Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
TW 2.0 - zbieracze radioaktywnych kasztanów
Licealna wycieczka wydawała się nie mieć końca. Petra, wychowawczyni klasy drugiej A, stała pod ogromnym, rozłożystym dębem i paliła papierosa. Jej blond włosy, jeszcze kilka lat temu potężny wabik na facetów, zblakły i obecnie miała je spięte w kucyk. Dziś... Nie mogły wygrać z mieniącymi się setkami odcieni złota liśćmi. Spod przymrużonych powiek spoglądała na młodych ludzi których pilnowanie było również i jej obowiązkiem. Były wszak we dwie: Petra - wychowawczyni i Zoe, od biologii i fizyki.
Obecnie Zoe i dzieci stały pod rozłożystym kasztanowcem i zbierali, co z niego spadło. Zoe opowiadała o kolcach, skorupkach, pręcikach i o tym, dlaczego kasztany wyglądają tak, a nie inaczej, a Petra odpoczywała od rozwrzeszczanej czeredy.
Wtem jej uwagę przykuł jeden dzieciak, chłopak z pierwszej ławki, zdecydowanie zbyt wyrośnięty nawet na liceum, który zmierzał w kierunku dębu, pod którym stała. Gdy był już na wyciągnięcie ręki, zatrzymał się, i rzekł:
- Proszę pani, gruby Zenek, yyy, wisi... Na boisku. W krzakach. - Odwrócił się do niej plecami. Na plecach miał napis: "Zenek". Zaczął iść w stronę brukowanej alejki. Dał jej znak, by podążyła za nim.
Petra rzuciła papierosa na ziemię i skierowała swe kroki za chłopcem. Tuż za nią, za jej plecami wśród liści zaczynał się mały pożar, ale jeszcze było za wcześnie, by kogokolwiek alarmować. Wkrótce zaś miało być za późno.
Z dębu zaczęły uciekać stworzenia: Wiewiórki, dzięcioły, gile, liszki. Spod ziemi wykopał się lis, z gałęzi zbiegł też kot. Uformowały trójkąt i podążyły za idącą za chłopcem Petrą. Gdy odeszły na bezpieczną odległość, dąb spalił się w kilkanaście chwil, pozostawiając spalony kikut.
Dookoła klęczały na wpół płynne dzieci, wraz z Zoe śmiertelnie poparzone radioaktywnymi kasztanami.
- Plblllb... - mówił nastolatek, unosząc błyszczący kasztan do bulgoczącego oka, w którym czerwień krwi przegrała walkę o dominację z płynącą, zielono-żółtą ropą.
- Ygl kgl - powiedziała Zoe, wbijając sobie wypadające podopiecznym zęby w pięść. - Klkn!
Petra zaś legła w krzakach, usiłując nie myśleć o tym, ile Zenek ma lat, skupiając się jedynie na przyjemności płynącej z "pieska", w którego bawili się od tygodni.
- Proszę pani, lisy się na mnie dziwnie patrzą.
Niech patrzą, pomyślała pomiędzy pchnięciami. Gdy skończyli, Petra wytarła czoło w lisią kitę i wstała. Spojrzała na to, co zostało z chłopca.
- Hyylgb - wydusił, rozpuszczając się żywcem. - Hllygblgo?
Petrze zrobiło się żal chłopca. Fakt, wykorzystała i jego, i Zoe, i resztę dzieciaków...
Ale jak się chce wyłudzić siedmiocyfrowe odszkodowanie, to trzeba się trochę przemęczyć z ewentualnym poczuciem winy i wstrętem.
- I co się patrzysz? - spytała lisa, który spoglądał na nią z wyrzutem. Wszystkie zwierzątka patrzyły na nią smutnymi, zwierzęcymi oczami.
- A, spierdalaj. - Wyciągnęła z kieszeni telefon i wykręciła numer. Jej głos przybrał udawany roztrzęsiony ton. - Ha-mmghm - załkała. - Halo...
Poczucie wstrętu przyszło dopiero wtedy, gdy w toku śledztwa policja poinformowała ją, że Zoe i lekko opóźniony Zenek mieli romans, gdy ona była na chorobowym wiosną. Poczucie winy nie przyszło nigdy. Psychopaci nie znają takich emocji.
(Postać: Zbieracz radioaktywnych kasztanów
Miejsce: Dąb mieszkalny
Zdarzenie: Proszę pani gruby Zenek wisi na boisku
Emocje: Poczucie winy/Wstręt)
Komentarze (38)
Nie powalił mnie na kolana, ale opis zlasowanych ciał momentami mocny.
Nie no, ciekawe, ciekawe. Od strony połączenia z tematem Very git.
Pojebane srogo.
No i sexy były.
Pozdrówka
Pozdrox
Chyba machnę maila do szefa.
Tyś tego Zenka wrzucił nie? Dobre, jakby tego nie wkomponować, można pośmiać.
'Dookoła klęczały na wpół płynne dzieci, wraz z Zoe śmiertelnie poparzone radioaktywnymi kasztanami" :D
Radioaktywne kasztany...
"Gdy skończyli, Petra wytarła czoło w lisią kitę i wstała. Spojrzała na to, co zostało z chłopca" - ja pierniczę, huehue
"Poczucie winy nie przyszło nigdy. Psychopaci nie znają takich emocji" - git
Pod wieloma wzgledami mi podeszło, ale jam dziwny czlek, to się nie sugeruj :)
Porąbane i zabawne.
Pozdro :)
Lubię imię Zoe, więc smuci mnie, że umarła. No cóż, trudno.
Szkoda mi też dzieciaków, nawet tego biednego dębu.
Okropny, co Ty bierzesz?
Pozdro!
Mogę specjalnie dla Ciebie napisać kilka tragicznych tekstów o Zoe ;)
Zapraszam pod tekst o centaurach, spodoba ci się, gwarantuję ;)
Bo tutaj, w sumie rozpuściłeś te dzieciaki... Jezu.
"http://www.opowi.pl/anderson-creek-cos-na-ksztalt-wstepu-a40041/
Przeglądałam sobie teksty, i ten przyciągnął moją uwagę.
"Jej blond włosy, jeszcze kilka lat temu potężny wabik na facetów, zblakły i obecnie miała je spięte w kucyk.
Dziś...Nie mogły wygrać z mieniącymi się setkami odcieni złota liśćmi."
Jeżeli używasz wielokropku i kontynuujesz zdanie, to po nim z małej litery. Tutaj najwyraźniej jest to kontynuacja.
Sugerowałabym delikatnie małą literę.
"Spod przymrużonych powiek spoglądała na młodych ludzi(,) których pilnowanie było również i jej obowiązkiem."
"Były wszak we dwie: Petra - wychowawczyni i Zoe, od biologii i fizyki."
Ten dywiz źle wygląda. Lepiej zastąpić go myślnikiem, ale to akurat szczególik.
"-Proszę pani, gruby Zenek, yyy, wisi... Na boisku. W krzakach. -"
J.w., z tym że tu wiadomo, masz do wyboru pauzę lub półpauzę. Jak sobie pan Uokropny życzy.
"Gdy skończyli, Petra wytarła czoło w lisią kitę i wstała. "
<3
Ogółem, bardzo fajny tekst. Absurdalny, ale dobry. Nie są to moje klimaty, gatunkowo, ale odczuciowo już tak.
Pięć do kolekcji, monsieur.
Dzięki za WWW, Ąsz.
Gatunek: Postapo/Groteska
Gatunek obowiązuje tylko CHĘTNYCH.
Przypominam również, o możliwości łączenia się w pary. Więcej informacji tutaj:
http://www.opowi.pl/forum/tw-40-w1104/
______________________________
Zestaw:
Postać: Właściciel stacji benzynowej
Miejsce: Płytki okop
Zdarzenie: Niewykorzystana szansa
Pozdrawiamy!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania