TW 4.0 #5 Nun i Fan Baśnio-horroro-burdello część 1

Postać: Błazen

Miejsce: Burdel

Zdarzenie: Wybuch pierogów

 

Trzech przyjaciół, George, Andrew i Bob wybrało sie na krótką przejażdżkę samochodem ojca jednego z nich. Pech chciał, że auto samo z siebie zatrzymało się nieopodal starego burdelu o którym co bardziej nawiedzeni mieszkancy z okolicy twierdzili, iż jest nawiedzony.

- No dalej. Co jest? To nowy wóz - denerwował się Bob.

- Stary, czy to przypadkiem nie ten burdel, o którym pisali w gazetach? - zapytał George.

- No i co z tego? Nie jesteśmy w środku. Nic nam nie grozi.

Nagle zapadły kompletne ciemności, jakby całe niebo zasłonił ogromny koc. Gdzieś przed nimi zamajaczyła świecąca jak choinkowe żarówki postać. Była wysoka i chuda,ubrana w kolorowy strój i czapkę z dzwoneczkami.

- Patrzcie. Jakiś błazen stoi przed nami - poinformował kolegów Andrew.

- A może to ten klaun z filmu To? Czego on chce?

Błazen podszedł do ich samochodu. W ciemności jego kroki prawie dudniły.

- Aaa! Uciekajmy!

- Samochód nie chce zapalić.

- Pomocy! Ratunku? Co on robi? Chyba chce... Aaargh!

Błazen był już w ich samochodzie, tulił się do bladego jak przescieradło Andrew.

- Jestem duchem minionych świąt - powiedział błazen. - A teraz opowiem wam pawdziwą historię tego burdelu.

 

Opowieść błazna

 

Wydarzenia te jakże prawdziwe, działy się w czasach słusznie minionych. Burdel wówczas był restauracją pierwszej kategorii dla komunistycznych Vipów. Jadał tam sam pierwszy sekretarz Jimmy Carter. Akurat tego dnia, gdy miały miejsce te brzemienne wydarzenia, daniem głównym były ruskie pierogi, prosto od radzieckich braci. Przyleciały rakietą Wostok2 w tempie tak ekspresowym, że jeszcze skwierczała na nich słoninka.

Danie było wykwintne, pachnące i na pewno pyszne, lecz nie było dane im go zjeść. Jakiś chory psychicznie błazen, przebrany za kelnera, podmienił sprytnie bratnie pierogi na inne - nafaszerowane trotylem. Tym chorym błaznem okazał się mój brat bliźniak, który uciekł z cyrku na kółkach. Był to cyrk nowoczesny, w wersji mobilnej, z systemem operacyjnym pewnego androida, przebranego za Jimmiego Cartera, ówczesnego pierwszego sekretarza.

Dały im te pierogi do wiwatu! Wybuchały nieszczęśnikom, którzy łakomie się nań rzucili, w ich przepastnych gębach. A byli bardzo wygłodniali - Jimmi Carter i jego świta. Dobrze, że byłem wówczas na diecie i nie skosztowałem ich chyłkiem. Jednak, nie uchroniło mnie to od tortur i kaźni w ruskim burdelu, zakończonych niestety, moim przedwczesnym zgonem.

Już jako duch, a wierzcie mi, że życie pozagrobowe istnieje, czego jestem dowodem, postanowiłem dokonać zemsty na mych oprawcach.

Niestety nie miałem takiej okazji. Po pierwsze, gdyż jako duch musiałbym bardzo dlugo ćwiczyć nim osiągnąłbym poziom zen i mógłbym rzucać przedmiotami i zwalać je ludziom na głowy. Po drugie mój brat bliźniak, psychopata i szaleniec, wywożąc resztki pierogów w celu otrucia kogoś innego, przypadkowo sam się wysadził i dołączył do świata duchów. Na szczęście uleciał gdzieś w kierunku Alzacji i do tej

pory go nie widziałem. Pewnie zdążył się już rozpłynąć w nicość. 

 

Trzej przyjaciele ponownie zakrzyknęli, gdyż duch przestał opowiadać i powiódł po nich swym pustym wzrokiem. A potem nagle zamiast niego pojawiła się inna migająca postać. Była to kobieta o męskiej twarzy i paskudnej bliźnie biegnącej wzdłuż policzka jej widmowej twarzy. Ona widocznie miała również coś do opowiedzenia, bo kontynuowała historię w miejscu, gdzie błazen ją zakończył.

 

Opowieść ladacznicy

 

Po upadku wszelkich reżimów komunistycznych w wyniku hekatomby pierogowej, które to okazały się być bronią masowego rażenia, restauracja o nazwie Burdel zaczęła robić bokami. Rządy wówczas  przejęła bojówka Antykomunistyczna, działająca pod kryptonimem Nieświeży Oddech i ulokowała się w Pałacu byłego Sekretarza.

Restaurację po zamknięciu i drobnych przeróbkach, zamieniono w kazamaty dla więźniów politycznych. Żeby nie biło się to w oczy i nie budziło złych skojarzeń, szyld tego pensjonatu głosił, że jest zakładem dla obłąkanych.

Straszyli już w nim obaj bracia Błazny, co czyniło to miejsce dodatkowo upiornym.

Ja znalazłam się tam przypadkowo, w poszukiwaniu nowej pracy. Zostałam jednak ujęta i dokonano na mnie ohydnego zabiegu przeszczepu twarzy. Dostałam mordę jakiegoś zwyrodnialca. Podobno pierwszego sekretarza Jimmiego Cartera.

 

Tu dziwka zaśmiała się upiornie i zniknęła jak kamfora - rozwiała się w powietrzu.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • marok 24.12.2018
    Coś ma
  • fanthomas 24.12.2018
    Średnia mało zadowalająca
  • marok 24.12.2018
    Święta robią swoje. Cierpliwość w tym przypadku jest lepsza niż Polopiryna nawet
  • fanthomas 24.12.2018
    300 tekst, postanowienie przednoworoczne spełnione
  • sensol 25.12.2018
    widzę tu niczym nie maskowaną nienawiść do Jimmiego Cartera. (coś ma)
  • fanthomas 25.12.2018
    Nie znam
  • Nuncjusz 25.12.2018
    fanthomas prezydent USA, były
  • fanthomas 25.12.2018
    Nuncjusz polityka to jednak nie moja bajka, zwłaszcza ten. nie moje czasy
  • fanthomas 25.12.2018
    Można powiedzieć że zaczynałem od Busha
  • Nuncjusz 25.12.2018
    fanthomas nocusz :) teraz się wydało, które ja pisałem ;)
    Trzeba było milczeć wyniośle xd
  • fanthomas 25.12.2018
    Nuncjusz w drugiej części trzeba zrobić większy kogiel-mogiel
  • Nuncjusz 25.12.2018
    fanthomas bedziem się wymieniać co zdanie
  • Canulas 26.12.2018
    "Była wysoka i chuda,ubrana w kolorowy strój i czapkę z dzwoneczkami." - uciekł odstęp.

    "Błazen był już w ich samochodzie, tulił się do bladego jak przescieradło Andrew." - prześcieradło.

    "Wydarzenia te jakże prawdziwe, działy się w czasach słusznie minionych." - spoko zapis.

    "Akurat tego dnia, gdy miały miejsce te brzemienne wydarzenia, daniem" - tutaj dałbym - brzemienne w skutkach, bo tak, to, jakby były w ciąży.

    "Na szczęście uleciał gdzieś w kierunku Alzacji i do tej

    pory go nie widziałem. Pewnie zdążył się już rozpłynąć w nicość." - tu, przynajmniej na tel., coś się rozjechało.


    No i po seansie.

    Jeśli mam być szczery, a wolę, to jakoś średnio. Niby wszystko jest, ale serduszka mi nie podeptało.
    Noooo, historyjka
  • Witamy tekst, już w nowym roku! :)
  • nimfetka 07.01.2019
    No taka bardziej parodia horroru, ale nietragiczna. Do przełknięcia, choć raczej nie gustuje w tego typu tworach. Do mego serca nie trafia, lecz nie jestem całkowicie na "nie".
  • Dzień dobry, Fanthomasso
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami dzis o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania