TW – Dzień Canulasa! – "Wilczy bilet"

TW# 05

Postać: Wilkołak

Miejsce: Spalony Las

Zdarzenie: List

Gatunek: Horror

— ...całują się młodzi ludzie, spłoszone gołębie oblatują park. Las jest cały spalony, a drzewa jak wykałaczki albo sterczące włosy na gigancim karku. Dzieci mają kieszenie zamiast oczu. Tyle. Tyle zapamiętałam. Refleksje?

Leżący przekręcił się na bok, chowając głowę pod żółtą poduszką w kwiaty. Emocjonalna ucieczka strusia Emu, o gołej dupie, po której ściekał pot. Tatuaże. Ślady cięć na łopatkach. Wiele historii pisanych w sznytach i chlastach.

Poczekała.

Właśnie skończyli się pieprzyć, a on nie zwykł udawać zainteresowania "zaraz po". Należało dać mu trochę czasu. Paliła więc kolejnego i filowała na wejście znajdujące się po drugiej stronie ulicy. Pokój mieli na piętrze, widok dobry. Sześćdziesiąt pięć dolców za wyro, mineralną z baniaka w korytarzu i jajecznicę, co nie widziała masła. Kompromis jak w pizdę strzelił.

— Słuchasz mnie?

Nie słuchał, a sądząc po nagłych drgawkach, chwilowo przysnął. Wzięła ze stołu widelec, wycierając jego upieprzone w tłuszczu zęby o firankę. Drobna różnica w charakterach dodaje tylko w łóżku pikanterii, ale kobieta powinna się przecież szanować. Inaczej zacznie szybko dupą opłacać prąd.

— Auuu, kurwa, Rose. Pojebało cię?

Dźgnęła go jeszcze raz, tym razem w udo. W odwecie spróbował kopnąć. W dużym łóżku, co już wiele widziało, zastękały sprężyny.

Wygłupiali się tak jeszcze kilka chwil, aż po chyba piątym ukuciu pozwoliła mu się złapać za nadgarstek i...

...nic nigdy nie patrzyło tak czarno, jak on.

Szarpnął naprawdę mocno.

 

Nie lubiła zadawać "akurat tego" pytania prawie tak bardzo, jak dreptania boso po zimnej podłodze w holu. Mimo tego spytała.

— Na początku trochę jakbym walił konia przez trujący bluszcz. Potem się rozkręciłaś.

W pokoju było ciemno do tego stopnia, że leżąc, nie miała pewności czy z krzesła zwisają spodnie, czy podkoszulek. Wiedziała tylko, że coś.

— Ale to jeszcze nic — kontynuował, widocznie rozweselony. — Jebanko cacy. Samo spanie natomiast to przeżycie.

Wiedziała, że tylko się droczy. Dzienny gorąc zastąpił wieczorny chłód. Świat wypełniła cisza, dzieląc panowanie po równo z arktycznym chłodem. Wsunęła się głębiej pod kołdrę, myśląc, że właśnie tak może być wewnątrz kamienia.

Chciała usnąć. Przynajmniej na kilka chwil. Potem gdy się obudzi, wszystko jedno. Niech będzie, co ma się dziać. Ale teraz jeszcze kwadrans snu.

— Przeżycie?

— Tak, Rose. Kiedy zasypiasz, rosną ci dodatkowe kończyny. Dosłownie jakbym spał z hinduskim bóstwem. Całe wyro zajmujesz.

— Z tobą też nie jest jak na pikniku. Wąchałeś się?

Nie odpowiedział. Chwilę leżeli w milczeniu. Ona zwinięta w kłębek, wtulona w niego i siebie. Głupi odruch jeża po stracie kolców. On rozwalony na plecach, kreślący w powietrzu znaki myśliwskim nożem. Chwilowe czary z nienapisanej bajki. Nie licząc jarda przy oknie, w całym pokoju nawet ziarenka światła.

Następną wypowiedź zaczęli w tym samym czasie.

— Ty pierwsza — zawyrokował.

Nim zapytała, odpaliła kolejnego papierosa. Minuta kompletnej ciszy, być może dwie. Wciąż kreślił nożem symbole, gdy rozpoczęła.

— Zwykłe, dlaczego, Wiwat? Dlaczego idziesz w to ze mną? Układ jest zdrowy bez twojego szczenięcego poświęcenia. Biorę i otrzymuję tyle samo. Jest po równo.

Poprosił ją o jednego. W tej całej ciemni paczka gdzieś się zgubiła, więc wsadziła mu do ust swojego. Zaciągnął się. Silny posmak truskawki wywołał kliszę z dzieciństwa. Pół sekundy.

— Po pierwsze, strzelasz jak pizda. Po drugie, źle. Po trzecie, mi wszystko jedno.

— Wiesz przecież, że to...

Nie pozwolił jej skończyć. Przyciągnął i nakrył, przygryzając wargi. Chwilę to trwało, a kiedy była gotowa, kiedy już chciała, pragnęła, ostatni raz... wyszarpał się z objęć, oświetlając ich oboje zapalniczką.

— Właśnie dlatego, Rose. Dla twojej twarzy. Dlatego, że nie ma na niej ani śladu wstrętu. Rozumiesz mnie?

Machnięcie głową było tylko dopełnieniem zaskoczonych oczu.

— Do tej pory, żeby zobaczyć taki wyraz twarzy, musiałem płacić. Dlatego dam ci za darmo coś, za co płacili mi inni. Możesz wtasować do swojej karcianej talii mój cały szał, Rose. Calusieńki. I tyle pierdolonej furii, ile mam.

Przytuliła się do jego klatki, pozwalając sobie na komfort zamknięcia oczu. Dziesięciosekundowe wychylenie głowy pół jarda za nawias świata. Dla niej bezgraniczne bezpieczeństwo. Dla kogoś z boku, ilustracja do beznadziejności. Podziękowała mu cichym pocałunkiem w szyję.

Czasem zwykły bandzior z nizin miasta pójdzie z tobą najdalej.

 

Piętnaście minut później byli prawie gotowi. On wciągał skórzaną kurtkę, ona wiązała płaskie, sportowe buty. Mężczyzna stał w kompletnej ciemności, przy samych drzwiach. Kobietę osrebrzało zaokienne światło. Oboje czuli nadchodzącą śmierć.

Jedno wiązanie na trzy.

 

Wejście do środka nie rzucało się w oczy. Z trzewi lokalu nie rozlegały się brzmienia głośnej muzyki. Przed wejściem próżno było oprzeć oko na jakimkolwiek motorze, które przed przybytkiem jak ten, powinny stać długim rzędem. Wielgachne okno szczelnie zasłaniała kotara z grubej tkaniny w ciemnym odcieniu brązu.

Przed drzwiami stał wielki, w kurwę włochaty czworobok, o włosach ściągniętych kitą i oczach w typie ropiejących gwiazd. Był niebezpiecznie opasły. Tak, że przy nagłym wdechu, mógłby kogoś poranić eksplozją guzików z rozerwanej koszuli. Bordowa marynarka leżała na nim obwiśle, zapewne po to, by móc uchować żelastwo przed wścibskim okiem przypadkowego przechodnia. Lufy jego beztęczowych źrenic patrzyły na każdy ich ruch.

— Ja będę mówił — zdołał ogłosić Wiwat, kiedy przecięli szybkim krokiem udeptaną drogę. Ochroniarz odkleił się od muru, zdradzając nieadekwatny do swej kolosiej budowy refleks. Pstryknął niedopałkiem papierosa i bezceremonialnie poluzował marynarkę.

— U ciebie bilet?

Na byczym karku żyły jak słoje dębów. Niebieskie żyłki na kulfoniastym nosie oraz plamiaste dłonie. Szczęka w bokserskim stylu i mało przychylne oczy. W sumie dobrze ubrany, ale brzydki tak, że własna ręka mogłaby brać od niego dychę za zwalenie konia.

— Tutaj nie ma biletów.

Głos zwyczajny. Dźwięczny, bardzo wyraźny, ale bez dodatkowych fajerwerków. Poniekąd rozczarowanie.

— Czyli wjazd jest za darmo? Jeszcze lepiej. Jakieś dupy tu macie?

I wtedy kolos wystawił przed siebie rękę na pełną długość, mówiąc, żeby odeszli. To był dobry moment, by mu założyć dźwignię na staw łokciowy, gdyby jego łapa nie ważyła siedemdziesięciu funtów. Motocyklista nie zrealizował pomysłu, ale i się nie cofnął. Nastąpiła niepisana próba sił. Oczy przeciwko oczom. Rtęć spływająca ze spojrzeń i wzrastające z każdą chwilą ciśnienie. Skraplający się gniew prawdopodobnie do nabrania w butelkę.

— Przyszliśmy do Wilkołaka — przerwała ciszę kobieta. Była niska i przynajmniej trzykrotnie chudsza od tego domorosłego zakapiora, ale głos jej nie zadrżał. Być może w myśl akceptacji dotyczącej własnej śmiertelności. Kto wie? Ludzie są różni. Większość oczywiście panikuje, ale u niektórych, kiedy uzmysłowią sobie, że być może właśnie idą na śmierć, pojawia się absolutny wręcz spokój.

— Kto? — warknął tamten, skupiajac na niej nienawistne spojrzenie. Widać było nawet pod ciemnym niebem, że ten doborowy okaz nie ma w zwyczaju okazywać przychylności czy choćby zdrowej na swój sposób obojętności. Po sposobie, w jaki patrzył, warczał, oceniał, śmiało można było założyć, że nie po drodze mu z karawaną ludzkości. A jeśli już musi, to zapisuje ją jako: ludz-kość, warcząc i nienawidząc, kogo tylko się da.

— Rose — odpowiedziała kobieta, przesadnie przy tym wzdychając. — Rose Chamberlain. Z Miho.

— Jeszcze mu, kurwa, kod pocztowy podaj. Wchodzimy z nim lub przez niego.

Olbrzym jej się przyjrzał. Nawet chyba obwąchał. Następnie tym samym warkliwym głosem rzucił, by zaczekali i zniknął wewnątrz lokalu.

Zostali sami.

— Wilkołak, Rose? Serio? Wiesz, tak się składa, że chwilowo chujowo trochę stoimy w srebrne kule.

Krótko strzyżona blondynka nie wyglądała w nastroju do wyłapywania mało śmiesznych kawałów. Zrozumiał to, kiedy tylko obdarzyła go zalęknionym spojrzeniem bardzo niebieskich oczu. Chwilę później drzwi się otworzyły drugi raz. Mogąca wkładać po dwa chleby do piekarnianego pieca dłoń, zaprosiła ich gestem do środka.

— Niech mnie wiedzie refren pieśni — westchnął Wiwat, wkraczając do niemal kompletnie nieoświetlonego pomieszczenia.

Rose Chamberlain z Miho podreptała w krok za nim.

 

Ochroniarz puścił ich przodem i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Chwilę zostali sami, jednak nie na tyle, by porażony nagłą zmianą wzrok zdołał się zbratać z ciemnością, tu i ówdzie tylko bezczeszczoną przez mikroskopijne płomienie porozstawianych na stolikach świec.

Przejęła ich wysoka, szczupła damulka w wielkich okularach i kaszmirowym, niemal białym swetrze. Niosła przed sobą świecę, a jej nieprzychylne, acz wyuzdane spojrzenie, przywodziło na myśl kogoś, kto mógłby obciągać za odnowienie bibliotecznej karty.

Damulka nie była rozmowna. Nie zareagowała na Wiwatowe "siema". Otaksowała ich tylko spojrzeniem umalowanych oczu, a następnie odwróciła się i odeszła. Chcąc pozostać choćby na obrzeżach tej mikroskopijnej żółci bladego światła, ruszyli za nią gęsiego.

Po prawej, sądząc po odgłosach, ktoś komuś mocno dogadzał. Przechodząc, dostrzegli karła wszczepionego w normalną, ludzką kobietę. Następnie przystanęli przed szynkwasem, długim jak pas startowy i szerokości przynajmniej czterech stóp.

— Wiatr już owiał, że będziesz, mała Rossi.

Sądząc po stęknięciu, mężczyzna wstał. Następnie oświetlił żółtą, zwyczajną świecą, wpierw przelotnie Wiwata, a potem, o wiele dłużej, Rose. Sam pozostawał cały czas poza źródłem światła, ale sądząc po ogromnej dłoni, postury był podobnej do ochroniarza.

— Przyszłam tylko po list. Daj mi go i wychodzę.

Chwila rwetesu, brzdęk szkła. Dźwięk odkręcanej butelki. Trzy wysokie szklanki do połowy wypełnione jasnobrązowym płynem.

— Wysłałem za tobą Archiego, ale nie wrócił. Wysłałem Chucqacoe. Zaginął również. Teraz ty przychodzisz tutaj sama. Stajesz w drzwiach. Wchodzisz. Pytasz o list.

Kobieta zdołała wyjawić, że głowa Archiego prawdopodobnie nadal znajduje się na sto piętnastej mili pustynnego słońca, kiedy Wiwat uniósł szklankę i stuknął nią kilka razy, dopraszając się zabrania głosu.

— Sprawy rodzinne — zawyrokował płynący z ciemności głos. Następnie mówiący po coś sięgnął i mamrocząc do siebie, wyłożył równo na blacie. — Tysiąc pięćset. Wypij, schowaj i wyjdź!

Wiwat pieniądze zabrał, ale ku drzwiom nie poszedł.

— A pytania? — rzucił.

— Pytania?

— Tak. Nie spytasz czy mam pytania?

Czuć było, że finałowa zagadka tej dziwnej gry jest coraz bliższa poznania albo, biorąc poprawkę na okoliczności, coraz bliższa wystawienia włochatego łba zza kotary. Rose chciała coś wtrącić, ale towarzysz zgromił ją wzrokiem i, mimo że na co dzień za nic miała supremację męskiego gatunku, tym jednym razem zamilkła.

— A powinienem? — zaciekawił się barman, przenosząc źródło światła Wiwatowi pod brodę. — Powinienem zapytać?

Mężczyzna opróżnił szklankę, pokazując, że uważa rozwiązanie sprawy przy pomocy trucizny za tandetne. Stuknął szkłem cztery razy, odstawił i wytarł rękawem twarz. Kiedy jednak ostukiwał prawą dłonią blat szynku, lewa zdołała dobyć myśliwskiego Ka-Bara. Ostrze noża było długie i ciemne. Motocyklista swój nóż nazywał "filetownikiem", gdyż można było nabić na niego trzy i pół zająca.

— Nie wiem, czy powinieneś — zaczął, biorąc drugą szklankę i wychylając jej zawartość na raz — ale ja mam pytania.

Stojący za ladą zatoczył świecą po ladzie dwie ósemki. Wiwat wziął trzecią szklankę, unosząc jak do toastu. Brakowało tylko wilkołaczego: "na zdrowie".

— Najpierw chciałem zapytać, dlaczego półtorej osoby pierdoli się na stoliku, ale to może poczekać. Chyba mi się coś innego przypomniało.

— Więc jak chcesz pytać, to szybko — rzucił tamten, ciągle bawiąc się bladosinym światłem. Nieheblowane, sękate dechy szynku, pochłaniały większą część mocy zmarniałego płomienia, jednak odpryski przywodziły na myśl popożarowe cienie dawno spalonych dusz. Tamten zabębnił palcami, dodając wymóg pośpiechu, do dalszej gry. — Pytaj i wypierdalaj! — dodał.

Motocyklista, ciągle trzymając szklaneczkę przed twarzą, odwrócił się w stronę Rose.

— Czy to twój ojciec? — spytał.

Nim zdołała wyartykułować odpowiedź, ujrzał wszystko w jej oczach, więc jak rzucała, że chyba go pojebało, stał znów przodem do typa.

— Jedno pytanie miałem do niej, Wilkołaku. Odpowiedziała mi. Teraz mam drugie, do ciebie. Jesteś na nie gotowy?

Miast odpowiedzieć, tamten przysunął świecę pod własną, bardziej niż gęstą brodę w irlandzkim odcieniu czerwieni. Wielkie pasy, równie krwistoczerwonych bokobrodów łączyły się z bujnym owłosieniem w takim samym kolorze. Twarz kostropata z żuchwą wysuniętą niczym niedomknięta półka i małym, orlim nosem. Pokryte bruzdami czoło i żółte, trójkątne oczy. Widok kogoś, komu mogłyby się nawet nie zatrząść kolana, gdyby stał pięćdziesiąt jardów od wybuchu kasetowej bomby.

— A ty? — rzucił tamten zza szynku. — Chcesz iść ze mną przez majestat grani?

Wiwat przechylił szklankę, ale jej nie odłożył. Zapiekło w gardle w tak dobrze już znany sposób. Pewność co do obecności Rose, mógł mieć jedynie przez jej głośny oddech.

— Już trochę mnie wkurwiasz, Wilkołaku. I nie jesteś w tym pierwszy.

— Czyżby?

— Tak. Ostatnio też mnie taki jeden wkurwiał. W Tuskom. Zapamiętałem go, bo tak się jakoś składało, że gość mieszkał na przeciwko jebanego cmentarza. Rozumiesz mnie?

— I co?

— No i teraz mieszka naprzeciwko domu, Wilkołaku. Z doskonałym widokiem na swój zajebany ogródek, o który ciągle rozdzierał ze mną koty. Ale ty nie chcesz mieszkać po drugiej stronie szynkwasu, prawda? Pytam, ponieważ niektórzy nie umieją dobrze czegoś pojąć, jeśli na to nie krwawią.

Tamten wyjął zza pazuchy, pożółkły kawał wygniecionego papieru i położył na półce. Świecę postawił pomiędzy nimi na ladzie.

— Świat dziś pędzi w śmierć. Miłuje bliźniego mordercę. W mieście, gdzie Kain zabija Abla każdego dnia tylko poznanie śmierci może mieć jeszcze sens. Poznaj więc ją. Włóż w nią ręce. Niech rtęć opada w ustach gnijącego dnia.

— Ni chuja nie zrozumiałem — odrzekł Wiwat. — Chyba za trudny przekaz dla zwykłego wykidajły z Tuskom.

— Uproszczę — warknął tamten, pozostając na granicy światła. — Chcesz, to przyjdź.

— Byłem we wnętrzu góry, Wilkołaku. Słyszałem z piekieł aplauz. Nie ty jeden radzisz sobie w ciemności.

Barmani bandzior znów się szykował do odpowiedzi, ale Wiwat przydusił świecę ciągle trzymaną szklanką. Następnie Rose usłyszała nagły ruch, skrzypnięcie desek i kilka przeciągłych stęknięć. Zakapior wrócił, wręczając jej kopertę.

— Tak się dzieje przy zderzeniu furii z pomysłem na słomianą nieśmiertelność — wydusił nieco zziajany. — Spierdalajmy stąd.

Ruszyli pędem do wyjścia, kątem oka dostrzegając przypatrującą im się laskę w okularach. Kontrast jej ładnej twarzy zachwiany został przez dwa rzędy drobnych, szpiczastych ząbków. Szczęka nieco wychylona, podłużna i zakrwawione, aż po łokcie ręce. Rzut oka tylko przelotny, ale wystarczający jako materiał na obszczanie motelowego łóżka.

— Rose!

Zatrzymała się, odwróciła i spojrzała. Przy samych drzwiach. Wiwat popatrzył również i... wizja laluni wpychającej sobie do gęby czyjeś jelita straciła na okropności.

— Co to, kurwa mać, jest?

— Moi rodzice — odpowiedziała szeptem. — To są moi rodzice.

Motocyklista przypatrzył się jeszcze raz, po raz pierwszy szczerze się ciesząc z niemal kompletnej ciemności. Jednak same kontury...

— Kurwa — wydusił — a więc to jest szczep, któremu zawdzięczamy to jabłuszko?

Wyższa ze stojących istot znów zawołała z imienia. Niższa, bardziej "kobieca", dodała, że Rose może zostać.

Kobieta zawahała się chwilę. Potem chwyciła za klamkę. Blady chłód nocy wlał się półkolem do środka.

Wyszli.

Na zewnątrz nikt nie pilnował.

 

Nazajutrz, sto trzydzieści mil dalej, kiedy skończyli nasłuchiwać, jak deszcz biczuje deski werandy w domu, gdzie nocowali, Wiwat sto osiemdziesiąty czwarty raz spytał o treść dokumentu. Zagroził przy tym, że jeśli mu w końcu nie powie, to on to pierdoli i niech laska radzi sobie sama.

Nie, żeby wcześniej nie groził, ale tym akurat razem podziałało. Rose bez słowa wręczyła mu kopertę, a sama wyszła na deszcz.

Nie zrobiła nawet kilku pierwszych kroków, kiedy usłyszała całą masę naprawdę paskudnych słów.

________________________________________

 

Linki:

– oryginał – http://www.opowi.pl/tw-05-wilczy-bilet-a39992/

– idea TW 3.0 – http://www.opowi.pl/tw-30-a-czy-ty-posiadasz-wyobraznie-a44044/

– wątek na forum TW 3.0 – http://www.opowi.pl/forum/tw-30-w1079/

– najlepsze teksty TW – http://www.opowi.pl/trening-wyobrazni-najlepsze-teksty-a44045/

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (57)

  • Ritha 23.08.2018
    Wiwacik... <3
  • Ritha 23.08.2018
    To jest jedno z lepszych Canulardo.
  • Elorence 23.08.2018
    Wiedziałam! :D
  • Elorence 23.08.2018
    Can, pomyśl, czy nie wrzucić tego tekstu do 500 mil :)
  • Ritha 23.08.2018
    Elorence hahaha, no baa.
    Scena Wiwat & Rose jest mega romantiko.
  • Elorence 23.08.2018
    Tak!
    Element romansu dobrze wpływie na cały tekst, Can :D
  • Ritha 23.08.2018
    Bardzo dobrze wplynał. Wyszlo piknie.
  • Ritha 23.08.2018
    Anonimki wredne, oszczedzcie Wiwacika!
  • Ritha 23.08.2018
    Nie posłuchali :/ Phi!
  • Jeden 23.08.2018
    Ritha nie znamy litości...
  • Elorence 23.08.2018
    Szybcy są... Dodaję specjalnie o różnych pora, a te tchórze i tak przylatują od razu...
  • Ritha 23.08.2018
    9 wyswietlen, 9 glosow...
  • Jeden 23.08.2018
    Elorence zło nigdy nie śpi...
  • Canulas 23.08.2018
    Coś jak: Jestem Legion, jest nas wielu :)
    Idę spać. Zakwasy straszne.
    Elołapki robisz i tak kapitalną robotę, więc nie pękaj. Wrzucaj normalnie.
    Ciao dzieci.
    Canulardo bardzo zmęczony.
  • Ritha 23.08.2018
    Ciao ciao.
  • Ritha 23.08.2018
    Tak tak, Elo, jedz zgodnie z rozkladem jazdy, o plis... Trole byly, sa, bedą. Tyle z mojej strony w tym temacie :)
  • Ritha 23.08.2018
    *no* plis)
  • Canulas 23.08.2018
    Ritha, i nie wierzta propagandzie. Ten ludek co se tam heheszkuje powyżej, ma z tym najmniej wspólnego.
    Ot, ktoś nie został zaproszony do zabawy i się nudzi. Przeminie jak wszystko.
  • Elorence 23.08.2018
    No właśnie, ale ja się nie wycofam :)
    Każdy będzie miał swój dzień!
  • Ritha 23.08.2018
    Myslę, że to bojkot samego zamysłu. Irytuje mnie jedynie brak odwagi, by glosno wyrazic zdanie...
  • Ritha 23.08.2018
    W sensie, tej osoby/osób
  • Elorence 23.08.2018
    Oni pewnie myślą, że się wywyższamy... A mogliby zacząć nauczyć się czytać i zerknąć do właściwego wątku... Co za ludzie!
  • Canulas 23.08.2018
    Elorence, kompleksy są silną podwaliną pod złośliwość. Przyczyn może być wiele (i niekoniecznie "oni"). Tyle że tak. W zasadzie o czym tu pierdolić? O tym, że się przepołowiła gwiazdka?
    Naprawdę jeszcze ktoś na to spogląda?
    Ja wszystko zawieram w gadce i ruszyć mnie również można tylko w ten sposób.
    Ale anonimowe klikanie z nad talerza z wystygniętą pomidorów z ryżem jest esencją żenady.
    Nie spodziewaj się Elołapki jakichkolwiek dialogów, bo nikt z tak postępujących ludków/łudzic nie będzie nigdy do otwartości zdolny. Zakompleksienie dobrze się czuje w ciszy i ciemnosci, nie w blasku jupiterów czy wychodząc przed szereg.
    Z drugiej strony może to być zwykła nuda.
    Chodzi oto, że chuj w to co i czemu.
    Nie ma sensu. Trzeba się śmiać z tchorzostwa i robić swoje.
    I w ogóle (choć teraz paradoksalnie to robię) o tym nie gadać, bo atencja jest czynnikiem napędzającym do działań tak samo jak "anonimowość'
  • Canulas 23.08.2018
    Ritha, dwie osoby max. Ale naprawdę nic nie zrobisz z brakiem odwagi. Jest możliwość oceniania z partyzanta, niechaj będzie. Nie ma co się zastanawiać nad czymś, na co nie ma się wpływu.
    Bez sęsu.
  • Elorence 23.08.2018
    Can, masz rację. Lepiej zbyć ciszą.
  • KarolaKorman 24.08.2018
    Dorzuciłam 5, by się zrównoważyło, bo tekst przedni :)
    Z przyjemnością przeczytałam ponownie.
    Nie znam zasad Waszej zabawy i czasu mam mało, ale zaznaczam, że byłam :)
    Pozdrawiam :)
  • Elorence 24.08.2018
    Szkoda, Karola :(
    Jak kiedyś będziesz mieć więcej czasu, to zapraszamy do TW :)
  • KarolaKorman 24.08.2018
    Będę pamiętać o zaproszeniu. Dziękuję, Elo :) Może szybciej zimą, bo teraz nawet nie mam kiedy poczytać, o pisaniu nie wspominając.
  • betti 24.08.2018
    Can zaczynasz pisać jak ja... uśmiałam się patrząc na te oceny. Zastanawiam się komu zalazłeś za skórę... wiem, ale nie powiem.

    Tekst dobry, co prawda nie przepadam za mrokiem, ale doceniam świetne pióro.

    Pozdrawiam.
  • Nuncjusz 24.08.2018
    No komu niby? Ciekaw jestem twojej teorii
  • Canulas 25.08.2018
    Uważam bardziej że "za skórę" zalazła idea, ale jeśli i ja, to też może być :)
  • Nuncjusz 25.08.2018
    Canulas generalnie jedynkowicze to plaga opowijska od zarania. Każdy może stać się ich celem, dlatego, od dawna przestałem zwracać na to uwagę i się tym podniecać, ale wpis betti jest jak zwykle jątrzący, bo w jej mniemaniu, dlatego stałeś się celem ataku jedynkowego, bo trzymasz jej stronę, co jest oczywistą bzdurą
  • Nuncjusz 25.08.2018
    Trzeba pisac do admina o zlikwidowanie anonimowych ocen, bo one potęgują różne, idiotyczne teorie spiskowe.
    Nieważne, że po kimś one spływają, niech piszą do admina wszyscy, może coś w tym kierunku zdziałąmy
  • Canulas 25.08.2018
    Nuncjusz, ja mogę bardzo chętnie napisać jak wrócę z treningów. Trzeba to w jakimś wątku poruszyć, żeby był szerszy odbiór.
    Z drugiej strony ja naprawdę kładę na te oceny chuj.

    Piszę komentarze i interesują mnie głównie one.
    Oczywiście oceniam gwiazdkami, ale zawsze staram się zawrzeć wszystko w komie.

    No ale racja, powinien być wykaz danej mordy przy ocenie, albo że można oceniać dopiero po napisaniu 2, 3 zdań.
    I jeśli tak myśli Betti, to się myli.
    Nie jestem po jej stronie, ani nigdy nie byłem przeciw. Jestem po stronie sir Canulardo.
  • Nuncjusz 25.08.2018
    Canulas wiem, że jesteś obiektywny i to doceniam, ale nie każdy jest taki jak ja, czy Ty i stąd mamy małą sraczkę :)
    Chyba w Pitoleniu to trzeba poruszyć, albo w jakimś, bardziej adekwatnym wątku, których jest multum na Forum
  • Canulas 25.08.2018
    Nuncjusz, spox, ale ja se zrobiłem taki challenge, że nie pitolę, aż dokończę treningowy cykl. W sumie to go o chodzę, bo się szlajam po innych wątkach, no ale challenge, to challenge.
    Ale poruszyć warto.
  • betti 25.08.2018
    Can nie zauważyłam, żebyś trzymał moją stronę i tak naprawdę nigdy o to nie zabiegałam, bardziej chodziło mi o stworzenie projektu, z którym ''święte krowy'' sobie nie radzą. Niektóre osoby są tylko tutaj, bo tylko i wyłącznie tutaj mogły walczyć z krytyką, która w każdym innym miejscu śmiertelnie ich rani. Ty po prostu stworzyłeś coś, co uderza w nietykalność - namawiasz do krytyki. Wiadomo, że te osoby nie wystąpią przed szereg, nie napiszą, bo to życiowe nieudaczniki i tchórze. Oni tylko tak potrafią walczyć, z wielką ich zdaniem krzywdą jaką jest wprowadzenie krytyki.
    Gdybyś wprowadził akcję za zniesieniem wszelkiej krytyki, byłbyś bogiem.
  • Nuncjusz 25.08.2018
    betti ale ten projekt to TW a nie Pogrom. TW to Trening Wyobraźni i jest tylko i wyłącznie zabawą dla chętnych, więc trochę dziwne, że akurat TW prowadzone aktualnie przez Elorence jest tak sekowane. Nijak się to ma do Twojej teorii
  • betti 25.08.2018
    Nuncjusz ale to nie o to chodzi, mleko już rozlane, płaci twórca...
  • Nuncjusz 25.08.2018
    betti dobra, tak się można przerzucać piłeczkami. Nie o to w gruncie rzeczy chodzi, bo anonimowe jedynkowanie było od zawsze, czyli wcześniej niż Ty i Can tu nastaliście
    Trzeba z tym walczyć i tę walkę już podjęliśmy na forum.
    Powiadomiłem o tym admina, zeby ta walka miała jakikolwiek sens
  • betti 25.08.2018
    Nuncjusz jestem zaskoczona, toż tu żyć się całkiem nie da...ha, ha, ha

    Teraz to i Ty podpadłeś...
  • Nuncjusz 25.08.2018
    betti żyć się da, bo ja jakos żyję
    co do podpadania, to ci którym podpadłem mogą mi naskoczyć
  • betti 25.08.2018
    Kto albo co tak ciebie odmieniło, ja ciebie nie poznaję... jeszcze dojdzie do tego, że znowu zacznę ciebie szanować...
  • Nuncjusz 25.08.2018
    betti ja jestem cały czas taki sam. To Ty mnie różnie postrzegasz
    Zapraszam tutaj http://www.opowi.pl/forum/propozycje-ulepszenia-strony-w80/#reply
  • Buziak 25.08.2018
    Rewelacyjny klimat, jak w Sin City! Język jest barwny i niesamowicie płynny. Przeskoki kadrów, wszystko gra i buczy, aż się prosi o ciąg dalszy. 5++ i dajcie mi więcej. Dobranoc. :)
  • Canulas 25.08.2018
    Uwielbiam Sin City, jest w trójce moich top filmów. Tak więc kłaniam się w pas.
  • Buziak 25.08.2018
    Canulas, odwzajemniam, świetny wybór. Pozdrawiam serdecznie.
  • kalaallisut 20.10.2018
    "drzewa wykałaczki,Dzieci mają kieszenie zamiast oczu."Emocjonalna ucieczka strusia Emu, o gołej dupie, po której ściekał pot. -:)))) jadem dalej
  • kalaallisut 20.10.2018
    Wzięła ze stołu widelec, wycierając jego upieprzone w tłuszczu zęby o firankę. Drobna różnica w charakterach dodaje tylko w łóżku pikanterii - Can, Can nie wiedziałam, że ciebie taki romantyk...
  • kalaallisut 20.10.2018
    Na początku trochę jakbym walił konia przez trujący bluszcz. Potem się rozkręciłaś- !!!
  • kalaallisut 20.10.2018
    Ty ???? Czemu tu jest 3! Cudne to Ci wyszło.
  • kalaallisut 20.10.2018
    Początek nie wiem czemu najbardziej mi się spodobał :)
  • Canulas 20.10.2018
    kalaallisut, to jest tu i u mnie. Tutaj jako TW. Dzięki piękne, Kala, bo lubię ten tekst i każdy pozytywny odbiór mnie po prostu cieszy.
    Pozdox
  • kalaallisut 20.10.2018
    Kanalik @, co jeszcze u Ciebie odgrzebać?
  • Canulas 21.10.2018
    kalaallisut, hmm w Twoim stylu to chyba tylko noir. Może Cela albo żółci ludzie.
    Nie wiem. Dużo mam słabych tekstów.
  • Adelajda 08.12.2018
    "Dźgnęła go jeszcze raz, tym razem w udo." - jedno dźgnięcie i cztery rany kłute :)
    "myśląc, że właśnie tak może być wewnątrz kamienia." - kamienie mnie prześladują :0

    Tekst świetny. Utrzymany w twoim, specyficznym klimacie.
    Wiwat (nie)romantyk (:
    Ogólnie podobały mi się doszlifowane zdania i widać dużą staranność o szczegóły. Bardzo na tak.
    Pozdrawiam.
  • Canulas 08.12.2018
    O proszę. Jakoś tak od zaplecza, ale i tak gites.
    Dzięki Adelajda. Akurat to opowiadanie bardzo lubię, co (jak wiemy) nie jest częste ;)
    Pozdrówka.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania