TW 4.0 # 3 Prawdziwa sztuka

Postać: Nietypowy asystent

Miejsce: Pod deskami teatru

Zdarzenie: Zamiana ciał

Gatunek: Kryminał (prawda taka, że tylko sobie z kryminałem popatrzeliśmy na siebie z pewnej odległości:)

 

Karola mówiła, że Adam ma obsesję na punkcie swojej pracy. Tak właśnie określała jego miłość do teatru – obsesja. Przyznaję, że zawsze jej trochę zazdrościłam takiego faceta pełnego pasji i czasem, gdy na niego narzekała, miałam ochotę ją trzepnąć, uświadomić w dosadny sposób, jaką jest szczęściarą. Przecież on założył swój własny teatr! Kto teraz robi takie rzeczy!? Wybudował scenę własnymi rękami! Ale co pan może wiedzieć o takiej twórczej pracy.

Wiem, że pokłócili się kilka tygodni przed premierą pierwszego spektaklu, bo Adam zatrudnił nową asystentkę. Nie, nie to, że Karola była zazdrosna. Asystentka ani ładna, ani młoda taka se kobitka. Ale Karola ją znała, bo były sąsiadkami. Ponoć pani Bogusia, czy jak jej tam, była strasznie wścibska. Karola jej nie cierpiała, mówiła, że to taki typ baby, co wie wszystko najlepiej i nawet radzi, jaką krwią krwawić i pod jakim kątem się skaleczyć, żeby plasterek pasował. Rozumie pan, co mam na myśli?

Ach i zapomniałabym o najważniejszym, nie dość, że miała być tą niby asystentką, to jeszcze obsadził ją w jednej z ról. Wyobraża pan sobie? Karola była wściekła, a on wcale nie miał zamiaru się tłumaczyć. Tym razem nawet ja nie potrafiłam stanąć w jego obronie, bo to strasznie dziwne, zatrudnić kogoś bez doświadczenia i predyspozycji. Niby mówił, że to sztuka realistyczna, że szuka prawdziwych ludzi – z krwi i kości, ale sama nie wiem… Czemu nie wziął jakiejś swojej sąsiadki?

***

Z Bogusią od lat nic mnie nie łączyło. Rozwiedliśmy się jakieś dwadzieścia lat temu i od tego czasu nasze relacje były raczej sporadyczne. Wie pan, dzieci nie mieliśmy, to i powodu do spotkań brakowało. Czasem pogadaliśmy przez telefon z sentymentu, czy wyskoczyliśmy do kawiarni, bo wie pan, to moja pierwsza miłość była i jakoś się tam o nią jeszcze troszczyłem. Ale nie powiem, czasem żałowałem wspólnego wyjścia na kawę, bo odkąd się rozstaliśmy, to stała się straszną plotkarą. Wie pan, jedna z tych, co stoi z drugą podobną pod blokiem i plecie trzy po trzy, a w siatce mrożonki odżywają. Ciągle musiałem wysłuchiwać o jakiejś Kwiatkowskiej, Żółkiewskiej, czy młodej Kaftańczykowej. O tej ostatniej to w sumie lubiłem się czegoś dowiedzieć, bo dziewczyna pracowała u mnie. Lubiłem ją, fajna młoda kobitka, nie powiem.

A co do Bogusi, to tak… prawda, ostatnio była trochę inna. Szczęśliwsza. Chwaliła się, ze zagra w sztuce jakiegoś Adama, że on taki cudowny człowiek, że daje jej szansę, bo przecież całe życie marzyła o graniu na deskach prawdziwego teatru. Chyba słabo ją znałem, bo nigdy nie słyszałem o tym marzeniu, no ale… w końcu każdy ponoć trzyma jakiegoś trupa w szafie. Co nie?

A na premierę mnie zapraszała, ale się rozchorowałem. Teraz wiem, że miałem cholerne szczęście – tyle samo warte, co podpis na papierach rozwodowych.

***

Oj Karolinka, to miała w życiu przepierdolone, powiem panu. W dzieciństwie średnio jakoś to wszystko było. Ojciec za kołnierz nie wylewał, a matka, to ponoć taka lafirynda i menelka, że jak już wreszcie wstała z kanapy, to stada much podrywały się do lotu. Tak przynajmniej słyszałam od żony szefa, bo one po sąsiedzku mieszkały. Ale ja tam plotek nigdy nie słuchałam. Żal mi jej było… tej Karolinki, bo faceta jakiegoś popieprzonego artystę se znalazła, co ponoć miał tak przerośnięte ego, że lepiej kijem przez szmatę nie tykać, a w robocie szef oblech ciągle jej łapy pod kieckę ładował. W końcu zaczęła ubierać się na sportowo, ale nic to nie pomogło. Ubzdurał sobie, że się zakochał. Ponoć nawet eks odwiedzał w nadziei, że spotka tam Karolinkę, albo, że czegoś się o niej dowie, zboczuch pierdolnięty jeden. Proszę wybaczyć mój język, ale nie cierpię takich typów. W ogóle, kurwa, facetów nie trawię. Wy nic nie kumacie. Nie to, co Karolinka… ale ona niestety mimo wszystko tylko za Adamem latała. Głupia i ślepa.

***

Tak przyjaźniłem się z Adamem wiele, wiele lat. W zasadzie od dziecka. Czy wiem o nim wszystko? Na pewno nie, ale sporo. Wiem, że szalał za Karoliną, ona bywała okropna dla niego, on bywał bardzo zazdrosny, ale stanowili bardzo fajną parę. Taką nie do zdarcia bym rzekł.

Ostatni raz widziałem Karolinę tydzień przed tym nieszczęśliwym dniem. Spotkaliśmy się przypadkiem na zakupach w centrum handlowym. Mówiła, że już czeka na premierę, bo też bierze udział w przedstawieniu. Byłem zaskoczony, że Adam stracił dystans. Tym bardziej poczułem się zszokowany, gdy dowiedziałem się, że będzie grała rolę młodej kochanki. Wiem, że w pracy miała problemy z szefem o wiele od siebie starszym, a i w sztuce miała mieć starszego kochanka. Jakoś mi się to wszystko nie podobało.

Adam odkąd stworzył własny teatr, troszkę zdziwaczał, bym rzekł. Ciągle tylko opowiadał o swojej nowej sztuce. O tym, że będzie realistyczna, że ludzie o nim usłyszą. Nie wiem, gdzie wyparowała jego skromność i stonowanie. Oczywiście nie omieszkałem mu o tym powiedzieć. Wściekł się i powiedział, że nie rozumiem prawdziwej sztuki.

A Karolina? Tak… była szczęśliwa, gdy widziałem ją po raz ostatni.

***

Cóż mogę powiedzieć, cieszę się, że nie dostałam tej roli. Jestem zawodową aktorką. Gram całe swoje życie i choć pozory mogą mylić już mam dość sporo wiosen odhaczonych w kalendarzu. Dlaczego chciałam zagrać w nowym teatrze, u nic nieznaczącego reżysera? Ciekawe pytanie. Ale odpowiedź bardzo prosta. Spodobał mi się scenariusz. Widziałam w nim ogromny potencjał i talent autora. Naprawdę wyśmienita robota: doskonałe dialogi i pomysł z odkrytą przestrzenią pod sceną! Coś świeżego jak soczysta pomarańcza w grudniowy wieczór. Widz mógł widzieć, to co dzieje się pod deskami, śledząc jednocześnie akcję na właściwej scenie. Cudeńko!

Fabuła była dość prosta. Było starsze małżeństwo wiodące przyzwoite życie. Ale on znalazł sobie kochankę, rzecz jasna, dużo młodszą. O całej sprawie dowiaduje się ich córka. Oczywiście od razu biegnie do matki, a ta w napadzie histerii, bo która kobieta by się nie zirytowała, bierze nóż i rzuca się na męża. Szarpanina trwa chwilę, po czym żona pada martwa. On w panice ukrywa ciało w piwnicy, czyli pod sceną. Początkowo nie wie, co z nim robić, ale kiedy w końcu postanawia obciążyć je kamieniami i utopić w rzece, w piwnicy odnajduje ciało kochanki, a nie żony! Rozumie pan? Cudeńko! Za wszystkim stała córka, bo chciała, by ojciec zwariował! Cudeńko.

Tak, miałam nadzieję zagrać żonę, to rola dla mnie… Niestety wizja reżysera nie ujmowała zawodowych aktorów. Rolę żony dostała jakaś Bogusia srusia, o której nikt nie słyszał, a rolę kochanki dziewczyna reżysera. Szkoda, że taki talent splamił się taką amatorszczyzną. Szkoda.

Ale teraz… po pożarze… to cieszę się, że mnie tam nie było. Ponoć ogień wybuchł chwilę przed końcem premiery… Wielka szkoda, ale tak to jest, gdy teatr zostaje owładnięty amatorszczyzną…

***

Tak, brałem udział w akcji ratunkowej. Jestem strażakiem od piętnastu lat, ale nigdy nie widziałem tylu zwęglonych ciał naraz. To było coś strasznego… Obecnie przebywam na urlopie. Muszę odpocząć.

Najgorsze jest to, że można się było tego spodziewać. Teatr był budowlaną abstrakcją. Niedopuszczony do użytku – bez zachowania przepisów sanitarnych, bez wyjść awaryjnych, o elektryce nie wspominając. Gdyby właściciel przeżył, miałby teraz z pewnością ogromne problemy.

Zresztą właśnie wadliwa instalacja elektryczna została uznana za oficjalną przyczynę tragedii.

Co jeszcze mogę powiedzieć? Ach no tak… Przed płonącym teatrem spotkałem dawnego znajomego. Mówił, a właściwie krzyczał w histerii, że w środku jest jego była żona, że występowała na scenie. Pamiętałem tę jego Bogusię i wiedziałem, że nie ma nadziei. Jednak nie potrafiłem powiedzieć mu wprost i kazałem jechać do szpitala… Nie wiem, co było dalej. Próbowałem później do niego dzwonić… Nie odbierał. Może się chłop załamał?

Słyszałem, że sekcja zwłok wykazała, że dwie kobiety zmarły z innych przyczyn niż pożar. Czy to prawda? Niech mi pan powie… Czy jedną z nich jest właśnie Boguśka? Kolega wspominał, ten co ją wynosił, że miała rany kłute. Czy to prawda? Dziwne to wszystko…

***

Tak, byłam na widowni. W trzecim rzędzie.

To nie była zwykła sztuka… to było coś więcej.

To było jak prawdziwe życie…

A teraz pan wybaczy, ale muszę odpocząć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Karawan 03.12.2018
    Pięć zostawiłem a teraz dziegeć mojego (mojego!!) odbioru. Za wiele wzięłaś i nie udźwignęłaś. Zrobiło się mało przejrzyste, rozwodnione i z obniżoną emocją. Wg mnie gdybyś pokazała tylko trzy osoby w kolejnych kilku dialogach - wypadłoby lepiej, soczyściej. Prosze jednak pamiętać, żem pono mężczyzną a oni "... W ogóle, kurwa, facetów nie trawię. Wy nic nie kumacie." ;)) Czyli jest to moje na wskroś indywidualne, męskie odczucie.;) Pozdrawiam.;)
  • Justyska 03.12.2018
    Witaj Karawanie, zamieszanie zamierzone, ale być może przegięłam:)
    Dziękuję, za męską,szczerą opinię.
    Pozdrawaim!
  • kalaallisut 03.12.2018
    Witaj Justyska jeszcze tu wrócę, fajne ciekawe ujęcie, sprawozdanie z kliku osób. I zagadka kryminalna :)
  • Justyska 03.12.2018
    Dzięki kalaallisut:) Zapraszam
  • Elorence 03.12.2018
    Odnalazłam się w tym. Czułam się jak na przesłuchaniu. W sensie, oczami wyobraźni widziałam to postacie w pokoju przesłuchań. Mega! Trochę kryminalne to było, tym bardziej, że dwie kobiety umarły z innego powodu niż pożar. Och, nigdy nie mogłabym mieć faceta-artysty. No nie i już. Od razu widać, że to jakieś świry, a ten wyżej to już całkowicie odbiegał od normy... Stworzył teatr, "własnymi rękami", który go zabił. Nieźle :D
    Mi się bardzo podobało! :)
    Piąteczka i pozdrawiam ciepło :)
  • Justyska 03.12.2018
    Dzięki Elorence. Nie jest tak źle żyć z artystą :) cieszę się, że tekst się spodobał mimo zamieszania. Miałam zgryz z tym zestawem, nie powiem.
    Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru życzę !
  • betti 04.12.2018
    To naprawdę prawdziwa sztuka, a nie jakaś gra... dobre, bardzo dobre!
  • Justyska 04.12.2018
    Dzięki betti, miło że zajrzałaś do mnie:)
  • kalaallisut 04.12.2018
    Prawdziwa sztuka czy prawdziwe życie? Jedna zadźgała drugą, stał za tym reżyser, może zadźgał drugą, następnie podpalił swoją sztukę, lub drugą zadźgała ta aktora ci nie dostała roli? Tak czy siak baby się zadźgały a on na końcu podpalił teatr. :))) Fajne Justyś !
  • Justyska 04.12.2018
    No to jest dobre pytanie. A może reżyser zabił obie, a mąż Bogusi podpalił? Przecież najpierw zeznał, że był chory:)Kot wie, kto wie... zagadka kryminalna haha:)

    Bardzo mi miło, że zajrzałaś po raz drugi. Dziękuję Ci i pozdrawiam!
  • Dekaos Dondi 04.12.2018
    A niech to Justyska. Oj lubię takie teksty. Takie niechaotycznie ''pociachane''. To wzbudza ciekawość. I tak w sumie odpowiedzi może być kilka. Film mógłby z tego być. Jeno reżyser odpowiedni. / ...i nawet radzi, jaką krwią krwawić itd...więcej tu takich fajnych.
    Pozdrawiam→5
  • Dekaos Dondi 04.12.2018
    Mogła zabić ta osoba, której się te wszystkie osoby zwierzały. Siedziała w trzecim rzędzie, żeby mieć pewność, że będzie tak jak chciała. Niespełniona reżyserka, psia mać! Była zmęczona. Ciekawe po czym, można zapytać. Po prostu chciała, żeby sztuka była wiarygodna:~) No i namieszałem.
  • Justyska 04.12.2018
    Fajne rozmyślania:) Dzięki Ci za to Deakosie, cieszę się, że skłoniłam to zastanowienia:)
    Pozdrawiam!

    ps. może była zmęczona, bo była poparzona?
  • Canulas 04.12.2018
    Zacznijmy.

    "Gatunek: Kryminał (prawda taka, że tylko sobie z kryminałem popatrzeliśmy na siebie z pewnej odległości:)" - emotikonka nie zamyka nawiasu ;)

    "Karola mówiła, że Adam ma obsesje na punkcie swojej pracy." - obsesję

    "Tym bardziej poczułem się zszkowany, " - zjadła się literka

    "Z resztą właśnie wadliwa instalacja elektryczna została uznana za oficjalną przyczynę tragedii." - być może, bo pewności nie mam, zresztą.

    Ok, dość dziwne, tajemnicze, nowatorskie w zapisie. Chyba właśnie oryginalność jest największym atutem. To, oraz różnorodność wcieleń. CI ludzie w Twoim wykonaniu się różnią. Wypowiadają się inaczej, maja różne naleciałości. Podoba mi się to oraz enigmatyczna końcówka.
    masz bardzo szerokie spektrum literackich zagrań, Justyska.
    Pozdrox.
  • Justyska 04.12.2018
    Canulasie, ale ja zamykam ten nawias z uśmiechem:) a resztę byczków poprawiłam. Cieszę się, że widać różnice w sposobie ich wypowiedzi, zależało mi na tym.
    "szerokie spektrum literackich zagrań" - raczej próbuje sobie to tu tam, w zależności od nastroju:)
    Dziękuję za wizytę i pozdrawiam!
  • Bardzo ciekawe, bardzo, tylko bardzo dużo "było" , a jest bardzo dużo, bardzo fajnych innych czasowników... no, bardzo ;)
    Miłego W.
  • Justyska 04.12.2018
    Bardzo dziękuję za komentarz. Bardzo :) dobra uwaga z tym "było". Z jednej strony gdy mówimy to nie szukamy synonimów... A z drugiej poprawność stylistyczna. Trzeba popracować nad złotym środkiem.
    Pozdrawiam Bardzo serdecznie :)
  • Pasja 06.12.2018
    Witam
    Ciekawie poszatkowałaś tekst, tak jakby cały czas był grany na deskach teatru. Różnorodność osób i ich sposób wypowiedzi jest rewelacyjny. Jest początek, środek i koniec. A wszystko bardzo pokręcone i zabarwione kryminałem z lekkim zabarwieniem zazdrości.

    A Karolina? Tak… był szczęśliwa, gdy widziałem ją po raz ostatni... jakiś tutaj zgrzyt malutki.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Justyska 07.12.2018
    Witaj Pasjo! Miło mi, że zajrzałaś i że się spodobało. "tak jakby cały czas był grany na deskach teatru." o to chodzi właśnie.
    Dzięki wielkie i pozdrawiam cieplutko w ten zimny czas:)
  • Witamy tekst! :)

    PS: Skłaniam się w pół i proszę o przebaczenie... za zwłokę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania