To nie miejsce, by być.

Tylko nie krzycz.

Gorycz przeżera się przez gardło.

Piołun łez wypala skórę.

Deszcz spływa na poskręcane włosy.

Zimne powietrze przepycha się do płuc.

Krew wylewa się z oczu.

Bezlitosny wzrok podłej determinacji.

Jestem tuż, tuż.

Wbijam nóż.

P a d a j.

Dziś się podnoszę.

Ciało drży tak delikatnie.

Zalewam się nicością.

Chodź do mnie.

Przepłyńmy przez ten zdechły parkiet dusz.

Przetańczmy całą noc wśród mgły.

Patrz, tak ordynarnie idzie cała gra.

Ten jeden wieczór.

Znikaj.

Obudzę się sama.

Uśmiech zatriumfuję.

Satysfakcja zabija.

I kolejnym szlugiem zatrujesz umysł.

I tak jak on spalisz się dość szybko.

A ja pociągnę za spust nowej rzeczywistości.

I kolejna kreska przejdzie przez twoje wnętrze.

Powitasz białą damę tak serdecznie.

Przetniesz skórę wraz ze mną.

Rany goją się wolno.

Nerwy wychodzą spod bladosinej powierzchni.

Tak pięknie.

Tylko nie krzycz.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania