To co ukrtyte
- Chcę ci się jakoś odwdzięczyć – uśmiechnął się przystojny chłopak, idąc obok dziewczyny, której aparycję trudno było nazwać choćby miłą dla oka.
- Nie musisz, obejrzałam film i zjadłam kolację, a ty masz za sobą próbną randkę. Teraz wiesz już, co lubi moja przyjaciółka i na prawdziwym spotkaniu będziesz mógł się wykazać.
Próbne spotkania, upokarzające, jednak dla niej jedyna możliwość, by wziąć udział w czymś podobnym do randki. Była tą brzydką, którą koleżanki zabierały z sobą na imprezy, by w kontraście z jej wyglądem, ich uroda mogła lśnić jeszcze jaśniejszym blaskiem. Dla ludzi wokół nie liczyły się wyniki w nauce, uzyskane stypendia, czy wygrane konkursy, a jedynie jej nieszczęsna twarz.
- Nalegam, wiesz przecież, jak mi zależało, jestem ci dłużny. - Chłopak nie dawał za wygraną.
- To kup mi jabłka – powiedziała bez zastanowienia, zawiesiwszy wzrok na starej straganiarce, troskliwie układającej owoce w skrzynkach.
Jej towarzysz parsknął, jednak posłusznie podszedł do stoiska. Wybierał jabłka z najwyższą starannością, oceniając ich kolor, sprężystość skórki i kształt. Tylko te najpiękniejsze mogły wylądować w papierowej tobie.
Tak jest zawsze i ze wszystkim, z rozgoryczeniem pomyślała dziewczyna, czując jednocześnie gdzieś wewnątrz iskierki narastającego buntu.
- Sama wybiorę.
Odebrała mu opakowanie i wyjęła wszystkie umieszczone tam owoce. Jej łupem padły te, którym daleko było do ideału, ze skórką posiadającą skazę lub ślady po próbach przedarcia się do wewnątrz robaczka, czy dwóch.
- Dlaczego właśnie te? - zapytał zdumiony przystojniak.
- Bo jeśli ja ich nie wezmę, na zawsze pozostaną na dnie skrzynki, zmarnieją, zgniją i zostaną wyrzucone. Nikt nie będzie ich żałował, ale ty tego nie zrozumiesz.
Rzeczywiście, nie miał pojęcia, dlaczego miałby rezygnować z najpiękniejszych owoców, na rzecz tych mniej apetycznych.
- Jesteś mądrą dziewczyną – niespodziewanie odezwała się straganiarka. - Znasz się na owocach nie gorzej niż on. - trąciła palcem małą gąsienicę, która jakimś cudem uchowała się na listku. - Jabłka, które wybrałaś wyrosły same, bez oprysku i wspomagania a ich kształt uformowała natura. Pochodzą z mojego sadu i z pewnością będą najsłodsze.
Chłopak zobaczył stojącą obok dziewczynę po raz pierwszy.
Komentarze (8)
Ale też trochę smutne.
Bajki takie mają jednak to do siebie, że są tylko bajkami, niestety.
Podobało mi się.
Pozdrawiam.
Treść no i zasmuca, i zawstydza.
Ale obecnie, to ja jestem jak ta bohaterka w quntaktach.
Może mi ktoś to uświadomił po czterdziestce, że tak powinno być, ale nie rozwinę.
Może i tego tego mi trzeba było. W przeciwieństwie do bohaterki, mądrością nie grzeszę - no na jabłkach to akurat się
jednak poznam - i o jabłka stricte chodzi, bez podtekstów. GMO nie tykam - mają takie sady z jabłoniami do pali przytroczonymi - a nie, to poza tematem...
Młody człowiek to w takich sprawach głupi bywa naturalnie, można czegoś nie zauważyć, przeoczeniem zwyczajnym - po latach wróci w myślach coś. Nie wiem czy przychylać się do tego, jakoby mądrość przychodziła do ludzi, kiedy są na nią gotowi (do niektórych przychodzi tylko), może ona za późno do nich przychodzi - że wcześniej się jej samemu nie dopuszcza? - możliwe.
"- Jesteś mądrą dziewczyną – niespodziewanie odezwała się straganiarka. - Znasz się na owocach nie gorzej niż on. - trąciła palcem małą gąsienicę" - i po kropce" trąciła" też z wielkiej.
Mądry, ładny tekst. W ogóle świetny pomysł. Opko dało radę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania