszy rytm serca.

-Wiesz... Chciałabym abyś mnie nie opuszczał. Będę za tobą tęsknić.- po jej policzku poleciała jedna kryształowa łza.

-Ale! Ale ja nie powiedziałem jeszcze, że idę.- w jej oczach znów zabłysły radosne promyki nadziei. -Aż tak ci zależy?-

-J-jasne że tak. Jesteś jakimś idiotą, czy też jesteś ślepy?- ...

-Yyy...- chyba umrę ze szczęścia. -Może już wyjdziemy moja pani. Trochę tu duszno nie sądzisz?- przytaknęła i razem opuściliśmy pojazd. -To może dokończysz swoją deklaracje albo też wyzwiska?- zauważyłem rumieniec na jej twarzy, a ona uciekła w stronę naszych rzeczy.

-Chyba jesteś szczęśliwy?- spytała kobieta stojąc tuż za mną.

-Myślę, że tak.- odwróciłem się do niej przerywając obserwacje mojej królowej (niestety w tym gorszym ciele). -Kijuro? A ty nie masz nic przeciwko temu?- chłopak spojrzał na mnie z bolesnym uśmiechem.

-Pamiętasz jak opowiadałeś mi ten twój ciąg snów. Co snami raczej nie były? Te z tą dziewczyną?- kiwnąłem głową, jak mógłbym to zapomnieć -No właśnie... sądzę, że chyba czas. Czas abyś poszedł za moją prośbą.-

Zobaczyłem twarz dziewczyny ze snu i ponownie rozbrzmiały mi słowa przez nią wypowiedziane. Nieee.... Cholera! To miało mi rozedrzeć serce z bólu.

-...i tak chyba się właśnie stanie jak teraz odejdę. Ale mam wrażanie, że nie powinienem ignorować ostrzeżeń sennej dziewuchy.- powiedziałem cicho do siebie.

-Ej brachu. Co ty tam mamroczesz do siebie?- chyba wyszedłem na lekkiego dziwaka, ale w naszej paczce to już chyba norma. -Dobrze się czujesz?- kiwnąłem potwierdzająco głową.

-Jeżeli naprawdę tego nie chcesz, to nie musisz tego robić.- kobieta powiedziała złamanym tonem głosu. -Trochę szkoda. Naprawdę myślałam że t...- przerwałem jej.

-Tak właściwie to chyba...- westchnąłem. -Zrobię to.-

Odwróciłem się spoglądając na rozradowaną dziewczynę rozmawiającą z Kazumą. Znowu z nim. Oni wyglądają jakby nie obchodziło ich nic poza nimi samymi. Tak jakby byli stworzeni dla siebie. Może to ja powinienem odejść. Zresztą... W czasie gdy ja dałem się „złapać” piękności w czerwieni, on został przytomny i był pierwszym który zauważył zły stan u zielonookiej...

-Zastanawiasz się jak jej to teraz powiedzieć?- nie do końca... ale chyba powinienem. -Trochę w kiepskiej sytuacji teraz jesteś. Nie chciał bym być na twoim miejscu.- poklepał mnie przyjaźnie i poszedł w stronę reszty grupy.

-Pani tu jeszcze stoi?- powiedziałem do kobiety, która nie przemieściła się nawet o krok.

-Przepraszam młodzieńcze. To nie tak, że chce ci ją odebrać. Albo pomóc temu drugiemu.- spojrzałem na nią z szeroko otwartymi oczyma. -No co taki zdziwiony, czy też zaciekawiony?- zaśmiała się serdecznie. -Dobrze że was zostawiłam samych w pojeździe. Czuje, że teraz twój potencjał wzrósł do maksimum. Jednak bez roboty się nie obejdzie.- jaki potencjał? jakiej roboty? -Idź do reszty grupy. Pożegnaj się z przyjaciółmi. Ja poczekam na was w środku, bo trochę tu gorąco. Wróćcie jak będziecie gotowi.- jak powiedziała tak zrobiła.

Tja idź do reszty... To tak łatwo powiedzieć. A ja muszę im wyznać, że ich porzucam. Jak mam jej to zrobić, kiedy jeszcze chwile temu miała takie cudne iskierki w oczach. Mam je teraz zgasić?! Kim się stanę robiąc coś takiego z pełną świadomością skutku? Westchnąłem i zacząłem stawiać małe, powolne kroki w kierunku śmiejących się twarzy. Dziewczyna/młodzian jednak zauważył, że się zbliżam i posłał mi cudowny uśmiech.

Cholera. Zawsze mi to robisz. Moje serce już teraz czuje się źle. Jak mam ci to powiedzieć?! Może jednak twój nowy wygląd jest aktem łaski tej ziemi? Bo jakbym musiał patrzeć na jej drobne ciałko i słodką twarzyczkę chyba zrezygnowałbym z mego zamiaru. I tak pogrążony w tych myślach, stanąłem tuż przed nią.

-Ryu?- drgnąłem. -Wszystko ok?- przechyliła delikatnie twarz, nie rób mi tego.

-Oczywiście że tak. Chciałem się przyjrzeć tym rumakom z bliska.- wymyśliłem to na poczekaniu. -Pójdziesz ze mną?-

-Jasne!- szybko znaleźliśmy się przy zwierzętach. -Wow! Jakie piękne!- krzyknęła rozanielona. -Popatrz.- kiwnąłem przytakująco.

Z bliska mogłem stwierdzić płeć tych koni. Klacz i ogier. Nie miały żadnych specjalnych przyrządów na sobie prócz narzędzi ciągowniczych. Ich spojrzenie zdawało się informować o posiadanej prze nie inteligencji. Zresztą nawet bym się nie zdziwił gdyby tak było. Inteligentne stworzenia tu istnieją. Nawet o paru już czytałem.

-Zdaje mi się, że nas rozumieją.- konie zarżały. -To było potwierdzenie?- ogier tupnął kopytem. -Hmm.. Przepraszam że waszego przekazu mogę nie zrozumieć. Mam nadzieje, że tak cudne istoty jak wy mi to wybaczą.- klacz stojąca tuż przy dziewczynie podsunęła swój pysk. -Mogę?- koń znów delikatnie zarżał.

Właśnie! Te konie było ogromne. Myślę, że liczyły sobie 2-3 metry, a dziewczyna bez najmniejszego poczucia strachu je gładziła. Dłoń zielonookiej powoli przesuwała się po pysku zwierzęcia, przechodząc na jego szyje i muskularne ciało.

Tak właściwie to jestem teraz chorobliwie zazdrosny o tę klacz. Przymknąłem oczy i wyobraziłem sobie siebie na miejscu zwierzęcia. Dreszcz podniecenia przeszedł po całym moim ciele. Chwyciłem młodzieńca za ramie i odwróciłem w moją stronę.

-Przepraszam.- te zielone oczy stały się ogromne. -Ja... muszę iść z nimi.- odwróciłem wzrok, aby nie patrzeć na nią i postaliśmy chwile w ciszy.

-... Tak myślałam, że pójdziesz.- znów na nią spojrzałem. -Czułam to. Dosłownie od chwili, gdy się tu zjawiła. Czułam, że muszę cie pożegnać.- patrzyła ze smutkiem. -Ale wiesz co? Mam wrażenie, że to najlepszy wybór.-

-Godzisz się na to? Tak po prostu?- stałem wpatrują się w nią tępo.

-Kto ci powiedział, że tak po prostu? Jestem strasznie zirytowana, bo wiem, że nie mogę tego zmienić. Chodź! Powiemy o naszych ustaleniach co do rozdzielenia się pozostałym.- nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, więc posłusznie za nią podążyłem.

Opowiedzieliśmy wszystko pozostałym. Kazuma wydawał się lekko zbity z tropu. Zaczął mi się przyglądać od momentu, gdy poinformowałem go dlaczego muszę odejść. Musiało go to nieźle zaskoczyć. I dobrze! Nie myśl sobie, że nic nie potrafię głupi bufonie.

-... dobra Kijuro idź po naszą mistrzynie.- zgodził się, ale coś tam mruczał do siebie. -Wiecie. Trochę mi szkoda was zostawić. Ciebie też głupi piesku.- parsknął.

-Ta mi ciebie też. Nawet nie byleś aż tak irytujący jak myślałem.- uśmiechnąłem się.

-Kinga.- nasze spojrzenia zetknęły się, a ja chwyciłem jej dłonie. -Bałaś się, że to co czujesz to nie jest czysta miłość.- mój uśmiech poszerzył się . -A więc chce ci obiecać, że jak się ponownie spotkamy, to sprawię że się we mnie zakochasz.- jej twarz zrobiła się natychmiastowo cała czerwona, a ona przybrała, „dla mnie” swą pierwotną formę. -Tak prawdziwie.-

-C-cccco?!- pochyliłem się nad nią, a ona zaczęła uciekać wzrokiem. Gdy w końcu zamknęła oczy, ucałowałem ją w jej słodki nosek.

-Nie zapomnij, że najbardziej lubię jeść ciasto czekoladowe.- powiedziałem i szybko odwróciłem się w stronę mojej nowego „komanda”.

Zdążyłem już zrobić kilka kroków, gdy usłyszałem za sobą głośny okrzyk. Na mej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Mogłem delektować się oczekiwaną przeze mnie reakcją. Pomachałem im nie odwracając się.

 

Kinga

 

Czemu to, że Ryu ma z nią iść w ogóle mnie nie zaskoczyło. Owszem, zabolało. Jednak skądś wiedziałam, że tak będzie. Po prostu to czułam, ale zdaję sobie sprawę, jak to dla niego ważne... Aby odgonić myśli, lub przynajmniej odrobinę się uspokoić zaczęłam gładzić mięciutkie futerko mojej Iskierki.

W końcu jednak kobieta i Kijuro zostawili mnie samą z kocurem. Poczułam jego dłoń na mej głowie i spojrzałam na niego, starając się nic nie wyrażać. Niestety, a może i stety gdy tylko się odezwał, wybuchłam. Musiałam mu powiedzieć co czuje, nawet jeśli miałby się obrazić, a jakby na dowód tej szczerości popłynęła pełna boleści, pojedyncza łza.

Wtedy też usłyszałam słowa, które obudziły we mnie nikły promień nadziei. Choć ten wariat jak zwykle musiał przejść do takich dziwnych kwestii... Czy to nie oczywiste, że będzie mi go brakować?! Najpierw robi coś takiego, a potem w paru słowach jest w stanie mnie tak po prostu zawstydzić. Bo rzeczywiście, to mogło brzmieć jak zdziwaczała deklaracja miłości... Aby troszkę ochłonąć pobiegłam w stronę reszty grupy.

-Kinga! Widzę, że jak zwykle pełna energii.- Kazuma powitał mnie szczerym uśmiechem.

-Ano. Zgodzę się z tobą. O czym tam gadaliście?- mój ochroniarz mówił, bawiąc się przy tym z Kaori.

-My...- co ja mam im niby powiedzieć, nawet nie wiem jak zacząć.

-Nie ważne. Nie musisz nic mówić jak nie chcesz.- poklepali mnie po ramieniu. -Wiesz, najważniejsze abyś była szczęśliwa. Co nie piesku?- on też na Eizo mówi per piesek?

-Dokładnie. Nie przejmuj się głupotami.-...

-Kiedy tak mówicie to czuje się dziwnie. Zupełnie jakbym miała zamknąć oczy na świat. To nie w moim stylu. Mam być ślepą laleczką?- prychnęłam pogardliwie.

-Ależ oczywiście że o to nam chodzi. A co sobie myślałaś? Będziesz naszą księżniczką.-

-Co?- próbowałam się nie zaśmiać ale nie udało mi się.

-I tak ma wyglądać twoja twarz. Zawsze.-

Rozmawialiśmy razem. Jednak mogłam wyczuć wyraźną niechęć mojego ochroniarza do naszego przewodnika, ale ja tego nie czuje. Dziwne. Mimo, że wiem co Kazuma mi zrobił, a pomimo to jakoś nie potrafię go tak porostu odrzucić. Jest wciąż ważną częścią mego życia. Tyle chwil radosnych i smutnych spędziliśmy razem. Jestem chyba zbyt miękka.

Spojrzałam w kierunku pojazdu. Ryu właśnie kierował się ku nam. Posłałam mu zachęcający uśmiech, ale jego reakcja... Czy on jednak zmienił zdanie? Nie ważne nie myśl o złych rzeczach...

Spytałam czy wszytko w porządku. Potwierdził i zaprosił mnie do wspólnego podziwiania zwierząt ciągnących. Z bliska były jeszcze cudowniejsze. Prawdziwe cuda natury, ale ich oczy. To nie są zwykłe zwierzęta, widzę w ich czarnych błyskotkach, rozum przynajmniej podobny do człowieczego. Podzieliłam się tym spostrzeżeniem z chłopakiem, a on nie wydał się nawet odrobinę zaskoczony.

Spytałam stojącą obok klacz czy pozwoli się dotknąć. Co za cudowne uczucie. Móc gładzić tak majestatyczne stworzenie. Po jakieś chwili stojący do tej pory w ciszy Ryu, przerwał moją poprzednią czynność, obracając mnie w jego stronę. I stało się. Odchodzi. Jednak moje obawy nie były bezpodstawne.

Co za kretyn. Oczywiście że nie będę się cieszyć ani wiwatować, oraz że mnie to w jakiś sposób irytuje. Nie zmienia to jednak faktu, że on musi iść. I ja to wiem tak samo dobrze jak on.

Wróciliśmy do pozostałych i opowiedzieliśmy, o podzieleniu się na grupy. Skoro Ryu ma jakieś specjalne zdolności, a jest to takie rzadkie i może nam wszystkim pomóc to przecież nie może od tak odpuścić. Chłopacy pożegnali się ze sobą. Widzę, że chyba nawet się trochę zżyli.

Na końcu wymówił moje imię wziął w ręce moje dłonie i... Co on? Co ja mam na to powiedzieć? Zrobiło mi się strasznie głupio. A jednak czułam się bardzo szczęśliwa. Kocur zaczął powoli zbliżać swą twarz, a gdy przymknęłam oczy. Moje serce biło jak szalone. On jednak ucałował mój nos. I wyprostował się. Czekaj jakie ciasto? O co chodzi?! Odszedł parę kroków, a mój mózg przeanalizował wszystko.

-He?!- krzyknęłam zdezorientowana.

Oddalający się chłopak pomachał nam wciąż będąc tyłem i wsiadł do pojazdu. Jak możesz nas tak traktować. Tyłem... Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się delikatnie unosząc rękę. Trzymałam ją tak długo aż powóz zniknął z pola widzenia za krzakami rosnącymi na północy.

-Żegnajcie.- powiedziałam do siebie, a stojący obok chłopcy położyli ręce na mych ramionach. -No cóż, skoro oni wyruszyli. My też już chyba powinniśmy się stąd zbierać.- Kazuma i Ezio przytaknęli.

Wzięliśmy więc nasze klamoty i ruszyliśmy w dalszą drogę, wciąż kierując się na zachód. Przez dłuższy czas szliśmy w ciszy. Jakoś chyba nikt nie chciał rozmawiać, lub też nie wiedzieli jak zacząć. Zresztą mi to jak najbardziej odpowiadało. Mogłam rozmyślać nad tym co się stało. To co Ryu powiedział. Czy to nie było wyznanie?

Na samą myśl przeszłą mnie fala gorąca. Hmm... Ale dlaczego zaraz potem powiedział to: „ Nie zapomnij, że najbardziej lubię jeść ciasto czekoladowe”. O co mu chodzi? Dlaczego to zrobił? Do tego zaraz po taki wyznaniu. Nie wiem co powinnam o tym myśleć. Westchnęłam w poddańczym geście.

-Zupełnie nie rozumiem tego faceta.- pogłaskałam lisiczkę, leżącą na mym ramieniu. -Ale będzie mi go strasznie brakowało. Hikari. Ty pewnie mnie rozumiesz.- kotka cichutko przytaknęła.

Znów westchnęłam. Może to jego wyznanie było tylko po to, aby mnie jakoś sprowokować. Już sama nie wiem. To ciasto... Nie ważne! Zacznij żyć tym co jest tu i teraz. Nie ma co dalej nad tym myśleć.

Od tego momentu zaczęłam się baczniej przyglądać otoczeniu. Nie było jednak nic co by mnie zaskoczyło. Słyszałam śpiewy ptaków, których nie znałam i spotkałam gatunki roślin jaki w życiu nie widziałam. Jednak nic nie przekraczało normy. Raz zauważyłam jakieś przemykający cień, myślę że jakieś zwierze skryło się przed nami w cieniu.

Po dłuższym czasie naszej wędrówki las zaczął się powoli rozrzedzać. Z każdym naszym krokiem, znacznie poprawiała się widoczność. W końcu gdy wspięliśmy się na wzniesienie, spojrzałam w dół i na dnie doliny w którą właśnie schodziliśmy, zauważyłam kontury miasta. Naprawdę sporego miasta.

-Wow!- wydałam okrzyk zdumienia. -Jest ogromne.- oparłam się o moją laskę, która swoją drogą była nieoceniona, szczególnie podczas wspinaczki.

-Prawda? Dotrzemy do niego już jutro. Myślę...- westchnął. -No już się robi ciemno, a w nocy nas tak po prostu nie wpuszczą.- chyba chciał coś innego powiedzieć. -Potrzebujemy ognia. No Eizo, postaraj się i zrób nam przysługę.- kiwnęłam potwierdzająco do mojego ochroniarza, a ten wykonał polecenie.

My w tym czasie rozłożyliśmy nasze 3 namioty. Miałam wrażenie, że Kazuma co chwile zerka w moją stronę i tak jakby chciał coś powiedzieć. Jednak za każdym razem, gdy chciałam to sprawdzić on coś robił. Dziwne może zapytam o to później.

Skończyliśmy wszystkie przygotowania i posililiśmy się tym specjalnym chlebem. Wciąż to jest zaskakujące. Jak parę kęsów może od tak cię nasycić i jeszcze dać tak dużo energii.

-Myślisz o Ryu?- spojrzałam na Eizo. -Pewnie już tęsknisz za nim?-

-Wiesz... Nie do końca o nim teraz myślałam.- musiałam troszkę odlecieć. -Ale czy tęsknie? Raczej tak.- uśmiechnęła się delikatnie.

-Nie no. Bo to co ci powiedział...- spostrzegłam zakłopotanie na twarzy chłopaka.

-Nie martw się o mnie. Nie warto. Nic mi nie będzie. Naprawdę.- spojrzałam na nieboskłon.

-Kinga czy ty nie widzisz? Twoja twarz gdy on odchodził, była taka... Taka pełna ciepłych uczuć i już jakieś tęsknoty ty m...- Kazuma dosiadł się obok.

-Co młody? Znowu odleciałeś myślami i zaniepokoiłeś innych?- hmm... tak właściwie to tak, zaśmiał się na moją reakcje. -Wiedziałem. Powinieneś się skupić na swoim życiu tu i teraz, a rozmyślaniami możesz zająć się jakimś zaciszu. Na przykład przed spaniem. Nie sądzisz, że tak było by lepiej?- uśmiechnął się szeroko.

-Tja. Powinienem coś z tym zrobić. Masz całkowitą racje. To może być irytujące lub nawet niebezpieczne w niektórych sytuacjach. Dzięki. Zawsze o mnie myślisz.- uśmiechnęłam się szeroko. -Nawet kiedy udajesz, że to nie prawda. Martwiłeś się czy się dobrze czuje przedtem prawda?- zdębiał.

-Ja... nie wiem co powiedzieć.- …

-Rany człowieku... takie zachowanie nie jest w twoim stylu. Powinieneś znać swoją wartość, a nie się zawstydzać. No ja nie wiem.- pokiwałam głową z przekoloryzowanym zawodem.

-He?...- po chwili wszyscy wybuchliśmy śmiechem. -Taa zapomniałem jak zajebisty jestem. Dzięki za przypomnienie.- uderzyłam go upominająco. -A co to za zaczepki młody? Do wyższego rangą? Nie ładnie...- nie powiem poczułam się lżej.

Moje spojrzenie powędrowało na już niemal całkiem rozgwieżdżone niebo. Te płomienne kule są takie pochłaniające. Można się zatracić w ich blasku.

-W tym świecie nawet one wydają się bardziej żywe i jaskrawe. Nie sądzisz?- nie oderwałam wzroku od nieboskłonu.

-Tak, tu po prostu wszystko dzieli się swą siłą i wspiera, a w waszym świece bardziej polega się na indywidualności.- to mnie zaciekawiło, spojrzałam pytająco na Kazumę. -Ciekawość pierwszy stopień do piekła, wiesz? Szczególnie na twoim miejscu bym uważ...- urwał nagle.

-Jeśli chcesz mi powiedzieć o moich demonicznych powiązaniach, to wiedz że zdaję sobie sprawę, iż coś musi być na rzeczy. Przecież tylko ja mogłam podróżować z naszym pół-demonkiem i tylko ja mogłam używać tej specjalnej magii co on.- westchnęłam. -Nie jestem pewna czy chce wiedzieć więcej. Jadnak już szybciej przyrzekłam sobie nie uciekać przed światem. Myślę, więc że nie powinnam odwracać się też od swoich wątpliwego gatunku talentów. O! Przepraszam. Trochę mi monolog wyszedł.- zaśmiałam się.

-Nie ma za co. Zabawne to jest troszkę, ale chodźmy już do łóżek. Wypocznijmy porządnie, bo już jutro będziemy w mieście. Dla was może być to szczególnie męczące.- przytaknęłam, a wraz ze mną Eizo, o takich sprawach Kazuma wie najwięcej.

Posłusznie weszłam do swego „magicznego” mieszkanka. Moje dwie oddane towarzyszki udały się tam ze mną. Właśnie...

-Coś ciche ostatnio jesteście.- powiedziałam kładąc się na łóżko. -Nie wam nie jest?- obie wyłożyły się w pobliżu.

-Iskra jest osłabiona. To przez to pieczętowanie twych mocy.- co -Ale nie bój się nic jej nie będzie. A jeśli chodzi o mnie to sama nie wiem. Dawno nie byłam w tym świecie. Tak właściwie to od kociaka i do tego żyłam po drugiej stronie płomiennej ściany.- płomienna ściana... widziałam ją na obrazie.

-Ona stoi jako jakieś odgrodzenie?- kotka przytaknęła. -Pewnie jest jakąś silną magią działającą na demony.- westchnęłam. -Nie przejmuj się. Jak widzę nie wszystkie są złe.- uśmiechnęłam się szeroko. -Znam ciebie i jeszcze naszego lisowatego. Sama też mam chyba z tym coś wspólnego.- podniosłam się i przytuliłam do obu „zwierzaków”. -Jeszcze raz dzięki. Za to że jesteście. A teraz chodźmy już spać, bo jak Kazuma tu wbije i się na nas wkurzy, że go nie słuchamy to...- zachichotałam cicho, kładąc głowę na poduszce.

Sen napłynął bardzo szybko, a rano obudziłam się całkiem rześka. Po najedzeniu się, całą grupą przyszykowaliśmy do wyprawy.

Miasto czekało na nas ze swymi niespodziankami, na które tak wyczekiwałam. Poranne promienie słońca ogrzewały i napawały optymizmem. Sprawiały, że ta powoli napływająca niepewność ze środka stawała się niemal niewyczuwalna.

-Dziękuje słoneczko.- wyszeptałam i uśmiechnęłam się.

Gdy już weszliśmy na szerszą i brukowaną drogę, zaczęliśmy spotykać innych. Przepuściliśmy też parę powozów konnych i nie tylko. Niektóre były ciągnięte przez jakieś nieznane mi zwierzęta. Zarówno piękne, urokliwe i majestatyczne, jak i wywołujące jakieś uczucie obrzydzenia, lub też po prostu dziwne.

-Przygotujcie się. Zaraz możecie poczuć się z lekka nieswojo.- powiedział Kazuma i chwycił mnie za rękę. -Iiii teraz.- zasyczałam z bólu.

-To miało być nieswojo? Czuję jakby mi wbito setki igieł, na całym ciele.- popatrzył na mnie poważnym wzrokiem.

-Przepraszam. Tego się bałem, że możesz to o wiele gorzej odczuć. A ty?- spojrzał na mojego ochroniarza.

-Jest ok. Wszystko w porządku.- tylko ja jestem taka obolała po tym?

-Najważniejsze że niczego nie wykryli. Możemy iść dalej. Bez obaw. Za chwile zobaczymy bramę.- westchnęłam.

Nie miałam ochoty się odzywać, samo poruszanie było męczące i nieprzyjemne. W tym stanie mogę tylko zepsuć innym nastrój i przy okazji popsuć go sobie jeszcze bardziej.

-Oooo!!!- wydałam okrzyk. -Niby widziałam te mury już jakiś czas. Ale stanąć przed nimi to co innego.-

Wpatrywałam się w wielkie na paręnaście metrów w górę mury, z srebrzystszego kamiennego surowca. Wyglądało to jak twierdza nie do zdobycia. Zbliżyliśmy się do spokojnym krokiem do wysokiej i szerokiej na 3 metry bramy. Wrota były koloru miedzi z srebrnymi ozdobnikami. A przy nich stało dwóch strażników.

Obydwoje mieli na sobie kolczugę, a na niej bordowy materiał z przedstawionym srebrnym jaszczurem. Ten z lewej miał wzrost mniej więcej jak Eizo i był ciemnookim blondynem w średnim wieku. Prawy zaś nosił na głowie błyszczący hełm, a jego szaroniebieskie oczy błyszczały ukazując wiele lat ciężkich przeżyć. Na powitanie Kazuma posłał im szczery uśmiech, który wpłynął pozytywnie na ich twarze.

-Witamy w Gwiazdon. Pokażcie tylko dokumenty i możecie ruszać w dalszą drogę.- dokumenty?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kajamoko 05.06.2016
    Super. Nie będę się rozpisywać xD
    Zostawiam 5 i czekam ^^
  • DarthNatala 05.06.2016
    Spoko i jak widzisz wywiązałam się z obietnicy. Dopisałam szybko te 3 strony i mogłam wrzucić :D
  • Kajamoko 05.06.2016
    Widzę xD Kiedy następne?
  • DarthNatala 05.06.2016
    Kajamoko Jak napisze kolejne 10 xD Nie wiem kiedy to będzie.
  • DarthNatala 18.06.2016
    Ok już zaczęłam pisać następny rozdział :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania