Poprzednie częściTo niemożliwe, cz.1

To niemożliwe, cz.2

Obudziło mnie trzęsienie i podskoki samochodu. Nie musiałam nawet otwierać oczu żeby wiedzieć gdzie jestem, droga dojazdowa do domu moich rodziców. Nie rozumiem dla czego zaczęłam sie stresować. Ode zwałam się cicho do Emilki.

- Zatrzymaj sie na chwile.

Po czułam, że samochód staje. Odtwarłam oczy. Dom był w odległości jakiś piędźesięciu metrów. Dopiero po chwili Emila sie ode zwała.

- Co sie dzieje?

- Nie wiem, chyba sie stresuje.

- Rozumiem, że stresujesz sie tym, że rodzice ci nie będą umieli pomóc?

- Chyba tak.- Poczułam jak żołądek pod chodzi mi do gardła. Od zawsze na stres reagowałam wymiotami.

- Nie denerwuj sie, nie chce żebyś puściła pawia w moim samochodzie.

Rzuciłam jej wdzięczny uśmiech. Co prawda trwał nie więcej niż pięć sekund ale widząc go Emilka uśmiechnęła sie szeroko.

- To co jedziemy?

- Tak.

Zadzwoniłam do drzwi z totalną pustką w głowie. Odtworzył mi Tata z szerokim uśmiechem na twarzy, szybko znikł. Teraz było widać tylko troskę i nie pokuj.

- Córeczko, co sie stało.- Przytulił mnie, a ja w tym momencie poczułam, że za raz pęknę i sie rozpłacze.

- Tatusiu, nawet nie wiesz jak mi ciężko.

- Wejdźmy do środka i wszystko opowiesz mnie i mamie.- Do Piero teraz zobaczył, że nie jestem sama.

- Witaj Emilko. Chodźmy do środka Elka Już czeka. Widziała was przez okno.

- Cześć wujku.

Z Emilką znałam sie od dziecka. Mieszkała nie daleko mnie. Moje całe dzieciństwo to mój dom i jej na zmianę, a ona cały czas ze mną. Ja też do jej rodziców do póki żyli mówiłam ciociu i wujku. Po wypadku, w którym zginęli nie umiałam sie pozbierać tak samo jak przyjaciółka.

Tata wprowadził nas do salonu i posadził mnie koło mamy na sofie siadając obok i obejmując mnie ramieniem. Mama bez słowa wzięła mnie za ręce. Chyba wiedzieli, że tak jak nigdy potrzebuje ich troski. Mama odezwała sie pierwsza.

- Kochanie co sie stało, nam możesz wszystko powiedzieć.- Delikatnie ścisnęła moje dłonie.

- Mamo, potrzebuje pomocy, nie mam pojęcia co robić. Poprosiłam Emilkę o przyjazd tu, bo tylko wy coś możecie mi doradzić i mnie zrozumieć.

Zaczęłam mówić. Rodzice nie przerywali mi, przez ich twarze przetaczało się mase emocji, zaskoczenie, niedowierzanie, strach, gorycz. W połowie opowieści zaczęłam płakać. Gdy skończyłam zapadła cisza. W końcu milczenie przerwał tata.

- Jest tylko jedno wyjście.- Podniosłam wzrok i zobaczyłam na jego twarzy zdecydowanie. Widziałam jak rodzice wymieniają porozumiewawcze spojrzenie.

- O co chodzi? Zapytała Emilka, bo ja przez szloch nie umiałam wydobyć głosu.

- Lena pojedzie do niego.

- Co!- Wykrzyknęła Emilka zrywając się z miejsca.

- Mamo tato nie mam pieniędzy na przelot.

- My z tatą trochę zaoszczędziliśmy, wystarczy na lot w oby dwie strony.- To mówiąc głaskała mnie po twarzy.

- Ale ciociu ona sama ma lecieć do Angli?

- Poradzi sobie to dzielna i zaradna dziewczyna.

Przez długą chwile przetwarzałam te informacje. Ja do Angli. W końcu po jakiś dziesięciu minutach odpowiedziałam stanowczym głosem.

- Bardzo wam dziękuje. To jedyne wyjście ale jest jeden warunek.

- Jaki?- Zapytała mama podejrzliwie.

- Oddam wam za bilet.

- A o to chodzi, skoro na tym ci zależy to oczywiście.

- A właściwie dla czego to robicie?- zapytała przyjaciółka.

- Hubert jest ważny dla naszej córki, był u nas wiele razy i bardzo go lubimy i tak samo jak Lena się martwimy o niego.- Odpowiedział tata rzucając Emilce surowe spojrzenie.

- Rozumiem.

Mama wstała energicznie z kanapy i powiedziała dziarskim głosem.

- Do łóżek wszyscy. Od jutra zaczynamy przygotowania.

W staliśmy jak na komendę i posłusznie poszliśmy za mamą. Mama nie wyglądała na tak silny i zdecydowany charakter. Miała krótkie brązowe włosy, delikatny dziewczęcy uśmiech, duże błękitne oczy. Poruszała się lekko i z gracją. Tata przy niej wyglądał jak by wyszedł z epoki kamienia. Wysoki, dobrze umięśniony, włosy obcięte na jeża, twarde rysy twarzy, kwadratowy podbródek. O jego dobroci i łagodności świadczyły oczy i wieczny uśmiech i pogoda ducha.

Spałyśmy z Emilom w moim starym pokoju. Już kilka lat temu jeszcze jako nastolatki przeniosłyśmy tu tapczan z pokoju gościnnego żebyś my nie musiały spać na podłodze. Tata wziął klucze z samochodu i poszedł go zaparkować do garażu i po nasze walizki. Długo przekręcałam się z boku na bok myśląc cały czas o szansie, którą dali mi rodzice. Emila w pewnym momencie oświeciła światło.

- Co nie dasz mi spać?

- Przepraszam, myślę cały czas o propozycji rodziców, a ty co o niej sądzisz?

- Na początku nie podobało mi się to, że masz sama lecieć tak daleko ale teraz widzę, że to chyba jedyne rozwiązanie. Przecież masz adres jego mieszkania byłaś już tam kilka razy, a jak by coś to też wiesz gdzie mieszka jego cała rodzina. Dasz rade, a ja tu też będę się starała znaleźć coś.

- Dziękuje ci.- Skoczyłam na nogi i przytuliłam sie do przyjaciółki mocno.

- Wariatka.- Powiedziała Emilka ze śmiechem odwzajemniając uściski.

- Kocham cie jak siostrę.

- Ja ciebie też ale chodźmy już spać. Czekają nas teraz pracowite dni.

- Masz racje.- Powiedziałam odrywając się od niej i wracając do swojego łóżka.

Emila zgasiła światło. Jeszcze jedna rzecz mi nie dawała cały czas spokoju. Nagle zdecydowanie usiadłam na łóżku i nie zapalając światła powiedziałam z desperacją w głosie.

- Jest taka jedna rzecz, która mnie najbardziej nurtuje w tym wszystkim.

- Jaka?- Zapytała Emila na w pół śpiąc.

- Dla czego Hubert miał by się zabić skoro gdy był u mnie nie cały miesiąc temu oświadczył mi się.

Na te słowa przyjaciółka wyskoczyła z łóżka na równe nogi. Taką wściekłą nie często można było ją oglądać.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Prue 15.08.2015
    Ciekawe, ale nie przyciąga uwagi. Niby wszystko gra, dialogi i opisy są dobre, ale czegoś mi brakuje. Może emocji, lekkości. Dałam za poprzedni trzy, tutaj cztery.
    Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania