Poprzednie częściTo niemożliwe, cz.1

To niemożliwe, cz.3

To niemożliwe, cz.3

 

Samolot wylądował, a ja jak zwykle starałam się na daremno odetkać sobie uszy. To cholerne ciśnienie. W końcu zrezygnowałam samo przejdzie. Musiałam czekać aż wszyscy pasażerowie wyjdą, bo z powodu nagłego wyjazdu miejsce udało mi sie dostać tylko na ogonie. Jak wiadomo nikt tam nie chce wykupywać miejsc, a powód tego stanu rzeczy wyraźnie odczuwa mój żołądek. Zabrałam bagaż i musiałam na chwile usiąść. Co sie ze mną kurwa dzieje. Po czułam, że moje nogi stają sie ciężkie, głosy wokół mnie nikną, a ja zanurzam sie w ciemności.

- Proszę Panią, słyszy mnie pani, halo.

Z trudem od tworzyłam oczy. Widziałam wszystko za mgłą ale to co udało mi sie zobaczyć to, że jestem oparta o jakiegoś obcego mężczyznę, a on mnie podtrzymuje ramieniem żebym nie upadła. Usłyszałam ciepły głos.

- Hello. Do you speak english?

Po jakiejś minucie zrozumiałam, że pytanie kierowane jest do mnie. Kolejną minutę zajęło mi zrozumienie pytania, a następne dwie straciłam na daremne wydanie głosu. Po dłuższej chwili odpowiedziałam.

- Yes.

Usłyszałam, że mężczyzna mówi do siebie,, To dobrze, to sie jakoś dogadam". Z trudem się wyprostowałam. Wzięłam parę głębokich oddechów i skupiłam wzrok. Mężczyzna miał około dwudziestupięciu lat, miał czarne włosy spływające na szyje, duże czarne oczy, kwadratowy podbródek, mocno zarysowane kości policzkowe i zabójczy uśmiech. Słowem był bardzo przystojny.

- Co sie stało?- zapytałam go.

- O super, mówisz po polsku. Nie wiem siedziałaś tu ja szłem właśnie do baru.- Machnął ręką w stronę małej kafejki.- Idę i zobaczyłem, że odlatujesz. Złapałem cie w ostatniej chwili,inaczej rypła byś na ziemie.

- Dzięki wielkie. Nie wiem co sie stało. Może to ten lot.

- Na pewno, a tak wogulę Wojtek.- Wyciągnął rękę w moją stronę.

- Lena, miło mi i jeszcze raz dziękuje.

- Nie ma sprawy. Co tu robisz? Czemu przyleciałaś?

Chyba zobaczył na mojej twarzy coś dziwnego, bo szybko dodał.

- Jeśli nie chcesz to oczywiście nie mów.

- Nie w porządku , przyjechałam, bo mam tu ważną sprawę. Do rozwiązania, a ty przyleciałeś czy lecisz nie widzę żadnej twojej walizki?- Roześmiał się.

- Nie, byłem odprowadzić kumpla na samolot i właśnie szłem na kawę to może masz ochotę pójść ze mną?

- Jasne dziękuje przyda się.

Wojtek był bardzo miły. Dobrze nam sie rozmawiało. Pół godziny przy kawie minęło jak gdy by w minutę. Wymieniliśmy sie numerami telefonu. Obiecałam solennie, że jeszcze sie z nim umówię zanim wrócę do polski. Nic mu nie wspomniałam o Hubercie i tej sprawie dla czego przyleciałam. Siadłam do Taxi i podałam adres mieszkania mojego chłopaka. Na miejscu byłam po jakiś czterdziestu minutach. Poprosiłam żeby kierowca poczekał. Najwyżej gdy bym zastała Huberta to sie go odprawi ale szczerze sama w to nie wierzyłam. Bardziej miałam nadzieje, że zastane Patryka, w spół lokatora. Pukałam do drzwi przez 5 min ale nikt mi nie otworzył . Zeszłam na duł i podałam adres domu rodziców Huberta. Po półgodzinie byłam na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i ścieżką podeszłam do drzwi. Otworzyła mi mama mojego narzeczonego.

Gdy ją zobaczyłam od razu wiedziałam, że nie jest dobrze. Twarz miała ściągniętą zmartwieniem i tak bladą, że na tle jej czarnych włosów wyglądała jak śmierć. Bez słowa przytuliła sie do mnie i poprowadziła mnie do salonu. Był tam też ojciec i siostra Huberta, wszyscy wyglądali podobnie źle. Eliza podbiegła do mnie i uściskała mnie z całej siły. To ona pierwsza sie ode zwała.

- Lena jak dobrze, że jesteś. Nie wiemy co sie dzieje. Nie ma Huberta.

- Dla tego przyleciałam.

Usiadłam i widząc pytające spojrzenia skierowane w moją stronę poczułam, że musze wszystko wyjaśnić. Powiedziałam jak to było z telefonem i z decyzją przylotu tutaj. Gdy z kończyłam przez długi czas nikt sie nie ode zwał.

- Dziękujemy, że przyleciałaś. Oczywiście zostaniesz u nas. Elizko idź z mamą i pomóż jej przygotować pokuj dla Leny.

Zostałam sama z tatą narzeczonego.

- Chciałem żebyś my zostali na chwile sami.- To powiedziawszy wstał i z kieszeni spodni wyciągnął kopertę i podał mi ją.

- Co to jest?

- Przeczytaj potem.

- A Pan to czytał?

- Nie, przyniósł to Patryk. Powiedział, że może to jakoś pomoże żeby go znaleźć.

- Na razie chciałem ci o czymś powiedzieć. Ty nie wiesz wszystkiego o Hubercie.

Spojrzałam pytająco na siedzącego przede mną mężczyznę, czekałam.

- Hubert.- Widać było, że ciężko mu o tym mówić.- Mój syn.- I znowu sie zaciął.

- Spokojnie, jeśli pan nie chce to proszę nie mówić.

- Musisz o tym wiedzieć , tak sobie myślę, że sam ci chciał to powiedzieć gdy sie tobie oświadczył. Tylko, że chyba nie chciał psuć tego tygodnia co u ciebie był.

- Proszę mówić, nie ważne co pan powie to nic nie zmieni. Chce znaleźć Huberta i kocham go całym sercem.

- Dobrze, A więc on od paru miesięcy zażywał narkotyki i nie radził już sobie z tym. Wydaje sie mi, że sie wpakował z tego powodu w jakieś bagno.

- Narkotyki.- Wyksztusiłam, nie dowierzając w to co słyszę.- Skąd, jak, czemu?

- Dowiedziałem sie przypadkiem. Dwa tygodnie wcześniej zanim przyleciał do ciebie.

Zamilkliśmy, co tu było więcej mówić. Miałam w głowie chaos, a co najgorsze znowu brało mnie na wymioty. Co sie ze mną dzieje, któryś raz już zadawałam sobie to pytanie. Wróciła Eliska.

- Mama poszła do kuchni przygotować kolacje.

- Ja dziękuje, nie czuje sie dobrze. Pójdę sie położyć.

Poszłam do przygotowanego dla mnie pokoju i z niecierpliwością otworzyłam kopertę. W środku było parę kartek. Wyjęłam wszystkie i położyłam na łóżko. Zaczęłam czytać. Była to korespondencja Huberta z jakimś Gelnigiem. Widząc to co tu było pisane wszystko było jasne. Mój narzeczony, ukochany, miłość mojego życia, moja druga połówka była gejem. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Hubert gejem, to nie możliwe. Przecież mi sie oświadczył, kochał mnie, a jeszcze te narkotyki.

Położyłam sie przypominając sobie rozmowę z Emilą zanim wyleciałam. Była na mnie wściekła, że jej nie powiedziałam, że Hubert mi sie oświadczył. W pewnym momencie przypomniałam sobie jedno zdanie, które powiedziała przyjaciółka,, Oczywiście cieszę sie ale mam jedno zasadnicze pytanie do ciebie. Dla czego on zabronił ci na razie o tym mówić?". Teraz już chyba rozumiem dla czego chyba sam nie wiedział czy ten ślub dojdzie do skutku, a może nawet go nie chciał. Zaczęłam płakać. Zasnęłam z twarzą mokrą od łez.

Obudziłam sie czując jakieś ręce na swoich ramionach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Wojtka.

- Co ty tu robisz!

- Chce ci tylko po móc. Nie bój sie.

- W czym niby chcesz mi pomóc.

- Choć ze mną. Wstał i podał mi rękę. Ujęłam jego dłoń, a on podniósł mnie i za rzucił mi na ramiona swoją kurtkę. Poprowadził mnie do wyjścia. Wyszliśmy na dwór. Szliśmy przez las. W pewnym momencie zasłonił mi oczy i szepnął do mojego ucha.

- Teraz coś ci pokaże pamiętaj, że cały czas jestem przy tobie.

Odjął ręce od moje twarzy. Jakieś piętnaście metrów ode mnie wisiał człowiek na sznurze. Księżyc oświetlał dokładnie sylwetkę wisielca. Wojtek pod szedł do ciała i oświetlił latarką jego twarz. Natychmiast poznałam Huberta. Zaczęłam krzyczeć. Pod biegłam do drzewa, z którego gałęzi zwisał mój ukochany. Do tknęłam jego zimnej ręki i poczułam jak żołądek pod chodzi mi do gardła. Robiłam wszystko żeby nie zwymiotować. Usłyszałam głos Wojtka.

- Hubert chciał żebym ci pokazał. Jeszcze kazał mi to dać tobie.- Wyciągnął z kieszeni jakieś zawiniątko. Podał mi je. To było metalowe serce. Zobaczyłam mały guzik z boku na cisnęłam , a w tedy serce sie otwarło. Po jednej stronie było moje zdjęcie a po drugiej zdjęcie Patryka. Był podpis moje serce należy do was. Czułam, że nie wytrzymam dłużej robiło mi sie coraz bardziej niedobrze. W końcu zwymiotowałam.

Obudziłam sie zdezoriętowana. Byłam na łóżku, nie w lesie pod drzewem. Świeciło słońce. Rozejrzałam sie po pokoju. To dom Huberta już rozumiem. To był tylko sen. Nagle zorientowałam sie co mnie obudziło strasznie chciało mi sie wymiotywać. Pobiegłam do łazienki i wymiotowałam tak długo asz nic nie zostało w żołądku. Siedząc na zimnej podłodze zastanawiałam sie co to był za sen. Po stanowiłam spotkać sie z Patrykiem może on wie coś więcej.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Alistair 18.08.2015
    Dużo literówek i ortografów, polecam słownik lub kumpla humanistę. Składniowo też kilka potknięć, podział tekstu mógłby być również lepszy. Najważniejsze jednak, czyli historia jest i zła nie jest więc na 3, nie ma problemu. Popracuj nad pisownią i nie zmień tego w sztampę a będzie dobrze.
  • NataliaO 21.08.2015
    Każdy ma potknięcia i robi błędy z czasem każdy je poprawi; Tekst jest dobry, ciekawe opowiadanie, masz naturalne dialogi; 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania