Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

[Hejterska pętla czasu] — Bóg, który zabłądził

Wielka Łuna

Miejsce o charakterze argentyńskim

Bóg, który zabłądził

 

Hejterska pętla czasu — Bóg, który zabłądził

 

Data: 1986 rok

 

Zbudziło ją silne drżenie ziemi. Strażniczka podbiegła do wylotu jaskini i, wychyliwszy się nieznacznie, z niepokojem obserwowała okolicę. Ze szczytu wznosił się snop dymu a po stoku staczały głazy, kamienie oraz drobniejszy gruz. Wulkan ponownie ożył, leniwym ruchem wypychając lepką lawę kanałem lawowym ku gardzieli, i dalej do komina. Magma, ożywiona energią płynącą z wnętrza Ziemi, wolno rozlewała się po stromym stoku, by po krótkiej wędrówce, ulec szybkiemu zestaleniu. Również i tym razem ominęła, znajdujący się dużo poniżej wierzchołka góry, otwór wejściowy jaskini.

Kiedy umieszczono ją tu przed wiekami, przykazując strzec wejścia do tunelu, wiedziała, iż czeka ją ciężkie i niebezpieczne zadanie. Energia buzująca w komorze magmowej, wystarczyła do uruchomienia Przejścia, jednak sama aktywność wulkaniczna mogła je zniszczyć i pogrzebać na wieki. Otwór jaskini, okolony ostrymi krawędziami stratowulkanicznego podłoża, był zupełnie niewidoczny dla niewprawnego oka. Szczególnie teraz, gdy podłużne cienie zachodzącej gwiazdy rozpełzały się po stromym stoku, niknął na tle szarości zastygłej lawy. Powoli i w skupieniu omiatała wzrokiem zbocze, odgarniając co jakiś czas niesforne kosmki ciemnych włosów, rozwiewanych przez lekki, wieczorny wiatr. Najgorsze minęło. Wulkan ponownie zasypiał a ziemia przestała drżeć. Przejście było bezpieczne. Dla Wielkiej Łuny również nadchodziła pora spoczynku.

 

***

 

Data: Lipiec 1994 roku

 

Vega parł niestrudzenie w górę, a to znów skręcał w bok, co jakiś czas tylko pozwalając sobie na marnotrawienie cennego tlenu, gdy to wyrzucał w powietrze soczyste „kurwa mać!” oraz „ja pierdole!” Pozostali członkowie wyprawy byli bardziej oszczędni w słowach. Nie, żeby nie mieli nic do powiedzenia, ale raczej dlatego, że hasła wykrzykiwane przez kolegę w zupełności oddawały ich własne przemyślenia co do sytuacji, w jakiej się znaleźli.

Kiedy po raz pierwszy pokazał im, jako dowód swej podróży w czasie, oczipowaną plakietkę z okołomarsjańskiej stacji orbitalnej, parsknęli takim śmiechem, że tęczowy „kogut” na czubku głowy Vegi zjeżył się jak nigdy wcześniej. Ten jednak nie dał za wygraną i ślęcząc godzinami w bibliotekach, poszukiwał i analizował wszelkie informacje mogące wnieść cokolwiek na temat swych niedawnych przeżyć, od Dänikena* po najbardziej zawiłe równania z fizyki strun, tuneli czasoprzestrzennych i Bóg jeden wie, czego jeszcze. Nie wpłynęło to bynajmniej na sposób postrzegania jego osoby, gdyż od dawna uchodził w swym otoczeniu za upartego jak muł, dziwaka.

Kto i kiedy naszkicował tę Mapę, trudno powiedzieć. Dość, że gdy podekscytowany Vega rozłożył jej kopię przed kumplami, ci sześć miesięcy później, wraz ze stosownym ekwipunkiem i z wywieszonymi z podekscytowania jęzorami, stawili się w Porcie Lotniczym Warszawa–Okęcie w szyku zwartym, gotowi do wyprawy. Sam przelot samolotem międzynarodowych linii lotniczych do stolicy Argentyny, a później lokalnym transportem do miejscowości Tupungato** nie był zbyt ekscytujący, choć obfitował w bogate wrażenia widokowe. Wytrzęsieni wielogodzinną jazdą, z obolałymi tyłkami i treścią żołądkową w przełyku, z doliny u podnóża wulkanu, dalej w górę, powlekli się pieszo. Trzyosobowa ekipa nieźle poradziła sobie z pokonaniem początkowych, niezbyt stromych podejść. Po jakichś dwóch godzinach, czegoś, co od biedy można by nazwać marszem, szczęśliwi i jednocześnie padający na pysk, rozbili pierwszy obóz, wśród potoków zastygłej lawy i okruchów bomb wulkanicznych. Postawienie namiotu nie sprawiło wiele kłopotu, ale wieczorem zerwał się tak silny wiatr, że trudno było im zasnąć. Siedząc posępnie wokół migotliwej lampki, opatuleni po uszy śpiworami, popijali yerba mate i do późnej nocy, snuli smętne dysputy.

— Trza zleść ze szlaku i iść na przełaj. Jaskinia będzie tam na lewo.

— Pierona! Jakie lewo? Na zachodniej stronie się mówi.

— Nie mądrzyj się! Byłeś na Etnie, to myślisz, żeś wszystkie rozumy pozjadoł!

— A jak ta ichniejsza mapa źle godo? A jak zabłądzimy?

— Nie zrzędź. Tera się zastanawiosz? Jak żeś tu już przyloz?

— Tupungato, w języku plemienia Huarpe znaczy „miejsce, z którego ogląda się gwiazdy”. Znalazłem to nie tylko na mapie. W niektórych przewodnikach też tak piszą. W tej jaskini będzie przejście do innego wymiaru. Zobaczycie — monotonny i jednocześnie przepełniony głęboką wiarą głos Vegi nieco przystopował rozgadanych towarzyszy. Niesiony drganiami powietrza z trudem przedzierał się przez szum silnych porywów wiatru, które od dłuższego już czasu niepokojąco szalały na zewnątrz.

 

***

 

Wybudzona niewielkim drżeniem ziemi, przysiadła czujnie na brzegu jaskini. Wsłuchana w ciche pomruki śpiącego wulkanu, dostrzegła trzech wlekących się turystów, którzy niezdarnie kluczyli wśród głazów. Wyglądali, jakby czegoś szukali. Nie szli w górę, ale posuwali się zboczem, wykonując ostre zakosy. Drżenie gruntu ustało, jednak miast ponownie zapaść w czujny sen, Wielka Łuna postanowiła obserwować ich zmagania. Czwartej nocy, zaciekawiona, podeszła pod ich namiot. Strzępy rozmów, niesione przez szumiący wiatr, zaniepokoiły ją.

— Vega, dziwny człowiek… — wymruczała w końcu pod nosem, po czym, z lekkością pomykając wśród porozrzucanych wszędzie wulkanicznych skał, wróciła do jaskini.

 

***

 

Mijał drugi tydzień, odkąd przybyli do Argentyny i szósty dzień błąkania się po zboczach Tupungato. Pobyt na wysokości w okolicach trzech i więcej tysięcy metrów, dawał im się we znaki. Silne porywy wiatru, niska temperatura, deficyt tlenowy wywołujący ból głowy, to tylko nieliczne z niedogodności, które im doskwierały. Kiedy w siódmym dniu, w zasięgu ich wzroku zaczęły krążyć padlinożerne kondory, miny podróżników nieco zrzedły. Kiełkujące z wolna uczucie konsternacji, zostało jednak szybko zdławione, ustępując miejsca determinacji i woli walki. To wtedy, mniej więcej, nastąpił przełom w ich poszukiwaniach. Vega, wpatrzony w szybujące ptaki, dostrzegł wejście do jaskini. Mógłby przysiąc, że przechodzili obok tego miejsca wcześniej, przynajmniej dziesięć razy.

— Grunt, żeś teroz na gały przejrzoł. — Poklepany po ramieniu przez towarzysza, nie zawracał sobie więcej tym faktem głowy. Niespieszne, zamontowawszy czołówki na głowach, weszli do środka. Po pokonaniu kilkunastu metrów, nagły rozbłysk powalił ich na kolana. Ostatnią świadomą myślą Vegi było: „I znów bede musioł glancować koguta”.

 

***

 

Data: Luty 1994

 

— Słuchajta! Znalazłem pewną Mapę! — Vega, w oćwiekowanej skórzanej kurce oraz kozackich glanach, wbiegł do piwnicy, miejsca ich cowieczornych spotkań.

— Tu jest narysowane, że na tym wulkanie, Tupungato, jest jaskinia, w a niej Przejście do innego czasu! Musimy polecieć do Argentyny i ją odszukać!...

 

***

 

Data: koniec czerwca 1994

 

Vega przygotowywał się do tego wyjazdu wiele długich tygodni. Miał wszystko tak dokładnie opracowane i myślał o tym z taką intensywnością, iż często śnił, jak to będzie chodził po zboczu wulkanu, o kondorach, jak napotka wejście do jaskini. Śnił też o kobiecie, z długimi czarnym włosami. Dziwne to były sny, jednak Vega zrzucał to wszystko na karb nerwów związanych z wyjazdem. Pakował w skupieniu rozmaite niezbędne gadżety, starając się nie pominąć żadnego detalu, w tym plakietki z okołomarsjańskiej stacji. „Tak na wszelki wypadek, gdyby jakimś cudem ponownie rzuciło mnie w czasie” — rozmyślał, przekopując jednocześnie szafę w poszukiwaniu turystycznej, górskiej kurtki. Wytrzepując jej zawartość – tysiące papierków, zużytych gum do żucia i innego badziewia – jego uwagę przykuł pęk zszytych, zmiętych kartek…

Bilet Lotniczy: Warszawa — Buenos Aires / przez… data: 26.07.1994… Nikłe wspomnienie, niczym deja vu przebiegło mu przez głowę lotem błyskawicy.

— Nosz kurwa, znowu mnie wykiwała!

 

***

 

Data: Lipiec 1994 roku

 

— Wiem, że tam jesteś! Nie chowaj się, ty Wielka Łuno, ty! — Vega darł się tak, że o mało nie stracił głosu. Nie był w tym zresztą odosobniony. Towarzyszący mu dwaj współuczestnicy niedoli darli się równie głośno. Błądzili po zboczu Tupungato już od kilku dni, święcie wierząc, iż tym razem nie dadzą się ponownie wykiwać żadnej cwaniarze od tuneli czasoprzestrzennych.

 

 

* Erich von Däniken – (ur. 14 kwietnia 1935r) szwajcarski pisarz i publicysta, propagator tzw. paleoastronautyki. Autor ponad 30 pozycji książkowych i wielu innych publikacji.

** Tupungato — miejscowość u podnóża stratowulkanu, o tej samej nazwie. Wulkan w Andach, na granicy argentyńsko–chilijskiej. Wysokość 5264 m n.p.m. Powstał w plejstocenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (47)

  • Canulas 05.02.2018
    Tadam.
    "Kiedy umieszczono ją tu przed wiekami, przykazując strzec wejścia do tunelu, wiedziała, iż czeka ja ciężkie i niebezpieczne zadanie" - ją

    "Vega parł nieprzerwanie w górę, a to znów skręcał w bok, co jakiś czas tylko pozwalając sobie na marnotrawienie cennego tlenu, gdy to wyrzucał z siebie soczyste „kurwa mać!” oraz „ja pierdole!”" - zastanowiłbym się nad przebudową, bo "siebie" i "sobie" tak kapkę, jakby, ten...

    "Pozostali członkowie wyprawy byli bardziej oszczędni w słowach. Nie, żeby nie mieli nic do powiedzenia, ale raczej dlatego, że hasła wykrzykiwane przez kolegę w zupełności oddawały ich własne przemyślenia co do sytuacji, w jakiej się znaleźli." - zajebiste podsumowanie.

    "Po jakichś dwóch godzinach, czegoś, co od biedy można by nazwać, marszem," - wiesz, ja do przecinków się nie przypierdzielam, bo się słabo znam, ale czy nie za dużo? Ten przed "marszem" np?

    Lubię takie spiralnie utkane teksty. Ogólnie pojęcie czasu jest opór intrygujące. Zawsze uwielbiałem oglądać coś związanego z podróżami w czasie i paradoksami.

    Humor jest. Parodii mniej. ALe skoro to seria, głupotą by było zmieniać jej wydźwięk w myśl jednego, do tego opcjonalnego człona głosu.

    Bardzo spoko tekst. Czekam na dalsze części.

    Aha, extra wybrnęłaś z WIelkiej Uny.
    Obacz jak se (chyba fantomas) poradził w pierwszej edycji.
    Też spoko.
    Pozdrox
  • Agnieszka Gu 05.02.2018
    A podziękował za obszerny i treściwy komentarz :) Lecę korygować.
    Pozdr
  • Dekaos Dondi 05.02.2018
    Mnie się podobało. Dwa razy czytałem. Masz swój styl, ale nie zawsze tak samo. Wiesz o co chodzi. →→→→ 5
    Obadaj→→→''oczipowaną plakietkę''.....''Trza zleźć ze szlaku'' ......''a w niej Przejście do innego''......''Gdy wytrzepywał jej zawartość......jego uwagę przykuł'' lub ''Wytrzepując jej zawartość.....zauważył pęk zszytych''
  • Agnieszka Gu 06.02.2018
    Dzięki żeś zajrzał i za uwagi :) Obadam w wolnej chwili. Pozdrawiam :))
  • Bożena Joanna 06.02.2018
    Widzę, że często piszesz o energii. Fajny tekst o nieoczekiwanych zwrotach akcji. Drobiazg:"naszkicował tą Mapę" - chyba tę
    Pozdrowienia!
  • Agnieszka Gu 06.02.2018
    Energia buduje i trzyma świat w ryzach, więc jej nie lubić ;)) Pozdrawiam i dzięki że znalazłaś chwilę na rzucenie okiem :)
  • Pasja 06.02.2018
    Czytając ciebie AGu zastanawiam się czy to pisze kobieta. Ale ponoć kobieta jest silniejsza i tu widać moc i energię jaką przewalasz na czytelnika. Twoja miłość do natury, czasoprzestrzeni, gwary i wchodzenia tam, gdzie człowiek nie bywa jest kosmosie.
    Nie wiem jak inni, ale ją kiedy czytam dostaję zastrzyk energii.
    Ukłony dla Autorki
  • Agnieszka Gu 06.02.2018
    Z wyglądu "baba" jestem jak byk ;) A z "siły" - trudno orzec :) W jednej sprawie prę taranem a w innej ... wymiękam i ryczę ;) Takie życie :) Pozdrawiam i dzięki za budujący komentarz :)
  • Ritha 07.02.2018
    "Kiedy w siódmym dniu, w zasięgu ich wzroku zaczęły krążyć padlinożerne kondory, miny podróżników nieco zrzedły" - git :)

    "przejżoł" - wiem, że gwara, ale zastanawiam się czy nie "przejrzoł" (od "przejrzał'przejrzeć" ale nie wiem)

    Podoba mi się Twój styl. Piszesz z głową. Czuć przemyślenie. Zawirowania w czasie - odnaleziony pomięty bilet na końcu - miodzio. Wykorzystanie motywów - miodzio. Ok, nie pastisz, ale i tak miodzio. Pięć gwiazd i cóż... czekam na dalsze podróże Vegi :) Pozdro :)
  • Agnieszka Gu 07.02.2018
    Witam Panią :) Dzięki żeś zajrzała i wynotowała to i owo :)
    Przejżoł - też mnie trochę razi.... w sumie, to nie wiem, jak to się piszę, wiec skoro razi już nas dwie - to zmienię ;)
    Pozdrawiam :))
  • Szudracz 07.02.2018
    Pomysł z kontynuacją jaki najbardziej na plus. :)
    Vega wpisuje się w ten motywy idealnie. :)
  • Agnieszka Gu 07.02.2018
    Witam wieczorową porą :) Dziękuję ogromnie za wyrażoną opinię ;) Pozdrowionka :)
  • Krzypaw77 08.02.2018
    Czyta się dobrze, a chwilami z zapartym tchem.
    Widać, że trochę "researchu" chyba było? ;)
    Komora magmowa, kłopoty z tlenem powyżej trzech tysięcy metrów npm, okołomarsjańska stacja orbitalna, Tupungato.
    Dałem pięć za wisienkę na torcie :) Za Dänikena :) Od trzydziestu lat wierzę w jego teorie, bo chłop ma mocne argumenty :)
  • Agnieszka Gu 08.02.2018
    Witam,
    Dzięki za komentarz :) Dänikena przeczytałam chyba wszystkie pozycje, podobnie jak teraz Zalewskiego zresztą, włącznie z jego doktoratem. Ten ostatni autor - bardziej od strony naukowej leci z wnioskami, Däniken bardziej intuicyjnie się w tym grzebał. Tak w moim odczuciu bynajmniej to wygląda. Pozdrawiam :)
  • Krzypaw77 08.02.2018
    Agnieszka Gu
    No dobra, przekonałaś mnie do Zalewskiego. Przejrzę w wolnej chwili jego dorobek :)
  • Elorence 14.02.2018
    To moja pierwsza wizyta u Ciebie, ale widzę, że dużo mnie ominęło, bo naprawdę świetnie piszesz. Odczuwam zazdrość, bo chciałabym mieć taki talent do pisania przygodówek...
    Świetny tekst! :)
    Pozdrawiam :)
  • Canulas 14.02.2018
    Brawo, Elo, lecisz z TW :)
  • Kim 14.02.2018
    Elo, mi też obiecałaś komentarze i co? :(
  • Canulas 14.02.2018
    Elo przejdzie wszystkie TW, spokojnie. Słowo droższe od piniędzy.
    Sorry za spam A.Gu.
  • Elorence 14.02.2018
    Kim, będą komentarze :D Mam tyyyleee do nadrobienia!
    Wybacz, Agnieszko :)
  • Kim 14.02.2018
    Wyyybacz :)
  • Agnieszka Gu 15.02.2018
    Dzień dobry, bardzo mi miło, żeś się pochyliła na tym tekstem. Pozdrawiam :))
  • Nachszon 20.02.2018
    Bardzo mi się podoba, poczułem się jak w górach, w których gdzieś pod spodem czai się niewidzialna magia. Tekst jest po prostu ładny; nie znajduję lepszego określenia dla wrażenia, jakie wywarła na mnie opowieść.
    Ponieważ jestem początkujący i zielony i nie mam takiej wiedzy ani umiejętności jak pozostali tutaj obecni, bardzo proszę wybacz kilka poniższych uwag, być może w części, a być może w całości niesłusznych. Zawsze możesz je zignorować. Nie poświęciłbym czasu na kilkukrotne, uważne przeczytanie, gdyby tekst mnie nie zauroczył.
    Jeżeli choć jedna uwaga stanie się przyczyną jeszcze lepszej jakości i tak bardzo dobrej rzeczy, będę szczęśliwy.

    Uwagi:
    1) „Strażniczka podbiegła do wylotu jaskini i wychyliwszy się nieznacznie, z niepokojem obserwowała okolicę.”

    Powinno być jako wtrącenie (nie należy bać się przecinków po i):
    Strażniczka podbiegła do wylotu jaskini i, wychyliwszy się nieznacznie, z niepokojem obserwowała okolicę.

    2) „Wulkan ponownie ożył, powoli wypychając ze swych czeluści gęstą i wolno rozlewającą się lawę. Kiedy umieszczono ją tu przed wiekami, przykazując strzec wejścia do tunelu, wiedziała, iż czeka ją ciężkie i niebezpieczne zadanie.”

    Z logiki zdań wynika, że umieszczono tutaj lawę, aby strzegła wejścia.

    3) „…jednak sama aktywność wulkaniczna, mogła je zniszczyć i pogrzebać na wieki.”

    Zbędny przecinek:
    …jednak sama aktywność wulkaniczna mogła je zniszczyć i pogrzebać na wieki.

    4) „Vega parł nieprzerwanie w górę, a to znów skręcał w bok”

    Logika – jeżeli parł nieprzerwanie w górę, to nie skręcał na boki, bo skręt w bok jest przerwą w podróży do góry (podróż wertykalna i horyzontalna)

    5) „z wywieszonymi z podekscytowania jęzorami”

    Dziwnie (niekonwencjonalnie, ale chyba bezsasadnie) użyty związek frazeologiczny. Wywieszony jęzor dotyczy raczej uczucia zmęczenia nie ekscytacji.

    6) „Sam przelot do stolicy Argentyny, a później lokalnym transportem, do miejscowości Tupungato**…”

    Logika – część zdania „…a później lokalnym transportem” wymaga wcześniejszej informacji jakiego rodzaju był poprzedni środek transportu, np.:
    „Podróż do stolicy Argentyny, najpierw samolotem międzynarodowych linii lotniczych, a później lokalnym transportem…”

    7) „Sam przelot do stolicy Argentyny, a później lokalnym transportem, do miejscowości Tupungato**, obfitował w bogate wrażenia widokowe, choć sam w sobie, nie był zbyt ekscytujący”

    jakie inne ekscytacje mogą pojawić się w czasie lotu poza "wrażeniami widokowymi?"

    8) „Trzyosobowa ekipa nieźle poradziła sobie z pokonaniem początkowych, niezbyt stromych podejść. Po jakichś dwóch godzinach, czegoś, co od biedy można by nazwać marszem, szczęśliwi i jednocześnie padający na pysk”

    Logika: skoro poradzili sobie nieźle i podejścia nie były strome, to dlaczego marsz był od biedy i dlaczego padali na pysk?
    Trzy tysiące metrów to nie jest zabójcza wysokość (mówię, bo wiem).

    9) „…monotonny i jednocześnie, przepełniony głęboką wiarą głos Vegi, z trudem przedzierał się przez szum szalejących na zewnątrz, silnych porywów wiatru.”

    Interpunkcja:
    monotonny i jednocześnie przepełniony głęboką wiarą głos Vegi….

    10) „...miny podróżników nieco zrzedły. Nie na tyle jednak, aby się tak zaraz poddać”
    Samo „zrzędnięcie” miny nie powoduje aktu poddania się, mimika nie wyznacza takiej granicy.

    11) „Mógłby przysiąc, że przechodzili obok tego miejsca wcześniej, z dziesięć razy”
    Estetyka literacka: „z dziesięć”, może lepiej byłoby „przynajmniej dziesięć razy”

    12) „Nieśpieszne, zamontowawszy czołówki na głowach, weszli do środka.”

    (Niespiesznie)


    13) „Vega przygotowywał się do tego wyjazdu od wielu długich tygodni”
    Można zastosować zasadę Brzytwy Ockhama i pozbyć się „od”:
    Vega przygotowywał się do tego wyjazdu wiele długich tygodni


    Tekst jest bardzo ładny i jest o energii, a nie z energią. I już tłumaczę, dlaczego to nie jest zarzut. To tak, jakby się chodziło po dziwnym terenie: tu coś syknie, tam coś zawyje, gdzie indziej pojawi się dym, w innym miejscu błyśnie. I wiadomo, że wcześniej czy później coś eksploduje. Pięknym wierszem, cudną opowieścią, a może jakimś działaniem w zwykłym życiu. Brawo. 5.
  • Canulas 20.02.2018
    Że się tak wpierdzielę.
    Brakuje tu takich, Nachszon. Dobrze, że tu trafiłeś.
  • Nachszon 20.02.2018
    Canulas Nie mów tak proszę, nikogo nie brakuje, każdy niesie wartość. Miałem trochę więcej czasu niż inni i tylko tyle.
  • Canulas 20.02.2018
    Nachszon, taaaa. Zostańmy przy swoich zdaniach.
  • Agnieszka Gu 20.02.2018
    Dobry wieczór,
    Dziękuję za odwiedziny i stertę bardzo pomocnych uwag. Takich merytorycznych spostrzeżeń bardzo mi potrzeba :) Odwaliłeś kawał dobrej i ciężkiej roboty, "rozkminiając" ten tekst niemalże na części pierwsze. Zaraz poprawiam co trzeba. Dzięki ogromniaste i pozdrawiam :)
  • Agnieszka Gu 20.02.2018
    Nachszon,

    Więc tak:
    Ad 5) „z wywieszonymi z podekscytowania jęzorami” - jęzory zostają, ponieważ Vega i kumple to "proste chłopaki", reagujący w sposób "ludzki", żeby nie napisać "deko prostacki". Zgadzam się, iż to może przywoływać na myśl "zmęczenie", ale w tym wypadku zwizualizowałam to sobie, i... ja ich tak właśnie widzę :) Napalonych na wyjazd, z tymi jęzorami ;)

    Ad 7) jakie inne ekscytacje mogą pojawić się w czasie lotu poza "wrażeniami widokowymi?"
    Ano przychodzi mi kilka w porywach do kilkunastu, a jak się nieco wysilę to nawet i więcej możliwych przyczyn "ekscytacji", poza "wrażeniami widokowymi"
    Np. turbulencje, nieznośny/hałaśliwy pasażer plus inne wariacje na ten temat, super laska w seksownej mini i mega dekoltem siedząca obok Vegi ;)) ...

    Ad 8) "Trzy tysiące metrów to nie jest zabójcza wysokość (mówię, bo wiem)." - to jest zabójcza wysokość (wiem co mówię ;). Łaziłam po "niziutkich i płaskich" Beskidach wypluwając płuca ;))
    Poza tym nie zapominajmy, że Vega i kumple, to w gruncie rzeczy "miastowe chłopaki" tzn. ruch - jedynie na koncertach i to nie za dużo. Wyjątek może stanowić Vega - bo to strażak, a ci raczej mają niezłą kondycję.

    Co do reszty - nie mam uwag i nie polemizuję, bo uważam je za zasadne. Naniosłam je już zresztą w tekście. Pozdrowionka i jeszcze raz dzięki :)
  • Nachszon 21.02.2018
    Agnieszka Gu I bardzo dobrze. Agnieszko, to Twój tekst i nawet bez jakichkolwiek poprawek jest bardzo dobry. Co do wysokości to rzeczywiście indywidualna sprawa. Robiłem nieraz przewyższenie od 0 npm do właśnie ok 3000 (2918) npm w ciągu jednego dnia. W kraju, gdzie temperatura jest bardzo wysoka i obniża się szybko wraz z wysokością. Ciśnienie mnie nie ruszało. W tym punkcie uwag rzeczywiście byłem egoistą. Swoją drogą proste chłopaki, a siedzą (jeden z nich) w bibliotece i wyszukują różne informacje na tematy wcale nie proste. Już samo znalezienie w katalogach pozycji i wypełnienie rewersu może zmęczyć niejednego.:)
  • Agnieszka Gu 21.02.2018
    Nachszon Wiesz, ja się na tym nie znam, więc posiłkowałam się opisami podróżników wędrujących w tamtej okolicy. Znalazłam kilka blogów o tej tematyce, dotyczących wycieczek na ten wulkan oraz okoliczne góry. Kondycja, objawy związane z przebywaniem na tej wysokości bywały różne u różnych osób. Generalnie im ktoś mnie po górach lata tym gorzej. Ale tak jest z większością rzeczy w życiu ;))

    Vega - Wyczułeś "kolesia" ;) To istotnie, taka trochę "cicha woda"... ;))
    Pozdrawiam
  • Aisak 24.02.2018
    dzień dobry,

    bo mam takie pytanie.

    co z końcem świata?
    czy nasze dobre stare rakotwórcze Słońce zastąpi coś nowego (podobno tak)
    kiedy zamieszkamy na Księżycu?
    czy będzie można kupić rakietę na OLXsie?
    czy istnieje UFO?
    jeśli tak, to w jaki sposób porozumiewają się z nami?
    jeśli nie, to dlaczego słyszę głosy w mojej głowie?
    czy czarna dziura kiedyś wypluje, to co pożarła?
    co z równoległą rzeczywistością?
    czy poznamy kiedyś nasze inne osobliwe osobowości?
    co z czarną materią? czy jak czarna dziura wessie czarną materię, to przestanie istnieć?
    ile jest czarnych dziur?
    ile jest światów?
    czy my w ogóle ustniejemy?

    ...
    uprzejmie proszę o odpowiedzi na ww pytania. Dziękuję :)

    ps. Jesteś z branży, więc pytam. Może to niewłaściwe miejsce, ale co miałam pocztą wysłać?
    Przecież wiemy, że na poczcie kradną.

    :)
  • Nuncjusz 24.02.2018
    znowu spamujesz?
  • Kim 24.02.2018
    To ja pomogę. Odpowiedź by Nun:
    1. Gówno
    2. Nie
    3. Jutro w grudniu popołudniu
    4. Nie
    5. Tak i nie, ja UFO widziałem
    6. W żaden, mają nas w dupie
    7. Bo masz schizofrenię
    8. Wypluwa non stop pod postacią Białej Dziury
    9. a co ma być? Po prostu sobie jest, tak jak nasza
    10. Nie
    11. O Czarnej Materii na razie gówno wiemy
    12. W chuj i ciut ciut, więcej niż Galaktyk, których jest w chuj i ciut ciut
    13. Jak wyżej
    14. Na dwoje babka wróżyła
  • Nuncjusz 24.02.2018
    Lubię to :)
  • Agnieszka Gu 24.02.2018
    Aisak Witam,
    Nie wiem, co to musiałaby być za "branża", w której można by uzyskać odpowiedzi na powyższe pytania.
    A poważnie, na kilka z nich sama chciałbym znać odpowiedzi.
    Pozdrawiam
    PS. Nie trza pocztą wysyłać - prościej na forum wrzucić, niekoniecznie tu, pod tekstem. Tam może znajdzie się więcej "znawców"... ;)
  • Aisak 24.02.2018
    dwa debile.
    pozdychajcie.
  • Tanaris 26.02.2018
    Ależ inteligentnie użyłaś Wielkiej Łuny, i to w taki sposób. Podoba mi się twój styl pisania, 5!
  • Agnieszka Gu 26.02.2018
    Widzę, że tutaj też podleciałaś. Super :) Bardzom kontenta :) Pozdrowionka :)
  • Kim 27.02.2018
    Dobra zabieram się do tego *zaciera łapki*. Jakoś od dupy strony czytam te twoje tekst, ale trudno :)
  • Kim 27.02.2018
    Kurde jestem na tel i nie mogę rzucić produktywnym komciem, wybacz. Ale jest baaardzo git. Twój styl mi pasi Agu. Ładnie się czyta jest ciekawe i wciąga. Wymaga od czytelnika uwagi przez sprytne skoki czasowe. Trzeba wysilic mózgownice nieco. Bardzo git! Pozdrowionka :)
  • Agnieszka Gu 01.03.2018
    Dzięki Kim za opinię i komentarz. Pozdrowionka :)
  • Kim 01.03.2018
    Agnieszka Gu powinnaś napisać jakąś grubszą historię. Fajna postać ten Vega. Aż szkoda nie wykorzystać. ;)
  • Agnieszka Gu 01.03.2018
    Kim Osobiście bardziej mi leży Baśka, ale obaczymy, myślę o połączeniu tych wątków, bo to podobne szaleńcze postacie i klimaty. Pomyślę. Na razie zdam się na losowanie TW i jeśli się uda, pociągnę dalej miks Vegi i postaci z Baśki ;)) Dzięki
  • Kim 01.03.2018
    Agnieszka Gu muszę tę Baśkę obadać kiedyś. :) Pozdro
  • Agnieszka Gu 01.03.2018
    Kim Spokojnie, nic na siłę. Będę zaszczycona ;)) Pozdro
  • Adam T 03.05.2018
    Przebogato. Przeskoki w czasie, wyprawa do Argentyny, starżniczka tunelu, znowu piguła. Mimo że część spokojniejsza, to jednak, że tak powiem, "ostro cięta". Bardzo dynamicznie to wszystko wygląda, jak dobrze zmontowany film. Motto na dziś:
    "„I znów bede musioł glancować koguta”. ;))) Miodzio.
    Pozdrawiak ;))
  • Agnieszka Gu 03.05.2018
    Zaszczyconam przemożebnie Twoimi hurtowymi odwiedzinami :)
    Dzięki i pozdrawiam ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania