Trylogia Burzy: Błyskawica – Chapter 1

Miłego czytania ;)

 

Z nieba lunął deszcz. Krople wody głośno uderzały o nawierzchnię popękanych ulic. Niebo zszarzało od burzowych chmur. Nigdzie nie było widać ani śladu człowieka. Murowane kamienice wyglądały jak budynki przeznaczone do rozbiórki. Rozbite okna zostały zabite przegniłymi dechami. Zbliżał się już wieczór. Niektóre latarnie nikłym światłem rozjaśniały okolice. Zaiskrzyła błyskawica i uderzyła w starą antenę telewizyjną. Później usłyszeć można było grzmot.

Koło jednego z ciemnych zaułków przeszła kobieta o czerwonych lokach. Jej włosy potargane przez wiatr przypominały płomienie. Na sobie miała skórzaną, przetartą na łokciach kurtkę i ciemne, podarte przez liczne upadki, jeansy. Z ramienia zwisała jej stara torba. Tuż za nią podążał śnieżnobiały lis o mglistej postaci. Jego futerko lekko połyskiwało. Esselance włożyła dłonie do kieszeni i popatrzyła w lewo. Za przepełnionym kontenerem usłyszała jakiś szelest. Zatrzymała się, mając jeden but w kałuży. Podeszła do miejsca, z którego wydobył się dźwięk. Zza kilku kartanów spoglądały na nią przestraszone, oliwkowe oczy bladej dziewczynki. Ubrana była w przydużą i całą przemoczoną bluzę. Postrzępione, kasztanowe włosy okalały jej twarzyczkę. Odsunęła się od Esse i przycisnęła jak najbardziej do ściany.

– Nie bój się mała – powiedziała niebieskooka, uśmiechając się łagodnie, i ukucnęła przy niej.

Dziecko tylko jeszcze bardziej się oddaliło.

– Jesteś głodna? Masz. – Podała jej pół pajdy chleba, wyciągając ją wcześniej z torby.

Szatynka złapała pospiesznie pieczywo i odgryzła kawałek, jakby kobieta miała się rozmyślić z podarowania jedzenia. Kilka kosmyków wpadło jej do ust.

– Trzymaj się. – Pogłaskała ją lekko po głowie i wyprostowała się.

Osoby bezdomne były w tych czasach codziennością. Trudno o zdobycie lokum lepszego niż zniszczone budynki. Tylko ci najbardziej zaradni byli wstanie zdobyć coś z ogrzewaniem i chociaż znikomymi meblami. Zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem były piwnice kamienic, klubów i opuszczonych domów.

Czerwonowłosa dziewczyna wyszła z zaułka i ruszyła dalej przez Strefę 9, najbardziej zaniedbaną z całego miasta. Tutaj, na obrzeżach Quinnes, najrzadziej można było spotkać Wybranych. Raczej nie zapuszczali się w te strony. Pojawiały się jedynie pomniejsze jednostki inspekcyjne z nisko postawionych Gangów. Z tych powodów patrole zespołu w tych okolicach nie były jakoś szczególnie ciężkie. Zwykły spacer po najbliższych dzielnicach i rozdanie najpotrzebniejszych rzeczy bezdomnym i głodującym. Gdyby nie padający wtedy deszcz, byłoby naprawdę przyjemnie.

Białemu liskowi, który wciąż dotrzymywał jej towarzystwa, zjeżyła się sierść na karku. Zawarczał cicho i wskoczył, a bardziej wleciał, swoją mglistą postacią na jej ramię. Prawie nie poczuła jego ciężkości.

– Coś się stało, Nixe? – zapytała, spoglądając w błękitne ślepia zwierzęcia.

– Nie jestem pewny. Mam wrażenie, że wyczuwam jakieś ślady innych duchów – odrzekł jej Deamon. Nie słyszała go jednak za pomocą swoich uszu. Jego głos brzmiał w jej myślach, jakby był ich częścią.

– Gang? – zdziwiła się.

– To tylko dwie osoby. Bardziej inspekcja – powiedział spokojnie.

– Uda nam się ich zaatakować? – spytała niemal natychmiast, a w jej krwi rósł poziom adrenaliny.

Słychać było ciche westchnięcie stworzenia.

– Nie widzę przeciwwskazań – odezwał się. – Jednak nie doradzałbym ci tego. To zawsze jakieś ryzyko Esselance.

– Miałeś do mnie nie mówić pełnym imieniem. – Naburmuszyła się i wydęła dolną wargę.

– Nie to jest teraz ważne. Powinnaś zawiadomić resztę – warknął lekko poirytowany.

– Przesadzasz jak zwykle! Z której strony ich wyczuwasz? – Rozglądnęła się wokół siebie.

– Południe – mruknął niezadowolony z wygranej swojej właścicielki.

Ucieszona z tej wiadomości natychmiast ruszyła we wskazanym kierunku. Deamon pomimo pędu, nie spadł z jej ramienia. Przemykali pomiędzy kamienicami. Towarzyszyły im jedynie chluśnięcia, wszechobecnej na ulicach, wody i strugi deszczu. Przeszli koło starej sklepowej witryny z popękana szybą. W środku pomieszczenia młody mężczyzna ubrany w kurtkę parkę i stare, wytarte jeansy przygrywał na gitarze akustycznej. Przez szpary w oknach wydostawały się ciche dźwięki. Tuż obok niego zgromadziło się grono osób w podobnym wieku. Koło ścian leżało kilka okrytych kocami materacy, a w rogu stał wzorzysty narożnik. Widocznie urządzili tam sobie azyl. Miło było widzieć, że to miasto jeszcze żyło. Zwolniła, aby lepiej im się przyjrzeć. Uśmiechnęła się, gdy rozpoznała kilka osób z występu w klubach.

Gdy minęła budynek ponownie przyspieszyła. Po chwili usłyszała kroki. Jedne głośne i pewne, a drugie ciche, prawie zlewające się z kroplami wody. Nie mogły one należeć do mieszkańców Strefy 9. Ci zazwyczaj przemykali do swojego celu. Nie spacerowali w miarowym tempie. Wychyliła się za róg. To musieli być oni. Mężczyzna i kobieta, a przy nich ich Deamony. Od razu widać było, że są z wyższej sfery. Brak podartych, czy jakkolwiek inaczej zniszczonych, ubrań rzucał się w oczy. Deszcz spływał po nieprzemakalnych kurtkach, a buty uderzały o kałuże.

Esselance cofnęła się, aby jej nie zauważyli. Jej oddech lekko przyśpieszył. Wydychane powietrze przyjmowało postać pary. Oparła się o ścianę. Ilość adrenaliny w jej organizmie rosła. Uśmiechnęła się na myśl, że wreszcie będzie mogła użyć swoich mocy. Naprawdę nie wyobrażała sobie bez nich życia. Dawno już nie miała okazji z nich korzystać. Na jej patrolach nic ciekawego się nie działo. Kilka rozdanych bułek i jakiś rozgrzewaczy. Dużo bardziej wolała dreszczyk emocji towarzyszący walce.

Kroki zbliżały się. Nix patrzył zniecierpliwiony na swoją właścicielkę, ale nie odzywał się. Zeskoczył na podłogę z cichym szelestem. Coś zapiszczało.

– Esse! Deamon nas wyczuł! – krzyknął lis.

Dziewczyna zaklęła cicho pod nosem. W tym momencie cieszyła się, że tylko ona go słyszała. Szybko oddaliła się od sklepu. Może inspekcja nie zauważy znajdującego się w nim towarzystwa. Specjalnie głośniej uderzając nogami o ziemię wbiegła w jedną z uliczek. Osoby za nią również przyspieszyły. Zacisnęła oczy. Serce biło jak oszalałe.

– Hej! – Usłyszała krzyk mężczyzny. Towarzyszyło mu ciche warknięcie. Odwróciła się, ale zaraz tego pożałowała. Oprócz Wybranych biegł za nią kojot. W powietrzu natomiast znajdował się nietoperz.

– Cudownie – mruknęła skręcając w lewo. Była przerażona. Nie tak to sobie wyobrażała.

Na oślep skierowała dłoń w tył i wystrzeliła z niej promieniem światła. Oślepiła nim rudowłosą kobietę. Wybrana wywróciła się, uderzając podbródkiem o zniszczony asfalt. Syknęła cicho. Uchyliła usta, a z nich wydobyły się ultradźwięki. Nixe zaskomlał cicho, kładąc uszy, by choć trochę to zagłuszyć.

– Wytrzymaj. Jeszcze tylko jeden – pocieszyła go Esse.

Szakal o lekko złocistym futrze wielkim susem doskoczył do dziewczyny. Szczęki zwierzęcia nie mogły jednak jej dotknąć. Był namacalny tylko dla właściciela. Z opuszków palców kobiety posypały się świetliste drobiny, parząc pysk i wpadając do oczu psowatego. Ten jednak się nie poddawał i, chociaż wolniej, nadal biegł przy niej. Mężczyzna również się zbliżał. Skręciła dwa razy w prawo. Próbowała ich zgubić. Spanikowana zauważyła, że znajduje się w zaułku. Rozglądnęła się w lewo i prawo, szukając jakiś szpar lub otwartych okien. Nic.

Wybrany wykorzystał moment jej nieuwagi i uderzył pięścią w podłoże. Wytworzyła się szczelina, która przesuwała się coraz bardziej naprzód. Wkrótce dotarła do nogi Esselance, uniemożliwiając jej ucieczkę. Odsunął wtedy dłoń i spokojnym już krokiem zaczął się zbliżać. Kojot cicho warczał.

Nix zeskoczył z ramienia dziewczyny i wylądował obok niego. Korzystając z zaskoczenia, wgryzł się w jego łapę. Zwierzę zaskomlało i próbowało jakoś się ratować. Mężczyzna również odczuwał jego ból. Im bliżej się jest swojego Deamona, tym silniejsze jest wasze połączenie emocjonalne i zmysłowe. Skrzywił się i upadł, chwytając za prawą nogę. Uwięziona kobieta wyciągnęła stopę z buta, aby jak najszybciej wydostać się z pułapki. Pobiegła przed siebie i wskoczyła na zamknięty kontener. Z niego wspięła się na balkon, który zadrżał pod ciężarem. Jej śladem poszedł lis, puszczając wcześniej swoją ofiarę. Przedostali się na dach.

Stanęła niepewnie na ledwo trzymających się dachówkach. Wiatr rozwiewał jej włosy na wszystkie strony. Spojrzała w dół, gdzie Wybrany zbierał już się z ziemi. Chwiejąc się lekko, ruszyła przed siebie. Z drugiej strony budynku znajdowały się schody przeciwpożarowe. Zeskoczyła na nie, a następnie przedostała się na dół.

Nie mogła wrócić do klubu. Szakal z pewnością by ją wytropił. Zraniona łapa tylko go spowolniała. Ukryła twarz w dłoniach. Co robić? Przecież nie może się poddać. Nie może... Usłyszała jak coś spadło na chodnik. Widocznie Wybrany próbował dostać się na dach.

– Cholera – warknęła pod nosem. – Nix, masz jakiś pomysł?

Zwierzę pokręciło łebkiem przecząco.

– Nie wiem, jak można zamaskować twój zapach. – Zamyślił się chwilę. – A gdyby ukryć cię na Starym Wysypisku?

– Też o tym myślałam. – Westchnęła. – Jesteś pewny, że to bezpiecznie? Ten teren jest zakażony od jakiś stu lat.

– Tak twierdzi Rząd. Nie wiesz, czy to prawda. – Popatrzył na nią ostro. – To jedyna opcja.

– Wiem. – Przygryzła wargę i ruszyła szybko przed siebie, zaraz orientując się, gdzie jest.

– Uda nam się – powiedział pocieszająco lis.

Uśmiechnęła się lekko i przyśpieszyła.

– Teraz w lewo... Prosto... A potem... – mamrotała pod nosem, próbując przypomnieć sobie drogę.

Stare Wysypisko nie było raczej popularnym miejscem spotkań. Od wieku uważano je za zakażone. Większość osób wiedziała jedynie, że znajduje się na południowym-zachodzie miasta. Mówi się, że jeśli ktoś za długo tam przebywa, to jego organizm mutuje. Wyrasta mu trzecia ręka, palce łączą się błonami lub twarz zostaje zniekształcona. Tak przynajmniej twierdził Rząd i w to wierzyli mieszkańcy Quinnes. Nikt nie miał ochoty sprawdzać tego faktu. Nadprogramowe kończyny nie były zazwyczaj mile widziane. Nikomu też nie pomagały bulwy na ciele. Oczywiście nigdy nie wytłumaczono, co zakaziło Wysypisko. Można było tylko snuć przypuszczenia. Czy to radioaktywny płyn, choroba, a może promieniowanie? Każdego nurtowała ta myśl.

Esselance wzdrygnęła się na samą myśl. Mimo to musiała dążyć w niechcianym kierunku. To jedyne miejsce, którego Wybrany nie będzie chciał przeszukiwać. Usłyszała warknięcie. Szakal? Tak szybko ją wytropił? Przecież miał zranioną łapę.

– Nixe... Co teraz? – zapytała zdenerwowana. – Słyszę ich... – Jej głos drżał lekko.

Nie otrzymując odpowiedzi, odwróciła się do towarzysza. Psowaty Deamon rzucił mu się do gardła i wbił w nie kły. Z rany zamiast krwi wydobyła się lekko migocząca mgła. Biały lis nawet nie zapiszczał. Próbował się szamotać, ale niewiele to dało. Oczy dziewczyny wypełniły się łzami, które po chwili spłynęły na policzki. Chwyciła się za szyję. Jej przyjaciel upadł na ziemie, gdy szczęki kojota poluzowały się. Tuż obok niego znalazła się właścicielka.

Wybrany, który z boku obserwował wszystko, zagwizdał na swojego Deamona, a gdy ten do niego podszedł, pogłaskał jego łeb. Był zadowolony z pracy zwierzaka.

 

~*~

 

Chłopak z kapturem na głowie przemierzał jedną z ulic Strefy 7. Spod materiału wystawały kosmyki o dość nietypowym białym ubarwieniu. Ręce schował w kieszeniach czarnej bluzy. Lekko przygarbiony, szedł naprzód. Rozglądał się po okolicy, poszukując burzy czerwonych włosów. Był znudzony i zmarznięty. Deszcz całkowicie przemoczył ubranie, a woda chlupotała w butach. Alexander najchętniej wróciłby do klubu i ogrzał się.

– Dlaczego Esse musiała zgubić się akurat podczas burzy? Nie mogła wybrać sobie innej pogody? – mówił cicho, zdenerwowanym głosem.

– Nie marudź. Dobrze wiesz, że nie o opady ci chodzi – zakpił z niego kruk przelatujący mu nad głową. Gdyby nie to, że był zwierzęciem, zapewne uśmiechnąłby się złośliwie.

– Nie odzywaj się, Kuroshi – syknął, a jego zielone tęczówki aż zaiskrzyły ze złości.

W głowie usłyszał śmiech swojego Deamona.

– Widzisz ją gdzieś? – zapytał nieco zniecierpliwiony Alex.

– Nie. Bez zmian.

Chłopak westchnął. To nie miało najmniejszego sensu. Zahuczał grzmot, a on skręcił i, zauważając spory budynek z zszarzałymi firankami w oknach i lekko popękanym tynkiem, przystanął. Pozostałe domy były opustoszałe, a przynajmniej takie sprawiały wrażenie. Zacisnął oczy, próbując nie przywoływać wspomnień. Pochodził właśnie z tej Strefy. Zostawiono go pod drzwiami sierocińca. Nigdy nie dowiedział się dlaczego. Tą historię znał tylko on i Kuro. Nie potrzebował litości, współczucia, słów wsparcia. W tych czasach każdy miał ciężko. Jego przeszłość nie była jakaś szczególna. Ale... Kim byli jego rodzice? Co sprawiło, że go opuścili? Te pytania kłębiły mu się po głowie każdego dnia. Zresztą, kto chciałby dziecko z Deamonem Śmierci?

Odwrócił się i ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Miał dość. Esselance na pewno tu nie było. Dlaczego miałaby się zapuszczać w takie rejony? Teraz jeszcze czekało go jakieś pół godziny drogi w deszczu. Niebo przecięła błyskawica.

– Cudownie.

 

~*~

Ciszę w Strefie 8 przerwał grzmot. Niebo gwałtownie pojaśniało, ale trwało to jedynie chwilę. Zackary zamrugał, aby ponownie przyzwyczaić się do panującej wokół ciemności. Szukał dopiero od dwóch godzin, ale już był cały przemoczony, a jego czarne włosy zakręciły się od wilgoci. Zdecydowanie podczas takiej pogody wolałby spać, szczególnie, że było już grubo po północy. Zaciągnął bardziej kaptur na głowę, chociaż niewiele to zmieniło. Potarł ręce o siebie, by wytworzyć choć trochę ciepła. Niestety nie mógł włożyć ich do kieszeni. To miejsce zajął już Lucifer, Deamon chłopaka.

– Luce, zimno mi w dłonie – mruknął wyraźnie niezadowolony.

– Przeżyjesz. – Spod materiału wychylił się czerwony skorpion.

– Ehh... – Jego właściciel westchnął głośno.

Przeszedł obok małego, protestanckiego kościółka. W jego dachu widniała dość spora dziura, zapewne przegniłe belki nie wytrzymały jego ciężaru. Drzwi otworzyły się gwałtownie przez mocniejszy podmuch wiatru, a zawiasy zaskrzypiały głośno. Zza budynku usłyszał jakiś trzask. Spiął wszystkie mięśnie, a jego serce zaczęło bić szybciej. Szybko ruszył w kierunku, z którego wydobywał się dźwięk. Przycisnął się do murowanej, szorstkiej ściany i, wychylając się zza rogu, spojrzał w prawo. Natychmiast odetchnął głęboko. Koło śmietnika siedział mały, łaciaty kot. Najprawdopodobniej zrzucił metalową pokrywę i to ona przestraszyła Zacka.

– Popadam już w paranoję... – wymamrotał.

– Zdecydowanie.

– Nie musiałeś mi przytakiwać. – Zauważył chłopak i zmrużył oczy.

– Wiem. – Deamon ponownie wyglądnął z kieszeni bluzy.

– Jesteś denerwujący.

– To też wiem.

– Ugh...

Zackary usłyszał w głowie złośliwy śmiech skorpiona. Nie zwrócił na to większej uwagi i wrócił na główną drogę. Ruszył w kierunku, z którego przyszedł.

– Lepiej wracajmy. Nic tutaj nie wskóramy, oprócz przeziębienia się. – Postanowił.

– Jak wolisz. Mnie tutaj ciepło – mówiąc to zapalił na czubku kolca mały płomyczek.

– Lucifer! – krzyknął zdenerwowany właściciel Deamona, szybko gasząc ogień.

 

~*~

 

Przez ulicę, pośród strug deszczu, szły dwie postacie. Jedna wysoka, musiała mieć ponad 1,75m, a druga niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów. Ich włosy ukryte były pod kapturami bluz, a ręce schowane w kieszeniach. Lekko drżały z zimna. Wokół szyi wyższej owijała się szarawa fretka, a na ramieniu drugiej siedział zielono-niebieski koliber. Rozglądały się nerwowo na boki. Wyglądały jakby kogoś szukały.

– Cholera... Widzisz ją gdzieś? Na pewno w tej okolicy chodziła na patrol? – pytała osoba po lewej, był to zdecydowanie dziewczęcy głos.

– Nie. I tak. – odpowiedziała niższa od niej, również dziewczyna. Koliber zaświergotał zgodnie. W głowie jego właścicielki, tuż po ćwierkach, pojawiły się słowa:

– Potwierdzam.

– Cecil, krążymy po tej okolicy około dwóch godzin. Widzę to suche drzewo trzeci raz! – Zdenerwowała się wysoka, gładząc futerko szarego zwierzątka

– Luna... Nie możemy się poddać. – Przyjaciółka próbowała ją uspokoić. Wiatr zerwał z jej głowy kaptur i rozczochrał blond włosy. Szybko założyła go z powrotem.

– Zimno mi... – narzekała fretka, Deamon Lunadione.

– Wiem, Moonlight – mruknęła do niej właścicielka.

Nagle usłyszały głośny, przeciągły i dość nieprzyjemny dźwięk. Zakryły uszy i ukryły szybko za kontenerem. Gdy kroki zbliżyły się, wychyliły się lekko, ale nie na tyle, żeby dać się zobaczyć. Ulicą szedł dość postawny mężczyzna, a u jego boku szakal. Był to zdecydowanie Wybrany. Przysunęły się bliżej ściany. Wstały dopiero, gdy były pewne, że odeszli. Odetchnęły z ulgą.

– Myślisz... – zaczęła Cecilla.

– Tak?

– Myślisz, że Esse ich spotkała?

Luna ucichła na chwilę, ale zaraz odpowiedziała:

– Mam nadzieję, że nie.

Blondynka pokiwała głową.

– Umm... Cecil?

– Tak, Titus? – Zwróciła wzrok na kolibra.

– Wyczuwam skrawki energii Nixe... Dosłownie skrawki. – Usłyszała w umyśle jego odpowiedź. Głos miał niepewny. Jakby... Wystraszony.

– Co masz na myśli? – wyjąkała.

– Ceci? Coś nie tak? – zapytała Luna, która słyszała rozmowę tylko ze strony jej przyjaciółki.

– W pobliżu są części energii Nixa – wytłumaczył jej Moon. Jego właścicielka rozszerzyła oczy w zdziwieniu.

– Moonlight, nie przerywaj mi! – fuknął ptak. – Nie wiem, co to znaczy – zwrócił się do Cecilli. – Ale lepiej iść po resztę. To może być niebezpieczne dla was samych.

– Jasne. – Popatrzyła na Lunadione. – Wracamy do klubu. Musimy sprowadzić pozostałych.

Dziewczyna skinęła głową, zgadzając się. Koliber zeskoczył z ramienia blondynki i poleciał przed nimi, aby się nie zgubiły. Pobiegły za nim.

 

~*~

 

Yo! Oto Chapter 1 :)

Następny jest już napisany i wysłany do bety.

Jeśli pojawią się za jakiekolwiek błędy to proszę napiszcie mi o tym. ;)

Przepraszam od razu jeśli będą zepsute pauzy i/lub braki spacji koło nich, nie wiem co się z nimi dzieje ;-;

Jak wam się podoba rozdział? ^^

Został zbetowany przez Green Tea z http://betowanie.blogspot.com/. Dziękuję. :)

 

Pozdrawiam. x

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • MrJ 30.10.2015
    Sileth, taka mała notka ode mnie, bo dopiero o tym pomyślałem. Jeśli zamierzasz dalej korzystać z muzyki, a przecież to kapela to wiadomo, polecam ci zrezygnować z Linkinów, którzy muzykę mają bardzo charakterystyczną dla Chestera, nie bardzo dla wokalistki. Polecam Halestorm, którego wokalistka też jest buntowniczką(określenie suka z wyboru jest adekwatne) i wydaje mi się, że będzie pasować. Ewentualnie znajdzie się kilka innych, ja tylko sugeruję. Peace, J
  • Sileth 30.10.2015
    Dziękuję za propozycję, ale piosenka była tylko w prologu. Jeśli będą się jeszcze kiedyś pojawiać to na pewno wykorzystam twój pomysł. :)
  • MrJ 30.10.2015
    Trochę szkoda, mimo, że to skrytykowałem lubię muzyczny podkład, a sam pomysł walki za pomocą muzyki wydawał się ciekawy. Cóż, zachowam go dla siebie na później.
  • Sileth 30.10.2015
    MrJ Może kiedyś się coś pojawi ;)
  • comboometga 15.11.2015
    Jeju! To jest po prostu cudowne! No...brak mi słów! Musisz pisać to dalej, po prostu musisz! To są totalnie moje klimaty i kocham takie historie! Te imiona, postacie...Zakochałam się.
    Muszę przyznać, iż na początku przeraziła mnie ilość tekstu, ponieważ takiego długiego rozdziału na opowi jeszcze nie czytałam, ale naprawdę było warto. Jest świetne! 5, 5, 5!
  • Sileth 16.11.2015
    Emm.. Naprawdę bardzo dziękuję. ^^ Jeszcze nie spotkałam się z takim entuzjazmem z czyjejś strony. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. :) Cieszę się, że ich polubiłaś. Dopracowuję te postacie prawie dwa lata.
    Eee tam... Tylko 2500słów, coś koło tego. Moim zdaniem to w sam raz. ;) Dziękuję za ocenę i wyrażenie swojej opinii. :3
  • comboometga 16.11.2015
    Sileth Nie masz za co, odwaliłaś kawał dobrej roboty :3 Świetnie Ci idzie, kontynuuj koniecznie :))
  • Akwus 20.02.2016
    Sakal się obraził, więc odstawiam jego opowiadania na bok i tym samym wskakujesz na pierwsze miejsce mojego złośliwego oka :D

    Zasrywasz tekst przymiotnikami :) Powtarzam to jak mantrę, ale czasem działa, więc pozwolę sobie raz jeszcze. Gdy piszesz, masz w głowie jakiś obraz, widzisz scenę, widzisz jej detale, dzięki tym detalom, widzisz piękno tej sceny, strasznie chcesz się z nami tym podzielić, więc dajesz jak najwięcej tego co sama widzisz z nadzieją, że zobaczymy to samo i też się będziemy cieszyli... I tu robisz błąd :)

    Jeśli opiszesz mi że "Z nieba lunął deszcz.", jestem w stanie sobie to wyobrazić, sam tworzę sobie detale do tej sceny, i moja wyobraźnia dopowiada je takimi, by scena była ŁADNA dla mnie. Zdanie dalej, zmuszasz mnie do wyobrażenia sobie jak "Krople wody głośno uderzały o nawierzchnię popękanych ulic. Niebo zszarzało od burzowych chmur. Nigdzie nie było widać ani śladu człowieka." - teraz pytania czy twoja wizja jest lepsza od mojej? Jest Twoja i tylko taką ma przewagę. Już po pierwszym zdaniu wyobrażałem sobie sowity deszcz, po napisałaś, że LUNĄŁ a nie mżył, czy kropił. Jak lunął, to niebo muszą zakrywać gęste chmury. Najpewniej ludzie nie kręcą się po ulicach, ale to podejrzewałem już po pierwszym rozdziale. Jak bohaterka wychodzi na patrol, a inni przychodzą do klubu pomimo ryzyka, to raczej ulice nie są normalnie wypełnione przechodniami :)

    "Koło jednego z ciemnych zaułków przeszła kobieta o czerwonych lokach. Jej włosy potargane przez wiatr przypominały płomienie. Na sobie miała skórzaną, przetartą na łokciach kurtkę i ciemne, podarte przez liczne upadki, jeansy. Z ramienia zwisała jej stara torba. Tuż za nią podążał śnieżnobiały lis o mglistej postaci. Jego futerko lekko połyskiwało" - może się mylę, ale chyba opis bohaterki dałaś już w pierwszej części. Wrzucasz go, bo ładnie grają Ci w tej scenie kolory? Nie malujesz obrazu, pokaż mi akcję :)

    "Zatrzymała się, mając jeden but w kałuży." - i okazało się, że w tej kałuży był kwas? popłynął przez nią prąd? przemoczyła jedyne buty??? NIE totalnie nic się nie stało, wdepnięcie w kałużę nie miało znaczenia, więc po co mi to pokazujesz :)

    "Zza kilku kartanów spoglądały na nią przestraszone, oliwkowe oczy bladej dziewczynki. Ubrana była w przydużą i całą przemoczoną bluzę. Postrzępione, kasztanowe włosy okalały jej twarzyczkę. Odsunęła się od Esse i przycisnęła jak najbardziej do ściany." - a gdyby tak: "Spojrzała na Nixe, upewniając się, że jest tuż przy niej. Cokolwiek szurało za śmietnikiem, było za duże na kota, ale jednocześnie za małe by stanowić zagrożenie. Ostrożnie odsunęła karton... Dziewczynka. Najwyżej kilkuletnia. Przemoczona i wystraszona." - użyłem tylu samo znaków, a zamiast opisu wyglądu dziewczynki (który nie ma totalnie żadnego znaczenia) wrzuciłem działanie, trochę niepewności. Aż do odsunięcia kartonu czytelnik zastanawia się co za nim siedzi... :)

    "Podała jej pół pajdy chleba, wyciągając ją wcześniej z torby." - więc pokaż nam najpierw jak wyciąga, a potem jak daje, nie na odwrót, po prostu odwróć kolejność zdań :)

    "– Nie jestem pewny. Mam wrażenie, że wyczuwam jakieś ślady innych duchów – odrzekł jej Deamon. Nie słyszała go jednak za pomocą swoich uszu. Jego głos brzmiał w jej myślach, jakby był ich częścią." - a gdyby tak: "– Nie jestem pewny. Mam wrażenie, że wyczuwam jakieś ślady innych duchów – Jego głos brzmiał w jej myślach, jakby był ich częścią. - te sam sens, połowa mniej słów :)
    Czytelnik nie docenia jak wielu słów użyłaś w swoim opowiadaniu, pamięta akcję, bohaterów - im mniej słów użyjesz, tym bardziej poprawiasz stosunek ważnych treści do objętości.

    "Ucieszona z tej wiadomości natychmiast ruszyła we wskazanym kierunku. Deamon pomimo pędu, nie spadł z jej ramienia. Przemykali pomiędzy kamienicami. Towarzyszyły im jedynie chluśnięcia, wszechobecnej na ulicach, wody i strugi deszczu. Przeszli koło starej sklepowej witryny z popękana szybą. W środku pomieszczenia młody mężczyzna ubrany w kurtkę parkę i stare, wytarte jeansy przygrywał na gitarze akustycznej. Przez szpary w oknach wydostawały się ciche dźwięki. Tuż obok niego zgromadziło się grono osób w podobnym wieku. Koło ścian leżało kilka okrytych kocami materacy, a w rogu stał wzorzysty narożnik. Widocznie urządzili tam sobie azyl. Miło było widzieć, że to miasto jeszcze żyło. Zwolniła, aby lepiej im się przyjrzeć. Uśmiechnęła się, gdy rozpoznała kilka osób z występu w klubach.
    Gdy minęła budynek ponownie przyspieszyła. " - pojawiło się coś interesującego dziewczynę, ruszyła pędem we wskazaną stronę i nagle zwalniasz akcję pokazując obrazek grajka z gitarą. A mogłaś go wrzucić przed tym gdy Nixe powiadomił ją o zagrożeniu. Wtedy miałabyś chwilę ładnej scenki ze Strefy, a potem tempo akcji. A tak masz miszmasz :)

    "Wydychane powietrze przyjmowało postać pary." - i ta informacja mówi nam? że jest zimno?

    "Wytworzyła się szczelina, która przesuwała się coraz bardziej naprzód." - dodaj dynamiki, niech szczelina pomknie a nie się przesuwa.

    " Im bliżej się jest swojego Deamona, tym silniejsze jest WASZE połączenie emocjonalne i zmysłowe." - co znaczy Wasze? nagle zwracasz się do czytelnika?

    "Jej śladem poszedł lis, puszczając wcześniej swoją ofiarę" - ponownie kolejność zdań, niech odzwierciedla kolejność wydarzeń :)

    "Był zadowolony z pracy zwierzaka." - a ja jestem strasznie zadowolony, że usiadłem do tego opowiadania. Dobre jest! Owszem, czepiam się kilku kwestii, ale to detale w porównaniu z tym, że tworzysz fajną i miodną historię! Muszę już teraz uciekać na imprezę, ale obiecuję jutro czytać doczytać, co działo się w pozostałych Strefach :)

    Fajne postacie, niezłe dialogi, a co najważniejsze intrygujący świat! Od razu rzucasz mnie w akcję i chcę wiedzieć co będzie dalej!
  • Moni 20.02.2016
    Nie obraził, Ef powiedziała mu, że powinien odciąć się od Opowi na pewien czas, bo jego relacja z jego użytkownikami (nie wszystkimi oczywiście) nabrały znamion toksycznej relacji! No wiesz, postaw się na jego miejscu.
  • Sileth 20.02.2016
    Ło matko z córką... Pierwszy raz widzę taki komentarz pod czymś moim na opowi i jestem z siebie... dumna? Chyba tak to mogę ująć. Szczerze nie dziwię się tym niedociągnięciom, niektóre są kwestią moje stylu, inne chęcią ubarwienia historii, a pozostałe, czyli zapewne większość, wynikają z tego, jak dawno temu pisałam ten rozdział. Prolog poprawiałam niedawno, a i tak większość opisów wygląda zupełnie inaczej, bo przez te kilka miesięcy zdążyłam w pewnym sensie poprawić swój warsztat. Inne też chcę poprawić, ale strasznie dużo z tym roboty, gdy chce się jeszcze pisać coś na bieżąco.

    1) Oj, ale ja tak lubię coś ładnie opisać. ;___; Jedni mówią, że to źle wspominać o banałach, jak chmury szare chmury podczas deszczu, a inni wprost przeciwni. No nie idzie dogodzić! Ale coś tam to popoprawiam, może faktycznie będzie lepiej, trzeba próbować nowych rzeczy i sposobów.

    2) Co do opisu bohaterki - właściwie nie wiadomo było czy piszę o kimś z prologu, czy kimś zupełnie innym. Lepiej wspomnieć wygląd, niż rzucić suchym imieniem. Przynajmniej moim zdaniem.

    3 ) Właściwie nie liczy się tylko akcja, choć to ona zwraca największą uwagę czytelnika. Takie detale, jak but w kałuży to po prostu tło. Jedno zdanie, które nie wprowadza nic do fabuły, ale bez takim pojedynczych wypowiedzi tekst byłby według mnie... Bez wyrazu.

    4) Taa... Miałam wtedy nawyk opisywania każdego. W nowej wersji są bodajże wspomniane jakieś strzępki wyglądu, przewijające się w tej sytuacji. Co do twojego opisu zdarzenia... Brzmi lepiej, ale w następnych rozdziałach często pojawiają się jakieś nawiedzone kartony czy kontenery, w których coś się porusza i wprowadza napięcie, że chyba się cieszę, że tutaj z tego zrezygnowałam. >.<

    5) Dla mnie to bez znaczenia, zdanie ma sens i jest dobre. Nie trzeba zawsze pisać wszystkiego w szyku: X odebrał telefon i powiedział 'Halo'. Równie dobrze można przecież napisać: X powiedział 'Halo', wcześniej odbierając telefon.

    6) Chyba nie wiedziałam wtedy jak to opisać, zdecydowanie leci do poprawy.

    7) Hmm... Może... Nie znam się, ale coś pokombinuje, jeśli już o tym mówisz. Przemyślę taką zamianę.

    8) Tło, lubię tło. ;D

    9) Hmm... Wezmę się za to przy poprawie, dobry pomysł.

    10) Ajjj... To ja tu tego nie poprawiłam. ;___; Już mi na to zwrócono uwagę i byłam pewna, że naprawiałam to wszędzie, gdzie publikuje, ale widocznie nie. To było takie drobne niedopatrzenie w narracji, które się nie powinno pojawić. >.<

    11) Mówiłam wcześniej.

    Szczerze nie spodziewałam się, że będziesz zadowolony po takiej ilości niedopatrzeń i błędów z mojej strony. Co nie zmienia faktu, że się cieszę, bo nie będę teraz poprawiać wszystkiego w ciemno, a mam w końcu jakieś wskazówki co i jak. :D Oj tam czepiasz... Dla mnie to pomoc jest! Nawet jeśli w niektórych kwestiach się z tobą nie zgadzam ,przemyślę je, bo przecież uczę się na błędach, których zapewne mam mnóstwo nawet o tym nie wiedząc. Dziękuję bardzo. ^^ Miodna to zdecydowanie ciekawe określenie. W takim razie miłej imprezy i późniejszego czytania. ;)

    Za to również dziękuję, mam nadzieję, że dalej będzie równie dobrze.

    Pozdrawiam. X
  • Sileth 20.02.2016
    Moni, nie musisz tak bronić Sakala, już ci coś mówiliśmy na ten temat. Nie musisz się także bulwersować na wyraźnie żartobliwą wypowiedź, szczególnie że Sakal nie jest tylko pokrzywdzonym, bo skądś się owa toksyczność wzięła. Winny jest każdy uczestnik tego, nawet on. Wiadomo jak to niekiedy bywa, każdy przesadził i nikt nie jest tutaj aniołkiem bez skazy.
    Proszę, byś pod moimi pracami nie komentowała w żaden sposób tej lub innej sprawy, z której może wywiązać się kłótnia lub nią wcześniej była. Komentarze są do komentowania tekstu, inne rzeczy to offtop.

    Pozdrawiam. X
  • Moni 20.02.2016
    Dobrze.
  • Akwus 21.02.2016
    Jak już wspomniałem, moje uwagi, są MOJE. Możesz totalnie je olać. To nie wykładani, ni wyrocznia. Niemniej warto byś się nad nimi zastanowiła i wiedziała, dla czego są dobre, lub głupie.

    ad. 3) Opowiadana historia, to nie ma być wszystko, co się wydarzyło. To powinno być wszystko co MA ZNACZENIE. Ok, możesz pokazać mi tło, ale niech ono doda coś nowego. But w wodzie informuje mnie o tym, że są kałuże - wiem o tym od pierwszego zdania tego rozdziału. Gdyby ten but zachrzęścił o czaszkę dziecka, byłaby to ciekawa informacja, że owe czaszki walają się po ulicach. Gdyby dodatkowo bohaterka na to nie zareagowała, wiedziałbym, że to powszechny widok, a nie coś szczególnego.
    Dodatkowo, jeśli opisujesz mi to postawienie buta w kałuży oczekuje, że to ma jakieś znaczenie, czekam co się z tej kałuży wyłoni, co się się stanie... a tu nie dzieje się NIC. Czuję, że niepotrzebnie pokazałaś mi kałużę - zmarnowałaś mój czas :)

    ad. 5) owszem zdanie ma sens, tylko jako czytelnik zaczynam się zastanawiać, czego jeszcze mi nie powiedziałaś, a odkryjesz po chwili. Zaczynam się bać, czy jeśli napiszesz że bohater zostaje postrzelony, to po przecinku nie dowiem się, że przed wyjściem założył kamizelkę; przeciwnik wypadł przez okno, ale chwilę wcześniej założył spadochron; księgowy mafii źle policzył przelewy, ale to i tak było tylko liczenie dla sprawdzenia... rozumiesz? Dajesz mi jakąś informację, a dopiero za chwilę tłumaczysz jej powód i zaczynam się zastanawiać, czy ufać w kolejne zdania, bo może okazać się, że mają zupełnie inne znaczenie.

    Reszty nie tłumaczę, bo się rozumiemy :)
  • Sileth 22.02.2016
    3) Okej, gdy stawiasz to tak może wyglądać na bezsensowne, ale to cii, to się poprawi~ Generalnie dzięki tobie będę teraz patrzeć na potrzebę danego zdania w tekście i jego logikę. Nie ma to jak więcej roboty, wee! A tak serio to postaram się nad tym popracować. :D

    5) Nie popadajmy w skrajność. ;) Piszę tak tylko w małoznaczących przypadkach, a nie w tak złożonych historiach!
  • Akwus 21.02.2016
    Sileth, z błędami, które wymieniłem, można się zgadzać, lub nie zgadzać. To po prostu moje podejście do tematu. Więc nie dziw się, że całość mi się podoba :) Pomysł na historię jest fajny, akcja idzie do przodu, bohaterowie nie są płascy, ich działania nie są passem sukcesów, opisany świat jest intrygujący... Błędy można poprawić, pomysłu na historię NIE :)
  • Akwus 21.02.2016
    Dobra, doczytałem do końca ten rozdział. Może dla tego, że jest 4 w nocy, albo dla tego, że jestem po wieeeeelu szklaneczkach, ale pozostałe fragmenty podobają mi się dużo bardziej niż początek. Mało do czego mogę się przyczepić. Mam wrażenie, że pisząc o głównej bohaterce, bardziej się wczuwasz i starasz się stworzyć dokładniejszy obraz, a pozostałe traktujesz jako postacie i wydarzenia epizodyczne. Przez to "mniejsze staranie" wychodzi Ci dużo treściwsza forma niż przy scenach z Esselance. Jutro, przeczytam jeszcze na trzeźwo, ale to może być to!
  • Sileth 22.02.2016
    Czekaj... Mam teraz rozkminę życiową skąd pomysł, że Esse to główna bohaterka... Chociaż może bazując tylko na dwóch chapterach, faktycznie to tak wygląda. ;D

    A co do starania się... Wiem o tym aż za dobrze. Ile razy pisałam coś bez weny i pomysłu, coś co mi się kompletnie nie podobało albo robiłam to, żeby było, a według czytelników był to jeden z lepszych rozdziałów. A gdy pisałam coś z sercem, starając się na maksa i byłam cholernie dumna, wychodził podobno gniot... Szkoda gadać! Ja już po prostu nie wierzę w swój gust "dobrego rozdziału". I podobnie jest w pisaniu scen, gdzie wyczuwam się bardziej i tych, gdzie mniej.
    Osobiście uważam, że kłótnie Deamonów z właścicielami wychodzą mi najlepiej, bo to robię tak na odwal się niekiedy. ;D
  • Akwus 22.02.2016
    O! Bardzo ciekawego punktu dotknęłaś :) Określenie kto jest głównym bohaterem to zadanie pierwszych stron, ewentualnie pierwszego rozdziału. A Esse poświęcasz jak do tej pory najwięcej czasu. Jest liderką zespołu, pozawalasz mi poznawać powoli jej relacje z Nixe, pokazujesz realia Świata jej oczami... Jeśli okaże się, że ona nie miała znaczenia, będzie jak z tą kałużą :p

    Pamiętaj, że na początku każdej historii, powinnaś pokazać czytelnikowi, gdzie jest, z kim, kiedy i dlaczego. Do przedchwilą, wydawało mi się, że zaczynam to rozumieć :D
  • MrJ 22.02.2016
    Sileth chyba każdy autor ocenia odwrotnie do czytelnika. Polecam podejscie "nigdy mi nie wychodzi". Ludziom sie podoba, ale ty wciaz masz chec pracowac
  • Sileth 22.02.2016
    Akwus, to, że nie jest główną bohaterką nie oznacza, że można ją uznać za mało ważną kałużę. Jej wątek jest bardzo ważny dla całej historii. ;)
    Właściwie chyba cały zespół to tacy główni bohaterowie i jedna z tych osób jest po prostu taka najgłówniejsza. ;D

    MrJ, ciekawy pomysł. :D
  • Akwus 22.02.2016
    A wracając jeszcze do tego "starania się" - tu właśnie chodzi o te opisy - za dużo Weny, ze dużo opisów, za mało działania. Odpuść sobie, pognaj do przodu z akcją, jeśli wtedy ktoś uzna, że brakuje mu opisów by rozumieć co się dzieje, to je delikatnie dodaj w jednym czy maks dwóch miejscach. Będziesz wtedy wiedziała już, co warto opisać, by potem zagrało w jakiejś innej scenie, będziesz wiedziała CO MA ZNACZENIE DLA HISTORII :)
  • Sileth 22.02.2016
    No nikomu nie dogodzisz... Na blogspocie mi mówią, że opisów za mało, a tu żeby ograniczyć. >.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania