TERBIA, Rozdział Pierwszy: Las Tyrandosa

Słoneczny, wiosenny dzień na polanie w środku Lasu. Ptaki śpiewają, pasikoniki grają swą codzienną melodię na swoich odnóżach, ryby skaczą nad pobliskim strumykiem, słychać szum rzeki i wiatr który lekko kołyszę wysokie źdźbła trawy. Małe pająki i inne leśne owady tańczą na wietrzę wsłuchując się w śpiew najwspanialszego z ptaków znajdującego się na polanie. Jest to słowik. Tak, najpiękniejszy z najpiękniejszych, jedyny w swoim rodzaju. Był to jedyny słowik w całym Lesie, zwany Królewskim Słowikiem, ale nie dlatego, że był ostatnim w tej puszczy. Jego piękno samo w sobie wystarczyło by był godzien swojego tytułu(nie wspominając już o jego królewskich rozmiarach), ale to właśnie jego głos zapewnił mu sławę. Kiedy śpiewał było słychać go w całym lesie. Ludzie lasu powiadają, iż jego piękna melodia w rzeczywistości jest psalmem żałobnym. Najstarsi mędrcy wspominają czasy kiedy Królewski Słowik nie był ostatnim ze swojego gatunku. W całym lesie roiło się od słowików które swoim pięknym śpiewem wypełniali serca wszystkich żyjących istot. Nie wyglądały jak zwyczajne słowiki, ich rozmiary, piękno oraz śpiew różniły się od swoich pobratymców spoza granic Lasu. Jedyne co zachowały to jednolite ubarwienie: Grzbiet, skrzydła oraz ogon czerwonobrązowe, a spód jasno brązowy.Pewnego wieczora wstał szkarłatny księżyc, według mędrców uważany za zły znak nie bez powodu. Tej nocy las nie wydawał żadnych odgłosów nawet Puchacz największa z sów tamtej puszczy opuścił swój nocny seans. Ludzie mieszkający w lesie pozasłaniali okna i udali się jak najszybciej na spoczynek. Rano rzeka spłynęła krwią. Starszyzna zmartwiła się i ruszyli z pośpiechem w górę rzeki. Ujrzeli Królewskiego Słowika siedzącego na gałęzi i śpiewającego z rozpaczy. W pobliżu nie było żadnego słowika, ludzie domyślili się, że krew w rzece to krew tych pięknych ptaków. Próbowali się dowiedzieć co stało się z leśnymi śpiewakami. Trudzili się aż do drugiej „Krwistej Pełni”(bo tak została nazwana pora kiedy wstaje szkarłatny księżyc), która nastąpiła 50 lat po pierwszej. Różniła się od swojej matki, gdyż w lesie nie panowała mroczna cisza, nie, każda żywa istota w puszczy słyszała żałobną lecz piękną pieśń ostatniego słowika. Ludzie ruszyli za pięknym głosem by go odnaleźć, gdyż obawiali się, że jeśli nie zachowa ciszy podczas „Krwistej Pełni” może ptaka spotkać to samo co jego pobratymców. Gdy doszli już prawie na skraj lasu ujrzeli jego piękno ale i dziwne zakapturzone stworzenie zbliżające się do ptaka. Jego ostre jak brzytwa szpony pobłyskiwały w blasku szkarłatnego księżyca. Starszyzna mimo swojej wiedzy była beznadziejna w walce z powodu starości(trzeba zauważyć iż mędrcy mają ponad 200 lat, najstarsi ludzie lasu dożywali nawet 400 lat, do 100-nego roku życia każdy mężczyzna jest wojownikiem lub łowcą więc starszyzna posiadała umiejętności bitewne). Stwór podchodził powoli do słowika, jego koniec zbliżał się nie ubłaganie, ale ptak nie przestawał śpiewać.

Kiedy mędrcy stracili nadzieje zza krzaków wyłonił się druid żyjący w tej okolicy. Wielki, dobrze zbudowany mężczyzna z lekko pozieleniałą skórą. Jego broda oraz twarz wskazywały na to iż jest doświadczonym druidem(druidzi żyją do 600 a nawet 800 lat gdyż oddają się cali duchom lasu). Z jego głowy wyrastały wielkie dostojne rogi jelenia, zamiast stóp miał iście końskie kopyta, jego dłonie były ludzkie, a palce zakończone niedźwiedzimi pazurami. Od ramion do nadgarstków miał przyczepione szale z piór martwych słowików, jego broda oraz włosy były koloru białego i sięgały mu do pasa. Masywny mężczyzna rzucił się na bestię jak dzikie zwierzę w ostatniej chwili ratując życie Królewskiemu Słowikowi. Stwór upadł lekko oszołomiony po atakach druida. Starzec sięgnął po powalony pień leżący obok niego i przygniótł go do ziemi. Bestia przestała się ruszać. Wysoki mężczyzna ruszył ku słowikowi który nie przestawał śpiewać i nie było widać po nim strachu. Starszyzna która wszystko obserwowała z ukrycia krzyknęła co sił:

-UWAŻAJ!!! ;

Druid obrócił się i zobaczył paszczę zakapturzonego zwierzą przed swoją twarzą, dzięki ostrzeżeniu od mędrców w ostatniej chwili obronił się swoimi rogami. Stwór utknął z rozwartą paszczą między rogami starca. Bestia powarkiwała a ciepła ślina skapywała mężczyźnie na pełną zmarszczek twarz. W niebieskich oczach druida pokazał się prawdziwy dziki, zwierzęcy instynkt, źrenicę wydłużyły się lekko i wyglądały jak oczy węża. Druid zaczął wbijać swoje pazury stworowi w brzuch. Robił to bardzo szybko niczym dzikie zwierzę. Bestia jęczała i skomlała z bólu jednak w jej oczach nadal można było dostrzec rządzę mordu. Starzec przebił jej rogami usta tak by się nie urwała i złapał za jej ciało a następnie oddzielił je od głowy. Po wszystkim bestia wyparowała jakby była tylko sennym koszmarem. Druid podszedł do słowika, przemówił do niego nieznanym językiem a ptak ucichł i odleciał w głąb lasu. Podszedł do starszyzny. Oni rozpoznali w nim druida Tyrandosa, najstarszego z żyjących druidów(prawdopodobnie miał 900 lat chociaż mędrcy kłócą się mówiąc że mógł mieć ponad 1000)oraz najsilniejszego obrońcę lasu. Tyrandos rzekł do nich:

-Martwi mnie te stworzenie którego nie udało mi się uśmiercić…;

Przerwał mu przedstawiciel starszyzny Edgum słowami:

-O czym mówisz zacny Druidzie? Widziałem jak odrywasz mu głowę co może potwierdzić 10 innych osób którzy tak jak ja z niebywałym podziwem obserwowali twój bohaterski czyn! On po śmierci wyparował….;

-No właśnie Edgumie -rzekł lekko uniesionym głosem druid- co oznacza, iż jego duch przetrwał. To bardzo czarna magia. Stwór poświęcił swoje ciało by przetrwać. Obawiam się, że powróci.

-Jak to powróci?!-wykrzyknął z tłumu najmłodszy ze starszyzny: Waron.

-Szkarłatny księżyc będzie regularnie pojawiał się co 50 lat-Odrzekł Tyrandos lekko poirytowany głupotą młodzieńca(Waron miał 102 lata)-To nie jest pierwsza „Krwista Pełnia” w twoim życiu prawda Waronie?

-Nie, Panie.-Rzekł lekko zmieszany.

-Zatem powinieneś się domyśleć, że może wystąpić jeszcze w przyszłości.

-Wybacz Tyrandosie-rzekł Waron kłaniając się lekko.

Druid spojrzał na niego z ciepłym uśmiechem co zdziwiło lekko Warona a następnie zwrócił się do Edguma:

-Bestia nie spocznie dopóki nie zabiję ostatniego słowika. Kazałem mu ukryć się na polanie blisko waszej wioski. Tej nocy stwór już nie wróci…-przerwał mu Edgum bez namysłu co zdziwiło Tyrandosa:

-Skąd możesz mieć pewność?

-Ach Drogi Edgumie twój ojciec byłbym zawiedziony słysząc brak wiary w moje słowa…Na pierwszej „Krwistej Pełni” tych stworów było więcej z powodu ilości słowików, tak samo było z druidami…-zasmucił się Tyrandos, już Edgum miał mu przerwać ale druid kontynuował-Zostałem sam, ostatni, zabiłem wtedy ostatniego z tych bestii i uratowałem Królewskiego Słowika. Ptak został ostatnim ze swojego gatunku więc teraz pojawił się jeden stwór…-druid upadł.

-Tyrandosie wszystko w porządku?-Krzyknął przerażony Edgum.

-Ugh…spokojnie to normalne, dożyłem naprawdę sędziwego wieku nawet jak na druida, a teraz jeszcze ta walka, czarna magia poważnie mnie zraniła. To i tak cud, że wytrwałem te 50 lat do drugiej „Krwistej Pełni”-zakaszlał-Tego stwora może zabić tylko druid który oddał się duchom lasu.

-Ale jesteś ostatni czyż nie?-Rzekł Waron ze łzami w oczach.

-Tak Waronie ale…-znowu zakasłał tym razem wypluł krew-…ale…-zaczął się jąkać-…jest…jest….ktoś…kto…nosi…moje..-go…mojego…s…-druid wydał swoje ostatnie tchnienie i zamknął oczy.

Cała starszyzna uroniła przynajmniej jedną łzę. Korzenie drzew zaczęły zabierać ciało Tyrandosa do Matki Ziemi, do pięknej krainy(według wierzeń)pełnej zieleni, nimf, faunów, roślin i zwierząt wszelakiej maści gdzie trafiają tylko druidzi w nagrodę za ciężki trud dla natury jaki zrobili za życia. Starszyzna nie wiedziała co miał na myśli druid w swoich ostatnich słowach ale mieli nadzieję że jakaś nimfa urodzi już wkrótce druida(mówi się że druid może narodzić się tylko z nimfy i fauna).Udali się w drogę powrotną do domu. Nikt się nie uśmiechał, wszyscy byli poważni. Gdy doszli już do wioski nastał świt. Kobieta przyjmująca porody w wiosce gdy tylko ich ujrzała podbiegła do Warona i rzekła:

-Panie twoja wnuczka urodziła syna…(jego córka miała 80 lat gdy umarła, jego wnuczka zaszła w ciąże w wieku 40 lat, a mąż wnuczki zginął następnego dnia na polowaniu)-przerwał jej uradowany:

-To cudownie jak go nazwała?

-Właśnie w tym problem…Nie zdążyła nadać mu imienia…-powiedziała zasmucona.

-Co przez to rozumiesz?-Rzekł z przerażeniem nie dopuszczając do siebie najgorszego-Chodźmy obudzić Cindarellę(tak miała na imię jego wnuczka)musi powiedzieć jak nazwie swojego syna mojego prawnuka-Rozpłakał się.

-Panie musisz nazwać swojego prawnuka inaczej według naszej tradycji otrzyma imię NORA(w ich języku było to imię którego nie da się przetłumaczyć na język Polski, było nadawane zarówno chłopcom jak i dziewczynką zaraz po narodzeniu jeśli matka umarła i dziecko nie posiadało żadnych krewnych, oznacza to mniej więcej: inny, wyrzutek, człowiek bez imienia, w historii ludzi lasu to imię wystąpiło 12 razy i oznacza hańbę dla każdego kto je nosił, człowiek z imieniem NORA nie może mieć rodziny i dzieci).

-Dobrze prowadź-rzekł Waron. Ruszyli. Mijali domki Ludzi Lasu. Były one dość proste w budowie. Drewniane belki, zawinięte w bardzo mocną trawę, dachy były zrobione z liści palm. Wszystko ocieplone z zewnątrz leśnym mchem. Weszli do większego domu w którym były odbierane porody. Waronowi towarzyszył Edgum jako jedyny ze starszyzny. Wyprosili wszystkich z pomieszczenia. Kiedy byli już sami Edgum rzekł:

-Masz jakiś pomysł na imię dla swojego prawnuka?

-Niestety nie, nie rozmawiałem dużo z wnuczką i nie wiem nawet jakie miała plany co do imienia dla niego-ponownie zaczął płakać. Uspokoił go Edgum słowami:

-Nie martw się to nie twoja wina, że umarła, z resztą postanowiłem pomóc ci z imieniem.

-Dziękuje przyjacielu.

-W takim razie co powiesz na Arom?

-Jakoś mi nie odpowiada.

-Hmmm…rozumiem może Werg?

-Żartujesz sobie brzmi jak dla jakiegoś prostaka!

-Więc mam jeszcze jedno które chodzi mi po głowie. Co powiesz na Cendrig?

-Zbyt formalne.-załamał się trochę ponieważ nie miał pojęcia jak go nazwać-Powiedz mi Edgumie na jaką literę zaczynało się imię pierwszego znanego nam druida?

-Myślę, że to była litera „B”. Dlaczego pytasz?

-Mam pomysł na imię, jest dość proste ale myślę, że na ten moment najbardziej odpowiednie.

-Wiesz, że nie będzie mógł zmienić imienia(w kulturze ludzi lasu zmiana imienia była karana wygnaniem a w najgorszym przypadku śmiercią) więc się dobrze zastanów.

-Tak wiem. Już postanowiłem, nadam mu imię Bill.

-Rzeczywiście proste imię.-zdziwił się Edgum-Pierwszy raz je słyszę.

-Nie dziwię się. Jest to imię zza granic naszego lasu a nawet zza granic Terbii. Słyszałem je kiedy zostałem porwany w wieku 12 lat przez mrocznych najeźdźców.

-A tak pamiętam druidzi rzucili najpotężniejszy znany im czar by ożywić drzewce(są to drzewa posiadające twarze i kończyny, kiedyś to one chroniły las zanim nastał czas druidów)by was ocalić.

-Więc postanowione. Idę wszystkim oświadczyć jak nazwałem swojego prawnuka.

-Poczekaj Waronie.-złapał się za serce Edgum-mój czas się zbliża, wydam oficjalne oświadczenie dziś wieczorem w którym podam imię twojego syna, uczcimy Tyrandosa, i nazwę nasz las, ponieważ to było moim celem gdy zostałem wybrany na przywódcę starszyzny.

-Niech tak będzie.-odparł mu Waron nie czując smutku a podziw.

Wieczorem zrobili tak jak planował Edgum. Imię prawnuka Warona zostało wszystkim uroczyście oznajmione jak i również dziewczynki która urodziła się tej samej nocy co Bill i również otrzymała nietypowe imię spoza granic Terbii a mianowicie Miko. Kiedy jednak nadszedł czas uczczenia Tyrandosa,Edgum nie wiedział co powiedzieć:

-A zatem, nadszedł czas by pomówić o Tyrandosie, najwspanialszym obrońcy jak i ostatnim druidzie. Jego bohaterstwo nie zostanie zapomniane, wypadało by to uczcić ale nie spodziewałem się, że do wieczora może tak mi się pogorszyć-zakasłał i usiadł zmęczony. A następnie rzekł tak cicho, że wszyscy zbliżyli się do niego :

-To są moje ostatnie słowa więc uczczę pamięć o Tyrandosie-przestał mówić. Nie wiedział co powiedzieć, ale przypomniało mu się, że miał nazwać jeszcze las, tylko jedno przyszło mu do głowy- Nazwę las jego imieniem….-I umarł siedząc na krześle przy wszystkich ludziach lasu. Stąd właśnie puszcza nazywa się „Las Tyrandosa”.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Adam T 08.11.2017
    Przede wszystkim dużo masz powtórzeń (las w róźnych przypadkach, słowik, druid), warto pokusić się o inne określenia albo tak budować zdania, by powtórzenie były zbednę, żeby z kontekstu wynikało, o czym/o kim piszesz.

    Nadużywasz nawiasów, ta maniera kojarzy mi się z jakims podręcznikiem, a snujesz przecież opowieść, nie piszesz podręcznika. Te wyjaśnienia dobrze by było wpleść fajnir w narrację. Poza tym wiek powinien być pisany słownie, liczebmiki typu np. 12 razy, też słownie (dwanaście razy).

    Zastanawiam się czy las to to samo co puszcza? Według mnie las nie dorasta puszczy do pięt. Nie wydaję mi się, by słuszne było używanie tych pojęć zamiennie.

    Opisując dialog, wszystko co tyczy mowy, głosu piszesz małą literą. Np.
    "-Co przez to rozumiesz?-Rzekł z przerażeniem..." - tu "rzekł" powinno być mała, dotyczy mowy/głos. Tak samo wszystkie "szepnął, warknął, jęknął" itp. Nawet "zdziwił się Edgum", tu jest dobrze, zdziwił się odnosi się do wypowiadanej kwesti, w jego głosie słychać zdziwienie.

    Inny psikus:
    "...następnego dnia na polowaniu)-przerwał jej uradowany:"
    Tu po nawiasie powinna być kropka, a "przerwał uradowany" osobiście dałbym tak:
    -To cudownie - przerwał uradowany - jak go nazwała?
    Twój zapis jest niepoprawny, ponieważ wygląda jakby tyczył poprzedniej wypowiedzi.

    Uważam jednak, że podszedłeś do sprawy bardzo ambitnie, dbasz o szczegóły, chcesz jak najlepiej czytelnika doinformować (ale rób to bez nawiasów), szanujasz język, ortografię, gramatykę, czytelnika swoim pisaniem. Pomysł uważam za ciekawy i warty rozbudowania, którego zresztą się spodziewam.
    Pamiętaj o przecinkach, choć widać, że masz ich świadomość, ale czasem Ci uciekają.
    Dałeś długi fragment, to trochę źle jak debiut. Trudniej jest wyłapać błędy, zajmuje to mnóstwo czasu, a niestety, one są. Jeśli następny rozdział jest równie długi, może podziel go na dwie części? Nie będzie to ujmą dla akcji, a pomoże wskazać psikusy, z kożyścią dla Ciebie. Pomyśl o tym. Wiem, że nie ma tu limitów, ale z drugiej strony jest to portal dla amatorów, którzy (w tym ja) robią błędy. A z dobrej korekty, z wyjaśnieniem, wiele można wyciągnąć dla siebie.
    Pozdrawiam ;))
  • Kristof 08.11.2017
    Dziękuje za miłe słowa oraz porady. Na pewno naniosę poprawki oraz następny rozdział podzielę na dwie części myślę, że uda mi się wrzucić go nawet dzisiaj.
  • Kristof 08.11.2017
    Dziękuje za miłe słowa oraz porady. Na pewno naniosę poprawki oraz następny rozdział podzielę na dwie części myślę, że uda mi się wrzucić go nawet dzisiaj.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania