Trzy Lata Później- R7.W pamięć i w serce
-Zadzwonił o północy powiadomić mnie, że Vienka która miała towarzyszyć mu na targach mebli nagle zaniemogła i że to ja mam mu towarzyszyć a potem jeszcze ponoć kontynuować pomoc w jego rodzinnym domu gdzie ma spotkać się z najlepszymi klientami to na pewno jakieś nastroszone bufony! Nie znoszę sztywniactwa.
-Dasz sobie radę i nie marudź już! Wera skarciła mnie jak bym była rozkapryszonym dzieckiem
-Kurczę! Muszę się ubrać schludnie a nie mam zbyt wiele co na siebie...
-Skończ! Po prostu uprasuj coś... cokolwiek upnij włosy, muśnij oczy tuszem i wsuń czarne baleriny, bo to jednak chyba trochę potrwa a w szpilkach nie dasz rady.
-Racja racja racja
-No już! Warknęła Wera
-Racja. Na pól godziny przed przyjazdem Gabriela, który uparł się, że pomnie przyjedzie, bo i tak jestem jego prawą ręką na dziś.
Jak zahipnotyzowana chwyciłam czarną prostą bawełnianą bluzkę na to narzuciłam czarny żakiet a na bawełniane gatki wsunęłam równie czarną lecz nie do kompletu do żakietu okółkową z przed pięciu sezonów modną, no nie było mnie stać na nic z tutejszego sezonu tak wiec po prostu dopnę looka upinając wysoko włosy w gruby kok/ muszelka no i tak jak Wera mówiła lekki make up dodał by powagi lecz mój tusz był już lekko podsuszony namoczyłam szybko spiralkę dzięki temu tusz lekko odesechł a moje oczy przybrały na potędze.
-Iness!
-Co? Gdzie?! Aaaa wyjrzałam przez balkon
-Wiesz co? Tam jest domofon gdybyś potrzebował następnym razem
-Schodzisz? Spytał
Spojrzałam na Gabriela, który dziś wystrojony w metaliczno szary garnitur skrojony wręcz jak by na niego do którego dobrał błękitną jak jego własne oczy koszule, kolana trochę jak by mi zmiękły.
Pięknie wyglądał a ja z kolei tak sobie, jest jak jest już niczego nie zmienię.
-No schodź Iness no!
-No schodzę schodzę!
Zapowiadał się piękny dzień przynajmniej prognoza tak mówiła co do reszty nie byłam pewna
Wsiadłam do auta Gabriela, kiedy niespodziewanie otworzył mi drzwi
-Nie musiałeś. Zakłopotana spojrzałam w druga stronę, kiedy ten ciągle stał przy moich drzwiach zamiast je po prostu zamknąć i jechać robić biznes.
-Coś ci się z oczami zrobiło? Przerwał nagle cisze
-Mam zmyć makijaż? Zapytałam wprost
-Nie tak jest ładnie. Przytaknął ciągle przyglądając mi się zaciekawiony
-Dochodzi dziesiąta Gabrielu czy aby się nie spóźnimy?
-Musimy już jechać! Przytaknął obiegając samochód do okoła
-Fajne autko, pochwaliłam, aby przerwać cisze która panowała w momencie, w którym utknęliśmy w Weekendowym Windermerowym korku ulicznym.
-Turyści. Gabriel wydawał się trochę spięty, ale generalnie nie tracił spokoju i opanowania
-Nie denerwujesz się? Spytałam zdziwiona
-Nieee ale targi to opcja na zdobycie kontaktów i klientów co za tym idzie...
-Swoich klientów to już mam a na targach to wiadomo wygra lepszy dopuszczam do świadomości to, że ktoś inny może dostać kontrakt na uposażenie nowego SPA w Lake District albo że przegram w konkurencji na najlepszą altankę nadchodzącego sezonu.
-I mówisz, że nic ci to nie robi?!
Zerknęłam na niego, kiedy jego "wodny" wzrok utkwiony był w ciężarówce, która z kolei zatarasowała nam cały przejazd
-Nic. Przytaknął spokojnie
-Akurat!!! Prychnęłam niedowierzająco, bo przecież jak by miał osiągnąć sukces w tak młodym wieku, skoro nie konkurował by zaciekle z innymi?!
-To był fart, wygrałem konkurs na tych targach ale w wieku osiemnastu lat na własnoręcznie wykonany mebel, takie konkursy odbywają się co roku to był wiosenny konkurs na rzemiosło dostawałem fajny czek za tą wygraną a komplet krzeseł i stół poszedł do Londyńskiej restauracji potem ta sama restauracja zamówiła u mnie kolejnych dziesięć kompletów wszystkie wykonałem sam bo jeszcze nie było mnie stać na kogoś do pomocy a kiedy się rozwinęli to mnie wybrali to znaczy moją firmę w ten sposób w wieku niespełna dwudziestu lat byłem ustawiony... to był fart i tyle mogłem nie wystartować lub też mogłem mieć za rodziców jakiś bufonów nastawionych na to żebym tylko zdobył papierkowe wykształcenie na uniwersytecie.
-A twoi rodzice są inni, znaczy się?
-Mam tylko matkę…tak jest zdecydowanie inna niż reszta rodziny, ale to nie jest temat na teraz.
-Wracając do tamtego pamiętnego konkursu... zaledwie trzy dni wcześniej miałem gorączkę i to Vienka mnie zmotywowała do udziału mimo ciągłego osłabienia posłuchałem jej mogłem liczyć na jej pomoc… Targi i cały ten konkurs trwały wieczność ale Vienka zadbała o mnie i miałem paracetamol i ciepłą herbatę co cztery godziny a mama zadbała o ciepłe posiłki trzymałem sie na nogach do wieczora ale było warto bo wieczorem otrzymałem nagrode która zmieniła moje życie na zawsze.
-Ale historia! Teraz rozumiem czemu jesteś tak wdzięczny Vieni
-Zawsze będę. Kocham drewno a dzieki tej wygranej mogłem założyć firmę i
nie ważne, ile czasu upłynie Vienka ma umie prace i ubezpieczenie do końca życia
-Wow! Potrafisz się odpłacić widać, że ja bardzo lubisz
-Nasze matki były przyjaciółkami przez dwadzieścia lat.
Nagle atmosfera w aucie zgęstniała a ja nie wiedziała co takiego się niby stało?
Gabriel przeczesał palcami gęste jasne włosy które były to niby nie przycinane a jednak były w takim idealnym nieładzie. W końcu podjechaliśmy pod wielki biały namiot, który był znacznie bardziej elegancki niż myślałam, bo ozdobiony pięknymi lampionami i z ochroniarzami przy wejściu.
Kiedy zaś podjechaliśmy do parkingowego który ustawiał samochody za namiotem
Gabriel musiał okazać plakietkę, którą to ja dopiero teraz dostrzegłam była to plakietka z logiem jego firmy imieniem i nazwiskiem parkingowy zręcznie zakreślił na liście w tablecie obecność i wskazał miejsce do zaparkowania.
-Zapowiada się długi dzień mam nadzieje ze masz kanapki i termos z kawą?
-Nie mam!
-To niedobrze
-Średnio cię rozumiem Gab
-Bardzo ładnie mnie nazwałaś brzmi to bardzo uroczo w twoich ustach. Chwycił moją dłoń i wyznał swoja złotą myśl.
-Chodźmy już Inko. Poprosił odpłacając mi się wypowiedzeniem mojego Polskiego imienia w idealnym akcencie i stylu.
-Czy my teraz filtrowaliśmy?
Jego śmiech wypełnił cały samochód ba! Całe Windermere
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania