TW - Niech miną wieki

177. Człowiek mieszkający w lesie

70. W żółwim tempie

 

Ludzie… ludzie to bardzo dziwne stworzenia. Niesamowite, inspirujące, destrukcyjne i zaprzeczające sobie pod każdym względem. Prawdziwe zagadki.

Pamiętam jak dziś, kiedy zobaczyłem ich po raz pierwszy. Było to… wieki, wieki temu. Zbyt dawno bym pamiętał kiedy, ale nadal, zbyt istotne, bym mógł o tym zapomnieć.

Byłem jeszcze wtedy młody, zupełnie jak las który mnie wybrał. Pamiętam jak dziś, daleko, na granicy wzroku, lodową ścianę, cofającą się powoli, pod naporem brata słońca. Pamiętam też pierwszy dąb, jaki wyrósł z ziemi. Pamiętam jak mnie zawołał i poprosił o ochronę. O odrobinę ciepła w strachu przed powrotem mrozu. Otoczyłem go więc moją ochroną i ciepłem. Pamiętam że właśnie wtedy ich zauważyłem. Ludzi, ubranych w skóry. Gonili oni za reniferami, wymachując oszczepami.

Nie wydawali mi się wtedy groźni. Nie wiedziałem jeszcze co to narzędzia i jak inteligencja ludzka niesie za sobą siłę. W szoku obserwowałem zabitego renifera, przebitego oszczepem, kiedy tamci wiwatowali i cięli mięso.

Już w tamtej chwili mnie zafascynowali. Nie mieli futra, pazurów, kopyt, rogów i chodzili na dwóch nogach, co do dziś wydaje mi się komiczne. Mimo to jednak, zrozumiałem jaki mają potencjał i jaką niosą ze sobą siłę.

Lata mijały, las zaczynał się rozrastać, a ludzie dalej nie przestawali mnie zaskakiwać. Ściągali skóry ze zwierząt i robili z nich naziemne nory, w których rozpalali niewielkie ognie, by móc się ogrzać. Nie rozumiałem do końca czemu to robili. Zakładali na siebie czyjeś futro, mimo że własnego nie posiadali. Nadal, nie mogę zrozumieć, jak ludziom wpadło do głowy zrobienie czegoś takiego.

Z czasem pojawiali się nowi ludzie, nowe stada tych samych stworzeń, choć tak różniących się od siebie. Myśliwi, zbieracze, rybacy i wielu innych. Niektórzy prowadzili ze sobą zwierzęta, inni nosili narzędzia i ozdoby z metali. To również wtedy po raz pierwszy zostałem przez nich zauważony. Pamiętam, że nie byłem zachwycony ich spostrzegawczością. Od momentu kiedy ich poznałem minęły stulecia. Jeśli pamięć mnie nie myli, zauważyła mnie samica ludzka, kiedy zbierała suche gałęzie. Była przerażona. Krzyczała i płakała. Do dziś pamiętam zapach jej potu.

Nie wiedziałem wtedy jeszcze, dlaczego, tak się mnie przestraszyła. Dopiero później odkryłem ludzki strach przed nieznanym. Następnego dnia przyszli mężczyźni, chcąc mnie zabić. Jednak to ja zabiłem ich. Ich śmieszna broń utykała w moim gęstym futrze, nie docierając do mocnej skóry. Kiedy ich zabiłem, zjadłem ich ciała, jak to zawsze powinno się robić. Wszystko wraca do ziemi która dała im życie, nie na odwrót. Następnym razem przyszedł jeden mąż w skórach i zaczął dla mnie śpiewać.

Spodobała mi się ta pieśń. Dałem mu więc moc zrozumienia ptaków, jako że jak on, pięknie śpiewały. Człowiek był bardzo szczęśliwy. Nie podejrzewałem jeszcze wtedy, jak zareaguje. Chciałem zwyczajnie dać coś w zamian za śpiew, nic więcej. Jako obrońca lasu, znam zasady natury. Kiedy ktoś cię uderza, sam musisz uderzyć, kiedy ktoś coś ci daje, sam musisz coś dać. Las rósł tak pod moją pieczą od lat, a ja żyłem i rosłem razem z nim.

Wkrótce ludzie powrócili, lecz nie z bronią, a z darami. Ułożyli wokół mojego przyjaciela, dęba, kamienie, oczyścili ziemię z liści i umieścili tam piękne dary. Owoce, mięso, ryby naczynia, ozdoby. Przyjąłem je z radością i w zamian, sprawiłem, że las rodził więcej owoców dla tego rosnącego stada. Ich dzieciom dałem siłę, a swą obecnością odstraszałem drapieżniki.

Taka relacja utrzymała się między nami przez kolejne stulecia. Kroczyliśmy razem przez czas, a każdy krok był kolejną porą roku. Pamiętam ile radości dawały mi tamte lata. Ludzkie szczenięta bawiące się w lesie, wraz z szczeniętami wilków, które dołączyły do ludzi. Pamiętam szczególnie jednego młodzieńca, który całe życie rzeźbił w drewnie. Pamiętam jego pierwszą rzeźbę dla mnie. Niewielką sowę. Był wtedy zaledwie dzieckiem, ale pozwoliłem mu mnie zobaczyć. Był bardzo szczęśliwy. Przytulał się do mojego futra i chwytał mnie za rogi. Za każdym razem kiedy się pojawiał, dawał mi nową figurkę, a ja w zamian, dawałem mu zdrowe życie i szczęście w polowaniu. Pamiętam, jak dał mi figurkę przedstawiającą mnie. Piękną. Musiał nad nią bardzo długo pracować. Dałem mu w zamian wiedzę lasu i moją ochronę. Dożył on późnej starości, mając wiele szczeniąt, które już same miały własne szczenięta. Pamiętam też moment kiedy smutne stado, złożyło go w ziemi. Nie rozumiałem ich smutku. Czemu tak się smucili, kiedy on wracał do ziemi?

Jakże naiwny byłem, sądząc, że sam nie poznam uczucia straty.

A nadeszło ono szybko.

Ludzie w bieli i stali, niosący topory i ogień, weszli do mego lasu. Jeden z nich, noszący na piersi symbol krzyża, wrzeszczał wściekle na dąb, który chroniłem i miejsce gdzie ludzie składali mi dary. W przerażeniu patrzyłem jak niszczą dary, obalają kamienie i tną i palą to, co było moim domem.

Wypełniła mnie gorycz i złość.

Zaatakowałem i zabiłem tych, którzy odważyli się unieść dłoń na mój dom. Ci uciekli do wioski, byłem pewny, że stado, którym się opiekowałem przez stulecia, stanie po mojej stronie.

Byłem w błędzie.

Spadły na mnie strzały i ogień.

„BIES!” Krzyczeli, wzywając swojego nowego obrońcę ukrytego w krzyżu.

Nie byłem w stanie ich powstrzymać, tak jak oni nie byli w stanie powstrzymać mnie. Tamtego dnia las spłonął, ale nie umarł. Lasu nie da się tak po prostu spalić. Byłem cierpliwy. Wiedziałem jak czekać i jak się nie spieszyć. Szybko, las się odrodził, ale nie był już taki jak dawniej. Przez moją gorycz, zamiast pomocy, sprowadzałem na ludzi nieszczęścia i robiłem to przez stulecia.

Ale byłem za słaby.

Nie byłem w stanie pokonać siekier i ognia, mimo całej mojej siły i starań. Jedyne co mogłem, to utrzymywać las przy życiu, obserwując ludzi.

Walczyli między sobą, kochali się i budowali miasta, tylko po to by je zniszczyć. Ciągle tacy sami, niczym śnieg, ale tak samo zmienni, jak rzeka.

Przez pewien czas, siałem postrach. Później stałem się legendą, mitem, aż w końcu zostałem zapomniany. Ludzie wyrzucili mnie ze swojej pamięci.

Ja jednak, nadal ich obserwowałem.

Po wiekach, w końcu im wybaczyłem, widząc że nie zadam im tyle bólu, ile oni sami sobie zadają.

Pamiętam wszystko, co stało się od momentu kiedy o mnie zapomnieli.

Obserwowałem bitwy rycerzy w stalowych zbrojach i przechadzałem się przez pobojowiska, szukając tych których dałoby się uratować.

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem wystrzał, HA! Jakże się wtedy przestraszyłem. Do dziś mnie to bawi. Zawsze chodziłem powoli. Jeden mój krok trwał tyle ile jedna pora roku, wtedy jednak, biegłem jak oszalały, przeskakując całe dekady.

Pamiętam, kiedy zobaczyłem dym buchający z wielkich kominów oraz moją wycieczkę do miasta.

Nie rozumiałem jak ludzie byli w stanie tam żyć. Powietrze było zatrute, ziemia z kamienia i nie było prawie zieleni. Pamiętam jak wszedłem to świątyni, tego samego Boga, którego wyznawcy, lata wcześniej, nazwali mnie „biesem”.

Nie poczułem żadnej mocy, ani żadnej ochrony. Bóg ludzi się do mnie nie odezwał. Może jest zimny, tak samo, jak ściany jego świątyń? Kto wie?

Pamiętam też okres rzezi i strachu. Pierwszy, kiedy ludzie z zabawnym jednym rogiem, walczyli z innymi. Pamiętam też drugi okres rzezi i strachu, kiedy tak wielu ukrywało się w moim lesie.

Nie rozumiałem czemu tak szybko do tego wrócili. Jeden dopiero co się skończył, a drugi już zaczął. Nie rozumiałem ich strachu i nadal nie rozumiem. Kilku zdołało mnie dojrzeć i wystrzelić ze swojej broni, lecz ich ta była w stanie mnie zranić. Tyle spłynęło wtedy krwi, że do dziś zastanawiam się, po to im to było?

Mniejsza…

Później nastał okres ciszy i spokoju. Bardzo długi okres ciszy i spokoju. Mimo że ludzie zostawiali dziwne rzeczy w lesie, to powrócili do zbierania owoców lasu.

Pamiętam, że miałem wtedy nadzieję. Raz jeszcze, ludzie wrócili w moje objęcia, nawet jeśli większość z nich nie była w stanie mnie dojrzeć.

 

Potem jednak nastał ogień i ciemność.

Któregoś dnia, gwiazdy spadły z nieba, niosąc ogień i truciznę. Niszcząc wszystko na swojej drodze.

Las płonął, a ja wraz z nim.

Lecz przetrwaliśmy raz jeszcze. Ludzi pozostało niewielu. Bardzo niewielu. Polowali na moje chore dzieci z lasu i zbierali zatrute owoce i grzyby. Pamiętam jak bardzo płakałem, czekając na odrodzenie.

I wtedy…

Mała wioska powstała tuż obok, a mały chłopiec, pozostawił w lesie, niewielką figurkę, dając mi moc, by uleczyć to co było ranne i chore. Cieszyłem się. Wszystko wskazywało że ludzie powrócili, jako przyjaciele, w moje objęcia.

Myliłem się.

Ludzie odeszli i nie pojawili się już więcej.

Mimo że las się odrodził i minęły stulecia.

 

Jest mi smutno. Jestem sam. Bez ludzi, świat stał się tak mały i tak nudny. Ruiny ich miast, stały się moim domem, częścią lasu. Lecz mimo że panuje w ich zieleń, tak bardzo w nich pusto.

Nie tracę jednak nadziei.

Jestem cierpliwy.

Poczekam.

Jestem pewny, że wrócą. Jestem tego pewny. Dadzą mi owoce, mięso i może nawet jakąś niewielką figurkę, a Ja będę mógł raz jeszcze ich strzec, raz jeszcze ich obserwować.

Poczekam.

Minęły wieki kiedy żyliśmy razem. Niech miną wieki, aż nie pojawią się raz jeszcze.

Siedzę pod moim dębem, oczekując człowieka, który zostanie mieszkańcem lasu...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Bogumił 19.03.2019
    Cóż innego pozostaje niż postawienie piątki. Ciekawe klimaty. Interesujące.
  • Canulas 19.03.2019
    Hmm, to chyba tak nie działa :)
    W sensie, możesz sobie napisać na wylosowanych zestaw, ale ogólnie to ten zestaw trafia do puli, a dla Ciebie z puli zostanie rozlosowane w najbliższej edycji.
  • Zaciekawiony 19.03.2019
    Jak by nie było, powstało świetne opowiadanie. Aczkowiek nie pozbawione literówek.
  • Kapelusznik 19.03.2019
    Dostałem, ale trochę się spóźniłem z wstawieniem. W najbliższej edycji też wezmę udział
  • Canulas 19.03.2019
    Kapelusznik, na razie nie wziąłeś jeszcze w tej
  • Nefer 19.03.2019
    Świetny pomysł, bardzo dobre opowiadanie. Przydałaby się jednak korekta.
  • Kapeluszniku, bardzo fajnie, że przyłaczyłeś się do TW. Wylosowany zestaw, zgodnie z informacją dla Ciebie w wątku wtedy ;), poszedł do wspólnej puli i w niedzielę o 20.00 dostaniesz właściwy zestaw :)
  • Kapelusznik 19.03.2019
    ok...
    Ale hej
    coś udało mu się napisać, i ludzie na mnie nie plują, więc chyba nie jest źle
  • Basileus 19.03.2019
    Kapelusznik heh x) plucia się spodziewałeś? No aż tak strasznie to tu nie jest, zwykle...
  • Kapelusznik 19.03.2019
    Basileus
    Hej
    Nigdy nie wiadomo
    Ludzie potrafią być mili
    ...
    (POTRAFIĄ)
  • Ritha 22.03.2019
    Pomimo, że nastąpiło tu zamieszanie :D to przyszłam przeczytać i zobaczyć, jak Ci poszło :)
    Wyjaśnię TW raz jeszcze – każdemu losowany jest zestaw, który idzie do wspólnej puli, i w niedzielę (co drugą) dopiero z tej puli wzajemnie obdarowujemy się zestawami :)
    Ok, czytam.

    „Ludzie… ludzie to bardzo dziwne stworzenia. Niesamowite, inspirujące, destrukcyjne i zaprzeczające sobie pod każdym względem. Prawdziwe zagadki” – bardzo ładne

    „Byłem jeszcze wtedy młody, zupełnie jak las który mnie wybrał” – to ciekawe
    „Jeśli pamięć mnie nie myli, zauważyła mnie samica ludzka, kiedy zbierała suche gałęzie” – heh, samica ludzka, dobre

    Nie wiedziałem wtedy jeszcze, dlaczego, tak się mnie przestraszyła. Dopiero później odkryłem ludzki strach przed nieznanym”- kurde, podobają mi się socjologiczne refleksje w tym tekście

    „Kiedy ktoś cie uderza, sam musisz uderzyć, kiedy ktoś coś ci daje, sam musisz coś dać” – cię*, a poza tą drobną literówką to jest to zdanie, którego nie powstydziłabym się na nagrobku, b-o-s-k-i-e

    „Mój las rósł tak pod moją pieczą od lat, a ja żyłem i rosłem razem z nim” – powtórzenie mój/moją
    „Przyjąłem je z radością i w zamian, sprawiłem[,] że las rodził więcej owoców dla tego rosnącego stada”

    „Ludzkie szczenięta bawiące się w lesie” :D

    „Ludzie w bieli i stali, niosący topory i ogień, weszli do mego lasu” :(((

    „Jeden z nich, noszący na piersi symbol krzyża, wrzeszczał wściekle na dąb[,] który chroniłem i miejsce gdzie ludzie składali mi dary”

    „Pamiętam kiedy zobaczyłem dym buchający z wielkich kominów, oraz moją wycieczkę do miasta” – jeden przecinek trzeba dodać, jeden wyrzucić, o tak:
    „Pamiętam[,] kiedy zobaczyłem dym buchający z wielkich kominów oraz moją wycieczkę do miasta”
    „Kilku zdołało mnie dojrzeć i wystrzelić ze swój broni, lecz ich broń nie była w stanie mnie zranić” – swojej*
    „Pamiętam[,] że miałem wtedy nadzieję”
    „Potem jednak, nastał ogień i ciemność” – tutaj bez przecinka
    „Jestem pewny[,] że wrócą”
    „Dadzą mi owoce, mięso i może nawet jakąś niewielką figurkę, a Ja będę mógł raz jeszcze ich strzec, raz jeszcze ich obserwować” – nie wiem czemu Ja z dużej (?)
    „Siedzę pod moim dębem, oczekując człowieka[,] który zostanie mieszkańcem lasu...”

    Ok, jest trochę błędów, ale klimat i przesłanie opowiadania pierwsza klasa. Bardzo ładnie Ci to wyszło. Komplet gwiazd kliknęłam.
    Pozdrawiam :)
  • Kapelusznik 22.03.2019
    Dzięki :D
  • pkropka 22.03.2019
    " Mimo to jednak" - może się mylę, ale mimo to i jednak nie oznaczają tego samego?
    "jeszcze wtedy" - też mi jakoś za dużo tego. Jeszcze i wtedy dla mnie sugerują to samo, że coś nastąpiło później, niż w opisywanym momencie.
    "Kroczyliśmy razem przez czas, a każdy krok był kolejną porą roku." - ładne, podoba mi się :)
    "Wiedziałem jak czekać i jak się nie spieszyć" - jak dla mnie znów piszesz na dwa sposoby to samo. Może taki był zamysł - oddaję pod rozwagę.Więcej nie wrzucam, ale generalnie często powtarzasz coś (w tym samym, lub następnym zdaniu), tylko na różne sposoby.
    "Mimo że ludzie zostawiali dziwne rzeczy w lesie, to powrócili do zbierania owoców lasu." - 2x lasu

    Z przecinków nie jestem dobra, ale mam wrażenie, że jesteś z nimi trochę nadgorliwy ;)

    "Pamiętam kiedy po raz pierwszy usłyszałem wystrzał, HA! Jakże się wtedy przestraszyłem. Do dziś mnie to bawi. Zawsze chodziłem powoli. Jeden mój krok trwał tyle ile jedna pora roku, wtedy jednak, biegłem jak oszalały, przeskakując całe dekady." - to cudowny fragment <3

    Generalnie tekst bardzo ładny. Poza kilkoma niezręcznościami napisany bardzo zgrabnie.
    Świetny pomysł, każdy potrzebuje kimś się opiekować.
    Podoba mi się, jak przedstawiłeś punkt widzenia potężnego, wielowiekowego bytu. Opisy jego myśli są genialne.
    Urocza ta Twoja "bestia". Taka do przytulenia.
  • Kapelusznik 22.03.2019
    dzięki za przybycie.
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dzisiaj o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Kapelusznik 24.03.2019
    dzięki
  • Kapelusznik, oto Twój zestaw:
    Postać: Dowódca plemienia
    Zdarzenie: Nieśmiertelność

    Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Opowiadanie przygodowe/drogi
    Czas na pisanie: 7 kwietnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Kapelusznik 24.03.2019
    dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania