Poprzednie częściTragiczny wyścig - cz. 1

Tragiczny wyścig - cz. 4

Wchodząc do kawiarni od razu można było wyczuć weekendową atmosferę.

Uśmiechnięte pary zakochanych, rozkoszujące się chwilami przepełnionymi dyskusji i smakiem wypijanych trunków. Tomek zamknął za sobą drzwi, szczęśliwie pozostawiając za nimi odgłosy zbliżającej się burzy. Rozejrzał się po sali. Dostrzegł wolny stolik. Śmiało ruszył przed siebie. Zdjął marynarkę i zawiesił na wieszaku. Zajął miejsce przy upatrzonym stoliku i nie zdążył się jeszcze oswoić z obrazem widocznym z jego perspektywy, gdy przed nim stanęła młoda kelnerka.

– Proszę – powiedziała kładąc przed Tomkiem menu.

Odeszła, a Tomek wziął w dłonie menu i zaczął studiować zawarte w nim pozycje. Nie śpieszył się z wyborem. Nie przyszedł tu przecież dla samej przyjemności picia kawy. Zresztą nie przepadał za nią. Zdecydowanie preferował herbatę. Co jakiś czas spoglądał na zegarek. Zdenerwowanie z minuty na minutę coraz bardziej dawało mu się we znaki. Dziwne, jak dotąd rzadko kiedy mu się to zdarzało. Spokój i luz były jego największymi sojusznikami. Stanowiły niemalże znak rozpoznawczy jego charakteru. Spojrzał na zegarek. Pozostało 5 minut do 17:00.

Uspakajał się myślą, że skoro tak piękna dziewczyna chciała się z nim umówić, to chyba nie był jej obojętny. Bardzo mu zależało, aby nowa znajomość nie okazała się tylko jedną z wielu. Miał już za sobą kilka nieudanych związków. Ola, Magda, Katarzyna. Każda z nich na początku wydawała się tą wyjątkową. Z czasem ich miejsce w jego życiu okazywało się bolesną pomyłką, z której długo musiał się leczyć. Na szczęście czas okazywał się najlepszym lekarstwem. Teraz poczuł, że jest już gotowy na nowy związek u boku tej, dla której tu przyszedł. Intensywne rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych do lokalu. Niemal natychmiast mętny dotąd wzrok Tomka podążył w ich kierunku. Do wnętrza lokalu weszła ona. Rozpuszczone włosy w kolorze jasnego blondu doskonale kontrastowały z długim granatowym płaszczem. Dziewczyna sprawiała wrażenie nieco zakłopotanej. Sytuację tę wywołał problem z parasolką, która złośliwie nie chciała się dać zamknąć. Tomek pośpiesznie wstał z miejsca i szybkim krokiem zbliżył się do znajomej.

– Dzień dobry. Pozwolisz, że ja się tym zajmę.

Wziął parasolkę i szybkim, zdecydowanym ruchem uporał się z jej zamknięciem. Pomógł dziewczynie zdjąć płaszcz i już po chwili zasiedli za stolikiem by oddać się pierwszorandkowej dyskusji.

– Przepraszam, że pozwoliłem sobie na przejście na ty – rozpoczął Tomek.

– Właściwie to dobrze się stało. Sama chciałam to zaproponować.

Na twarzy kobiety pojawił się niezwykle uroczy uśmiech. Tomek odwzajemnił go, lecz jego spojrzenie skrywało odrobinę zakłopotania.

– Wiesz jest jeden problem – kontynuował.

Uśmiech kobiety nieco przygasł.

– Może to zabrzmi głupio, ale nie wiem jak masz na imię.

Na twarzy kobiety znowu pojawił się znajomy uśmiech.

– Marta – odrzekła.

– Moje imię już znasz – powiedział Tomek odwzajemniając uśmiech. – Zresztą nie tylko z imieniem miałaś się okazję zapoznać.

– Taka praca.

– No właśnie. Chyba ciekawa, co?

– To zależy, dla kogo. Dokonałam świadomego wyboru i póki co nie narzekam. – A czym ty się zajmujesz?

– Ja…

Tomek westchnął i na krótka chwilę zawiesił głos, gdyż w tym momencie do stołu podeszła kelnerka.

– Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie?

Tomek spojrzał na Martę.

– Czego się napijesz?

– Poproszę kawę latte – powiedziała kierując wzrok na kelnerkę.

Kelnerka szybkim ruchem długopisu zanotowała coś w maleńkim notatniku i skierowała wzrok na Tomka.

– Dla mnie cappuccino poproszę.

Sprawny ruch długopisem uzupełnił w notatniku treść zamówienia.

– To wszystko, tak?

Tomek spojrzał na Martę.

– A może miałabyś ochotę na jakieś ciastko czy lody?

– Nie – odpowiedziała kiwając przecząco głową.

Tomek podniósł wzrok na kelnerkę.

– W takim razie to wszystko, dziękujemy.

Kelnerka zabrała menu i odeszła, a Tomek skierował swój wzrok na Martę. Zauważył, że dziewczyna zdecydowanym ruchem zmieniła obrany do tej pory punkt obserwacji. Jej wzrok z twarzy Tomka wyraźnie podążył w neutralne rejony obrusu stolika.

– A wracając do twojego pytania… – powiedział wznawiając rozmowę.

Słowa spowodowały powrót spojrzenia Marty w początkowo obrany punkt obserwacji.

– Moja praca polega na pisaniu piosenek – kontynuował.

Marta uśmiechnęła się, lecz jej reakcja nie była bynajmniej oznaką pogardy.

– Ooo. Rzadki zawód. – A jaka piosenka jest twojego autorstwa? – zapytała z wyraźnym zainteresowaniem.

Tomek z dumą opowiedział o swoich osiągnięciach w branży muzycznej. Ciekawość Marty wydawała się wręcz nieposkromiona. Marzeniem każdego na pierwszej randce jest, aby w trakcie rozmowy dojść do momentu, w którym dialog zatrybi. W tym przypadku chwila ta nadeszła niepostrzeżenie i szybko.

Para dopijała już zamówioną kawę. Rozmowa wprawiała ich w coraz lepszy nastrój powodując, że znajomość nabierała coraz bardziej swobodnego charakteru.

– Trochę mi niezręcznie cię pytać – rzekł w pewnym momencie Tomek, przybierając poważny wyraz twarzy. – Cały czas męczy mnie ta sytuacja sprzed dwóch dni.

– Ale konkretnie to, o co ci chodzi? – wtrąciła Marta, przerywając jednocześnie nieudolną próbę podjęcia przez Tomka niewygodnego w jego odczuciu tematu.

Twarz Marty przybrała poważny charakter.

– No wiesz, chodzi mi o ten wypadek, którego byłem świadkiem.

Tomek spuścił wzrok w dół niczym dziecko, którego występek został skarcony przez dorosłego.

– Czy ci chłopcy przeżyli? – zapytał nieśmiało, spoglądając na Martę.

Marta złapała Tomka za dłoń.

– Obaj są w ciężkim stanie – westchnęła robiąc małą pauzę. – Są utrzymywani w śpiączce farmakologicznej. Rokowania nie są najlepsze, ale jak twierdzą lekarze młodość jest ich sprzymierzeńcem.

– Paradoksalnie – wtrącił Tomek – młodość również sprowokowała to wszystko.

Marta pokiwała głową, akceptując trafne spostrzeżenie Tomka.

– Nie mogę ci o wszystkim powiedzieć, ale uwierz, problem jest o wiele bardziej złożony niż by się mogło wydawać.

Marta spojrzała na zegarek.

– Późno się zrobiło. Będę już się zbierać do domu.

Tomek sięgnął do kieszeni po telefon komórkowy. Zerknął na jego ekran.

– Już? Przecież dochodzi dopiero 19:00.

– Jutro mam służbę. Muszę się wyspać.

Marta przechyliła filiżankę dopijając swoją latte. Tomkowi zaimponowała sumienna postawa dziewczyny w podejściu do pracy. W jego profesji była tak niespotykana, że już dawno uznał ją za mityczną egzotykę.

– Jeżeli pozwolisz odprowadzę cię – z nieśmiałością zaproponował Tomek.

– Będzie mi miło.

Marta uśmiechnęła się i spojrzała w oczy Tomka.

Po chwili para opuściła zajmowany dotąd stolik. Tomek zdjął z wieszaka płaszcz Marty i swoją marynarkę i, jak przystało na prawdziwego dżentelmena, pomógł dziewczynie przy włożeniu płaszcza. Następnie sprawnym ruchem narzucił na siebie marynarkę i po chwili, kontynuując popis swych nienagannych manier, otworzył drzwi przed Martą.

Schodząc ze schodów Tomek pod pretekstem troski o bezpieczeństwo ośmielił się złapać Martę za rękę. Nie oponowała. Uśmiechnęła się tylko pod nosem wyczuwając ten niewinny podstęp ze strony Tomka. Dłoń Tomka emanowała ciepłem wynikającym z przeszywającego go szczęścia. Niestety chwila ta nie mogła trwać długo. Po zejściu ze schodów Tomek, nie dostrzegając uzasadnienia swojego skrywanego celu, puścił rękę Marty. Niespodziewanie Marta z powrotem wsunęła swoją dłoń w dłoń Tomka.

Ten gest był dla chłopaka dobitnym potwierdzeniem ziszczania się jego marzeń. Dotąd wszelkie przejawy sympatii ze strony Marty odczytywał jedynie jako szczęśliwy zbieg okoliczności. Nic poza tym. Niska samoocena była mu jak dotąd zupełnie obca, lecz wobec nieprzeciętnej atrakcyjności Marty okazała się faktem.

Splecione dłonie w jednej niemal chwili rozwiały jego wątpliwości. To już nie mógł być przypadek. Przepełniała go duma. Para, trzymając się za ręce, przez dłuższą chwilę szła bez słów. Od czasu do czasu Marta próbowała nawiązać kontakt wzrokowy z Tomkiem, lecz ten z wyraźnym oporem odkładał ten moment. Zdawał sobie sprawę z tego, że jak przystało na twardziela powinien przyjąć to, co się wydarzyło jak coś nieuniknionego. Starał się jak mógł najdłużej zachować pozory samczej dominacji. Wytrzymał w tej sztucznej pozie jakąś minutę. Po tej chwili spojrzał na Martę.

– O której jutro zaczynasz pracę?

Marta uśmiechnęła się, dostrzegając nienaturalne zachowanie Tomka.

– O szóstej.

– Wcześnie – powiedział.

Tym razem rozmowa nie kleiła się, choć każde z nich podświadomie wyczuwało presję stosowności prowadzenia konwersacji.

Para zbliżała się do przystanku autobusowego. W pewnym momencie Marta, słysząc odgłos nadjeżdżającego autobusu, odwróciła się w jego kierunku. Dostrzegając numer linii na tablicy wyświetlacza spojrzała na Tomka.

– Nadjeżdża mój autobus.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Tomka zbliżyła się do niego bardzo blisko i pocałowała w usta. Chłopaka zamurowało, a Marta w pośpiechu pobiegła w kierunku zatrzymującego się na przystanku autobusu.

– Kiedy się znowu spotkamy? – krzyknął Tomek.

Marta wsiadała już do autobusu.

– Zadzwonię – krzyknęła.

Następne częściTragiczny wyścig - cz. 5

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania