Tu kiedyś mieszkali Pawłosie część 2.
- Módlmy się! Miłosierny Ojcze i Boże wszelkiej pociechy, Ty nas ogarniasz wieczną miłością i ciemności śmierci przemieniasz w jutrzenkę życia, wejrzyj na Twoich wiernych pogrążonych w żałobie. Twój Syn, a nasz Pan, zwyciężył naszą śmierć i zmartwychwstając przywrócił nam życie, prosimy Cię, daj nam tak dążyć do Niego, abyśmy po doczesnym życiu połączyli się kiedyś z naszymi braćmi tam, gdzie otrzesz wszelkie łzy z naszych oczu. Przez Chrystusa, Pana naszego - odśpiewał ksiądz proboszcz Winiarski, po czym czterech mężczyzn uniosło i wyprowadziło z kościoła białą trumnę przystrojoną wiązanką kremowych chryzantem. Organista zaczął rzewnie śpiewać: ,,Dobry Jezu, a nasz Panie''. Matka i babka chłopca nie mogły powstrzymać łez idąc w procesji za trumną. na cmentarzu emocje ustały. Kobiety próbowały powstrzymać łzy. Dopiero przy zasypywaniu grobu Pawłowskie zaczęły płakać.
* * *
- Matka, kupiłaś mi piwa, bo przy robocie to tam uschnę? - spytał Pawłowski przesiadając się z ciągnika na kombajn.
- Kupiłam, masz tu trzy ci starczu, o.
- Nu, to daj mi, ja jadę, zaraz Janusz dojadzie ciągnikiem i skosim do reszty te zboże.
- Tylko uważajta tam na siebie! - krzyknęła stara Pawłowska za synem, który przejeżdżał już przez bramę.
- Jo, jo, toć co się może nam stać?
Pawłowski pojechał na pole, zaś jego matka wróciła do domu. Usiadła przy stole w kuchni i odpoczywała. Nagle ciszę przerwał okrzyk jej wnuczki.
- Cześć, babcia! - wykrzyknęła wnuczka, która przyszła ze swoim chłopakiem, Patrykiem. Jej potargane przez wiatr włosy przysłaniały twarz i śliczne oczy o kolorze błękitu nieba. Dziewczyna stając w drzwiach poprawiła fryzurę ukazując swą śliczną, delikatną twarz o bladej cerze.
- Dzień dobry - rzekł Patryk stając z nią w drzwiach.
- Dobry, dobry! - odparła stara Pawłowska.
- Babcia, masz coś do picia? - spytała Ania.
- Ni, czekaj, zara dam ci pieniądze i butelki, i kupita orenżad. Masz tu, o, nie będzie dziewucha dźwigała, jeno ty weźmiesz - powiedziała Pawłowska dając Patrykowi torbę z butelkami.
- No, idziemy. Rzekła Ania wychodząc z domu.
Dziesięć minut później spokój panujący w kuchni przerwało wtargnięcie do domu Janusza przychodnego, sąsiada Pawłowskich. Janusz pomagał Andrzejowi przy żniwach.
- Pani Pawłowska, nieszczęście, Andrzeja kombajn przejechał! - wrzeszczał jak opętany. Dzwoń pani po pogotowie! Prędko!
* * *
- Anielski orszak niech twą duszę przyjmie, uniesie z Ziemi ku wyżynom nieba... - brzmiała pieśń w kościele. W ciągu niecałych dwóch miesięcy na rodzinę Pawłowskich posypały się dwa nieszczęścia- zgony ojca i syna. Po śmierci męża Grażyna jeszcze bardziej się załamała. Nie wychodziła z domu i całymi dniami wlepiała swe zmęczone oczy w ekran telewizora...
Komentarze (2)
Ps. Może jakiś synonim dla łez? Używasz ich trzy razy obok siebie.
"- Matka, kupiłaś mi piwa, bo przy robocie to tam uschnę?- spytał Pawłowski przesiadając się z ciągnika na kombajn.
- Kupiłam, masz tu trzy ci strczu, o." - znów masz myślniki podialogowe bez spacji. A w słowie "strczu" nie zjadło się coś?
"- Cześć, babcia!- wykrzyknęła jej wnuczka, która przyszła ze swoim chłopakiem" - wystarczy samo "wnuczka". To z kontekstu wiadome, że jej.
I jeszcze włosy. Również by się przydał jakiś synonim, bo blisko siebie.
OK. Życiowe, z fajną gwarą. Niby takie zwykłe losy, a czyta się dobrze. Tylko znów w wielu miejscach brakuje spacji.
No nic. Tym razem 4 i czekam dalej.
Pozdroxix
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania