TW 4.0 List zza grobu
Zestaw:
świrnięta babcia
wesołe miasteczko
tajemnica
Od kiedy pamiętam babcia zawsze zabierała mnie do wesołego miasteczka. Mało tego szalała ze mną po wszystkich karuzelach i strzelała lepiej od zawodowych strzelców. Wracałam obładowana różnymi miśkami, uwielbiałam to, babcia szła obok z szelmowskim uśmiechem. Mówiła, że strzelać nauczyła się w lesie, nie lubiła zakładać opatrunków, przerażał ją widok krwi, ale kaczkę na kolację pierwsza wypatrzyła. Zawsze ubrana w spodnie, bo spódnica jest głupia i zawadza, do końca swoich dni zachowała młodą, wysportowaną sylwetkę. Często się śmiała, że ''z tyłu liceum, z przodu muzeum''
Dziadek był zazdrosny o babcię, nie jakoś chorobliwie, ale nie lubił, kiedy zapominała, o której obiad i siedziała w kawiarni z przyjaciółkami. O dziwo, babcia zawsze się spóźniała, a on stał w oknie i czekał...
Któregoś dnia jak zwykle poszłyśmy na Diabelski Młyn, piszczałyśmy, że chyba w piekle było nas słychać. Później zobaczyłam kangura, był przepiękny, a w brzuszku siedziało maleństwo. Zaczęłam prosić babcię, że chcę koniecznie tego właśnie, ale babci udało się go zestrzelić dopiero za trzecim razem, kiedy traciłam nadzieję, że w ogóle się uda. Babcia tego dnia była jakaś nieswoja. Patrzyła na kangurzycę ze łzami w oczach, nie wiedziałam co o tym myśleć...
Wróciłyśmy do domu, dziadek gdy zobaczył kangurka stanął jak wryty, patrzył to na mnie, to na babcię, to na maskotkę. Ręce mu się trzęsły i głos łamał.
Okazało się, że w tym lesie babcia zaszła w ciążę i urodziła dziewczynkę. To nie była moja mama, ona dopiero po wojnie przyszła na świat. To była ciocia, której nie znałam.
Gdy skończyła roczek jeden z żołnierzy przyniósł jej kangurka, nie wiadomo skąd go wziął, ale mała nie rozstawała się z nim. A później oddział wpadł w ręce SS. Babcia z dziadkiem wylądowali w Oświęcimiu, a malutka zaginęła. Po wojnie wszyscy jej szukali, nadaremnie. Mijały lata i choć różne organizacje odnajdywały dzieci, po Hani znikł ślad. Później urodziła się moja mama.
Usiadłam przy kompie, opisałam w różnych językach historię sprzed lat, pokazałam fotkę kangurka ze mną oczywiście, podpisałam: Hania, bo imię otrzymałam od cioci. Puściłam w obieg.
Po miesiącu przyszła wiadomość w języku niemieckim i zdjęcie jasnowłosej dziewczynki z takim samym kangurkiem.. i z taką samą buzią jak moja. Tylko nie miała na imię Hania lecz Sandra. Zadzwoniłam do babci, żeby przyjechała, jeżeli ktoś miał ją rozpoznać, to na pewno ona. Właściwie, to nie rozpoznać, bo podobna, bardziej potwierdzić.
Gdy tylko ją zobaczyła zaczęła płakać, cieszyć się, tańczyć. Chciała już lecieć do Hamburga, jakby znowu miała dwadzieścia lat i wiatr we włosach. Tymczasem ja pytałam o Hanię - Sandrę, pytałam o możliwość spotkania.
Przyleciała do Warszawy, odebraliśmy ją z Okęcia. Na początku wszyscy mówili jednocześnie i choć ciocia Hania nie znała polskiego, cieszyła się jak dziecko. Patrzyła ciągle na moją mamę i na mnie, na babcię, dziadka. Później wyjęła z walizki strasznie zmarnowanego kangurka, wytłumaczyła, że niemiecka mama, kazała jej tego strzec. W środku, w brzuszku zabawki, pod maleństwem, był list, skrawek zaledwie, który dziadek zostawił, kiedy szedł na akcję... ''Kocham was moje dziewczyny''
Dziś ciocia nie jest już Sandrą, śmiejemy się, że Hania jest najpiękniejszym z imion, szkoda tylko, że ciocia nie ma dzieci, zanim trafiła do niemieckiej rodziny, była królikiem doświadczalnym. Gdyby nie kapo obozu, nie blond włoski, leżałaby pewnie w jakimś wspólnym grobie.
Jak to dobrze, że babcia potrafi strzelać, że chodziłyśmy do wesołego miasteczka, że kangurek i w ogóle, że ciocia, że list, że tajemnice... tylko ta wojna niefajna, na długie lata zabrała mi ciocię.
Komentarze (42)
Z zestawu się wywiązałaś. W pierwszej akapicie nie grają mi zdania, bo są strasznie długie i dużo czynności w nie wplotłaś (tak tylko piszę, bo moje oczy wyjątkowo długo się na nie gapiły).
Smutna historia, chociaż ma szczęśliwe zakończenie. Dość nietypowa, ale całkiem zgrabnie opisana :)
Piąteczka i pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.
Pomysł jest dobry
'z tylu liceum, z przodu muzeum'' [tyłu]
Dziadek był zazdrosny o babcię, nie jakoś chorobliwie, ale nie lubił, kiedy zapominała, o której obiad i siedziała w kawiarni z przyjaciółkami. O dziwo, babcia zawsze się spóźniała, a dziadek stał w oknie i czekał. [ 3x dziadek]
Gdy wchodziła do pokoju, dziadek jaśniał, i pokój [2x pokoj] przeczytaj czy to zdanie jest ok
samym kangurkiem..z taką samą buzią jak moja. [samym kangurkiem... z taką samą buzią jak moja.] trzy kropki i spacja
To tylko namiastka niedociągnięć.
A interpunkcja i stylistyka misz masz na całej linii. Nasadziłaś przecinków pożal się Boże
weź ty lepiej pisz wiersze !!! bo wstyd cos takiego wystawiać na Portalu Literackim
Gdy wchodziła do pokoju, dziadek jaśniał, i pokój [2x pokoj] przeczytaj czy to zdanie jest ok - TAK MA BYĆ,
W których zdaniach styl ci nie pasuje i w których ta interpunkcja?
Wiesz co idź może do Sisi, tam przynajmniej jest co do roboty, bo tutaj to raczej niewiele...
Kwestia potrojnego dziadka lekko razi, można tam synonim ogarnąć. W jednym miejscu masz też dwie kropki.
Przyjrzę się bliżej koło wtorku, jak już odzyskam neta w kompie, bo na tel ciężko coś kopiować.
Pozdrox
Czwóreczka to za dużo.
Pozdrawiam.
Jeśli to bieżące TW, to poprawnie TW04#03
No to tyle ode mnie. Zostawiam 4 i pozdrowienia
Dzięki i pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania