Apaszka
nasiąkłe goryczą zimowe ulice
nie dają schronienia oszronionym myślom
a mdły blask latarni poraża źrenice
koszmary z łatwością w taką noc się wyśnią
kątem oka cienie najmniejsze uchwycę
kot kulawy przemknął dobrze go rozumiem
też bym chciała skryć się w głębokie piwnice
aż żal że tak cicho skradać się nie umiem
z mroku pełznie stukot pociągów dalekich
rozszarpanych marzeń i pragnień kokonów
gdzieś pomiędzy prawdą a drgnieniem powieki
zatrzaśnięte rygle pożyczonych domów
światła złudną łuną grzeją wyobraźnię
szkło tłuczone gniewem cicho zakwiliło
może tam za szybą wzrok widzi wyraźniej
i dłonie też bliższe otwarte na miłość
kilka słów odległych okna takie obce
przystanki pachnące nie swoim wspomnieniem
i tylko apaszka na suchej gałązce
zakwitła karminem daleko od ciebie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania