Poprzednie częściTo niemożliwe, cz.1

To niemożliwe, cz.6 ( ostatnia)

To niemożliwe, cz.6

Cztery lata później:

Biała sukienka opina moje ciało. Welon ociera sie o odsłonięte plecy. Twarz patrząca z lustra ma delikatne cienie na powiekach, podkreślone kości policzkowe, duże oczy obwiedzione czarną kredką. Włosy zawsze znajdujące sie w nie ładzie teraz są ułożone w wymyślną kombinacje. Nie poznaję tej kobiety. Do pokoju wpada zadyszana Emilka. Na mój widok staję jak wryta. Udało sie jej sklecić parę sensownych zdań.

- Ja ssta, sta, stałam w korku temu tyle to zaje, zajęło.- Podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam ją mocno.

- Nie ma sprawy jak widzisz poradziłam sobie. Nie denerwuj sie tak, bo się jąkasz.- Poczułam jak Emilka sie odpręża.

- Jak to możliwe, że jesteś taka spokojna?

- Sama nie wiem. Może dla tego, że jestem pewna, że chce tego ślubu i że chce jego.

- Tak sie cieszę ze znalazłaś szczęście po mimo tego co przeszłaś.

Poczułam ukłucie w sercu. Staram sie nie myśleć o wydarzeniach, które musiałam przejść przez mojego pseudo narzeczonego z przed czterech lat ale czasem to wraca. Zawsze czuję tak samo ten ból, zawód, gorycz, żal, poczucie straty i ogromny gniew. To wszystko cały czas we mnie siedzi. Wszyscy bardzo mi w tedy pomogli sie podnieść, a chyba najbardziej mój przyszły mąż. Uśmiechnęłam sie na te myśl. Za parę godzin nie będę już Lena Rajgner zostanę Panią Leną Skotysz. Zakręciłam sie na palcach stup.

- Zostanę Panią Skotysz i już mi nie podskoczysz. Boże jaka ja jestem szczęśliwa.

- No pewnie, że tak.- Emilka roześmiała sie na to moje dziwne zachowanie.

Do pokoju weszła mama. Na mój widok zwilgotniały jej oczy.

- Mamusiu nie płacz.- Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.

- Córeczko ale ja jestem taka szczęśliwa to jak mam nie płakać.- Chlipnęła w moje ramie.

- Oj mamuś, mamuś, kocham cie bardzo.

- Ja ciebie też najbardziej na świecie. Nie ma co nie płaczemy, a na pewno nie w tym momencie.

- Dzielna mamusia.- Cmoknęłam ją w policzek i podeszłam do lustra.

- Przyniosłam ci paczkę.- Powiedziała mama bardzo niepewnym głosem.

- Jaką i od kogo?- Zapytałam bardziej zainteresowana wysuwającą sie szpilką z włosów niż jakąś tam paczką.

- Z Angli od rodziców Huberta.

- Co!- Odwróciłam sie i wyciągnęłam rękę po trzymaną przez mamę rzecz.

- Jesteś tego pewna?- Wtrąciła sie Emilka obserwując mnie uważnie.

- Tak spokojnie.

Mama podała mi paczkę i kiwnęła ręką na Emilkę.

- Choć kochanie pomożesz mi przy makijażu.

- Oczywiście, Emilka spoglądając na mnie nie pewnie skierowała się w kierunku drzwi. Jeszcze w progu sie odwróciła.

- Lenka jak coś to wołaj, dobrze?

- Tak jak coś to zawołam, słowo.- Przyłożyłam prawą rękę do serca. To ją chyba uspokoiło, bo wyszła już bez słowa, zamykając za sobą drzwi.

Przez chwilę ważyłam paczkę w dłoni. Co w niej może być i czego oni jeszcze ode mnie chcą. A z resztą co mi szkodzi. Rozerwałam opakowanie. W środku znajdowała się koperta i małe pudełeczko. Postanowiłam najpierw otworzyć kopertę, podejrzewałam, że jest tam jakiś list. Tak miałam rację.

Dzień dobry Leno

Zacznę od tego, że gratuluje ci z całego serca, że znalazłaś miłość i szczęście. Ja, mój mąż i córka chcemy ci złożyć najszczersze życzenia i powodzenia na nowej drodze życia. Nie chcielibyśmy żebyś źle wspominała nas i Huberta. Mój syn pogubił się w życiu i nie miał już okazji naprawić wyrządzonych krzywd. Wiem, że cie kochał z całego serca i wiem, że ty też zawsze będziesz coś do niego czuć. Może kiedyś wybaczysz mu to co ci zrobił. Pamiętaj, że nasz dom jest dla ciebie i twojego męża zawszę otwarty.

W paczce jest pierścionek po prababci Huberta. Przyjmij go bardzo proszę. To dla nas bardzo ważne. Przecież planowaliście ślub z Hubertem więc gdyby sprawy sie tak nie potoczyły ten pierścionek był by twój. Wiem, że minęło już dużo czasu ale współ czuje ci, że straciłaś dziecko. Ja nie umiem się z tym pogodzić. Ciągle wyobrażam sobie co by było gdyby synek Huberta przeżył. Czy był by do niego podobny. Czy też by lubił grać w piłkę. Może gdyby przeżył mielibyśmy taką namiastkę mojego syna. Nie ma co gdybać co sie stało to sie nie odstanie.

Jeszcze raz chce ci podziękować, że byłaś obecna na pogrzebie Huberta. Policja zamknęła śledztwo. Stwierdzili samobójstwo. Oby dwie wiemy, że to prawda. Patryk siedzi w więzieniu. Przyznał się do tego co pisało w tych notesach, wszystko potwierdził. Bardzo mi przykro. Pozdrów rodziców i twoją przyjaciółkę od nas. Przekaż życzenia mężowi.

Pozdrawiam.

PS. My cie zawszę będziemy kochać jak córkę i mamy nadzieję, że kiedyś nas odwiedzisz.

Ps2. Jeszcze raz wszystkiego dobrego i powodzenia.

Rzeczywistość wdarła sie w moje myśli przez znajomy dotyk. Podniosłam głowę. Zobaczyłam nad sobą parę czarnych oczu. Wstałam i przytuliłam sie do mojego przyszłego męża. Wyszeptałam mu czule do ucha.

- Jesteś moim skarbem, moją drugą połówką, moim całym światem, kocham cie.. Jego usta znalazły moje. Nasz pocałunek był czuły, delikatny. Przekazywał wszystko oddanie, bez graniczną miłość, radość, że jesteśmy tu oboje i mamy siebie.

- Kocham cie jesteś moim światłem, moją wodą, pokarmem, powietrzem. Bez ciebie po prostu bym nie przeżył.

Takich przytulonych i zatopionych w namiętnym pocałunku znalazła mama.

- Co sie tu dzieje! Wojtek co to, jeszcze musisz trochę poczekać.- Mówiła to ze śmiechem ale w kącikach jej oczu migotały łzy.

- Mamo, proszę ja nie widziałem jej już dwanaście godzin. Nie wytrzymałem musiałem przyjechać wcześniej.- Posłał mojej mamie całusa ręką.

- Ale Pan młody może zobaczyć Panią młodą dopiero po od Kupinach. Jak wcześniej to pecha przynosi.

- Zabobony, a my pecha nie będziemy mieć.

- Już dobrze idę, idę ale za pół godziny wypadasz Wojtek z tego pokoju.- Tak oczywiście.- Wojtek ukłonił sie z galanterią.

- Jak ty to robisz.- Pocałowałam mojego Wojtusia w policzek.

- Sądzę , że to ten mój czar i osobowość.

- I skromność.- Roześmiałam się.

- Kochanie, a co tak czytałaś gdy przyszedłem, że nawet mnie nie słyszałaś?

- List od rodziców Huberta.- Podałam mu go i gdy on czytał te parę zdań ja mogłam mu się spokojnie przyjrzeć. Poznaliśmy się gdy on miał dwadzieścia cztery lata od tego czasu mało co się zmieniło w jego wyglądzie. Te same czarne włosy różnica taka, że teraz krótko ścięte. Ten sam podbródek, te same czarne oczy i ten prze ze mnie ukochany szeroki uśmiech. Od łożył list.

- Bardzo miło z ich strony, nie uważasz?

- Tak.- Od powiedziałam, nie wiedząc do czego zmierza.

- Spokojnie nie mam na myśli nic podchwytliwego. Po prostu mam te świadomość, że gdyby nie Hubert to bym cie nie poznał. Jestem wdzięczny losowi, że dał mi taki prezent na całe życie.

- Ja też jestem świadoma tego ale na razie nie chce o tym myśleć. Chce się cieszyć tą chwilą i tobą.- Nasze dłonie splotły się w mocnym uścisku. Wojtek podniósł je lekko do góry.

- Pamiętaj tak już będzie zawsze na zawsze razem. Nasze losy od dzisiaj już będą ściśle ze sobą splecione jak nasze ręce teraz.- Nic nie odpowiedziałam tylko lekko dotknęłam naszych splecionych dłoni ustami.

Usłyszeliśmy wołanie z dołu. Dopiero teraz poczułam, narastającą tremę. Uśmiechnęłam się zdrętwiałymi wargami i wyszeptałam.

- Na zawszę razem póki śmierć nas nie rozłączy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 23.08.2015
    ładny początek:
    Biała sukienka opina moje ciało. Welon ociera sie o odsłonięte plecy. Twarz patrząca z lustra ma delikatne cienie na powiekach, podkreślone kości policzkowe, duże oczy obwiedzione czarną kredką. Włosy zawsze znajdujące sie w nie ładzie teraz są ułożone w wymyślną kombinacje

    --Ja ssta, sta, stałam w korku temu tyle to zaje, zajęło - To było specjalnie w treści, bo dziwnie mi się czytało.

    Zakończenie ładne, poczułam nawet jej stres i zdenerwowanie. Miło się spędzało czas z opowiadaniem. 4:)
  • levi 23.08.2015
    tak specjalnie, dzięki
  • Prue 23.08.2015
    Całość była dobra, ale czegoś mi brakowało. Ciągle mam takie wrażenie. Opowiadanie krótkie, ale treściwe. Za poprzedni rozdział trzy. Tu dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania