TW 2.0 #1 - Balanga w odpowiednim miejscu

Osoba: Perkusista zoofil

Miejsce : grobowiec sześcioosobowy

Zdarzenie: 16 urodziny księżniczki

Emocje : Wstyd/ Panika

 

 

Ponura mgła spowiła okolicę, jakby chciała dobić jej mieszkańców i tak już zmęczonych miejscem, w którym żyją, jednocześnie uświadomić tych, którzy mieszkają tam od lat i z przekonaniem głoszą swym echem odbijającym się od budynków, że to wspaniałe miejsce, że są tam mniej ważni, niż rozjeżdżone na asfalcie truchła szczurów. Przydrożne lampy tego dnia odmówiły posłuszeństwa. Mgła zdawała się zawładnąć i nimi. Po starym betonowym chodniku szybkim krokiem szedł ten, którego zwali ''innym'' tam skąd pochodził. Niby z wyglądu dość standardowy obraz typowego faceta po trzydziestce, kawalera z wyraźnie zaznaczonym piwnym brzuchem, ale jednak to tylko pozory. Jego głowa była w nieustannym ruchu niczym peryskop.

Dopiero gdy spostrzegł, iż pierwsze domostwa tej zapchlonej i zapomnianej, jeśli nie zdechłej w większości mieściny wyłaniają się z szarej mglistej powłoki, skierował swe oczy na wprost i szedł dalej skupiony na jakimkolwiek widzialnym punkcie. Ulica była dosyć długa i wydawało się, że jest jedyną tego typu. Odchodziły od niej kolejno raz z prawej, a raz z lewej strony mniejsze uliczki, jednak te w większości były rajem dla hodowanych nieopodal świń. Nie obchodziło go to zbytnio. Nie spełniony perkusista wiejskiej kapeli, której jak dotąd największy koncert odbył się na zlocie emerytów powstania podatkowego sprzed kilku lat.

Grubo ponad dwadzieścia pięć osób. Ten jakże soczysty strzał w pysk od życia, które od dobrych kilku miesięcy coraz dobitniej uświadamiało ich, że ich zespół to zlepek przypadkowych idiotów, którzy popchnięci przez matkę jednego z nich do wyjścia ze starej stodoły gdzie na początku grywali, wbili do swych łbów marzenia o sławie. Na razie wychodziło im usypianie kobiet po sześćdziesiątce na swych występach (było ich aż trzy). W pewnym momencie jego nogi zatrzymały się nagle. Do mózgu dotarły informacje słuchowe. Czy to było to, o czym myślał od początku, gdy to usłyszał? W głębi jednej z uliczek rozchodziły się dźwięki solidnie zaplanowanej biesiady. Wtedy dotarło do niego podstawowe pytanie: Co on właściwie tam robi?

Przyśpieszył kroku, zbaczając z prostej ulicy o pagórkowatym chodniku, z wyrwanymi płatami w kilkunastu miejscach odkąd szedł nim, który był tam szczytem luksusu. Po kilku minutach szybkiego marszu ukazał mu się spory bar. Mieścił się ze starej chacie. Przez jeszcze lekką mgłę nie mógł dokładnie rozeznać się w otoczeniu. Instynktownie powołując się w myślach na zmysł perkusisty -cokolwiek co znaczyło — stanął na progu. Nad drzwiami spory napis: ''Grobowiec sześcioosobowy''. Nazwa brzmiała dość tajemniczo, ale i miała w sobie pierwiastek, który sprawiał, iż ciągnęło cię do środka sprawdzić, o co w tym chodzi. Niezbyt ekskluzywne blaszane drzwi a właściwie to kawałek blachy z dziurami na zawiasy, którymi były dwa kawałki drutu, otworzyły się z lekkością. Mimo iż z napisu obok nazwy wynikało, że znajduje się on w typowym barze gdzie albo większość już okłada się stwardniałymi dłońmi, albo jeszcze zbierają siły, to jednak tym razem było zupełnie inaczej. Samotnicy w oddzielonym parawanem przedziale podrygiwali petem w mordzie zaś na większej części ci szczęśliwcy, którzy znaleźli te jedyne albo co noc przykuwali je do kaloryfera. Kątem oka zauważył wolny stołek. Powoli zbliżył się do niego.

- A ty skąd? - usłyszał, siadając.

- Przejazdem tylko. Ciekawa ta wasza nazwa. Co wy tu żywcem w sześciu chowacie?

- Przejazdem jak połowa tamtych — barman niepewnie odłożył kieliszek, który powoli pękał w jego dłoniach. - Sześć poziomów podniecenia alkoholowego oferujemy, a ten grobowiec to w sumie znikąd.

- Na spacerze jestem, tylko nieco dłuższym. Okolica w miarę bezpieczna tylko jednego jelenia spotkałem. Był spokojniejszy, niż bym przypuszczał.

- Dobra, po co tuś przylazł? Nie jestem aż tak naiwny. Przysłali cię. Nie wypytuj o tą nazwę więcej bo nic nie powiem. W ogóle to nie wiem czemu jeszcze z tobą gadam. Nie chcę kolejnej kopaniny.

- O czym ty mówisz? Pierwszy raz tu jestem i nawet nie wiem co to za impreza. Może mnie oświecisz? Albo, chociaż polej jednego.

- Nie zgrywaj głupa. Kieliszkami to twym kolegom tchawicę rozpychałem, żeby nie mieli zadyszki.

- Dobra to jeszcze raz. Co to za balanga? Tylko to jedno pytanie.

- Szesnaste urodziny córki burmistrza. Lepiej, żeby nikt nie zauważył, że tu jesteś. Oni wiedzą, że tu jesteście. Ilu przysłali? Dwóch, pięciu, dwudziestu?

- Nikogo nie przysłali. Nie wiem, o czym mówisz. Przyszedłem tu, bo mi auto się rozjebało ze dwa kilometry na północ od miasta.

- Sala jest zamknięta. Nie wyjdziesz. Radzę ci wtopić się w tłum, chyba że wolisz tu poczekać, aż cię rozpracują. Ja do was za bardzo nic nie mam. Głupie marionetki. Posłuszni jak psy.

Kilka kropel potu spłynęło po jego skroni. Myśli zaczęły tworzyć różne scenariusze. Wciągnięty na własną siłę w wir spitych spoconych gości nie mógł się uwolnić. Ich przekrwione oczy zdawały się mówić to jedno słowo, uciekaj. Przebijał się przez tłum niekontaktującej masy. Zdawali się zlepiać ze sobą. Wszyscy tak samo rozkołysani bez słów, jedynie wrzaskami okazywali swoje podniecenie.

- Szukasz czegoś? - usłyszał za plecami.

- Co ja? Nie tylko po prostu nie mogę znaleźć wyjścia.

- A po co wychodzić. Na moim święcie powinno być jak najwięcej gości.

- To ty jesteś córką...?

- Tak, ja. To dziwne? - blond dziewczyna w długiej jasnobłękitnej sukni przez chwilę udawała, że nie widzi go, jakby pozwalała, by ten zniknął w tłumie. - Stąd już nie ma wyjścia. Od początku do końca. Do ostatniego tchu.

- Nie byłem zaproszony. Nie powinienem tu być.

- To nic. Odstępstwa od norm i zasad się zdarzają. Mogę cię uznać za taki wyjątek. Tu wszyscy biorą mnie niczym za księżniczkę. Mogę wszystko. Czy nie w mym obowiązku jest dobro mych poddanych?

- Poddanych? Dziewczyno, nie wiem ile wypiłaś, ale na pewno za dużo. A wszyscy się dziwili, dlaczego wolę zwierzęta od ludzi.

- Zwierzęta? I ty śmiałeś tu wejść. Było już takich tu kilku. Trzymałam ich gałki oczne w wazonie z różami. Wspaniale się z nimi komponowały. - Myślałam, że to znak. Samotny wędrowiec. To miało się spełnić. Miałam być szczęśliwa.

Wrzaski rozniosły się po całej sali jednak bez większego odzewu. Rozpite towarzystwo padało powoli jak muchy.

Utorowali mu drogę do wyjścia. Widział je wyraźnie przed sobą. Podbiegł do nich i rozcinając o ostrą krawędź swą dłoń, otworzył je. Zostawił po sobie jedynie krwawy ślad. Dziewczyna zbliżyła się.

- Krew została przelana, dokładnie jak w przepowiedni. Teraz tylko zostaje jedno, rozszarpane ciało samotnego zoofila.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • Canulas 10.03.2018
    Kurde, ciężki do oceny.
    Dłuższy, enigmatyczny, widać, że z pomysłem.
    Wszystko to kontrastuje jednak z (niekiedy) technicznymi wpadkami.
    Mimo wszystko - ciekawy, trochę pojebany tekst
  • Felicjanna 10.03.2018
    dla mnie zbyt mglisty. Pojechałeś po bandzie, w nastoju do aury.
    Nie zrozumiałam o co chodzi
  • Agnieszka Gu 11.03.2018
    Witam,
    "W pewnym momencie jego nogi zatrzymały się nagle." - dziwne sformułowanie... Niestety, podobnie w innych miejscach.
    Tekst nie głupi. Dość taki nawet.
    Pozdrawiam
  • Kim 11.03.2018
    Ymmmm, szczerze mówiąc, średnio podszedł. Podpinam się pod fel. Trochę nie czaję przekazu.
    Zostawiam 4
    Pozdrówka :)
  • fanthomas 12.03.2018
    fajny klimacik 5 sorki za gówniany zestaw ;)
  • Ritha 16.03.2018
    "Ponura mgła spowiła okolicę, jakby chciała dobić jej mieszkańców i tak już zmęczonych miejscem, w którym żyją" - fajny początek

    "że to wspaniałe miejsce, że są tam mniej ważni" - że x2, i od strony sensu dziwnie, może "że to wspaniałe miejsce, lecz* są tam mniej ważni", no nie wiem

    "Nie spełniony perkusista wiejskiej kapeli, której jak dotąd największy koncert odbył się na zlocie emerytów powstania podatkowego sprzed kilku lat.
    Grubo ponad dwadzieścia pięć osób" - dobre od strony pomysłowości

    "dobitniej uświadamiało ich, że ich zespół" 2x ich, jedno musi out
    "Mieścił się ze starej chacie" - ze?
    "perkusisty -cokolwiek" - spacji brakło

    "iż ciągnęło cię do środka sprawdzić" - zmieniłabym "cię" na "go", jakoś mi nie pasuje

    "barman niepewnie odłożył kieliszek, który powoli pękał w jego dłoniach" - fajne, detal, lubię

    "Kilka kropel potu spłynęło po jego skroni. Myśli zaczęły tworzyć różne scenariusze. Wciągnięty na własną siłę w wir spitych spoconych gości nie mógł się uwolnić. Ich przekrwione oczy zdawały się mówić to jedno słowo, uciekaj. Przebijał się przez tłum niekontaktującej masy. Zdawali się zlepiać ze sobą. Wszyscy tak samo rozkołysani bez słów, jedynie wrzaskami okazywali swoje podniecenie" - dobry fragment, bardzo nawet

    Zestaw miałeś ciężki, ale według mnie wybrnąłeś, klimat mi podoba, zamotane jest, owszem, ale większość tw, które przed chwilą czytałam jest lekko zamotane, więc nie odbiegasz od normy.
    Ps. Gdzie ta seria? ;p
  • marok 17.03.2018
    A ja to chyba ślepy jestem, żem tego komentarza nie zauważył. Przyjmij moje przerosimy. Dzięki za wizytę w mych niskich progach :))
  • Ritha 17.03.2018
    Marok a już od razu niskich.
    Zapatrzyłeś się na Cyber? To jakaś plaga niskiej samooceny.
  • marok 17.03.2018
    Ritha nie, to sama prawda :)
  • Ritha 17.03.2018
    marok może za mało ksiunżek czytasz?
    Czytasz cuś? jak nie to zacznij. to ma zbawienny wpływ na mózga.
  • Ritha 17.03.2018
    Idziesz do szkulnej bibliteki, na dział horroła, wybierasz elegancko ksiunżeczkę, przychodzisz do domu, wyłączasz pitolenie, czytasz, inspirujesz się, mielisz mózgiem, walisz drzemke, piszesz, publikujesz, my wołamy chórem "woow, marok, jaka wspaniala seria spod Twego pióra". Kumasz?
    Happy end.
  • marok 17.03.2018
    Ritha, jo, jo kumam. Kaj ta biblioteka szkulna? O, chyba już wiem
  • Ritha 17.03.2018
    Marok idź za zapachem stęchlizny ;)
    Ketchuma se pożycz. Albo cuś w ten deseń.
  • Ritha 17.03.2018
    Reasumując - kibicuję markowej serii widmo ;p
    Odmeldowuję się :)
    Baju
  • Canulas 17.03.2018
    Ritha - haha. Boske
  • marok 17.03.2018
    Canulas, taaa. Tylko bez przesadnego sarkazmu proszę bo się będę bał tą serię wstawić :)
  • Ritha 17.03.2018
    Marok, smyram ię po kocim ogonku, Canu tyż, więc miaucz, a nie rób kociego irokeza na grzbiecie. Zeluzuj :)
  • Ritha 17.03.2018
    Cię*
  • marok 17.03.2018
    Ritha toć slipy mam już na pełnym luzie. Co mam bez nich łazić? :)
  • Szudracz 17.03.2018
    Trafiam u Ciebie na ciężkie orzechy do zgryzienia. Główkuje teraz nad tym zofilem, bo on nie wykazywał takich skłonności, chyba że mi coś uciekło po drodze. Podobał mi się mgła i szczury. Za dużo szczegółów w opisach np. z metalowymi drzwiami. Nie musisz tak wnikliwie zatrzymywać uwagi na drobiazgach. To są moje subiektywne spostrzeżenia.
  • marok 17.03.2018
    No trochę mnie może poniosło. No temat nie podszedł mi za bardzo i to pewnie widać, ale chyba taki szlam z tego nie wyszedł:)
    Dzięki za wizytę :)
  • Szudracz 17.03.2018
    marok Gdyby było tragicznie, już byś o tym ode mnie wiedział. :)
    Nie stoisz w miejscu, a że wychodzi różnie, to ja doskonale znam z autopsji. :)
  • marok 17.03.2018
    Szudracz no to się uspokoiłem. Ta autopsja zrobiła swoje ;)
  • Elorence 19.03.2018
    Skupiłeś się na szczegółach - za bardzo. Spełniłeś wymagania zestawu, ale brakuje mi tutaj lekkości.
    Marok, spróbuj do kolejnych TW podejść bardziej na luzie :) Nawet, jeśli wyjdzie wariactwo, ale dobrze napisane - to chyba warto?
    Tutaj mi czegoś zabrakło. Nie umiem sprecyzować, a nie chcę też biadolić.
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania