TW 10 Perfekcyjna pułapka

Postać: Człowiek z połową twarzy

Zdarzenie: Światło w głębi lasu

 

Poniższe opowiadanie jest oparte na faktach. Co prawda w moich materiałach nie było nazwy dywizji, a tylko krótka wzmianka, że to Waffen SS, ale zbrodni w Wiarołomsku dokonała dywizja Das Reich i dlatego ją wybrałem. Co do Rosjan to akurat w podanym okresie naprzeciw esesmanom stała właśnie 65 dywizja piechoty dowodzona przez pułkownika Aleksiejewa. Postanowiłem więc zachować te obie formację i można założyć w 90%, że to właśnie pułkownik wciągnął esesmanów w pułapkę.

 

Było już późne popołudnie, kiedy kompania pierwszego batalionu SS dotarła do wsi. Podeszli cicho, tak żeby psy nie zaczęły szczekać. Kiedy wchodzili między chaty, było już za późno na jakikolwiek alarm. Dowódca, kapitan SS Kurt Moltke delikatnym ruchem ręki rozdzielił żołnierzy. Ci widząc gest oficera, rozbiegli się na boki, z bronią gotową do strzału. Nie wiedzieli, czy w domach nie kwaterują żołnierze Armii Czerwonej. Nic jednak na to nie wskazywało, bo kiedy rozszczekały się psy, poza nielicznymi mieszkańcami nikt inny się nie pojawił na wiejskiej drodze. Tych natychmiast wyłapano, a żołnierze kolbami karabinów zaczęli uderzać w drzwi. Po chwili już cała wieś była spacyfikowana. Po kilkunastu minutach pojawiły się czołgi, a w jednym z nich dowódca batalionu major SS Heinz Walter, człowiek legenda wśród pancerniaków. Wysoki, barczysty blondyn o niebieskich oczach mógł z powodzeniem uchodzić za czystej krwi Aryjczyka, taki wręcz wzór modelowy wyższej niemieckiej rasy. Jedynie jego twarz nie pasowała do tego ideału. Prawa połowa została zniszczona, kiedy miotacz ognia uderzył go w twarz z niespełna trzech metrów. Struga ognia przykleiła się do jego twarzy, wypalając na niej brązowy ślad, wypalając oko i cały policzek. Tylko cud uratował go od utraty wzroku. Na szczęście ogień nie dotarł do lewej strony twarzy i dzięki temu oficer zachował lewe oko. Teraz miał połowę twarzy martwą, a połowę zdrową, co powodowało, że patrzący na niego żołnierze mieli wrażenie, że patrzą na jakiegoś mutanta.

On jednak nic sobie z tego nie robił. Jego spojrzenie było tak samo fanatyczne, jak kiedyś.

 

Żołnierze, wyraźnie rozluźnieni, rozeszli się po wsi, szukając jedzenia i wody.

 

Pułkownik Aleksiejew obserwował wioskę ukryty w lesie. Widząc rozchodzących się niemieckich żołnierzy uśmiechnął się. Wszystko szło zgodnie z planem. Teraz tylko poczekać aż esesmani poczują się na tyle pewni siebie, że zaczną plądrować wieś.

Plan, który właśnie wchodził w fazę końcową, był niemal perfekcyjny. Pułkownik od dwóch miesięcy marzył o czymś takim, czekając na okazje. To była jego osobista sprawa. Poprzysiągł zemstę, tym jak ich nazywał zbrodniarzom w czarnych mundurach. Wszystko zaczęło się, kiedy żołnierze dywizji SS Das Reich wkroczyli do Wiarołomska. Miasto nie było bronione, a mimo tego nastąpiła rzeź. Pijani esesmani gwałcili, rabowali, zabijali strzelając do wszystkich, którzy stanęli im na drodze. Na końcu zebrali około dwustu mieszkańców, głównie kobiety, dzieci i starców w cerkwi. Zamknęli i zabarykadowali drzwi, po czym podpalili kościół. Kiedy ludzie starali się wydostać przez wybite okna, strzelali do nich z karabinów maszynowych. Ta orgia śmierci trwała aż do rana, kiedy cerkiew spłonęła doszczętnie razem z uwięzionymi w niej ludźmi.

Kiedy oddziały Armii Czerwonej po kilku dniach odbiły miasteczko, zbrodnia esesmanów wyszła na jaw. Jednym z pierwszych, którzy weszli do miasta był Pułkownik Władymir Władymirowicz Aleksiejew, dowodzący 67 dywizją piechoty. To, co usłyszał od kilku mieszkańców, którzy się uratowali, wstrząsnęło nim. W cerkwi spalono żywcem cała jego rodzinę, ojca, matkę, dziadka i dwie siostry. To było za wiele nawet dla takiego weterana. Usiadł na ziemi i płakał jak dziecko. Kiedy jednak wypłakał się, coś w nim runęło, coś się zmieniło, coś uderzyło tak silnie, że kiedy wstał był już innym człowiekiem. Kazał przyprowadzić jeńców. Jednym z nich był Niemiec w mundurze sierżanta. Podoficer był ranny w rękę, ale niezbyt groźnie. Zapytał krótko:

Jaki oddział dokonał tej rzezi? Niemiecki podoficer tylko splunął mu pod nogi.

- Taki jesteś gieroj! Nie chcesz mówić! Zobaczymy, jaki z ciebie twardziel? - pokiwał głową i rozkazał:

- Rozpalić ognisko, pobawimy się z nim na kozacki sposób! Związać go, a szczególnie nogi skrępować !

Esesman patrzył z przerażeniem na ognisko, ale raczej nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje. Aleksiejem chciał wykorzystać stary jeszcze kozacki sposób na torturowanie więźnia. Polegał on na tym, że przypalano stopy nad ogniem. To była jedna z tych tortur, której nie wytrzymywali nawet najbardziej odważni ludzie. Kiedy ogień zacznie przypalać, ból jest tak ogromny, że nie ma takich, którzy by to wytrzymali.

- No choć zobaczymy czy twardziele z SS są takimi na prawdę. Esesman, kiedy zobaczył ognisko, z początku nie zdawał sobie sprawy co się dzieje, ale kiedy skrępowano jego nogi bardzo mocnym sznurem, zrozumiał. Mimo wszystko postanowił milczeć. Miał nadzieję, że wytrzyma każdy ból. Kiedy jednak jego stopy znalazły się w ogniu, zaczął wyć, nie krzyczeć. Żołnierze trzymający jego nogi spojrzeli na pułkownika. Ten jednak pokiwał głową. Dał znak dopiero, wtedy kiedy prawa stopa wyglądała jak porządnie przypalone mięso. Sierżant nadal wył, ale to akurat nie robiło na Rosjanach żadnego wrażenia. Ci w większości wywodzący się z terenów Ukrainy, czyli potomkowie Kozaków znali ten rodzaj tortur, niektórzy już go stosowali choćby w wojnie domowej.

- Dobra, wystarczy teraz kubeł zimnej wody. Polane lodowatą wodą ze studni stopy na chwilę przestały palić.

- Kto tu wymordował i spalił ludzi. Tylko bez matactw, bo cię całego wrzucę do ognia!

Esesman już nie stawiał się. Skomląc o życie, podał wszystko to, co pułkownik chciał wiedzieć, Jednak Aleksiejew wcale nie zamierzał przestać.

- W ogień do kolan! - jego ludzie natychmiast podstawili Niemca pod ogień. Ten dalej wył, ale po kilku minutach zemdlał z bólu i przerażenia.

- Starczy, przywiążcie go do drzewa, niech zdycha w bólu tak jak jego ofiary.

Kiedy wiedział już wszystko postanowił ów batalion 1 pułku dywizji SS Das Reich ukarać jak tylko nadarzy się okazja. Czekał cierpliwie i w końcu szczęście uśmiechnęło się do niego. Niemcy widząc wycofujących się Rosjan dali się nabrać i wkroczyli do małej wioski. Jednak nie wiedzieli, że to pułapka. Aleksiejew nie na darmo wybrał to miejsce. Wieś z trzech stron otoczona polami a z czwartej lasem i bagnami tak zdradzieckimi, że według tutejszych mieszkańców nie do przebycia dla kogoś, kto ich nie zna.

Kiedy Niemcy powoli ruszyli ma wschód pułkownik pojechał do dowódcy 65 armii generała Batowa z gotowym planem. Dowódca armii nie był zachwycony pomysłem Aleksiejewa, głównie z tego powodu, że pułkownik chciał zostawić we wsi kilkunastu ludzi. Byli to starcy i chorzy. Reszta mieszkańców ukryła się na bagnach, gdzie byli stosunkowo bezpieczni. Aleksiejew dał im kompanię wojska do ochrony, a obok wioski na skraju bagien porozstawiał snajperów, zebranych z całej dywizji. Było ich trzydziestu, elita. Każdy dobrze ukryty. Nie było możliwości, żeby Niemcy wchodząc na bagna, mogli przeżyć.

Batow znał pułkownika jeszcze z czasów, kiedy razem służyli najpierw w pułku, a potem w brygadzie kawalerii. Miał o nim jak najlepsze zdanie i sam zresztą zrobił Aleksiejewa dowódcę dywizji. Teraz trochę kręcił głową, ale widząc pewność siebie i zawziętość na twarzy pułkownika, wyraził zgodę, a do tego przydzielił pułkownikowi trzydzieści czołgów, które miały okrążyć batalion Niemców i nie dopuścić do wyrwania się z okrążenia.

Kiedy esesmani Heinza Waltera wkroczyli do wsi, ich godziny były już policzone. Niestety Niemcy jak zwykle zbyt pewni siebie nawet nie wystawili wart na skraju wsi.

Pułkownik dostał właśnie meldunki od swoich dowódców. Oddziały były na stanowiskach i czekały na rozkazy. Co prawda w pułapkę wpadła tylko jedna kompania, a nie cały batalion, ale cóż dobre i to. Kiedy już przekonał się, że Niemcy czują się bardzo pewnie, wydał rozkazy.

Nagle rozpętało się piekło. Z trzech stron zagrzmiały karabiny maszynowe, a także kilka baterii moździerzy. Pociski padał dokładnie między biegającymi w panice esesmanami. Zaskoczenie było całkowite.

Niemcy nie wiedzieli, co się dzieje. Dopiero po kilku minutach udało się oficerom opanować panikę. Żołnierze było nie było elitarnej jednostki padli na ziemię i zaczęli się ostrzeliwać, choć tak za bardzo nie widzieli przeciwnika.

Major Walter nie stracił zimnej krwi. Po chwili zaskoczenia zaczął wydawać krótkie rozkazy. Jako weteran od razu zorientował się, że to pułapka. Kiedy zobaczył, jak jego żołnierze padają jeden po drugim, zrozumiał, że tylko szybki odwrót może ich uratować.

- Kurt – wrzasnął, widząc dowódcę kompani – strzelają z trzech stron. Dlaczego do cholery?

- Panie majorze tam – wskazał palcem na południe – tam jest las i bagna. Pewnie myślą, że tam nie wejdziemy.

- O kurwa! Da się przejść?

Kapitan tylko wzruszył ramionami. Dalszą rozmowę zagłuszyły pociski wystrzeliwane z czołgów, które właśnie wyłoniły się z ukrycia w lesie i zmierzały wprost na wieś.

Dowódca batalionu widząc to, krzyknął.

- Tu nie mamy szans. Kurt, zacznij wycofywać ludzi. Tak na bagna, lepsze to niż pod lufy karabinów maszynowych. Szukaj światła nawet w głębi lasu. Tam, gdzie światło tam jest szansa. Ja postaram się ich zatrzymać, choć kilka minut - Niestety nie było to łatwe, bo mieli do dyspozycji tylko trzy czołgi, z których udało się uruchomić dwa. Trzeci nie zapalił. Major skierował swój pojazd pod największą chatę we wsi i zaczął strzelać. Obok zaległo około dwudziestu żołnierzy.

Kapitan Moltke wraz z trzydziestoma ludźmi wpadł do lasu. Odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał kilka strzałów. Pięciu jego ludzi trafionych kulami padło w bagno. Zrozumiał natychmiast.

- Snajperzy! Wycofujemy się do wsi! - krzyknął. Kiedy dotarł do wsi, dwa czołgi już się paliły. Udało mu się dotrzeć do wciąż żywego dowódcy batalionu.

- Panie majorze bagno obstawione przez snajperów nie przedrzemy się.

Walter pokiwał tylko głową. Sytuacja była krytyczna. Rosyjskie czołgi wraz z towarzyszącą im piechotą już były we wsi. Nie było szans na dalszą walkę.

- Kurt poddajemy się. To jedyna szansa, żeby uratować resztę ludzi.

Po chwili Niemcy wywiesili białą flagę, którą była koszula jednego z oficerów. Rosjanie wstrzymali ogień. Aleksiejew, który był tuż za linią swoich żołnierzy podszedł do poddających się. Jego niemiecki może nie był idealny, ale zrozumiały.

- Major Walter i kapitan Moltke. Co za spotkanie! Daliście się złapać w pułapkę jak dzieci!

Pamiętacie Wiarołomsk? To wy spacyfikowaliście miasteczko, które nawet nie było bronione i wy spaliliście w starej cerkwi ponad dwustu ludzi, a wśród nich całą moją rodzinę. Co? Nie pamiętacie?

Niemcy tylko opuścili głowy, zdając sobie sprawę, że rosyjski oficer mówi prawdę.

- Cóż, czas na wyrównanie rachunków, nie uważacie? Kto jest najmłodszy wśród oficerów i podoficerów? Wystąpić natychmiast!

Jakby z ociąganiem wyszedł z szeregu jeden sierżant i jeden kapral.

- Wy na bok, resztę skrępować sznurami bardzo dokładnie – rzucił rozkaz. Jego ludzie natychmiast otoczyli oficerów i trzydziestu żołnierzy SS i skrępowali ich, przywiązując jednego do drugiego.

- Teraz Panowie doświadczycie tego, czego doświadczyli ci, których zamknęliście w cerkwi. - po tych słowach kazał wszystkich odprowadzić do dużej stodoły. Kiedy już znaleźli się w środku, rozkazał polać ich benzyną ze zgromadzonych obok kilku kanistrów. Niemcy zaczęli krzyczeć, wyć i prosić o litość. Aleksiejew tylko wzruszył ramionami.

- Ci, których spaliliście w cerkwi też błagali o litość! I co! Spaliliście ich wszystkich! Teraz sami zobaczycie jak to jest? Po tych słowach rozkazał podpalić stodołę.

- Spalcie się na wiór przeklęte diabły - krzyknął, widząc jak ogień przybiera na sile.

Stojący obok pułkownika dwaj esesmani patrzyli przerażeni na to, co się działo. Widząc to Aleksiejew rzucił cichym głosem.

- Puścimy was wolno, powiedzcie swoim, że od tej pory każda taka zbrodnia, jak ta w Wiarołomsku będzie karana dokładnie tak samo. Będziemy was palić i zabijać, aż zrozumiecie, że tak nie można walczyć.

Oczywiście w rozkazie dla dowódcy 65 armii Aleksiejew napisał, że Niemcy walczyli fanatycznie aż do ostatniego żołnierza, dlatego nie udało się złapać żadnego jeńca.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (39)

  • Bogumił 21.06.2019
    Oczywiście Ozarze, tekst świetny i ciekawy. Tylko ta twoja maniera przedstawiania kacapów jako szlachetnych rycerzy na białych koniach. Byli tak samo okrutni i bezwzględni jak Niemcy, o czym świadczy choćby całkowity bilans trupów po ich rządach.
  • Ozar 21.06.2019
    No właśnie to tak tu pokazałem. Tu nie ma żadnej legendy, żadnego zmiłowania. Wcale nie są szlachetnymi rycerzami tylko wymierzają karę taką samą jak Niemcy.
  • Bogumił 21.06.2019
    Ozar Swoją drogą Ozarze skąd tam się wzięła cerkiew w tym miasteczku? Jak oni prawie wszystkie spalili albo pozamieniali w stajnie, kluby czy jakieś inne w najlepszym razie świetlice czy domy kultury.
  • Ozar 21.06.2019
    Bogumił No właśnie nie. Mało0 tego kiedy Stalin przestraszył sie, że jego imperium może paść zwrócił się właśnie do cerkwi przepraszając za wszystko i prosząc o pomoc. To było jesienią 1941 roku. Właśnie wtedy z powrotem otwarto kilkaset cerkwi na terenie ZSRR. Stalin widział, że tylko duchowni prawosławni mogą pomóc przekonując Rosjan do walki z Niemcami. A opisana tu sytuacja to rok 1942.
  • Kapelusznik 21.06.2019
    Sporo myślników ci umyka Ozar - naprawdę sporo - przejrzyj i popraw
    Gdyby nie błędy byłoby 5, bo opowieść krótka i fajna
    ale z taką ilością muszę dać 4
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Ozar 21.06.2019
    No wiem, ale termin mnie gonił hahahaha
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Bogumił 21.06.2019
    Ja jednak z obsesją będę wracał Ozarze, do bestialstw bolszewików. Zbrodnie niemieckie, jakiekolwiek to przy nich pikuś. To co robili wobec ludności polskiej w czasie wojny 1920 roku, zasługuje na omówienie. Ale ponieważ temat niemiecko - sowiecki wstawię cytat o Prusach Wschodnich:

    Opisy masowych gwałtów w Prusach porażają swoim okrucieństwem. Młody oficer Leonid Riabiczew wspominał zdarzenia z okolic Gołdapi:

    Kobiety, matki i ich córki, leżą z lewej i z prawej wzdłuż drogi, a przed każdą z nich stoi hałaśliwa gromada mężczyzn ze spuszczonymi spodniami. Kobiety które krwawiły albo traciły przytomność odciągano na bok, a żołnierze strzelali do tych, które próbowały ratować swoje dzieci.

    Wszystko to nadzorowali oficerowie, pilnujący, aby każdy sołdat miał swój udział w zbrodni. Po wszystkim ofiary często były okaleczane w bestialski sposób i mordowane. Ten sam Riabiczew wspominał dalej, jak jego oddział natknął się na zwłoki zgwałconych kobiet, z których każda miała w pochwie butelkę po winie.
  • Bogumił 21.06.2019
    Dlatego tutaj narracji czarno - białej, skrzywdzeni, biedni, niewinni Rosjanie i okrutni Niemcy, nie kupuję. Wyjątkowo.
  • Ozar 22.06.2019
    Bogumił. Tu jest pokazana zemsta w stylu Hammurabiego – czyli oko za oko, ząb za ząb. W 1942 roku Rosjanie już wiedzieli jak okrutni są Niemcy. Akurat mordy, gwałty i zbrodnie na Polakach w latach 1919/20 nie chciałem tutaj mieszać, choć wiem jak były okrutne.
  • Anonim 21.06.2019
    Dobry tekst, choć jak pewnie wiesz nie mój temat. Omijam tematy wojny, historyczne itp.
    Napisany wiarygodnie, bohaterowie z krwi i kości. Aż chciało się czytać.
    Tylko sama tematyka zemsty zdaje się już oklepana. Ale mimo to czytało się dobrze.

    Błędy:

    ale raczej nie zdawał sobie sprawy,l co się dzieje.
    , z początku nie zdawał sobie sprawy co się dzieje,
    Takie masz powtórzenie blisko siebie.

    Dał znak dopiero, wtedy kiedy prawa stopa wyglądała jak porządnie przypalone mięso.
    Niepotrzebne "wtedy".

    - Dobra, wystarczy teraz kubeł zimniej wody
    literówka

    Esesman już nie stawiał się. Podał wszystko to, co pułkownik chciał wiedzieć, skomląc o życie.
    Kto skomlał o życie? Bo tak napisane, że nie wiadomo. A może: Skomląc o życie, podał wszystko...

    Teraz trochę kręcił głowa,
    literówka

    Co prawda w pułapkę wpadła tylko jednak kompania,
    literówka

    Pociski padał dokładnie między biegającymi w panice esesmanami.
    Że tez trafiały tak dokładnie między nich :) hihihi - wiesz, o co mi chodzi?

    Jako weteran od razy zorientował się, że to pułapka.
    literówka

    Ja postaram się ich zatrzymać, choć kilka minut. Niestety nie było to łatwe, bo mieli do dyspozycji tylko trzy czołgi, z których udało się uruchomić dwa
    brak rozdzielenia między dialogiem a resztą.

    Po chwili Niemcy wywiesili białą flagę, która była koszula jednego z oficerów.
    literówka.

    Pozdrawiam.
  • Ozar 22.06.2019
    Grycuk dzięki za komentarz. Zemsta niby oklepana, ale to był chyba pierwszy taki przypadek na froncie wschodnim, kiedy Rosjanie zemścili się na Niemcach tak okrutnie. Błędy poprawiam już.
  • Mane Tekel Fares 22.06.2019
    Rzeczywiście, termin Cię gonił i w cieżkie termina popadłeś. :-)
  • Bogumił 22.06.2019
    Nie narzekaj Mane dzięki Ożarowie mamy tutaj niezbędną dawkę historii.
  • Bogumił 22.06.2019
    Bogumił „Ozarowi”
  • Ritha 22.06.2019
    Helloł :)

    „Postać: Człowiek z połową twarzy,” – po co ten przecinek na końcu?
    „Było już późne popołudnie, kiedy kompania 1 batalionu SS dotarła do wsi” – zapisałabym „pierwszego batalionu”
    „psy nie zdążyły wszcząć alarmu. Kiedy wchodzili między chaty, było już za późno na jakikolwiek alarm.” – alarmu/alarm, powtórzenie
    „ruchem reki rozdzielił żołnierzy” – ręki*
    „Nic jednak na to, nie wskazywało” – bez przecinka
    „ Prawa jej połowa była zniszczona, kiedy miotacz ognia uderzył w jego twarz z niespełna trzech metrów” – została* zniszczona

    „Jedynie jego twarz nie pasowała do tego ideału. Prawa jej połowa była zniszczona, kiedy miotacz ognia uderzył w jego twarz z niespełna trzech metrów. Struga ognia przykleiła się do jego twarzy, wypalając na niej brązowy” – zaimki, Ozarro, jego/jej/jego/jego/niej

    „Tylko cud uratował go od utraty wzroku. Na szczęście ogień nie dotarł do lewej strony twarzy i dzięki temu oficer zachował wzrok” – wzroku/wzrok

    „sobie sprawy,l co się dzieje” – tu się coś podziało po tym przecinku

    Ozar, w pewnym momencie odpuściłam skupianie się na błędach, bo fabuła zaczęła mi całkowicie uciekać bokiem. I teraz tak, występuje tu problem taki, że nie do końca umiesz wykorzystać atutu, w postaci wiedzy historycznej, przekładając go na stricte fikcję literacką. Na przykładzie:

    „Esesman patrzył z przerażeniem na ognisko, ale raczej nie zdawał sobie sprawy,l co się dzieje. Aleksiejem chciał wykorzystać stary jeszcze kozacki sposób na torturowanie więźnia. Polegał on na tym, że przypalano stopy nad ogniem. To była jedna z tych tortur, której nie wytrzymywali nawet najbardziej odważni ludzie. Kiedy ogień zacznie przypalać, ból jest tak ogromny, że nie ma takich, którzy by to wytrzymali.” – od „to była jedna z tortur” przechodzisz na fakty, przedstawiasz je czytelnikowi zbyt łopatologicznie, dublujesz informacje (To była jedna z tych tortur, której nie wytrzymywali nawet najbardziej odważni ludzie. Kiedy ogień zacznie przypalać, ból jest tak ogromny, że nie ma takich, którzy by to wytrzymali) i przy okazji słowa (2 x wytrzymali), a dodatkowo na końcu przeszedłeś na czas teraźniejszy - rozumiem, że po to by ukazać zjawisko niezależne od czasu, ale… za dużo rzeczy, których można się czepić na zbyt małej przestrzeni.

    Ozar, spróbuj rozdzielić myślenie i sposób pisania, gdy piszesz historyczne artykuły, a gdy piszesz fikcję. Podeprzyj się bohaterem, opowiedz jego historię, wpleć fakty – owszem – ale nie w sposób podręcznikowy. Twój sposób pisania na ten moment jest przewidywalny.

    Ja bym wywaliła cały ten fragment:
    „To była jedna z tych tortur, której nie wytrzymywali nawet najbardziej odważni ludzie. Kiedy ogień zacznie przypalać, ból jest tak ogromny, że nie ma takich, którzy by to wytrzymali” i zamiast tego troszkę niżej dopisała zdanie dialogu:
    „Mimo wszystko postanowił milczeć. Miał nadzieję, że wytrzyma każdy ból. Kiedy jednak jego stopy znalazły się w ogniu, zaczął wyć, nie krzyczeć. Żołnierze trzymający jego nogi spojrzeli na pułkownika.
    — Żaden nie wytrzymuje — stwierdził.”
    Albo coś na ten deseń, co przedstawi tamte informacje w bardziej naturalny sposób.

    „- No choć zobaczymy czy twardziele z SS są takimi na prawdę. Esesman, kiedy zobaczył ognisko, z początku nie zdawał sobie sprawy co się dzieje” – nie oddzieliłeś dialogu, pauza przed Essesman
    „Co prawda w pułapkę wpadła tylko jednak kompania” – jedna*
    „- Teraz Panowie doświadczycie tego, czego doświadczyli ci, których zamknęliście w cerkwi. - po tych słowach kazał” – z dużej „Po”

    Pogubiłam się też w kwestii – no był jeniec, przypalali mu nogi, miał chęć zemsty i nagle przechodzisz do opowieści z lotu ptaka i porzucasz tę postać (chyba, że się pogubiłam). Torturujesz poboczną postać dla zobrazowania okrucieństw? I co on ginie czy jak?

    Ok, kumam zamysł, bardzo mi się podoba metoda działania „oko za oko”, naprawdę. Zajebiście uczy, gdy ktoś za dużo sobie pozwala. Albo gdy ktoś jest chujem.
    Pisałeś ostatnio sporo artykułów, mniej fabuły i to czuć. Ale spokojnie, każdy jak ma przerwę, to potem potrzebuje chwili, by się rozkręcić. Czwóreczka ode mnie i popraw błędy na miłość boską :D
    ps. Jeśli chcesz zestaw, to jutro losowania. Przypominam ;))
    Pozdrawiam, Ozarro :)
  • Ozar 22.06.2019
    Ritha do twojego komentarza odniosę się po namyśle, bo wymaga większej treści.
  • Ozar 22.06.2019
    Ritha jak zwykle bardzo sobie cenię twój komentarz. Niestety hahahahah wyłapałaś bezbłędnie mój największy problem, czyli odróżnianie prozy od artykułów. Ja czasami się gubię w tym i wydaje mi się, że to to samo, a tak nie jest. Wybacz ale jakoś jestem na to odporny, choćby dlatego, że artykuły pisze dłużej niż prozę i bardziej jestem publicystą niż pisarzem.
    Napisałaś "Ozar, spróbuj rozdzielić myślenie i sposób pisania, gdy piszesz historyczne artykuły, a gdy piszesz fikcję." - kurde tego akurat zbytnio nie umiem, choć staram sie jak mogę. Nie do końca znam różnicę pisania historii od pisania fikcji, może to jakaś moja przypadłość. Masz rację, czasami opisuje sceny tak jak patrzący na to historyk z boku, a nie jako osoba która danych rzeczy doświadcza. Ja to wiem, ale nie za bardzo potrafię to opisać właściwie.
    Napisałaś "Pogubiłam się też w kwestii – no był jeniec, przypalali mu nogi, miał chęć zemsty i nagle przechodzisz do opowieści z lotu ptaka i porzucasz tę postać (chyba, że się pogubiłam). Torturujesz poboczną postać dla zobrazowania okrucieństw? I co on ginie czy jak?
    Kiedy dywizja Aleksiejewa odbiła miasteczko Wiarołomsk cały ogrom zbrodni wyszedł na jaw. Jak wiesz w czasie walk zawsze się bierze jeńców. Rosjanie także kilku złapali w tym sierżanta SS, wyglądającego na weterana. Taki gośc na pewno wiedział kto dokonał zbrodni w mieście. Pułkownik, potomek ukraińskich Kozaków chciał od niego wydobyć te informację i dlatego poddał go torturom przypalania (opisał ja dobrze Sienkiewicz choćby w Ogniem i Mieczem". To była wierz mi bardzo skuteczna metoda łamania opornych. Po chwili już śpiewali jak słowiki.
    Błedy już poprawiam, a co do tego fragmentu z przypalaniem, to na razie zostawiam, bo nie mam pomysłu jak to poprawić.
  • Ritha 23.06.2019
    Ozar "odróżnianie prozy od artykułów. Ja czasami się gubię w tym i wydaje mi się, że to to samo" - no nie to samo właśnie :)

    "czasami opisuje sceny tak jak patrzący na to historyk z boku, a nie jako osoba która danych rzeczy doświadcza. Ja to wiem, ale nie za bardzo potrafię to opisać właściwie" - rozumiem. Patrz, znasz historyczny przebieg wydarzeń. Zastanów się natomiast, co by było, gdybyś był takim żołnierzem, którego losy opisujesz. Bez wiedzy, co będzie dalej, bez oceniania jego czynów poprzez posiadane informacje, co się wydarzyło potem i jakie były kolejne losy/konsekwencje czynów i tak dalej. Wczuj się w postać, która jest w danym miejscu, w środku jakiejś sytuacji (wojny/bitwy) cokolwiek i nie wie co będzie za godzinę, za dzień, za tydzień. Ne wie czy przezyje czy nie, czy wygrają wojnę czy nie. Miewałeś już zresztą takie teksty, gdzie lepiej się wczuwałeś. Spróbuj zastanowić się co dany żołnierz czuje, co myśli, czego chce, czego się boi. Wyobraź sobie scenę, jedną, nie całe tło historyczne. Wyobraź sobie, że jesteś facetem, któremu przypalają stopy. Tu i teraz, dopadło Cię kilku mundurowych gnojków, związali, zakneblowali, stopa... Ci... płonie.
    Albo z drugiej strony - jesteś oprawcą, coś powoduje, ze to robisz (np. rozkaz, musisz to zrobić, pomimo, że gryzie Cię sumienie) pomyśl co czujesz, jak przebiega wewnętrzna walka moralności a wykonywanych działań.
    Albo wczuj się w sadystę. Chcesz to robić. I robisz. Co, mówisz, co myślisz, co dzieje się obok, może coś Cię nagli, jaka jest pogoda (każdy z nas ją odczuwa, może marzną Ci nogi, albo pocisz się jak wieprz) - takie niuanse urzeczywistniają opowieść).

    "a co do tego fragmentu z przypalaniem, to na razie zostawiam, bo nie mam pomysłu jak to poprawić" - to był tylko przykład, nie musisz zmieniać, subiektywne spojrzenie

    Pozdrawiam raz jeszcze :)
  • Ritha 23.06.2019
    Wiesz, jeszcze tak myślę... ja jak zaczynam pisać taki oneshot, to nie wiem jak on się skończy. Często nie wiem, co będzie się działo w kolejnym akapicie. To ryzykowny sposób pisania, ale czesto tak po prostu mam. Inni piszą ze szkicem, ale on też często sam ewoluuje. Żeby napisać dobrą historię, trzeba być albo dobrym gawędziarzem, albo ją wewnętrznie przeżyć. Ty masz sztywne ramy w postaci wiedzy historycznej i to zarazem atut, a z drugiej strony przeszkoda, bo wytycza Ci droge, którą usilnie próbujesz podążac w historii i pod nia dostosowujesz czyny postaci.
    Dlatego uważam, ze nauczysz się pisać fikcję nie pisząc na tematy wojenno-historyczne (bo zawsze posiadana wiedza będzie Cię publicystycznie nakierowywac). Napisz (na próbę) inną historię. Nie wiem, kryminał, horror, obyczaj (cokolwiek byle nie erotyk :p) w innych czasach, w innym miejscu, o innych sprawach. Moze to pomoże.
  • jesień2018 22.06.2019
    Ozarze, melduję swoją obecność. Jednak trudno mi ocenić tekst... chyba za bardzo z zewnątrz to wszystko pokazujesz, więc tematyka, którą nie żyję na co dzień, nadal wydaje mi się dość odległa. Wolałabym najpierw poznać i polubić bohatera, a potem jego oczami zobaczyć, co się dzieje.
    Pozdrowienia!
  • Ozar 22.06.2019
    dzięki za wizytę. Tu akurat nie było już miejsca na rozwiniecie postaci bohatera, bo tekst byłby zbyt długi. Ale masz rację, mogłem trochę tego Aleksiejewa opisać, ale nie chciałem rozciągać tekstu.
  • Nefer 22.06.2019
    Brutalny, mocny tekst. Pokazuje, że w tej wojnie okrucieństwo było domeną obydwu stron. Ze spraw technicznych, zwróć uwagę na powtórzenia, np. w pierwszym akapicie. Słowo "twarz" występuje tam prawie w każdym zdaniu. :-)
  • Ozar 22.06.2019
    Nefer dzięki za wizytę. To, co opisuje to chyba pierwszy tak odwet mający miejsce po stronie Rosjan. To był rok 1942 więc już mogli sie mścić, bo w 1941 w zasadzie tylko wycofywali sie, albo uciekali.
  • Anonim 22.06.2019
    Masz masę błędów ortograficznych, gramatycznych i interpunkcyjnych. To jak piasek rzucony w tryby, który nie pozwala na płynne przebrnięcie przez tekst. Polecam nad tym popracować, ponieważ większość czytelników odłoży lekturę już po kilku pierwszych zdaniach.

    Opko przypomina suche, encyklopedyczne pisanie, przez co jest po prostu nudne. To wszystko, co przedstawiłeś, to tło. Przez taką konstrukcję tekstu bohaterowie są płascy, nie dajesz czytelnikowi szansy na wejście w głębszą warstwę. Całość można streścić w jednej piątej objętości i nic by na tym nie straciła.

    To dziwne, ponieważ mając tło, łatwo przedstawić historię. Skup się na człowieku, jego odczuciach, motywacjach, daj czytelnikowi szansę poznać te wydarzenia od podszewki. Pokaż swoje zrozumienie dla tych spraw, zamiast rzucać garść suchych informacji. (wikipedyczny dystans widać z kilometra). Poza tym opisywanie wydarzeń w narracji strasznie zamula tekst. O ile naturalniej brzmi rozmowa dwóch żołnierzy na warcie, gdy opowiadają sobie o wydarzeniach (np. spalenie cerkwi), niż wykładanie tego czytelnikowi jak krowie na miedzy. To największy zarzut do opka: za dużo łopatologii.

    Źle zapisujesz dialogi.
    - Taki jesteś gieroj! Nie chcesz mówić! Zobaczymy, jaki z ciebie twardziel? - pokiwał głową i rozkazał:
    - Rozpalić ognisko, pobawimy się z nim na kozacki sposób! Związać go, a szczególnie nogi skrępować !

    - Taki jesteś gieroj! Nie chcesz mówić! Zobaczymy, jaki z ciebie twardziel! - Pułkownik pokiwał głową. - Rozpalić ognisko, pobawimy się z nim na kozacki sposób! Związać go, a szczególnie nogi skrępować!

    Poza tym "Rozpalić ognisko" w zupełności by wystarczyło, żołnierze są od wykonywania rozkazów i żaden dowódca nie będzie im tłumaczył co i dlaczego. Poza tym dalej piszesz, że to nie pierwszy raz, więc tym bardziej nie ma potrzeby im tego tłumaczyć.

    Esesman już nie stawiał się. Skomląc o życie, podał wszystko to, co pułkownik chciał wiedzieć, Jednak Aleksiejew wcale nie zamierzał przestać.
    - W ogień do kolan! - jego ludzie natychmiast podstawili Niemca pod ogień. Ten dalej wył, ale po kilku minutach zemdlał z bólu i przerażenia.

    Wycieńczony esesman pękł. Gdy tylko powiedział wszystko to, co pułkownik chciał wiedzieć, Aleksiejew wydał rozkaz.
    - W ogień, do kolan!
    Żołnierze natychmiast podstawili Niemca pod ogień. Wył jak zarzynane prosie i po kilku minutach zemdlał z bólu.

    To może Ci się przydać: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

    Kapitan Moltke wraz z trzydziestoma ludźmi wpadł do lasu.
    Snajperzy!
    Zastanawiam się jak w nocy na takim terenie (w lesie) snajper mógłby w cokolwiek trafić?

    Nie musisz przedstawiać całej historii i wszystkich wydarzeń z encyklopedyczną dokładnością. Proza ma inne zadanie. Powinieneś skupić się na jednym elemencie i wokół niego zbudować opowiadanie. Niech tło będzie tłem, bohater bohaterem, a to co chciałeś pokazać widoczne. W tym przypadku wystarczyłaby scena z torturowaniem Niemca. Pół godzinki życia z perspektywy zwykłego żołnierza (nieistotne czy niemieckiego, czy rosyjskiego). Dobrze zarysowany fragment da obraz całości. Pozwól czytelnikowi poznać przyczyny i skutki tego co widzi, ale z perspektywy kogoś, kogo można zrozumieć.

    Pozdrawiam.
    M.
  • Ozar 22.06.2019
    Marzyciel Cóż przeczytałem twój komentarz trzy razy i powiem krótko, za wysokie progi jak na mnie. Jak wiesz , albo nie ja głównie pisze artykuły o wojnie i pewnie tu to widać, ale inaczej nie potrafię. Dzięki, ale nie potrafię zmienić tego tekstu wg twoich zaleceń, jestem na to za cienki.
  • Agnieszka Gu 23.06.2019
    Hej,
    Przeczytałam i cóż, generalnie zgadzam się z przedmówcami, ale nie z twoją odpowiedzią, a szczególnie, gdy piszesz: "za wysokie progi jak na mnie" i "inaczej nie potrafię". Oczywiście, że potrafisz, i nie wymiguj się, bo Cię znam :))
    To bardzo proste: wyobraź sobie, że jesteś żołnierzem (wybierz sobie, którym chcesz być: Niemcem, Rosjaninem...) i ... opisz wszystko co widzisz wokół siebie, co czujesz, co robisz i dlaczego to robisz. Krok po kroku. Patrz jego oczami (nie swoimi, że swoją widzą i doświadczeniem) ale jego - żołnierza, wystraszonego a może zdeterminowanego. Dla lepszego wczucia prowadź narrację w pierwszej osobie - "Jak (ja) zobaczyłem to postanowiłem... " (Ja) Poczułem się strasznie... ; "(Ja) nic nie rozumiałem... (Ja) rozejrzałem się i dostrzegłem... itd.
    Na początku będzie to kanciaste i może i mało gramatyczne. Ale potem, stopniowo, zacznie nabierać kształtów.
    Wierzę w ciebie :)))

    Pozdrowionka :)
  • Ozar 23.06.2019
    Agnieszka Ritha zgoda, macie rację. Następne TW będzie bardziej ludzkie mniej techniczne przynajmniej na tyle, na ile dam rade.
  • Ozar, oto Twój zestaw:
    Postać: Smok z syndromem wypalenia
    Zdarzenie: Poranna kawa

    Gatunek (do wyboru): Science fiction lub Proza poetycka lub Felieton lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 7 lipca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Canulas 24.06.2019
    Treść > technika.

    W technice, w zapisie - regres. Sama historia świetna. Uczucia mieszane. Widać, że byłeś swoim pierwszym czytelnikiem i podjarany historią troszkę zaniedbałeś zapis.
    Ta historia zasługuje na dobrą korektę
  • Ozar 24.06.2019
    Canulas wiem. Pisałem to na tempa wg. moich starych notatek dotyczących samego wydarzenia. Jak możesz napisz co i jak poprawić! Tak chociaż ogólnie!
  • Canulas 24.06.2019
    Ozar - synonimy. Dużo podobnych słów blisko siebie. Błędy w zapisie dialogowym, gdzie tylko słowa odnoszące się do sposobu wypowiedzi: powiedział, rzekł, wspomniał, itd, powinny być z małej. Poza tym pewna ogólna "podwórkowość zapisu". W sensie: jak słyszę i pamiętam, tak zapiszę. Można to troszkę użyźnić literacko. Nie wypunktuję Ci przykąłdowo, bo to w chuj roboty, a mnie się już tak tyrać raczej nie uśmiecha. Sygnalizuję tylko.
  • Ozar 24.06.2019
    Canulas Aha cos tam kumam, ale to było pisane właśnie tak jak to usłyszałem. Tam jest więcej opowieści niż prozy. Może błąd polega na tym, że to powinien byc artykuł a nie proza, bo wyszła dupa i pierdy techniczne zabiły sens.
  • Ozar 24.06.2019
    Ozar A także przesłanie tego tekstu.
  • Ozar 24.06.2019
    Ozar To, co tu napisałem to chyba pierwszy raz kiedy Ruskie zemściły się na Niemcach dokładnie tak jak oni na ich mieszkańcach.
  • Canulas 24.06.2019
    Ozar, nie. Można to wszystko połączyć. Przy czym zgadzam się, że w tej formie tekst jest pociesznie urokliwy. Nie jest napisany bardzo źle czy coś. Historia dominuje nad warstwą techniczną. WIdocznie musiało tak być. Natomiast niezaprzeczalnie umiesz pisać lepiej.
  • pkropka 06.07.2019
    Widziałam u Ciebie lepsze technicznie, mimo to przeczytałam z zaciekawieniem. Chociaż widać, że się spieszyłeś.
  • Ozar 07.07.2019
    Dokładnie tak. Sam tekst pisałem może dwie godziny i wsio. Nie chodziło mi o technikę a o sam sens.
  • Ozar 07.07.2019
    Ozar pkropka. Sorka to nie komentarz do tego, myślałem że twój wpis dotyczy "co sie dzieje na opowi". Tu akurat pracowałem kilka dni i starałem się napisać najlepiej jak potrafię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania