TW – Dzień Pana Buczybora! – "Noc gawronów"

//wyskoczyłem jak wilk z kapelusza i na pewno nikt się tego nie spodziewał\\

 

//Alchemik garnkogłowy

Kabina maszynisty

Noc gawronów\\

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Słuchaj, nie jesteśmy tu dla zabawy, jasne?

Mark nie słuchał. Dłubał w nosie, krążył wzrokiem po suficie, okazjonalnie liczył mijające drzewa.

- Mówiłeś coś? - zapytał ironicznie.

- Nie igraj ze mną. Wiesz dobrze, że ja tu dowodzę.

Tak naprawdę Wurst nie miał władzy nad niczym. Nosił garnek na głowie, wmawiał też wszystkim, że jest alchemikiem - trudno uwierzyć takiemu gościowi. W dodatku ciągle gadał od rzeczy. Noc gawronów to, noc gawronów tamto... Nikt nie chciał go słuchać. Chodził jak naelektryzowany, nigdy nie zamykał gęby. Dobra, raz zamknął, ale to było wtedy, gdy poznał Marka, więc dawno temu.

- Nie igram z tobą - odpowiedział Mark - Po prostu nie zawsze cię słucham.

Gdyby Wurst był bigosem już dawno wylewałby się ze swojego garnka. Temperatura gwałtownie się podniosła, nikt nie wyłączył gaźnika, a w kwestii klimatyzacji kuchnia była sto lat za murzynami. Jak go Mark wkurwiał takimi gadkami. No po prostu ręce opadają i aż człowiek ma ochotę w coś pierdolnąć. Na szczęście Wurst nie był takim człowiekiem. Lata doświadczeń nauczyły go, że nie warto się denerwować o byle co, szczególnie gdy ma się do czynienia z drogą osobą. Ochłonął trochę, wziął głęboki oddech i...

- Znowu się denerwujesz? - zaczął Mark - Powinieneś bardziej nad sobą panować. Jeszcze ci żyłka pęknie.

No, to Wursta trochę ruszyło. Mniej więcej coś takiego jak zostawiasz ciasto w piekarniku, a ono się piecze, rośnie, rośnie, w końcu się przypala i w sumie nic z niego nie zostaje. Wurst podwinął rękawy, spojrzał za siebie, bo przecież może ktoś iść i tak jakoś niezręcznie uderzył. Cios dwa na dziesięć, choć niektórzy jurorzy daliby jedynkę. Wiadomo, dziecinne zachowanie, ale Mark przyjął to na siebie, bo w sumie co mu szkodzi. Jaki by nie był, Wurst to jednak jego mistrz i jakaś tam cząstka szacunku się należy. Chciał jeszcze spaść z krzesła, ale uznał, że nagięłoby to realizm, więc zdobył się na ciche "ał".

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Ciszej tam! - zwróciła uwagę jakaś starsza pani.

I Wurst i Mark nie za bardzo wiedzieli, co ciszej, bo, jak im się wydawało, ani cios ani jęk nie były specjalnie głośne. Popatrzyli tak dziwnie po sobie i zaraz na kobiecinę, a ona, jak zauważyli prędko, była ślepa. Okulary niewidki, takie czarne, zwracały uwagę i łatwo można było się domyślić jaka jest ich funkcja.

- Pani ślepa? - zapytał Mark prezentując swoją ponadprzeciętną kulturę osobistą i taktowność na poziomie ministra spraw zagranicznych.

- Ejże! - Wurst już chciał skarcić swojego przydupasa i w sumie, mniej więcej, mu się to udało, ale starsza pani wnet zebrała się na odpowiedź i...

- A co pana to obchodzi? Niech pan się zajmie sobą - Na szczęście, w nieszczęściu, staruszka odpowiedziała normalnie i stanowczo sygnalizując, że nie z nią takie numery.

"Całe szczęście, że w tym pociągu są jeszcze jakieś normalne osoby..." - pomyślał Wurst siadając obok swojego towarzysza i udając, że nic się nie stało.

- To co z tą nocą gawronów? - zagaił Mark.

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Najpierw musimy zabić maszynistę. To będzie pierwsza ofiara. Potem zatrzymamy pociąg i pozbędziemy się reszty.

- Słaby ten plan.

- Siedź cicho, Mark. Mamy mało czasu, nie wymyślimy nic lepszego.

- Jak chcesz ich zabić?

- Co? - odpowiedział wybity z rytmu Wurst.

- No, masz jakąś broń, czy coś?

- Mam to - odrzekł alchemik dumnie wskazując na noszony na głowie ceramiczny garnek.

Mark tylko wzruszył ramionami i ponownie odwrócił wzrok. Wnętrze wagonu było dużo ciekawsze niż gadka-szmatka jego "mistrza" i wolał się na razie skupić na tym. Mimo to wiedział, że i tak za nim pójdzie i zrobi wszystko, co tylko wymyśli. Taki już ich dziwny związek, że jeden drugiego nie trawi, ale bez siebie żyć nie mogą. Niewielu jest takich ludzi, ale jak już się trafiają to trudno ich rozerwać. Wspólny cel zjednuje najgłębsze przeciwności i nawet szalony alchemik i wąż mogą razem współpracować. A warto jeszcze wspomnieć, że powoli robiło się coraz ciemniej, a na migających za oknami drzewach zasiadało coraz więcej ptaków tak czarnych jak nadchodząca noc...

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

Noc gawronów to naprawdę ciekawe zjawisko. Raz na kilkaset lat, gdy planety ustawią się w odpowiedni sposób, wszystkie czarne ptaki, niczym jeden mąż, zbierają się w miejscu, gdzie ma się pojawić on - Bóg Ptaków. Schodzi na Ziemię by zasiąść na mrocznym tronie i czeka na tych, którzy są gotowi złożyć mu ofiarę. Jak głoszą legendy jedynym darem, który akceptuje jest ludzka krew. W zamian zaś spełnia jedno pragnienie osoby, która stanie przed jego ponurym obliczem. Nikt nigdy nie potwierdził prawdziwości tego zjawiska, ale w starożytnych annałach pojawiały się wzmianki o rzeziach i mordach urządzanych przez władców, hrabiów i dostojników dokonywanych w dniach, w których wypadała mistyczna noc gawronów. Tajemnica o miejscu krwawego rytuału była najpierw przekazywana przez ptaki, a potem trafiała do uszu alchemików, którzy potrafili się z nimi porozumieć. Tak też trafiła ona do nieporadnego Wursta, który dowiedziawszy się, że ten przeklęty kawałek ziemi przeszywa teraz linia kolejowa postanowił skorzystać z zrządzenia losu i spełnić warunki stawiane przez Boga Ptaków. Postanowił zalać tory krwią i posiąść moc spełnienia każdego pragnienia. Nie liczy się cena, nie liczy się życie, liczy się tylko alchemia i jej niezjednana potęga, którą to właśnie Wurst pragnął krwawo wykorzystać.

Płaszcz nocy spowił okolicę i miało się zacząć to, co wydarzyć się powinno. Piękna noc gawronów, pierwsza od prawie siedmiuset lat, przy akompaniamencie czarnych ptaków i ich rządnych krwi skrzydeł. Ponury mrok osaczający chciwe ludzkie dusze oraz mroczny tron czekający na pierwszego wyznawcę. Tak, gawrony już się zebrały i wszystko mogło się rozpocząć od nowa...

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Patrz i się ucz - powiedział Wurst stojąc przed zdziwionym obliczem przygrubego maszynisty.

Posłał mu mordercze spojrzenie i szybkim ruchem zdjął garnek ze swojej głowy. Uwolniona w ten sposób burza pięknych blond włosów zabłysła niczym złoto i nawet Mark, zazwyczaj obojętny na takie zjawiska natury, lekko się zdziwił.

- Co pan robi? - zapytał niewzruszony maszynista.

Wurst, ignorując pytanie otyłego dżentelmena, pozbawił go głowy ruchem tak szybkim, że zdawało się, że jego głowa samoistnie odpadła i skąpała całe pomieszczenie w deszczu karmazynowej krwi. Mark, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, nerwowo rozglądał się po kabinie próbując zrozumieć wydarzenia, których przed chwilą był świadkiem. Nie mógł pojąć mocy swego mistrza i tego jak można pozbawić kogoś tak szybko życia. W jego umysł wlewało się paraliżujące przerażenie i jednocześnie podziw, a nawet trochę ulgi, bo w końcu zrozumiał, że stoi po właściwej stronie. Po chwili jednak zauważył coś, czego chyba nie powinien widzieć; końcówki włosów Wursta ociekały świeżą krwią.

- Transmutacja - wyjaśnił alchemik - Te włosy to syntetyczne przeszczepy. Dzięki wyrytych na nich mikroskopijnych pieczęciach jestem w stanie zmieniać je w dowolną materię. W tym różnorakie bronie.

Umysł Mark rozjaśnił się, choć jednocześnie zrozumiał, że stoi teraz przed zupełnie inną osobą. Tamten Wurst, który istniał jeszcze kilka minut temu, to inna istota, jakby nierealna osobowość, która nigdy nie istniała. Dopiero teraz poczuł ciężar słowa "sługa". Dopiero teraz poczuł, że ten człowiek to jego mistrz, a nie jakiś parodysta. Koniec z głupimi odzywkami, koniec z przedrzeźnianiem, teraz jest tylko wierność i oddanie. Tak, dopiero teraz Mark zrozumiał, dlaczego stał się człowiekiem. Porzucił swoją dzikość by służyć takim ludziom jak on. Takim ludziom jak nowy Wurst.

- Zostań tutaj i steruj pociągiem. Ja zajmę się resztą pasażerów.

- Rozkaz! - wykrzyknął Mark zasiadając jak najszybciej na fotelu maszynisty.

"Jaki piękny sługa. Tak długo na to czekałem".

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Zatrzymaj pociąg. To tutaj - powiedział Wurst wracając po paru minutach.

Tym razem całe jego włosy były splamione krwią.

Mark zatrzymał silnik. Lokomotywa, pocąc się i hałasując, po pewnym czasie ucichła. Żar maszynerii zgasł, a kabinę wypełniła mroczna cisza. Zatrzymali się pośrodku lasu, otoczeni tylko przez drzewa i zasiadające na nich ptaki.

- Wysiadamy.

Po chwili opuścili zastygły w miejscu pociąg. Blask księżyca oświecał ich twarze i obnażał ciągnące się po horyzont drzewa. Gawrony, kruki, wrony - wszystkie ptaki tylko ich obserwowały. Ich mroczne, puste oczy były wlepione w jeden punkt. Zdawało się, że to tylko figury woskowe, a nie prawdziwe stworzenia.

- Więc jednak ktoś się zjawił - przyjemny męski głos przeszył umysły Marka i Wursta.

Ujrzeli go. Młody mężczyzna przywdziany w krucze pióra szedł wzdłuż torów, prosto w ich stronę. Zdawał się być nieziemsko piękny. Jego gładka, biała skóra lśniła niczym diament, a czarne włosy odbijały blask księżyca niczym najlepsze z luster.

- Piękna krew - rzekł przyglądając się pogrążonym w mroku wagonom. Zbliżył się do jednego z nich i położył na nim dłoń - Zaprawdę piękna krew.

- Czego chcecie w zamian? - zapytał zwracając się do nich.

- Śmierci - rzekł szybko Mark wskakując przed Wursta.

Cały świat zaczął się trząść, obraz się rozmazywał, gawrony odleciały, księżyc zgasł, Bóg zniknął, Markowi odpadła ręka, wszystko zaczęło się rozjaśniać, noc zniknęła i...

 

ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch, ciuch-ciuch...

- Hej, Wurst, nie śpij tak. Jeszcze ci się głowa w tym garnku zagotuje.

 

~noc gawronów/demonów/głupków~

______________________________________________________________

#trolololo

 

___________________________________

 

Linki:

– oryginał – http://www.opowi.pl/the-last-tw-20-noc-gawronow-a44619/

– idea TW 3.0 – http://www.opowi.pl/tw-30-a-czy-ty-posiadasz-wyobraznie-a44044/

– wątek na forum TW 3.0 – http://www.opowi.pl/forum/tw-30-w1079/

– najlepsze teksty TW – http://www.opowi.pl/trening-wyobrazni-najlepsze-teksty-a44045/

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Aisak 05.09.2018
    Najbardziej podoba mi się tytuł, i fragment o bogu ptaków, poczatkowo czytając, przychodził mi do głowy Ptasiek, i Zabić Drozda, potem cos o Inkach, nie pamietam dokładnie.
    W każdymn razie, załuję, że cała treść, przyznam, że ch Ioloernie trudne wylosowałeś tematy, ale szkoda, ≤że całość nie poszła wła≤snie w tę stronę.
    Od słów → Noc gawronów, to miodek i pyłek kwiatowy.
    Cięzkie miałeś zadanie, ale wybrnąłeś z klasą i to pierwszą!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania