***[tu byliśmy...]
tu byliśmy do dziś
przeprowadzasz nas z marca do lutego
w metrowych zaspach grzęzną nam nogi na schodach
strącasz mnie z ramion i muszę czepiać się poręczy
by nie upaść niżej
znów się mijamy przy kolejnych półsłówkach
półobrotach gdy próbuję zawrócić
po świeżych wciąż śladach odnaleźć tamte miejsca
stół dwa puste krzesła obok
nadszedł czas rozwiązań
podskórnych cięć i burz pod sufitem
rozkołysany żyrandol jak wahadło
odlicza kroki do drzwi
na ścianie marcowa odwilż
soplami dosięga podłogi
są zimne i śliskie
okno niebezpiecznie wychyla się na ulicę
Komentarze (11)
Pozdrawiam
Dzięki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania