Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 4

Ryu

 

Od razu gdy tylko przybyła, dostałem natychmiastową wenę na rysowanie. Wyjąłem więc szkicownik i zabrałem się do pracy. To dzieło wymagało dużo skupienia ech... Naprawdę jestem zboczony? Rysuję dziewczynę, która biega tuż obok w takiej hm...kuszącej pozycji namawiającej do pocałunku. Zamknąłem oczy i sobie to wyobraziłem, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nagle sobie uświadomiłem, że jest tak blisko, a przecież jakby tylko to zobaczyła, pewnie zabiłaby mnie.

Ciekawe... widzę, że coraz lepiej sobie radzi. Po jakimś czasie zmęczyła się co mnie wcale nie zdziwiło. Wydaje mi się nawet, że trochę przesadza. Kiedy ponownie podniosłem głowę znad mojego rysunku i zobaczyłem, że Kuro wędrował w okolicy z jej Deadą. Wydało mi się to samo w sobie podejrzane i zacząłem uważnie obserwować do czego dąży. W końcu zrozumiałem, że nie ma innej możliwości musi chodzić o mnie.

Zastanowiłem się co zrobić, po czym cicho zszedłem z drzewa i podszedłem ją od tyłu. Lisiczka szybko mnie zauważyła, ale nic nie powiedziała i jestem jej wdzięczny, bo jej reakcja była... nie wiem jak to określić zresztą... nie ważne. Jak się nad nią pochyliłem zrozumiałem, że jednak jestem głupi. Zresztą jakby się sama nie odwróciła zobaczyłaby, że sam się chyba zrobiłem czerwony.

Gdy zaczęła odchodzić coś mnie pchnęło. Jakby ze środka naszło mnie silne uczucie. Podszedłem i przytuliłem ją. Jej zapach był cudowny i opanowało mnie błogie uczucie wybudziłem się dopiero, gdy próbowała się wyrwać.

Kuro akurat powrócił i połączyliśmy się w jedno, po czym chwyciłem "panią mojego serca" i wskoczyłem z nią na drzewo. Usadowiłem ją tak, aby było jej wygodnie i próbowałem zapamiętać ten zapach... Ale powoli zaczęło do mnie docierać, że to zrobiłem nie było zbyt mądre.

Niespodziewanie dziewczyna zapytała mnie o moje rysunki, a ja przerwałem połączenie z Kuro i teraz to dopiero poczułem się jak straszny idiota. Bo co jeśli ją całkiem od siebie odstraszę. Westchnąłem. Zgodziłem się jej pokazać moje prace i pomogłem jej zejść.

Wstydziłem się pokazać jej moje szkice, bo myślałem, że mnie wyśmieje. Nie zrobiła jednak tego, ale gdy już zbliżała się do ostatnich rysunków wyrwałem jej mój szkicownik. No przecież nie może zobaczyć co na końcu rysowałem. Myślałem, że się o to obrazi, a ona pochwaliła moje, jak to określiła szybciej „bazgroły” i jeszcze się chciała spotkać aby coś RAZEM porysować. No i jestem ciekawy jak wiele potrafi w tym zakresie. Haha ta dziewczyna jest genialna nie mogę się powstrzymywać od tych komentarzy.

I w końcu uznałem, że skoro sama chciała się ze mną spotkać to może, ale tylko MOŻE zgodzi się pójść ze mną na bal. Zapytałem niepewny czy się zgodzi, bałem się przecież, że mnie odrzuci. No... już wiem co czują osoby bojące się dostać kosza. Jak powiedziała, że nie jest zainteresowana naprawdę poczułem się strasznie. Jednak dziewczyna jest wolną istotą, jak mnie nie chce, zaakceptuje to. Jednak już chwilę później powiedziała, że jednak jest szansa iż udamy się razem. Spontaniczne przykląkłem na kolano.

-Pani jeśli się zgodzisz sprawisz mi wielką radość.- zrobiła duże oczy.

Znowu mnie poniosło ale tym razem starałem się jej aż tak nie spłoszyć. Popatrzyła na mnie przez chwile i się zaśmiała serdecznie.

-Przecież nie powiedziałam, że pójdę na pewno.- podeszła i uderzyła mnie delikatnie w głowę. -Idiota... ale cię lubię- dobrze, że choć tyle ale... ja chce więcej!

Chce żebyś nie tylko mnie lubiła. Chce... Chciałbym pójść do przodu z naszymi relacjami ale...Wole być przyjacielem niż nie mieć z nią żadnego kontaktu. Westchnąłem.

-Nie chciałbym cię stracić- powiedziałem cicho.

-A niby czemu miałbyś? Dobra, może spotkamy się w sobotę na uczelni. No wiesz, aby razem rysować, pasuje?- zgodziłem się bez wahania, nie ważne było dla mnie miejsce i pora.

Dobrze, że dziewczyna nie zdaje sobie sprawy jak wielką ma nade mną władzę jedno słowo, a ja ...

-I obiecuje, że postaram się być grzeczny- powiedziałem i potarłem ręką włosy.

Zielonooka lekko się uśmiechała i w tym momencie "pojawił" się Kijuro złączony w formę kruka. Tak naprawdę to zleciał z dachu. Dosłownie. On, tak jak przystało na członka jego rodziny, ze swoim "chowańcem" umiał łączyć się już za dziecka. Czasem sobie tak myślę, że jego rodzina jest bardzo dziwna. Nawet jak na rodzinę użytkowników. Nie mają przysięgi pomocy opiekunkom, a szkolą się już od młodego, to wszystko mi jakoś śmierdzi...

I jeszcze te czarne pochłaniające oczy, jakie ma każdy pierworodny mężczyzna w rodzie, aż do narodzin jego pierworodnego syna. Nigdy go zresztą o sprawy jego rodziny nie pytałem, bo wiem, że to dla niego drażliwy temat. Stanął przed nami i złożył swe duże, granatowe skrzydła, ale nie przerwał połączenia.

-Witam piękną panią.- ukłonił się jej nisko, a jego skrzydła załomotały. -I ciebie też przyjacielu.- powiedział z jego zalotnym uśmiechem, więc zacząłem mieć złe przeczucia. -Mam nadzieję iż mogę cię porwać do bardziej, że tak to ujmę polotnych tematów.-

Nie wierzę! Chwycił ją za podbródek i zbliżył ku niej twarz. Już miałem zareagować, gdy ten natychmiast przerwał połączenie, obróciłem się i zauważyłem okularnika z lekkim garbem.

-Megumi!- zawołał z daleka. -Nic ci nie jest? Czy oni ci się w czymś narzucali?- podbiegł do niej.

-Wszystko w porządku- odpowiedziała z uśmiechem, w którym można było wyczuć poczucie ulgi.

Poczułem się dziwnie, no jakbym zazdrościł, że to ten obcy, a nie ja wywołał u niej poczucie spokoju i bezpieczeństwa... Kruk zaś po szybko wrócił do "formy".

-Wybrałem cię wśród licznych pięknych kandydatek abyś poszła ze mną na bal. Tak wiem, że to zaszczyt i pewnie jesteś zakłopotana.- uuu... ten wyraz twarzy jaki przybrała na te słowa mówi wszystko.

-Nie no super, może mam teraz ci paść do stup i dziękować za łaskę... ale nie dzięki.- chwyciła pod ramię okularnika. -Jeśli mam wybór między takimi idiotami to wole nie iś...-

-To może, wtedy pójdziesz ze mną?- powiedział czerwony jak burak szatyn.

-A żebyś wiedział, że pójdę, przynajmniej nie traktujesz mnie przedmiotowo.- rzuciła w tym momencie karcące spojrzenie na nas.

Czemu mi się oberwało razem Kijuro? Przecież ja nigdy nie myślałem o niej w taki sposób. Serio?! Przez kruka straciłem taką wspaniałą szansę... Gdy dziewczyna odeszła podszedłem do mojego przyjaciela.

-Coś ty zrobił?! Całkiem ją speszyłeś. Mówiłem ci, że nie jest to taka dziewczyna... I jeszcze ten tekst o tym, że mogłeś wziąć inną... Pomyśl czasem co mówisz.- obrócił się, a jego oczy były tak ciemne, że aż pochłaniały światło z otoczenia.

-Może masz racje, przesadziłem... Rzeczywiście jest wyjątkowa. Na początku byłem zainteresowany tylko dlatego, że jest kandydatką na Relashe, ale dodatkowo przypadła mi do gustu jako dziewczyna.-kończąc zdanie uśmiechnął się złośliwie.

Wiedział, że mnie zdenerwuję ale ja się nie poddam, on ma przecież wiele "dziewczyn pocieszenia", a ja nie przyjmę nikogo z zamian. Podszedłem więc do niego i położyłem dłoń na ramieniu.

-Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę iż jej nie odpuszczę.- powiedziałem całkowicie poważnie, a on kiwnął głową.

-Taa poza tym widzę, że jesteś parę kroków przede mną, więc te słowa powinny raczej paść z moich ust.- uśmiechnął się delikatnie i odszedł.

Zostałem na dworze sam z Kuro i próbowałem wszystko sobie w głowie poukładać. Nie czułem też chłodu mimo, że zerwał się wiatr, który podrywał śnieg do góry. Stałem tak długo aż skończyła się przerwa i musiałem wrócić na wykład. W mojej głowie wciąż tylko siedziała myśl nad tym, jak by jej nie stracić. Podczas drogi powrotnej, taki nie przytomny zostałem zagadnięty przez Emmę.

-Witaj przystojniaku. Pozwól, że dołączę.- powiedziała przymilającym tonem. - Masz z kim pójść na bal? Bo j...- przerwałem jej.

-Nie uważasz, że to mężczyźni powinni zapraszać? Przynajmniej ja jestem takiego zdania.- do mieszkania doszliśmy w ciszy.

-Co się stało? Jesteś chyba smutny. Tooo, może ja cię pocieszę?- zaczęła się do mnie zbliżać (w taki prowokacyjny sposób).

-Proszę cię nie rób tego- powiedziałem bez emocji.- Mam już kogo innego na oku i nie życzę sobie takiego zachowania. Ale jak czegoś co nie jest związane z TYM potrzebujesz to mów śmiało, postaram się to załatwić.- popatrzyła na mnie chwilę i przytaknęła.

Nie oczekiwałem takiej reakcji więc okazałem zdziwienie, może trochę zbyt dosadnie.

-No co? Masz mnie za aż tak bezduszną. Rozumiem...- powiedziała i przez sekundę wydawało mi się że na jej ustach zagościł złośliwy uśmieszek.

Do kolacji jej nie widziałem , a o 19 zawołała mnie. Zszedłem po schodach gotowy na jej kolejną zachciankę, ale ona wraz z przyjaciółkami przygotowała posiłek i nalegała abym spróbował, a ja nie mogłem odmówić.

W salonie stał teraz długi dębowy stół przykryty czerwonym obrusem, a na nim było wiele wykwintnych potraw w pozłacanych talerzach i półmiskach. Wiem, że jedna z jej przyjaciółek jest mistrzynią gotowania i to ona to pewnie przyrządziła, ale nie zamierzam psuć Emmie humoru mówiąc, że znam prawdę. Chociaż jej koleżanka powinna dostać podziękowanie za tyle roboty. Na początku nie wiedziałem co sobie wziąć, ale postanowiłem nałożyć sobie sporą miskę ramenu. Zjadłem i podziękowałem uprzejmie za naprawdę pyszne jedzenie.

-Już nasz opuszczasz?- powiedziała głosem zawiedzionej dziewczynki.- Mogę się o co spytać?- przytaknąłem.-Masz już dziewczynę?- przez chwilę mnie zamurowało.

-Nie, nie mam dziewczyny- (przynajmniej na razie) powiedziałem spokojnie.

-To dobrze.- spojrzała po przyjaciółkach i dodała- A jesteś może, no wiesz masz yyy....odmienną orientacje- spojrzała i sama chyba się speszyła tym pytaniem.

Stałem chwilę zdumiony z szeroko otwartymi oczami. Serio ktoś tak pomyślał?! Zresztą... wszystkie dziewczyny odprawiałem z kwitkiem i większość czasu spędzałem z krukiem. Jej wołanie i machanie przed oczami przywróciło mi trzeźwość myślenia.

-Przepraszam... to było nietaktowne i rozumiem, że to nie prawda i jeszcze jedno pytanie obiecuje, że ostatnie.- westchnąłem.- Czy to była prawda gdy mówiłeś, że masz już jaką dziewczynę na oku? ...czy to sobie wymyśliłeś? I odrzucasz mnie bez powodu!!!-

Hę?! Na pytanie czy mam kogoś na oku chyba się zarumieniłem, a jeśli nie to przynajmniej poczułem gorąco. Szybko odszedłem w stronę pokoju i nakazałem Kuro podsłuchać ich dalsze rozmowy. Gdy wpadłem do siebie, rzuciłem się na łóżko i zacząłem rozmyślać.

Ciekawe jest to jak inni na mnie patrzą. Zresztą nigdy mnie to zbytnio nie obchodziło, ale kiedyś był moment, że sam uznałem tą moją obojętność za dziwną. Obawiałem się, czy może nie jestem gejem. Nie czułem jednak pociągu do chłopaków, ani nic w tym stylu. W końcu zaakceptowałem to, że pewnie jestem aseksualny i gdyby nie moja królowa pewnie sądziłbym tak dalej. Teraz jestem przynajmniej pewny, że ona mi się podoba i jest dziewczyną, więc chyba wszystko ze mną w porządku. Chociaż faceci zwykle myślą o...

Gwałtownie usiadłem wyprostowany i czułem się tak jakby mi twarz miała wyparować. Siedziałem w tej pozycji już dłuższą chwilę, aż poczułem delikatne opieranie się łapek Kuro. Patrzył na mnie swoim przeszywającym wzrokiem.

-A tobie co? Już dłuższą chwilę tak siedzisz. Myślałeś o czymś zboczooonym?- powiedział ostatnie pytanie w lekko złośliwym tonie.

-Nie! Nic zboczonego. Nie ważne, muszę coś zrobić, aby jej nie stracić, bo może przez kruka straci ochotę nawet na to wspólne rysowanie...-westchnąłem ciężko, a to już było dużo bo sama to zaproponowała.

-Ej, ej! Spoko bez nerw. Nie bój się, jak kocha nie zostawi.- zaśmiał się serdecznie. -No już, musisz być mężczyzną, załamywanie się nic ci nie da.- taa wiem, ma racje. -A właśnie, jeśli chodzi o rozmowę dziewczyn, gdy poszedłeś już na górę, to mówiły o tym, że muszą znaleźć TĘ dziewczynę, która nie pozwala ci dojrzeć wspaniałości Emmy i jakoś ją do ciebie zrazić.-przerwał na chwile i zaśmiał się. -Ale chyba się już spóźniły.-

-Oż ty mały!- pogoniłem go po pokoju i potargałem mu sierść w ten specyficzny sposób którego nie lubi.

-A, no i powinieneś się cieszyć, że sztuczki ludzi „nad-utalentowanych” nie działają na ochroniarzy kandydatek. Inaczej już byłbyś zauroczony Emmą.- spojrzałem na niego pytająco. -No, bo Mana jest „nad-” w gotowaniu i może pobudzić produkcje hormonów przez jedzenie.- oo to naprawdę...

Po przemyśleniu tego przygotowałem się na jutro i poszedłem spać, a sny miałem cudowne. Następnego dnia z rana lekko prószył śnieg, ale chmury robiły się z każdą minuta coraz rzadsze.

Na uczelni czas minął mi szybko mimo, że wszędzie gdzie tylko się udałem wyglądałem tego ptaka Emmy, przecież na pewno go za mną wysłała. Ale nie zauważyłem żadnej „ptasiej istoty”. Bo on mógł przybrać wygląd każdego gatunku istniejącego na ziemi... No poza tym znowu odrzuciłem zaloty paru dziewczyn, jedna nawet zareagowała na to płaczem.

-Ech...- nie rozumiem takiego zachowania, nawet nie zdążyliśmy utworzyć więzi, więc nie ma powodu aby te dziewczyny tak reagowały...

I w końcu nastała moja upragniona przerwa. Teraz świeciło słońce i śnieg iskrzył się w promieniach. Już sobie wyobrażałem, jak moja królowa będzie na tym tle wyglądać.

W momencie gdy przyszła moje wyobrażenia i myśli się spełniły. Jej niemal białe włosy idealnie pasowały do tego zimowego tła. Nie mogłem oderwać od niej oczu, byłem jak zahipnotyzowany i właśnie z tego powodu, kiedy tylko zobaczyłem w oddali jej przyjaciółkę zszedłem z drzewa i szybkim krokiem starałem się ją dogonić, lepsze to niż zrobić coś głupiego zostając tutaj.

 

Kinga

 

Taa... gdy powiedziałam, że istnieje szansa abyśmy mogli iść razem, ten znów zachował się dziwacznie, ale mnie to już zaczęło śmieszyć. Naprawdę go polubiłam. Co się ze mną dzieje?

Dobra... z tą obawą o stratę, to mnie zdziwił. Dlaczego niby miał mnie stracić? No mogę sobie powiedzieć jedno, że ostatnio zadaję się z dziwakami i jeszcze się dobrze czuję w takim towarzystwie.

Nie spodziewałam się, że na moje spontaniczne pytanie o rysowanie wyrazi tak entuzjastyczne podejście i zgodzi się bez zająknięcia. Heh i te jego teksty uśmiechnęłam się i miałam zamiar powiedzieć, że niechby tylko spróbował być „niegrzeczny” ale pojawił się jego przyjaciel.

Muszę przyznać, że tak jak Emma potrafi zrobić porażające wejście. No i jaka tam ze mnie piękna pani. Zrobiło mi się głupio, szczególnie wtedy, gdy chwycił mój podbródek i zaczął przybliżać do mnie twarz. Jeszcze nigdy nikt się tak wobec mnie nie zachował. Na szczęście przybył Keiichi, który sprowadził naszego „amanta” na ziemie.

Chciałam powiedzieć, że wole iść sama niż z tym kretynem, ale zostałam zaproszona przez szatyna, a jego propozycje przyjęłam od razu. Mam nadzieje, że to zniechęci tego kruka do mnie. Chwyciłam mojego „partnera” i poszłam wraz z nim i moimi towarzyszkami w stronę uczelni.

Nie chciałam już dłużej patrzeć na Kijuro, strasznie mnie irytował, a jego oczy wyrażały coś dziwnego. Jakby coś się w nim kryło. Gdzieś głęboko w środku. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Z zamyślenia wyrwały mnie entuzjastycznie wypowiedziane słowa Keiichi'ego

-Tak się ciesze, że się zgodziłaś. Nie mogę w to uwierzyć. To jak sen. Naprawdę możesz być uznana za boginie.- umilkł w tym momencie i spojrzał na mnie speszony, a ja przymrużyłam oczy.

-Mogę cię o coś spytać? Bo odkąd pojawiłeś się w tej szkole nie daje mi to spokoju.- niepewnie skinął głową -Czyja cię przypadkiem nie poznałam już wcześniej?- cicho potwierdził.- A mogę wiedzieć, czy przypadkiem nie jesteś jednym z „podróżników”?- chłopak chwilę milczał.

-Tak jestem- uśmiechnął się blado.- Ale jestem kim jestem, tylko dzięki tobie. Bo mogłem zrzucić w końcu maskę. Ja wiem, że to dziwne i możesz mnie wyśmiać.-spojrzał na podłogę, a ja położyłam mu dłoń na ramieniu.

-Niby czemu miałabym cię wyśmiać? Oo może kiedyś pokażesz mi miejsce, gdzie wy „podróżnicy” żyjecie. Bo ciężko mi przejść obok waszego cierpienia obojętnie. Nie wiem czemu ówczesna opiekunka nie próbuje tego waszego podziału jakoś... Choć odrobinę załagodzić. Nie ważne. Jak nie ona, to ja muszę coś z tym zrobić.- Iskra w tym momencie jakby zajaśniała, a chłopak spojrzał mi w oczy.

-Dziękuję ci z całego serca...i już wiem co mogę dla ciebie zrobić. Potrzebujesz przecież zebrać do końca miesiąca co najmniej dwie w „nadzwyczajny” sposób utalentowane osoby do drużyny, a ja będąc podróżnikiem jestem zaliczany do tej grupy osób, więc przyrzekam zawsze być w twoim „teamie” i stać po twojej stronie.- powiedział uśmiechnięty.

-Rzeczywiście!-wykrzyczałam zdumiona. -W ogóle zapomniałam o tym. Dziękuje, że zechciałeś do mnie dołączyć.-

-Kinga musisz teraz złączyć się przysięgą- powiedziała Iskra w mojej głowie i wytłumaczyła mi o co chodzi.

-Ok, chyba rozumiem.- powiedziałam już na głos i wytłumaczyłam o co chodzi Keiichi'emu.

-No dobra. Czyli mamy się trzymać za ręce, a twój … znaczy Iskra ma nas okrążyć najpierw 3 razy w prawo, potem 5 razy w lewo i 9 znowu w prawo. I na koniec masz nadać mi „tytuł”?- Hikari potwierdziła i wskoczyła mi na ramię.

Chwyciliśmy się za ręce. Głupio mi było na niego patrzeć, więc przyglądałam się czynnością mojej lisiczki. Naprawdę starałam się nie myśleć, że trzymam go właśnie za ręce.

Gdy tylko skończyła ten „rytuał” szybko wyrwałam ręce z uścisku. Chyba byłam czerwona ze wstydu. Ruszyłam w stronę wyjścia.

-Dziękuje! Ale ja muszę iść się przebrać, bo nie będę przecież w tym dresie siedziała na lekcji. Aaa czekaj, nazwa taak... będziesz moim królem pik.- uśmiechnęłam się szeroko i zostawiłam go samego.

-Haha ja to jednak jestem dziwna, ale jestem naprawdę mu wdzięczna za to, że się do mnie przyłączył. Król pik?! Jestem nienormalna moje karciarstwo znowu za mnie wyszło... - powiedziałam cicho do siebie.

Reszta dnia szybko minęła. W mieszkaniu zaczęłam się przygotowywać do zaliczeń, przecież z każdym dniem egzaminy powoli się zbliżają. A już za niecały tydzień mam urodziny, potem bal, a wtedy to nie będę w stanie się przygotowywać ani nawet myśleć o zrobieniu pracy. Zmęczona nauką powoli zasnęłam i zapadłam w dziwny sen.

 

Sen

 

Rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam 3 dębowe stoły stojące przed budynkiem, który jest mi dobrze znany. Czerwona dachówka, żółte ściany i duże okna wyróżniały z daleka jadłodajnie „Mikasa”. Czyli miejsce, gdzie pracowałam jako kelnerka. Otworzyłam wielkie szklane drzwi, aby wejść do środka. Było tu dziś wielu klientów. Nagle podeszła do mnie szefowa.

Kazała mi założyć fartuszek i zacząć obsługiwać, a ja wykonałam jej polecenie. Roznosząc posiłki zauważyłam, że przy jednym stoliku, tym najbardziej zacienionym, siedział wpatrujący się w szklany wazonik samotny mężczyzna. Był ubrany w czarny długi płaszcz ze stojącym wysoko kołnierzykiem i kapelusz z dużym rondem. Nic nie zamawiał już przez dłuższy czas, więc postanowiłam do niego podejść.

-Przepraszam pana, czy czeka pan na zamówienie albo na kogoś?- nie odpowiedział, ba nawet nie zareagował. -Przepraszam ale coś się stało?- zapytałam.

Chciałam go lekko szturchnąć, ale gdy moją rękę dzieliły od niego milimetry gwałtownie obrócił głowę i spojrzał na mnie czarnymi pochłaniającymi oczami. Przypominały te Kijuro, ale biła od nich tak wielka ?pycha?, że nie mal powaliła mnie na kolana. Przyjrzał mi się dokładnie i zaśmiał chrapliwie z pogłosem echa.

-Witam. Choć ja cię już znam i to nawet dobrze...- uśmiechnął się ukazując szereg ostrych zębów i rozejrzał po otoczeniu. -A więc, to tu pracowałaś. Taaak... taka służalcza praca idealnie do ciebie pasuje. Haha gdyby mój „pojemnik” to wiedział.- tu splunął na ziemie. -Pewnie byś się już od niego nie odgoniła żadnymi sztuczkami. Ale wolałbym, aby się zbytnio do kandydatki nie zbliżał, jeszcze by zrobił coś c... Hę!?Prawię się przy tobie wygadałem- zaczął świdrować mnie wzrokiem. -Coś w sobie masz dziwczyno. Nie dziwie się, że go do ciebie ciągnie… No, no. Czas nam się kończy. Musisz tylko wiedzieć, że gdy mnie tu zabraknie możesz trafić wszędzie.- zaczął się powoli zlewać z otoczeniem.

-Czekaj ale?! O co chodzi?- wykrzyczałam zdumiona całą rozmową, a dopiero teraz, gdy zaczął zanikać odzyskałam zdolność mowy.

-Dowiesz si...- rozpłynął się już całkowicie.

Jadłodajnia zniknęła,a ja stałam teraz w jakieś pustce. Nie było tu niczego. Wszędzie tylko biel. Próbowałam krzyczeć, a może nawet i to robiłam, ale nie słyszałam swojego głosu. Po dłuższej chwili bezsensownego krążenia pojawiła się przede mną czarna znajoma kula, a z niej wyszedł ten liso-człek. Gdy mnie zobaczył otworzył szerzej oczy. Chciał coś powiedzieć, ale sam się uderzył w czoło. Szybko doskoczył do mnie złapał mnie i wciągnął w ten „portal”.

-Co ty tu robiłaś? Śmiertelnikom nie wolno przebywać w krainie snów, gdy nie śnią!- westchnął. -Masz szczęście, że twoja lisia duszyczka mnie zawołała i przyszedłem zanim ktoś cie wyczuł.- patrzył na mnie jakiś nabuzowany.

-Mówisz to tak jakbym ci kazała tu po mnie przyjść, a nie pamiętam abym cie wołała.-

-Co? Ja tu przychodzę i ci pomagam, a nawet podziękowania za to nie mam. Ech... ludzie.- pokiwał delikatnie głową.

-A więc muszę ci podziękować za ratunek?- powiedziałam z szerokim uśmiechem.

-Pff... wracaj już do swojego świata, a nie.- chyba zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy.

W tym momencie otworzył przejście do mojego świata i pokoju.

-Haha dziękuje Isao.- powiedziałam na pożegnanie, zanim przeszłam przez stworzoną przez niego „dziurę”, z której widziałam leżącą siebie na łóżku, a obok mnie zmartwionych domowników. Usłyszałam tylko jeszcze cicho głos.

-Ty nawet zapami....- wszystko ucichło i zaczęło się zamazywać.

 

Gwałtownie wybudziłam się ze snu. A może to nie był sen?. Nie jestem pewna, ale było to strasznie realne uczucie i... ta biała pustka. Nagle zostałam przytulona przez mojego ochroniarza, a Hikari wraz z Iskrą wskoczyły mi na nogi. Po chwili Eizo puścił mnie.

-Przepraszam.- powiedział zakłopotany.- Wiem, że nie lubisz takich sytuacji. Ale Hikari przybiegła i mnie poinformowała, że ktoś wtargnął do twego snu i co gorsza zostałaś wyrzucana z niego prosto do pustki. Tak się bałem...-

-Eee spokojnie. Nic się nie stało.- powiedziałam z lekkim uśmiechem -A poza tym przecież ty już wybrałeś inną.- spojrzał na mnie dziwnie. - A co do snu już w porządku nic mi nie jest.-

-No ale jak się w ogóle z stamtąd wydostałaś? Czy to Iskra? Bo ona też później wpadła w trans, ale wybudziła się dobrą chwilę przed tobą.- taa dobre pytania, tyle tylko czy on chciałby poznać prawdę.

-Ja yy … ktoś mi pomógł i ma to związek z naszą śliczną lisiczką.- pogłaskałam dumne „zwierze”. -I przepraszam za to, że was wystraszyłam.- powiedziałam cicho.

-Nie no... czasami to naprawdę gadasz głupoty. Za co ty przepraszasz? Dobra idę spać i tobie też radze. Chyba, że się boisz, to zostanę z tobą do rana.-

-Ee? Spokojnie poradzę sobie. Do jutra.-

Chłopak wyszedł z pokoju, a Iskra postanowiła dzisiaj już nie spać i pilnować moich snów. Nie miałam w nocy problemów. Gdy nastał ranek lisiczka została w domu, aby odpocząć, a ja z Hikari udałam się na uczelnie. Ustaliłyśmy, że muszę opanować tworzenie barier do perfekcji, abym potrafiła nałożyć ochronę na swój własny sen. Może to i nudne ćwiczyć ciągle to samo, ale ja mam teraz przynajmniej dodatkową motywacje.

...Oczywiście Ryu był na drzewie. Nie rozumiem tego faceta, siedział i patrzył w moją stronę, nawet chciałam go zapytać czemu tak na mnie patrzy, ale nagle zaczął szybkim krokiem iść w kierunku sieci sklepów po drugiej stronie ulicy. Spojrzałam tam i zauważyłam moją przyjaciółkę. Samoistnie się uśmiechnęłam.

Nie mogąc się skupić na ćwiczeniach, (bo ciągle myślałam o zachowaniu tego „kocura”) doszłam do wniosku, że może jest na mnie obrażony. Przecież się z nim wczoraj nie pożegnałam. Szczerze to, przez to, że byłam tak zdenerwowana, nie pomyślałam nawet jak on mógł się czuć.

Postanowiłam ćwiczyć dalej, ale kazałam kotce wyglądać jego powrotu. Muszę go przeprosić i ustalić, o której dokładnie mamy się w sobotę spotkać, aby razem pójść rysować, przecież nie mogę rzucać od tak słów na wiatr.

Przynajmniej pogoda sprzyjała dobremu humorowi. Kocham to iskrzenie śniegu w słońcu i do tego błękitne niebo. Zaparzyłam się na to zimowe piękno przyrody. Nie wiem ile tak stałam oniemiała, ale Hikari mi oznajmiła, że on wraca. Podbiegłam więc do wejścia. Jak tylko go zobaczyłam to lekko się zdziwiłam. Dlaczego onwracał razem z Tamiko? Podeszli do mnie we dwójkę.

-Więc ja was zostawię teraz samych- powiedziała z uśmiechem w stylu „później mi wszystko opowiesz”.

Odprowadziłam przyjaciółkę wzrokiem i przez chwile staliśmy w ciszy. Potem próbowaliśmy się odezwać jednocześnie. Po czym wybuchliśmy śmiechem. A gdy się już uspokoiłam odezwałam się pierwsza.

-Ja...- spóźniałam głowę -Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz za to, że cie tak wczoraj zostawiłam bez pożegnania. Ja naprawdę nie chciałam.- patrzyłam w ziemie, gdy to mówiłam, więc nie widziałam jego początkowej reakcji, ale po chwili takiego stania ze spuszczona głową usłyszałam parsknięcie i powstrzymywany śmiech. -Z czego się śmiejesz? Ja tu się martwię, że się obraziłeś na mnie czy coś, a ty...- czemu ja też się zaczęłam uśmiechać?!

-No śmieje się właśnie z powodu twoich przeprosin. Naprawdę myślałaś, że przestanę się odzywać do ciebie z takiego powodu? Nie jestem aż tak uszczypliwy.- pogłaskał mnie po głowie. -Ale skoro chcesz przeprosić, to będziesz miała okazje w sobotę- odsłonił wszystkie zęby w krótkim uśmiechu. -No chyba, że zrezygnowałaś.-

-Nie, to też jest powód dla którego chciałam z tobą pogadać i dlatego na ciebie czekałam.- spojrzał na mnie tak ?dziwnie?. Speszyłam się, więc zaczęłam gestykulować i szybko mówić -N-no właśnie, nie ustaliliśmy godziny spotkania. Yyy może być 10:30 tu dokładnie w tym miejscu?- zapytałam.

-Ha ha. Zabawna jesteś. I jasne, że może być. Dla ciebie, to mógłbym nawet zmienić swoje plany. -lekko pochylił się.

-C-co?! Ale ja nie chce abyś miał jakieś problemy. Poza tym czemu miałbyś robić to specjalnie dla mnie?- usłyszałam na to od niego ciche westchnienie. -Ej! O co ci znowu chodzi?-

-Nie ważne. A ty idź się lepiej przebrać, bo nie zdążysz na wykłady. No chyba, że chcesz być na nich w takim stroju.- chwycił mnie za rękę i poczułam w dłoni jakąś papierową kulkę- Chociaż jeśli nie masz sił mogę cię zanieść na rękach do szat...- przerwałam mu.

-NIE CHCE! I do zobaczenia.- pomachałam mu na pożegnanie i pobiegłam do szatni z szerokim uśmiechem na ustach.

Dopiero, gdy weszłam do środka budynku zwolniłam i przypomniałam sobie tej kulce. Postanowiłam, że sprawdzę o co chodzi dopiero w przebieralni.

Zawsze idąc przez ten korytarz wyobrażam sobie, że to przejście do innego wymiaru. Dzieje się tak pewnie z powodu tego specyficznego delikatnego światła jakie emanuje ze ścian i powierzchni pierwszych schodów od tylnego wejścia. Choć sama nie wiem jak to świecenie jest w ogóle możliwe. Po obu stronach na ścianach wiszą tablice informacyjne, z różnego rodzaju zaproszeniami na wydarzenia. Jednak mój wzrok zatrzymał się na fioletowym plakacie informującym o TYM balu.

 

„Drodzy studenci

Chcemy zaprosić was na bal, który odbędzie się 14 lutego (sobota) od godziny 16 w dużej hali na ostatnim piętrze. Prosimy o odpowiedni ubiór. Będą też konkursy i nagrody. Z poważaniem.

Dyrekcja szkoły.”

 

Po przeczytaniu ruszyłam dalej korytarzem. Skoro to 14 lutego, to pewnie przy okazji będą chcieli to połączyć z walentynkami. Może będę mogła jakoś pomóc w organizacji.

-Ciekawe.. już nie mogę się doczekać.- powiedziałam do siebie

W tym momencie otworzyły się drzwi do damskiej szatni i wyleciała z nich Tamiko z szerokim uśmiechem. Wepchnęła mnie z entuzjazmem do środka i weszła za mną, zamykając za sobą drzwi, a Hikari wskoczyła do pomieszczenia w ostatniej chwili.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Kociara 29.04.2016
    Dzieje się coraz więcej :D coraz więcej tajemnic ale lubię odkrywać tajemnice :D piąteczka :D
  • Kajamoko 29.04.2016
    Chyba się uzależniłam ^.^ Czekam na więcej
  • DarthNatala 29.04.2016
    Rany. Dzięki dziewczyny, dostałam teraz weny to pisze kolejne rozdziały :D
  • Kajamoko 29.04.2016
    Do usług ^.^ Czekam ;*
  • Cudo, 5
  • DarthNatala 29.06.2016
    Ciesze się, że się spodobało. Zawsze miło mi gdy komuś mogę poprawić humor, lub też zaintrygować, czy zainspirować :).
  • Upadły(D.F) 27.09.2016
    Co cóż jak zwykle fajnie :) Tylko ten Sen jakiś taki dziwny :P A Rayu zakłopotany bo ma małe szanse u damy ^^ No cóż ci ja dam? Nie jest ze mnie cham :P Dlatego daje ci pięć zwiększam do pisania chęć :) I na koniec ten bal... zaraza może jakaś ostra imprezka tam bedzie :)
  • DarthNatala 27.09.2016
    Nie tym razem, ale może w przyszłości. Kurcze jeszcze dalekiej przyszłości... Ale nie chce za bardzo to nie ten typ ludzi. A potem raczej nie wykonalne(spoiler) w takim normalnym znaczeniu.
  • Upadły(D.F) 27.09.2016
    Hm i odkryłaś jedną ze swych kart w opowiadaniu :) Powiadają że opowiadanie powinno skłaniać do domyslania się co dalej albo do uruchamiania wyobrazni (dlatego czytam opowiadania nawet i tkaie jak twoje ) Oj tam każdy twierdzi że nie tkai i taki typ cżłowieka z niego a czasem zmienia się na coś dobrego czy złego :)
  • DarthNatala 27.09.2016
    ... Wiesz jak się nie podoba to nie powinieneś na chama wstawiać 5. Tylko relatywną ocenę.
  • Upadły(D.F) 27.09.2016
    Wybacz to był pewien rodzaj rymowanki :) I nie wstawiam na chama ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania